|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Moralność pod mikroskopem [2] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Moralny realizm
Wróćmy znów do meritum: moralności. Choć moralność
nie może wynikać z rachowania korzyści, nie może ona jednak być oderwana od
życia. System reguł etycznych pozostający w rażącym rozdźwięku z rzeczywistością, z naturą ludzką, zamienia się w groteskę moralności i jako sprzeczny z prawem naturalnym nie nadaje się do zastosowania ani nie zasługuje
na pozytywne wartościowanie. Uwarunkowanie reguł moralnych życiem — moralny
realizm — nie oznacza jednak schlebiania naszym zachciankom, pragnieniom.
Moralność jest bowiem zawsze jakimś podniesieniem poprzeczki dla nas, czymś
co zmusza nas do pracowania nad sobą i hamowania naszych popędów i impulsywności. Mówiąc, iż jest to zarazem postępowanie zgodne z moją
naturą, wskazuję na to, iż punktem wyjścia nie jest ani abstrakcja, ani
transcendencja, ani rachowanie zysków i strat, lecz to co każdemu z nas „dała
Matka Natura". Punktem wyjścia moralności nie jest wychowanie religijne ani
kontemplacja filozoficzna, lecz nasza konstytucja neurobiologiczna. Cóż nam po
Dekalogu, kiedy urodzimy się z „niewłaściwym" poziomem neuromodulatorów?
Można mieć intelekt dorównujący Kantowi, acz bez możliwości zrozumienia
wzniosłości imperatywów kategorycznych. I wtedy nie pomogą nawet egzorcyzmy
samego Jana Pawła II, choć amygdalotomia uczyniłaby prawdziwą rewolucję w zachowaniu kogoś takiego.
Predyspozycje do moralności są więc przez nas niejako
otrzymane bez zasługi i fakt wiary bądź nie w dany system religijny czy
filozoficzny ma co najwyżej drugorzędne znaczenie. Nie oznacza to jednak, że
moralne postępowanie jest prostą pochodną np. naszych genów. Brak
przyrodzonych przeszkód dla moralności naszego postępowania, umożliwia
jedynie w pełni świadome ukształtowanie systemu rygorów moralnych jakimi
wzbogacimy bądź nie nasze życie i dopełnimy nasze człowieczeństwo.
Przeciętna konstytucja intelektualno-emocjonalna człowieka
jest w stanie nadawać postępowaniu znamiona moralności. Samoistnie jest to
dalekie od systematyczności i konsekwencji, stąd wielu uznaje potrzebę
zawieszenia nad człowiekiem kija i marchewki z jakiegoś systemu religijnego.
Nie podzielam tego przekonania. Choć obserwuje się, iż religijność czasami
łączy się z moralnością, jednak nie jest to ani zasadą, ani też nie
wiadomo czy religijność jest dla tej moralności źródłem natchnienia.
Nie mam natomiast wątpliwości, że ponadprzeciętna konstytucja
intelektualno-emocjonalna nie potrzebuje stymulatorów tego typu. Świadomość
głębokiej wspólnoty jaka łączy istoty żywe, czy całokształtu zjawiska
pt. Życie [ 6 ],
połączona z poczuciem własnej godności (wrażliwość humanistyczna) oraz
wynikającego z tego stawiania sobie wyższych niż przeciętnie wymagań, same w sobie stymulują do wychodzenia poza ramy własnego egoizmu, napawają pewną
pokorą i uwrażliwieniem na nieco szerszy kontekst naszego życia. Taka
perspektywa, takie stanowisko, taka mentalność są przeze mnie postrzegane nie
tylko jako wyraz mądrości, ale i czegoś co daje poczucie spełniania swego człowieczeństwa.
Nie jest to bynajmniej proces uzasadniania „prawdziwej
moralności", lecz opis zjawiska rodzenia się i kształtowania wyższej
moralności u jednostek, dla których postrzeganie życia wyłącznie przez
pryzmat prostej korzyści własnej i niezdolność postępowania i wartościowania
pozbawionego tej korzyści są małostkowością i degradowaniem swego człowieczeństwa.
Panuje mniemanie, iż dla nadania człowieczeństwu prawdziwej wartości musi być
ono pojmowane jako coś transcendentnego względem natury, tymczasem jest ono
wartością wyższą i stymulującą również w kontekście ewolucyjnego
rozwoju życia, czyli czegoś jak najbardziej naturalnego.
To właśnie rodzi w nas najsilniejszą potrzebę kreacji
pewnych wzorców swego postępowania i swej egzystencji w przemyślany i spójny
system norm moralnych. Jednostki „słabe duchem" nie są w stanie
zrozumieć pojęcia kreacji wzorców, czyli czegoś co kształtujemy
samodzielnie i co ma oparcie i źródło w nas samych. Uważają one, że wzorce i poprzeczki mogą być ustanawiane jedynie z zewnątrz przez kogoś innego,
najpewniej jeszcze przez kogoś „nie z tego świata". W sobie samym
nie są bowiem w stanie dostrzec wystarczająco silnych powściągów przed pobłażaniem
sobie i schlebianiem własnym słabościom. Jedno z niewielu zdań jakie cenię w Ewangelii, a jakim poprzez odpowiednie odniesienie można wyrazić naturę
motywowania ludzi „silnych duchem", brzmi: „Wchodźcie przez
ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do
zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest
brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją
znajdują."
Racjonalista wyznaje jednak realny system moralny, czyli, jak
wspomniałem, zakotwiczony w życiu, w rzeczywistości. Osobiście nie tylko
odrzucam mętny ewangeliczny nakaz wszechmiłości jako kompletnie nieadekwatny
do natury ludzkiej, (co wzorcowo zresztą ukazały nam dzieje chrześcijaństwa),
ale i trudno jest mi przypisać jemu przymiot moralności. Stanowił on zawsze
dobrą pobudkę do moralizatorstwa, ale nigdy, albo tylko sporadycznie, był
natchnieniem postępowania, nawet wśród tych, którzy otwarcie się z nim
identyfikowali. Poprzeczka ustawiona za wysoko odbiera chęć do prób
podskakiwania. Wolimy wówczas siąść pod nią i podziwiać jej niebotyczną
wzniosłość.
Ewangeliczna wszechmiłość ma się wyrażać adekwatnym postępowaniem,
czyli czynieniem innemu tego czego byśmy chcieli dla siebie, bez względu na to
co od niego otrzymujemy. Nakaz bezwzględnego czynienia dobra abstrahuje więc
od tego czy ów ktoś wywdzięcza się nam podzięką czy policzkiem. Oczywiście
Ewangelia swoją mocą mało którego chrześcijanina była w stanie przekonać
do tego aby w sposób tak otwarty wyrzec się wszelkiego rozsądku.
Prawo naturalne, z którego wywodzą się normy moralne,
Wolter charakteryzował następująco: "Prawem naturalnym jest to, co
natura przykazuje wszystkim ludziom. Wychowałeś dziecko, winno ci ono
szacunek, jako swemu ojcu, wdzięczność jako swemu dobroczyńcy. Masz prawo do
płodów ziemi, którą uprawiałeś własnymi rękami. Dałeś i otrzymałeś słowo,
winno być ono dotrzymane. W żadnym razie prawo ludzkie nie może się opierać
na czymś innym niż na prawie natury. Zasadą wielką, zasadą powszechną obu
tych praw jest na całej ziemi: Nie czyń drugiemu co tobie nie miło".
Owa „wielka zasada" jest znacznie roztropniejszą podstawą moralną.
Najbliższa natomiast, moim zdaniem, moralnemu realizmowi jest
maksyma Konfucjusza: "Odpłacaj dobrocią za dobroć, ale sprawiedliwością
za zło". Jeśli tylko odpłacania sprawiedliwością za zło nie
postrzegamy jako nakazu bezwzględnej wendetty, odpłaty, zemsty, która nie
dopuszcza aktu łaski, przebaczenia, to ta konfucjańska zasada stanowić może
fundament konkretyzacji całego naszego systemu moralnego, który wzbogaca się
nadto zdolnością do bezinteresownych aktów czynienia dobra.
Swoje krótkie rozważania ogólne nad moralnością chciałbym
zakończyć i podsumować słowami Cycerona: „Aliści wszystko, co
cnotliwe, bierze swój początek w jednej z czterech jej części: wywodzi się
bądź z dokładnego poznawania i z roztropności; bądź z przestrzegania zasad
współżycia ludzkiego, przyznawania każdemu, co mu się należy, i sumiennego
wykonywania zawartych umów; bądź z wielkości i siły wzniosłego i nieugiętego
ducha; bądź wreszcie z zachowania ładu i umiaru we wszystkim, co robimy i mówimy, w którym to postępowaniu przejawia się umiarkowanie i wstrzemięźliwość."
[ 7 ]
1 2
Footnotes: [ 6 ] Czy troska o przyrodę, o Matkę Ziemię, ma znamiona moralne? [ 7 ] M. T. Cicero, O państwie. O prawach. O powinnościach. O cnotach, przekł. W. Kornatowski, Warszawa 1960, s.334. « (Published: 16-01-2004 Last change: 26-08-2004)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3203 |
|