|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Various topics »
Kacica z Dijon Author of this text: Anatol France
Translation: Franciszek Mirandola
W październiku roku Pańskiego 1624 żyła w Bourgen-Bresse, w domu swych rodziców, dwudziestodwuletnia Helena Gillet, córka
kasztelana królewskiego, mająca kilku braci jeszcze w chłopięcym wieku. Owa
Helena Gillet zaszła w ciążę i oznaki te stały się rychło tak widocznymi,
że przestały się z nią zadawać córki właściciela zamku i wszystkie inne
panny w mieście. Za czas jakiś zauważono, że Helena stała się na nowo
szczupłą jak przedtem i posypały się najrozmaitsze przypuszczenia i plotki.
Doszło do tego, iż sędzia kryminalny powziął podejrzenie i kazał zbadać
sprawę fachowo. Położne stwierdziły, iż rozwiązanie nastąpiło przed
dwoma tygodniami, a Helena Gillet zamknięta została do więzienia i przesłuchana
przez trybunał prezydialny. Wówczas to złożyła następujące zeznanie: „Przez kilka miesięcy uczęszczał do domu rodziców moich pewien młodzieniec z sąsiedztwa w celu nauczenia młodszych mych braci pisania i czytania. Miał
ze mną jeden raz tylko stosunek. Pozyskał sobie służącą, która zamknęła
mnie razem z nim w pokoju, i tam mnie zgwałcił".
Sędzia spytał, czemu nie wzywała ratunku, a dziewczyna odrzekła, że tak była
zaskoczona i zdziwiona, iż głos jej uwiązł w gardle. Pod naporem pytań dodała,
że skutkiem tego zgwałcenia zaszła w ciążę i poroniła przed czasem. Zaręczała,
że nie tylko nie przyczyniła się do spędzenia płodu, ale nawet nie wiedziała,
co to wszystko znaczy, i dopiero służąca musiała ją uświadamiać.
Nie zaspokojeni jej zeznaniem prawnicy nie wiedzieli, co począć z całą sprawą,
gdy nagle niespodziane zgoła świadectwo dostarczyło oskarżeniu dowodów
niezbitych. Pewien żołnierz, przechadzając się wzdłuż ogrodzenia parku imć
pana Piotra Gillet, kasztelana królewskiego, a ojca oskarżonej, zobaczył w rowie, pod murem, kruka Szarpiącego dziobem kawałek bielizny. Zbliżył się
chcąc zobaczyć, co to takiego; znalazł martwego noworodka i niezwłocznie
doniósł władzom o swym odkryciu.
Dziecko zawinięte było w koszulę znaczoną na kołnierzu literami H. G.
Stwierdzono, że było donoszone, a Helena Gillet, po udowodnieniu jej dzieciobójstwa,
została wedle zwyczaju i przepisów ustawy skazana na karę śmierci. Z uwagi
na wysoki urząd królewski piastowany przez ojca, dopuszczono ją do
korzystania z przywileju przysługującego szlachcie i wyrok brzmiał, jako że
ma zostać ściętą toporem.
Ponieważ od wyroku wniesiona została apelacja do parlamentu w Dijon, przeto
odstawiono ją do stolicy Burgundii pod eskortą dwu łuczników i osadzono w więzieniu
pałacowym. Towarzysząca skazanej matka zamieszkała w klasztorze panien
bernardynek. Sprawa została zbadana przez członków parlamentu na ostatniej
audiencji, dnia 12 maja, przed samymi Zielonymi Świętami. Sędziowie po wysłuchaniu
sprawozdania prokuratora Jacob zatwierdzili wyrok trybunału prezydialnego w Bourg, zarządzając, by skazana zaprowadzoną została na miejsce stracenia ze
stryczkiem na szyi.
Publiczność szemrała po trochu, gdyż owo hańbiące obostrzenie stało w sprzeczności z honorowym rodzajem śmierci, przyznanej zbrodniarce. Uznano ogólnie
surowość ową za niezgodną z formami zwyczajowymi i za zbyt daleko posuniętą.
Ale wyrok nie podlegał dalszej apelacji i musiano go wykonać niezwłocznie.
Tego samego jeszcze dnia o pół do czwartej z południa Helena Gillet została
zaprowadzona na szafot przy dźwięku dzwonów, a przed orszakiem jechali trębacze i dęli z taką mocą w surmy, iż mieszkańcy, słysząc po domach swych owe
wrzaski, padali na kolana i zanosili do Boga modły za duszę tej, która za
chwilę umrzeć miała. Za trębaczami jechał konno zastępca prokuratora królewskiego w otoczeniu służby. Za nim jechała na czarnym wózku skazana, ze stryczkiem
na szyi, jak chciał wyrok parlamentu. Towarzyszyło jej dwu ojców jezuitów i dwu ojców kapucynów, pocieszając ją i pokazując Chrystusa umierającego na
krzyżu. W pobliżu znajdował się kat z toporem i jego żona z nożyczkami.
Oddział łuczników otaczał wózek skazanej, a z tyłu cisnął się, kto mógł, i wielki hałas czynił ten tłum, złożony z drobnomieszczan, piekarzy, rzeźników i mularzy oraz hord dzieci obojga płci.
Orszak zatrzymał się na placu, zwanym Morimont [dosł. Góra Śmierci], nie
dlatego jednak, że tutaj odbywały się egzekucje zbrodniarzy, ale z powodu, że
stał tu dawnymi czasy pałac dostojnika Kościoła tegoż nazwiska, posiadającego
brylantowy krzyż i mitrę książęcą. Szafot z belek zbudowany był na
kamiennych schodach, przytykających do małej kapliczki, gdzie zazwyczaj
zakonnicy odprawiali modły za duszę skazańca.
Helena Gillet wstąpiła na szafot po schodach w towarzystwie czterech zakonników,
kata i jego żony, kacicy, która, zdjąwszy ze szyi skazanej stryczek, obcięła
jej włosy nożyczkami na dwie stopy co najmniej długimi, a potem jej zawiązała
oczy. Zakonnicy zaczęli odmawiać modlitwy. Kata jednak ogarnęła nagle drżączka i pobladł jak ściana. Zwał się Szymon Długijaś, a mimo to wzrost miał
niewielki i był o tyle trwożliwy i łagodny, o ile żona jego, kacica, wydawała
się dzika i zajadła. Tegoż ranka przyjął w kaplicy więziennej komunię świętą, a mimo to był zmieszany i nie miał odwagi uśmiercić młodej dziewczyny.
— Przebaczcie mi wszyscy — rzekł zwracając się do tłumu — jeśli źle
dokonam tego, co jest moim obowiązkiem. Od trzech miesięcy trzęsie mnie febra i trapi gorączka na przemian!
Potem, słaniając się na nogach, załamując ręce i wznosząc w niebo oczy,
upadł na kolana przed Heleną Gillet, błagając ją dwukrotnie o przebaczenie.
Poprosił jeszcze o błogosławieństwo zakonników i gdy kacica ulokowała głowę
delikwentki na pniaku, podniósł topór w górę.
— Jezus! Maria! — krzyknęli zakonnicy, a ciężkie westchnienie wyrwało się z piersi tłumu. Ale cios, mający przeciąć kark skazanej, zwinął się w uderzeniu i rozciął jej głęboko lewe ramię, a nieszczęsna dziewczyna upadła
na prawy bok.
Szymon Długijaś zwrócił się do tłumu i powiedział:
— Zabijcie raczej mnie!
Podniosły się wrzaski i padło kilka kamieni na szafot, gdzie kacica umieszczała
głowę skazanej ponownie na pieńku. Mąż podniósł znowu topór i za drugim
ciosem narąbał dość głęboko kark skazanej, ale puścił topór, a dziewczyna upadła nań z jękiem.
Ryk nieludzki podniósł się z piersi tłumu, grad kamieni posypał się na
szafot, a Szymon, dwaj jezuici i dwaj kapucyni skoczyli na dół i, co prędzej
ukrywszy się w kapliczce, zamknęli się w niej szczelnie. Kacica, pozostała
sama z ofiarą na szafocie, zaczęła szukać topora. Nie znalazłszy go jednak,
gdyż leżał pod Heleną, chwyciła stryczek, związała w pętlę, zarzuciła
go jej na szyję i zaczęła dusić co sił, opierając się stopami o jej
piersi. Ale Helena chwyciła również oburącz stryczek i, zalana krwią, broniła
się rozpacznie. Wówczas kacica ściągnęła ją z szafotu głową na dół po
schodach, porwała nożyce i jęła przecinać jej krtań.
Pracowała z wysiłkiem, ale za chwilę rzeźnicy i mularze, poprzewracawszy na
ziemię pachołków i łuczników, zamknęli dostęp do szafotu i kapliczki.
Kilkanaście silnych ramion podjęło Helenę Gillet, i zaniesioną została do
sklepu mistrza Jacquin, chirurga i bandażysty.
Tłum napierający na drzwi kapliczki byłby je wyłamał na pewne, ale
zakonnicy, bojąc się skutków, otwarli je sami i, trzymając przed sobą
wzniesione w górę krzyże, utorowali sobie z trudem drogę przez wzburzone
fale ludu.
Kat i żona jego legli trupem pod kamieniami i pałkami, a ciała ich wleczono w triumfie po ulicach. Tymczasem Helena Gillet odzyskała przytomność w sklepie
chirurga i zażądała wody. Potem podczas bandażowania , spytała:
— Jak to, tylko tyle mam ran?
Okazało się, że otrzymała jeszcze dwa pchnięcia szpadą w brzuch, sześć głębokich
sztychów nożyczkami w piersi, usta i gardło, że biodra pokaleczyło, ostrze
topora, z którym kacica wlokła ją po ziemi, chcąc zadusić, i że wreszcie
całe ciało pokryte było tłuczonymi ranami od kamieni, którymi tłum zasypał
szafot.
Przyszła jednak do zdrowia i rany pogoiły się. Przez czas długi mieszkała u chirurga pod strażą jednego z woźnych i ciągle pytała:
— Czy to jeszcze nie koniec? Czy mam umierać drugi raz?
Chirurg i litościwe osoby, mające o niej staranie, pocieszali ją, jak mogli,
ale sam jeno król mógł jej darować życie. Adwokat Favret napisał prośbę,
wyjednał podpisy notablów diżońskich i złożył ją u stóp tronu. W tym właśnie
czasie odbywały się huczne zabawy na dworze z racji małżeństwa Henryki
Marii Francuskiej z królem Anglii. Z tego to powodu Ludwik Sprawiedliwy
przychylił się do prośby i darował karę w zupełności, będąc, jak
powiada akt łaski, tego zdania, że odcierpiała ona już karę równą, a nawet przewyższającą karę śmierci.
Helena Gillet odzyskawszy zdrowie ukryła się w klasztorze w la Bresse i pędziła
do śmierci żywot nabożny i bogobojny.
„Opowieść woźnego", w:
A. France, Poglądy księdza Hieronima Coignarda
« (Published: 01-09-2002 Last change: 05-09-2009)
Anatol FranceUr. 1844, zm. 1924. Powieściopisarz, poeta i krytyk francuski. Zapalony bibliofil i historyk, przedstawiciel postawy racjonalistycznej oraz sceptycznej. Przez jemu współczesnych porównywany do Voltaire'a. Autor licznych powieści satyryczno-heroikomicznych wzorowanych na XVII-wiecznych powiastkach filozoficznych i libertyńskich. Jeden z pierwszych obrońców Dreyfusa. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za 1921 rok. W 1922 r. Z uzasadnienia komisji noblowskiej, otrzymał ją za "błyskotliwe osiągnięcia literackie wyróżniające się wykwintnością stylu, głębokim humanizmem i prawdziwie galijskim temperamentem". Przez Josepha Conrada nazwany "księciem prozy". Humanizm France'a wywarł wpływ na takich pisarzy jak: Marcel Proust, Tomasz Mann, Aldous Huxley, Jean Paul Sartre czy André Gide. Watykan umieścił wszystkie dzieła France'a na Indeksie Ksiąg Zakazanych. Private site
Number of texts in service: 5 Show other texts of this author Newest author's article: Ziemia | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 363 |
|