|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Reading room »
Nasza druga połowa [2] Author of this text: Lucjan Ferus
Czasem mężczyzna spotykał Stwórcę podczas dnia, kiedy akurat na
czworaka i w pocie czoła pracowicie wyrywał chwasty spośród kwiatów,
zastanawiając się po co Bóg je stworzył, lub obkopywał i spulchniał glebę
wokół jakiegoś drzewa. Wstawał wtedy z kolan i pozostawał w głębokim skłonie,
gdyż przejmujący ból w plecach nie pozwalał mu wyprostować się całkowicie i raptownie. Bóg chwalił go wtedy za jego pracę i poświęcenie i śmiejąc
się mówił, iż nie musi on zachowywać się aż tak czołobitnie w stosunku
do niego. — To naprawdę nie jest konieczne — mówił, klepiąc go po
plecach i dodawał, że efekty jego pracy mają większe dla niego znaczenie, niż
jego postawa moralna. Potem szedł dalej wyraźnie zadowolony z czegoś, a człowiek
wzruszywszy ramionami zabierał się znów do roboty, nie rozumiejąc nic z tego
właściwie, gdyż obce mu były rozterki moralne. Jakiekolwiek inne zresztą też.
Wypełniał swe obowiązki jak najlepiej potrafił i to mu sprawiało satysfakcję i radość. Owszem, był często zmęczony i przepracowany ponad siły, lecz
uznawał te stany za normalne, za wręcz immanentne cechy swego człowieczeństwa.
Na takiej monotonnej egzystencji mijał mu czas, aż pewnego razu zaszło
coś, co całkowicie zakłóciło dotychczasowy tok jego życia. W rajskim
ogrodzie bowiem żył wąż, który był bardziej przebiegły od wszystkich
zwierząt lądowych, które Pan Bóg stworzył. I na dodatek mówił ludzkim językiem.
Właściwie do dziś nie wiadomo, skąd się wziął ten cud natury i nawet
Teodycea, która tak skrupulatnie stara się wybronić — wszechmocnego jakby nie
było — Stwórcę od odpowiedzialności za zło istniejące wewnątrz jego
dzieła, nie potrafi dać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: po co miałby Bóg
stwarzać tak wredne i wrogie sobie stworzenie,… ani to, co ono robiło w tym
rajskim ogrodzie, oazie doskonałości bądź co bądź.
Faktem jest, że dużo, dużo później według reguł rządzących
mitami (jedna z nich powoduje, iż w miarę upływu czasu, wymyślane jest coraz
więcej szczegółów danego mitu), dopowiedziano sobie, że tym rajskim wężem
był nie kto inny ale sam Szatan, który zazdroszcząc Bogu jego możliwości
stwórczych i przynależnej mu czci, starał się zawsze znaleźć „dziurę w całym" w tym co zostało przez niego stworzone. Kierując się powyższymi
pobudkami, nie przepuścił on żadnej okazji, która mogłaby świadczyć, iż
Bóg popełnił jakiś błąd w swym dziele lub co gorsze fuszerkę. Zostańmy zatem przy tej mało prawdopodobnej, lecz
nie niemożliwej hipotezie. Dla nas ludzi nie jest właściwie ważne czy wąż i upadły anioł to ta sama istota, czy dwie różne. Nie są także ważne jego
pobudki działania. Natomiast ważne jest, iż w danym momencie był tam gdzie
był i zrobił to co zrobił.
Zauważył on bowiem bardzo dziwną rzecz; Bóg stworzył mężczyznę — a więc samca — jednak samicy mu nie „dorobił"! Wszystkie samce
zwierząt miały samice, a człowiek nie! — Dlaczego zatem? — zapytywał sam
siebie, zaciekawiony nad wyraz tym faktem. — I ten dziwny zakaz dany człowiekowi
przez Boga,… czy to nie ma przypadkiem z tym jakiegoś związku? — zachodził w głowę, coraz bardziej zaintrygowany im więcej o tej sprawie myślał. Czuł
podświadomie, że coś się za tym kryje.
-
Może wreszcie Bóg popełnił jakiś błąd w swym dziele? — myślał — więc
nadarza się w końcu wyborna okazja, aby zacząć działać? — postanowił
rozegrać to po swojemu; chytrze, przebiegle i tak, aby coś na tym zyskać przy
okazji.
Jeszcze przez jakiś czas z ukrycia obserwował mężczyznę, aż pewnego
razu nie wytrzymał, opuścił niżej swój trójkątny łeb z konaru na którym
się wylegiwał i przemówił do człowieka:
-
Wiesz,… przyglądam ci się tak od dłuższego czasu i zastanawiam się, po
jaką cholerę Bóg dał ci rozum?!
Mężczyzna, który dopiero co skończył usuwać chwasty spomiędzy
kwiatów rosnących na klombie otaczającym środek ogrodu i teraz wyprostował
się na chwilę, stękając z wysiłku i rozmazując brudną dłonią pot na
czole, zamarł na chwilę z otwartymi ustami, rozglądając się za właścicielem
głosu. Dotąd był święcie przekonany, iż prócz Boga tylko on jeden posiada
dar mowy i porozumiewania się. Rozglądał się więc ciekawie w poszukiwaniu
drugiej istoty podobnej sobie, lecz w pobliżu nie było żywej duszy, nie licząc
setek motyli, tysięcy owadów, ptaków wyśpiewujących swe trele,… i okazałego,
wzorzystego węża, którego bujne sploty okręcały jeden z konarów najbliższego
drzewa, a płaski łeb opuszczony był niżej. Jego żółte, jakby hipnotyzujące
ślepia wpatrzone były prosto w mężczyznę.
Człowiek
przyjrzał mu się z niedowierzaniem.
-
Miałżeby to on właśnie posiadać dar mowy? Niemożliwe! Wąż, który mówi? — zastanawiał się w myślach, gdy tymczasem wąż rzeczywiście przemówił,
nieco syczącym, ale wyraźnym głosem:
-
Czy ty oprócz pracy, masz jeszcze jakieś inne zainteresowania? Jakieś
przyjemności? Jakąś pasję, która nadawałby sens twojemu życiu?
Mężczyzna w pierwszej chwili zaniemówił całkowicie i to aż z paru powodów na raz; po pierwsze nie mógł się nadziwić iż
wąż może mówić i to na dodatek ludzkim językiem. Po drugie widać, iż nie
tylko może, lecz potrafi także zadawać dziwne i obraźliwe pytania,… a po
trzecie, co to go w końcu może obchodzić?
-
Do mnie mówisz? — spytał aby zyskać na czasie, a wąż opuszczając jeszcze
niżej swój trójkątny łeb, odparł:
-
Jasne, że do ciebie! Nie udawaj głupka! — W jego syczącym nieco głosie
wyraźnie słychać było irytację. Mężczyzna otrzepał automatycznie ręce z ziemi i urwał sobie apetycznie pachnący i soczysty owoc z pobliskiego drzewa.
Następnie usiadł, opierając się o nie plecami i zaczął się posilać.
Postanowił sobie zrobić krótką przerwę w pracy, a przy okazji wysłuchać
co też ma do powiedzenia mu, ten gadający tak dziwnie stwór.
Wąż wpatrując się w człowieka swymi żółtymi jak bursztyn ślepiami,
zaczął mówić: — Czy nie zastanowiło cię nigdy, dlaczego Bóg pozwolił ci
spożywać owoce ze wszystkich drzew tego ogrodu do woli i według twego
upodobania,… prócz owoców z drzewa poznania dobra i zła?
Mężczyzna wzruszył ramionami i z ustami pełnymi soczystego miąższu,
odparł niewyraźnie: — Nie,… a po co? Dlaczego miałbym...
-
Nie mów z pełnymi ustami! Czy nikt cię tego nie uczył?! — przerwał mu wąż
bezceremonialnie, aż człowiek o mało nie zakrztusił się, połykając w pośpiechu
zbyt duży kęs owocu. Wąż tymczasem mówił dalej: -
Czy nie wydawało ci się dziwne, iż ty — istota rozumna jakby nie było -
nie może spożywać owoców z drzewa wiedzy? Nie może poznać, czym jest dobro i zło? Czy to normalne według ciebie? Nie zastanawiałeś się nigdy co kryje
się za tym dziwnym zakazem Boga? Nie myślałeś o tym? Nie intrygowało cię
to? — wpatrywał się w człowieka z taką uwagą, aż ten poczuł się nieco
dziwnie pod wpływem jego hipnotycznego wzroku.
Jadł automatycznie wypluwając pestki,… i po raz pierwszy chyba, zaczął
się zastanawiać nad przedstawionymi problemami. Przede wszystkim zastanowiło
go, dlaczego sam nie postawił sobie tych pytań wcześniej i dlaczego teraz,
kiedy one już zaistniały, wydają mu się takie oczywiste i podstawowe
zarazem. Dlaczego wcześniej o tym nie myślał? Z braku czasu? Tak, to musi być
właśnie to! Brak czasu nie pozwolił mu zastanowić się nad tymi problemami! — uradowany, że znalazł wyjaśnienie swojej bezmyślności, odparł z westchnieniem ulgi:
-
No wiesz,… tyle pracy! Kiedy miałem o tym myśleć? — spytał, rozkładając
ręce, a potem przypomniawszy sobie jak brzmiało zakończenie tego bożego
zakazu, dodał szybko: — a poza tym, Bóg przecież mnie ostrzegł wyraźnie; jeśli
zjem ten zakazany owoc — umrę niechybnie! Czy to nie wystarczy, aby trzymać
się z daleka od tego drzewa? — Mężczyzna był zadowolony z siebie, gdyż to
całkowicie tłumaczyło jego brak zainteresowania tą sprawą i pozwoli też
zamknąć pysk, temu zbyt wygadanemu stworowi.
Mylił się jednak całkowicie, bo wąż rozbawionym wyraźnie głosem,
odparł: — Co ty powiesz?! Długo nad tym myślałeś? Nie miałeś czasu, aby
się zastanowić? A to ciekawostka przyrodnicza! No no! Do czego ci więc służył
ten organ, który odróżnia istotę myślącą od zwierzęcia? — W jego syczącym
głosie było tyle ironii, iż mężczyzna poczuł się urażony. A poza tym ta
jego nieznośna impertynencja! Co on sobie wyobraża do cholery?! Przecież
rozmawia z koroną stworzenia i chlubą Boga! Czyżby nie wiedział on o tym, iż
Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo?! Jak on śmie tak
zwracać się do niego?! — mężczyzna, aż kipiał wewnętrznie, a ten niemiły
stan emocjonalny odbijał się wyraźnie na jego obliczu, które zrobiło się
tak czerwone, jak miąższ owocu, który spożywał. Był tak zbulwersowany, iż
milczał nie wiedząc co ma odpowiedzieć. A wąż jakby nic nie robiąc sobie z miotającym człowiekiem odczuć, mówił dalej:
— A co do twojego wyjaśnienia to ci powiem, iż prawda jest nieco inna; na pewno
nie umrzesz, zjadając owoc zakazany, ale wie Bóg, że gdy spożyjesz owoc z drzewa wiedzy, otworzą ci się oczy i tak jak on będziesz znał dobro i zło.
Dowiesz się wtedy takich rzeczy o sobie i nie tylko,… że w najśmielszych
nawet snach nie przyszłoby ci to do głowy! Tak bracie, wiedza to potęga! A w
szczególności ta wiedza, która jest przed tobą skrywana, możesz mi wierzyć!
Mężczyzna teraz już zgłupiał całkowicie. Czuł zamęt w głowie,
zastanawiając się chaotycznie: — Co on ma na myśli? O jaką wiedzę mu
chodzi? Przecież Bóg powiedział mi wszystko, co dotyczy mojej pracy! Czy jest
jeszcze coś o czym powinienem wiedzieć? I to tak niezmiernie ważnego?
Ciekawe,… Jak on powiedział? Gdy zjem owoc z drzewa wiedzy, otworzą mi się
oczy,… ale na co? Czyż nie widzę dostatecznie dobrze? Poznam dobro i zło,...
cóż to takiego może być? Na pewno coś wartościowego, skoro sam Bóg to
zna! Dlaczego zatem nie chciał, abym ja również poznał czym ono jest? A poza tym czy to oznacza, że oszukał mnie mówiąc, iż niechybnie umrę
gdy zjem zakazany owoc? Ee,… Stwórca chyba by nie mógł mi zrobić czegoś
takiego,… a może to wąż kłamie? — Człowiek przyjrzał się gadowi z tak
wyraźną podejrzliwością, iż ten spytał: — Myślisz, że cię okłamuję? I że w istocie nie ma takiej wiedzy, która warta byłaby poznania nawet za cenę
narażenia się Stwórcy? Otóż udowodnię ci jak bardzo się mylisz i jakim
jesteś ignorantem jeśli chodzi o znajomość swej własnej natury, jak i w
innych sprawach,… posłuchaj zatem. — Opuścił swój płaski łeb jeszcze
niżej, a mężczyzna z ciekawością nadstawił ucha.
-
Czy przyglądałeś się kiedyś zwierzętom? Zwróciłeś może uwagę, iż
jedną z ich głównych cech jest
p ł c i o w o ś ć? Każdy
samiec ma odpowiednią dla siebie samicę, prawda? Dlaczego ty jej nie masz?
1 2 3 4 5 Dalej..
« (Published: 18-01-2004 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3205 |
|