The RationalistSkip to content


We have registered
204.318.367 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Philosophy » »

Antychryst cz.3 [1]
Author of this text: Fryderyk Nietzsche

Translation: Leopold Staff

Zobacz też: Część 1 | Część 2

48. — Zrozumianoż właściwie sławną historię, umieszczoną na początku Biblii — o piekielnej trwodze Boga przed wiedzą?... Nie zrozumiano jej. Ta księga kapłańska par excellence zaczyna się, jak słuszna, wielką wewnętrzną trudnością kapłana: o n zna tylko jedno wielkie niebezpieczeństwo, przeto zna „Bóg" tylko jedno wielkie niebezpieczeństwo.

Stary Bóg, zupełny „duch", zupełny arcykapłan, zupełna doskonałość, przechadza się w swym ogrodzie: tylko że się nudzi. Przeciwko nudzie nawet bogowie walczyli daremnie. — Cóż czyni? Wynachodzi człowieka — człowiek jest zabawny… Lecz oto patrzaj, i człowiek się nudzi. Zlitowanie Boga dla jedynej niedoli, którą mają wszystkie raje w sobie, nie zna granic: stworzył on inne jeszcze zwierzęta. Pierwszy błąd Boga: człowiek nie znalazł zwierząt zabawnymi — panował nad nimi, nie chciał się nawet zwać „zwierzęciem". — Przeto stworzył Bóg kobietę. I rzeczywiście, teraz skończyła się nuda - lecz także jeszcze coś innego! Kobieta była drugim błędem Boga. - „Kobieta jest wedle istoty swej wężem, Heva" — wie to każdy kapłan: "od kobiety pochodzi wszelkie zło na świecie" — to wie również każdy kapłan. "Przeto pochodzi od niej też wiedza"... Dopiero dzięki kobiecie nauczył się człowiek pożywać z drzewa świadomości. — Cóż się stało? Starego Boga porwała trwoga piekielna. Człowiek sam stał się największym jego błędem, Bóg stworzył sobie rywala, wiedza czyni Bogu podobnym — kres kapłanom i bogom, jeśli człowiek naukowym się stanie! — Morał: wiedza jest tym, co zabronione samo w sobie- ona jedynie jest zabroniona. Wiedza jest pierwszym grzechem, ziarnem wszech grzechów, grzechem pierworodnym. To jedynie jest morałem. — „Nie powinieneś poznawać" — reszta wynika z tego. — Trwoga piekielna nie przeszkodziła Bogu być mądrym. Jak trzeba się bronić przeciw wiedzy? To stało się na długo jego głównym problematem. Odpowiedź: precz z człowiekiem z raju! Szczęście, bezczynność naprowadza myśli — wszystkie myśli są złymi myślami… Człowiek nie powinien myśleć. — I „kapłan sam w sobie" wynajduje niedolę, śmierć, życiowe niebezpieczeństwo ciąży, wszelkiego rodzaju nędzę, starość, mozół, chorobę przede wszystkim — same środki do walki z wiedzą! Niedola nie p o z w a l a człowiekowi myśleć… A mimo to. Okropność! Dzieło poznania piętrzy się, szturmując do nieba, rzucając zmierzch na bogów — co czynić! — Stary Bóg wynachodzi w o j n ę, dzieli ludy, sprawia, że ludzie niszczą się wzajemnie (kapłani zawsze potrzebowali wojny...). Wojna — miedzy innymi wielki wichrzyciel wiedzy! — Nie do wiary! Poznanie, emancypacja spod władzy k a p ł a n ó w, rośnie nawet mimo wojny. — I ostatnie postanowienie przychodzi staremu Bogu — człowiek stał się naukowy — nic nie pomoże, trzeba go utopić.

49. — Zrozumieliście mnie? Początek Biblii zawiera całą psychologię kapłana. — Kapłan zna tylko jedno wielkie niebezpieczeństwo: jest nim wiedza — zdrowe pojęcie przyczyny i skutku. Jednak wiedza rozkwita w całości tylko w szczęśliwych stosunkach — trzeba mieć czasu, trzeba mieć ducha d o zbytku, by „poznawać"... „Przeto trzeba uczynić człowieka nieszczęśliwym" — taka była każdego czasu logika kapłana. — Łatwo już zgadnąć, c o zatem dopiero, wedle tej logiki, na świat przyszło: — „grzech"… Pojęcie winy i kary, cały „moralny porządek świata" wynaleziono przeciwko wiedzy — przeciwko wyzwoleniu człowieka od kapłana… Człowiek n i e powinien na zewnątrz, powinien w siebie patrzeć, nie powinien mądrze i ostrożnie, jako uczący się, patrzeć w rzeczy, powinien w ogóle wcale nie widzieć: powinien c i e r p i e ć… A powinien cierpieć, by każdego czasu potrzebował kapłana. — Precz z lekarzami! Potrzeba zbawiciela. — Pojęcie winy i kary, wraz z nauką o „łasce", o „zbawieniu", o „przebaczeniu" — kłamstwa na wskroś i pozbawione wszelkiej rzeczywistości psychologicznej — zostały wynalezione, by zburzyć zmysł przyczynowy człowieka: są one zamachem na pojęcie przyczyny i skutku! — I nie zamachem z pomocą pięści, noża, rzetelnej nienawiści i miłości! Lecz z głębi najtchórzliwszych, najchytrzejszych, najniższych instynktów! Zamachem kapłańskim! Zamachem pasożytów! Wampiryzmem bladych podziemnych wysysaczy krwi!… Skoro naturalne skutki czynu nie są już „naturalne", jeno uchodzą za zdziałane przez pojęciowe widma zabobonu, przez „Boga", przez „duchy", przez „duszę", jako czysto „moralne" konsekwencje, jako nagroda, kara, znak, środek wychowawczy, to zburzono założenie poznania — popełniono największą zbrodnię względem ludzkości. — Grzech, jeszcze raz mówiąc, ta forma samopohańbienia człowieka par excellence, został wynaleziony, by uniemożliwić wiedzę, kulturę, wszelkie wywyższenie i dostojność człowieka; kapłan panuje dzięki wynalazkowi grzechu. -

50. — Nie pomijam na tym miejscu psychologii „wiary", „wierzących", ku pożytkowi, jak słuszna, właśnie „wierzących". Jeśli dziś jeszcze nie brak takich, którzy nie wiedzą, jak dalece nieprzyzwoitością jest być „wierzącym" - lub oznaką decadence, złamanej woli życia — to jutro będą to już wiedzieć. Głos mój dosięgnie i tępych słuchów. — Zda się, jeśli mi się nie przesłyszało, że istnieje wśród chrześcijan pewnego rodzaju kryterium prawdy, które się zowie „dowodem siły". „Wiara uszczęśliwia, więc jest prawdziwa". Wolno by tu najpierw zrobić zarzut, że właśnie uszczęśliwianie nie jest dowiedzione, lecz tylko przyobiecane: szczęśliwość przywiązana do warunku „wiary" — p o w i n n o się być szczęśliwym, ponieważ się wierzy… Lecz, ż e rzeczywiście nastąpi, co kapłan obiecuje wierzącemu w nieprzystępnym żadnej kontroli „zaświecie", czym tego dowieść? - Mniemany „dowód siły" jest więc w gruncie znów tylko wiarą w to, że nie chybi skutek, który sobie człowiek po wierze obiecuje. W formule: „wierzę, że wiara uszczęśliwia — przeto jest prawdziwa". — Lecz wraz z tym jesteśmy już u kresu. To „przeto" byłoby istotnym absurdum jako kryterium prawdy. - Przypuśćmy jednak, z pewną ustępliwością, że uszczęśliwianie dowiedzione jest przez wiarę (n i e tylko pożądane, n i e tylko przyrzeczone przez nieco podejrzane usta kapłana): byłażby szczęśliwość, mówiąc techniczniej, przyjemność — kiedykolwiek dowodem prawdy? Tak mało, że jest to nieledwo przeciwdowodem, w każdym razie najwyższym podejrzeniem względem prawdy, jeżeli uczucia przyjemne wtrącają swój głos do pytania „co jest prawdziwe?" Dowód przyjemności jest dowodem „przyjemności" — nic więcej; skądże u diaska pewność, że właśnie prawdziwe sądy sprawiają większą przyjemność niż fałszywe i że, wedle harmonii przedustawnej, pociągają za sobą koniecznie przyjemne uczucia? — Doświadczenie wszystkich surowych, wszystkich głębokich duchów uczy przeciwnie. Musiano zdobywać na sobie każdą piędź prawdy, musiano prawie wszystko w zamian poświęcić, do czego dawniej lgnęło nasze serce, nasza miłość, nasze zaufanie do życia. Wielkości duszy na to trzeba: służenie prawdzie jest najtwardszą służbą. — Cóż to znaczy być rzetelnym w rzeczach ducha? Że się jest surowym względem serca swego, że się w pogardzie ma piękne uczucia, że się z każdego „tak" i „nie" czyni sprawę sumienia! — Wiara uszczęśliwia: przeto łże...

51. Że wiara czasem uszczęśliwia, że szczęśliwość z pewnej idee fixe nie czyni jeszcze prawdziwej idei, że wiara gór nie przenosi, lecz owszem góry osadza tam, gdzie żadnych nie ma: o tym poucza nas przelotne przejście się przez dom wariatów. Oczywiście n i e [dla] kapłana: on bowiem przeczy z instynktu, że choroba jest chorobą, dom wariatów domem wariatów. Chrześcijaństwo potrzebuje choroby, nieledwo jak hellenizm potrzebuje nadwyżki zdrowia — c z y n i ć chorym jest właściwym ukrytym zamiarem całego systemu procedur leczniczych Kościoła. A sam Kościół — nie jest że to katolicki dom wariatów jako ostateczny ideał? — Ziemia w ogóle jako dom wariatów? — Człowiek religijny, jak go chce Kościół, to typowy decadent; czas, w którym przesilenie religijne opanowuje jakiś lud, cechują każdym razem epidemie nerwowe; „świat wewnętrzny" człowieka religijnego jest do złudzenia podobny do „świata wewnętrznego" przeczulonych i wyczerpanych; „najwyższe" stany, które chrześcijaństwo zawiesiło nad ludzkością jako wartość nad wartościami, są formami epileptoidalnymi — Kościół uświęcał tylko obłąkanych l u b oszustów in maiorem dei gloriam. Pozwoliłem sobie raz określić cały chrześcijański training pokuty i zbawienia (który dziś w Anglii najlepiej studiować można), jako metodycznie wytwarzaną folie circulaire, jak słuszna, na przygotowanym już do tego, to jest do dna chorobliwym gruncie. Nikomu nie jest pozostawione do woli być chrześcijaninem: na chrześcijaństwo nie zostaje się „nawróconym" — trzeba być dostatecznie na to chorym... My inni, którzy mamy odwagę do zdrowia i także do pogardy, jakże byśmy byli m y uprawnieni do pogardzania religią, która uczy tak źle rozumieć ciało! Która nie chce się wyzbyć zabobonu duszy! Która z niedostatecznego odżywiania robi „zasługę"! Która w zdrowiu zwalcza pewnego rodzaju wroga, diabła, pokusę! Która wmówiła w siebie, że można „doskonałą duszę" obnosić w trupim ciele i musiała na to przyrządzić sobie nowe pojęcie „doskonałości", bladą, chorowitą, idiotycznie marzycielską istotę, tak zwaną „świętość" — świętość, która sama jest tylko szeregiem objawów zubożałego, zdenerwowanego, nieuleczalnie zepsutego ciała!… Ruch chrześcijański, jako ruch europejski, jest od samego początku zbiorowym ruchem wyrzutków i odpadkowych pierwiastków wszelkiego rodzaju (chcą one przez chrześcijaństwo dojść do władzy). N i e wyraża on upadku rasy, jest on skupieniem stłaczających się i szukających się form decadence zewsząd. To n i e zepsucie, jak się mniema, samej starożytności, dostojnej starożytności, umożliwiło chrześcijaństwo: nie można się dość twardo sprzeciwić uczonemu idiotyzmowi, który i dziś jeszcze coś podobnego utrzymuje. W czasie, gdy chore, zepsute warstwy czandalów chrystianizowały się w całym imperium, istniał właśnie typ przeciwny, dostojność, w swej najpiękniejszej i najdojrzalszej postaci. Wielka liczba stała się panem; demokratyzm instynktów chrześcijańskich zwyciężał... Chrześcijaństwo nie było „narodowe", nie uwarunkowane rasą — zwracało się do wszelkiego rodzaju wydziedziczonych w życiu, miało wszędzie swych sprzymierzeńców. Chrześcijaństwo zwróciło rancune gruntownie chorych, instynkt, przeciwko zdrowym, przeciwko zdrowiu. Wszystko pomyślnie udane, dumne, zuchwałe, piękność przede wszystkim kłuła je w uszy i w oczy. Raz jeszcze przypominam nieocenione słowa Pawła: „Co mdłe jest u świata, co głupie jest u świata, a podłego rodu u świata i wzgardzone, wybrał Bóg": t o była formuła, in hoc signo zwyciężyła decadence. — Bóg na krzyżu — nie rozumiecież ciągle jeszcze straszliwości ukrytej myśli tego symbolu? — Wszystko, co cierpi, wszystko, co wisi na krzyżu, jest boskie… My wszyscy wisimy na krzyżu, przeto m y jesteśmy boscy… My jedynie jesteśmy boscy… Chrześcijaństwo było zwycięstwem, zginął przez nie d o s t o j n i e j s z y sposób myślenia — chrześcijaństwo było dotąd największym nieszczęściem ludzkości.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Antychryst cz.1
Antychryst cz.2

 See comments (1)..   


«    (Published: 19-09-2004 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 3630 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)