The RationalistSkip to content


We have registered
204.319.632 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Philosophy » »

Antychryst cz.2 [1]
Author of this text: Fryderyk Nietzsche

Translation: Leopold Staff

Zobacz też: Część 1

25. Historia Izraela jest nieoceniona, jako typowa historia wszelkiego wynaturzenia wartości naturalnych: wskazuję pięć takich faktów. Pierwotnie, przede wszystkim w czasach królestwa, znajdował się Izrael do wszystkich rzeczy w słusznym, to znaczy naturalnym stosunku. Jego Jehowa był wyrazem świadomości mocy, radości z siebie, nadziei pokładanej w sobie: oczekiwano w nim zwycięstwa i ocalenia, ufano przez niego naturze, że da, czego ludowi trzeba — przede wszystkim deszczu. Jehowa jest Bogiem Izraela, a przeto Bogiem sprawiedliwości: logika każdego ludu, który ma moc i czyste pod tym względem sumienie. W uroczystym kulcie wyrażają się obie te strony samopotwierdzenia jakiegoś ludu: jest on wdzięczny za wielkie losy, które go wyniosły, jest wdzięczny za zmiany pór roku i wszelkie szczęście w chowie bydła i uprawie roli. — Ten stan rzeczy pozostawał długo jeszcze ideałem, nawet gdy w sposób smutny ustał: anarchia wewnątrz, Asyryjczycy od zewnątrz. Lecz lud zachował jako najwyższe pożądanie ową wizję króla, który jest dobrym żołnierzem i surowym sędzią: przede wszystkim ów typowy prorok (to znaczy krytyk i satyryk chwili) Izajasz. — Lecz żadna nadzieja nie spełniała się. Stary Bóg nie umiał już nic z tego, co umiał niegdyś. Trzeba go było puścić kantem. Co się stało? Zmieniono jego pojęcie — wynaturzono jego pojęcie: za tę cenę zachowano go. — Jehowa, Bóg „sprawiedliwości" — już nie jedność z Izraelem, wyraz samopoczucia ludu: jeszcze tylko Bóg pod warunkami… Pojęcie jego staje się narzędziem w rękach agitatorów kapłańskich, którzy wszelkie szczęście tłumaczą teraz jako nagrodę, wszelkie nieszczęście jako karę za nieposłuszeństwo względem Boga, za „grzech": ów najkłamliwszy sposób tłumaczenia rzekomo „moralnego porządku świata", przewracający raz na zawsze naturalne pojęcie „przyczyny" i „skutku" do góry nogami. Dopiero gdy nagrodą i karą uprzątnęło się ze świata naturalną przyczynowość, potrzeba przyczynowości przeciwnaturalnej: cała reszta nienaturalności występuje teraz. Bóg, który wymaga — zamiast Boga, który pomaga, który użycza rady, który w gruncie rzeczy jest wyrazem na wszelką szczęśliwą inspirację odwagi i ufności w sobie… Moralność już nie wyrazem warunków życia i wzrostu ludu, już nie najgłębszym instynktem życia, lecz abstrakcją, przeciwstawieniem życia — moralność jako zasadnicze pogorszenie wyobraźni, jako „złe spojrzenie" dla wszystkich rzeczy. Czym jest żydowska, czym chrześcijańska moralność? Przypadkiem, pozbawionym swej niewinności; nieszczęściem, zbrudzonym przez pojęcie „grzechu", dobrobytem, pojętym jako niebezpieczeństwo, jako „pokusa"; fizjologicznym niedomaganiem, zatrutym przez robaka sumienia...

26. Pojęcie Boga sfałszowano; pojęcie moralności sfałszowano: kapłaństwo żydowskie nie poprzestało na tym. Cała historia Izraela była niepotrzebna: precz z nią! — Kapłani ci dokonali tego cudu fałszu, którego dokumentem jest nam większa część Biblii: z bezprzykładnym urąganiem wszelkiej tradycji, wszelkiej rzeczywistości historycznej, własną przeszłość ludową przetłumaczyli na religijność, to znaczy zrobili z niej głupi mechanizm zbawczy winy względem Jehowy i kary, bogobojności względem Jehowy i nagrody. Odczuwalibyśmy o wiele boleśniej ten najhaniebniejszy akt fałszerstwa historycznego, gdyby kościelne tłumaczenie historii od tysiącleci nie było nas prawie stępiło na wymagania uczciwości in historicis. A Kościołowi wtórowali filozofowie: kłamstwo „moralnego porządku świata" ciągnie się przez cały rozwój nawet nowszej filozofii. Co znaczy „moralny porządek świata"? Że istnieje, raz na zawsze, wola Boża, co człowiek ma czynić, a czego zaniechać; że wartość jakiegoś ludu, jednostki mierzy się tym, czy się bardzo, czy mało jest woli Bożej posłusznym; że w losach jakiegoś narodu, jednostki, wola Boża przejawia się w ł a d c z o, to znaczy karząco lub nagradzająco, zależnie od stopnia posłuszeństwa. Rzeczywistość miast tego pożałowania godnego kłamstwa brzmi: pasożytniczy rodzaj człowieka, który udaje się tylko kosztem wszystkich zdrowych tworów życia, kapłan, nadużywa imienia Boga: zwie on stan rzeczy, w którym kapłan wartość rzeczy ustanawia, „Królestwem Bożym"; środki, których mocą osiąga lub podtrzymuje się taki stan, zwie „wolą Bożą"; z zimnokrwistym cynizmem mierzy ludy, czasy, jednostki wedle tego, czy były przemocy kapłańskiej pożyteczne, czy też się jej opierały. Trzeba ich widzieć przy robocie: pod rękami kapłanów żydowskich stał się czas wielkości w historii Izraela czasem upadku; wygnanie, długotrwałe nieszczęście zmieniło się w karę wieczną za czas wielkości — czas, w którym kapłan był jeszcze niczym. Z potężnych, bardzo swobodnie udanych postaci Izraela, czynili, wedle potrzeby, mizernych świętoszków i milczków lub „bezbożnych", upraszczali psychologię każdego wielkiego zdarzenia do idiotycznej formuły „posłuszeństwa l u b nieposłuszeństwa Bogu". — Krok dalej: „wola Boża", to znaczy warunki ostania się mocy kapłanów, musi być znana — do tego celu trzeba „objawienia". Po naszemu: konieczne jest wielkie fałszerstwo literackie, odkrywa się „Pismo święte" - objawia się je wśród całego hieratycznego przepychu, z dniami pokutnymi i wrzaskiem jęku z powodu długotrwałego „grzechu". „Wola Boża" była z dawna ustanowiona: całe nieszczęście leży w tym, że odwrócono się od „Pisma świętego"… Już Mojżeszowi objawiona była „wola Boża"... Co się stało? Kapłan sformułował surowo, pedantycznie, aż do wielkich i małych podatków, które mu płacić się miało (nie zapominając o najsmaczniejszych kęsach mięsa: bo kapłan żre beefsteak'i), sformułował raz na zawsze, c o chce mi e ć, „co jest wolą Bożą"… Odtąd wszystkie sprawy życia są tak urządzone, że kapłan jest wszędzie niezbędny; we wszystkich naturalnych zdarzeniach życiowych, przy urodzeniu, małżeństwie, chorobie, śmierci, nie mówiąc już o ofierze („wieczerzy"), zjawia się święty pasożyt, by je wynaturzyć: w języku jego „uświęcić"... Bo to zrozumieć trzeba: każdy naturalny obyczaj, każdą naturalną instytucję (państwo, postępowanie sądowe, małżeństwo, troskę o chorych i ubogich) wszystkie przez instynkt życia natchnione żądania, słowem wszystko, co ma w sobie swą wartość, pasożytnictwo kapłanów czyni zasadniczo bezwartościowym, wartości przeciwnym; wymaga ono dodatkowej sankcji — potrzebuje nadającej wartość mocy, która w nim natury zaprzecza i przez to właśnie dopiero wartość stwarza… Kapłan odziera z wartości, z świętości naturę: za tę cenę istnieje w ogóle. — Nieposłuszeństwo względem Boga, to znaczy względem kapłana, względem „prawa", otrzymuje teraz miano „grzechu"; środki do „pojednania się znowu z Bogiem", to -jak słuszna — te, które uległość mocy kapłanów jeszcze gruntowniej tylko zabezpieczają: tylko kapłan „wyzwala"… Ze stanowiska psychologicznego, stają się „grzechy" w każdej, po kapłańsku zorganizowanej społeczności, niezbędne; są one właściwą poręką mocy, kapłan ż y j e z grzechów, potrzebuje jeszcze, by „grzeszono"... Najwyższa zasada: „Bóg przebacza temu, kto czyni pokutę" — po naszemu: kto się podda kapłanowi. -

27. Na fałszywym w ten sposób gruncie, gdzie wszelka natura, wszelka wartość naturalna, wszelka rzeczywistość miała przeciwko sobie najgłębsze instynkty panującej klasy, wyrosło chrześcijaństwo, forma śmiertelnej nieprzyjaźni względem rzeczywistości, forma dotąd nieprzewyższona. „Lud święty", który dla wszystkich rzeczy zachował tylko kapłańskie wartości, tylko słowa kapłańskie i z przejmującą lękiem konsekwencją wszystko, co jeszcze z mocy na ziemi istniało, oddzielił od siebie, jako „nieświęte", jako „świat", jako „grzech" — ten lud wytworzył dla swego instynktu ostatnią formułę, logiczną aż do zaprzeczenia siebie: jako chrześcijaństwo, zaprzeczył jeszcze ostatniej formie rzeczywistości, „ludu świętego", „ludu wybranego", żydowskiej rzeczywistości samej. Wypadek jest największego znaczenia: drobny, buntowniczy ruch, ochrzczony od imienia Jezusa z Nazaretu, jest instynktem żydowskim raz jeszcze — inaczej mówiąc, instynktem kapłańskim, który nie znosi już kapłana jako rzeczywistości, wynalazkiem jeszcze bardziej oderwanej formy istnienia, jeszcze mniej realnej wizji świata, niż tego organizacja Kościoła wymaga. Chrześcijaństwo zaprzecza Kościołowi...

Nie widzę, przeciw czemu zwrócony był bunt, za którego sprawcę Jezus uchodził w rozumieniu lub nieporozumieniu ludzkim, jeśli to nie był bunt przeciw Kościołowi żydowskiemu, Kościołowi w tym samym zgoła znaczeniu, w jakim go dziś używamy. Był to bunt przeciw „dobrym i sprawiedliwym", przeciw „świętym Izraela", przeciw hierarchii społecznej — n i e przeciw jej zepsuciu, lecz przeciw kaście, przywilejowi, porządkowi, formule; była to niewiara w „ludzi wyższych", „N i e" — powiedziane wszystkiemu, co było kapłanem i teologiem. Przecież hierarchia, która przez to, choć tylko na chwilę, podana została w wątpliwość, była budową palową, na której lud żydowski, pośród „wody", w ogóle jeszcze istniał, z trudem zdobytą ostatnią możliwością ostania się, residuum jego politycznej odrębności: atak na nią był atakiem na najgłębszy instynkt ludowy, na najwytrwalszą ludową wolę życia, jaka kiedykolwiek istniała na ziemi. Ten święty anarchista, który wzywał motłoch, odepchniętych i „grzeszników", wszystkich c z a n d a l a w obrębie żydowszczyzny, do oporu przeciw panującemu porządkowi -językiem, który i dziś jeszcze, jeśli można ufać Ewangeliom, wiódłby na Sybir — był politycznym zbrodniarzem, o ile właśnie polityczni zbrodniarze w niedorzecznie niepolitycznej społeczności byli możliwi. To go doprowadziło do krzyża: dowodem tego jest napis na krzyżu. Umarł za s w o j ą winę — brak wszelkiej do tego podstawy, pomimo że często tak właśnie twierdzono, że umarł za winę innych. -

28. Zgoła inne jest pytanie, czy miał on w ogóle świadomość takiego przeciwstawienia — czy się go tylko nie odczuwało jako to przeciwstawienie. I tu dopiero dotykam problematu psychologii Zbawiciela. - Wyznaję, że mało książek z takimi czytam trudnościami, jak Ewangelie. Inne to trudności niż owe, z których wykazania uczona ciekawość niemieckiego ducha święciła jeden z swych najbardziej niezapomnianych tryumfów. Minął czas, gdym i ja, podobnie jak każdy młody uczony, rozkoszował się z roztropną powolnością wyrafinowanego filologa, dziełem nieporównanego Straussa. Miałem wówczas lat dwadzieścia: teraz za poważny jestem na to. Co mnie obchodzą sprzeczności „tradycji"? Jak można w ogóle nazywać „tradycją" legendy o świętych! Historie o świętych są najdwuznaczniejszą literaturą, jaka w ogóle istnieje: stosować do nich metodę naukową, jeśli żadnych poza tym nie ma dokumentów, zdaje mi się rzeczą z góry przesądzoną — tylko uczonym próżnowaniem...


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Antychryst cz.3
Antychryst cz.1


«    (Published: 15-09-2004 Last change: 18-03-2005)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 3629 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)