|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture » Art »
Sacrum i teatr [1] Author of this text: Joanna Żak-Bucholc
Gdy
dziś zachodzimy do teatru, śledzimy sceniczne sytuacje, zachowania bohaterów
ani nam w głowie, że uczestniczymy w jakimś rytuale… A przecież źródła teatru
biją właśnie w starych obrzędach. W świcie, gdzie nie było tak mocnych rozgraniczeń
na sacrum i profanum rodziła się forma — niegdyś związana z ceremoniami
religijnymi — która ustawicznie się przekształcając i zatracając z czasem
aspekty „świętości", wyewoluowała w końcu w coś, co zwiemy teatrem...
Wiemy może, że stało się to w Grecji, ale przecież i Grecy byli czyimiś dziedzicami — Egipcjan, Sumerów, a zresztą teatr nie jest wyłącznie „wynalazkiem"
naszego kręgu kulturowego, wszak długie tradycje teatralne mają Indie czy Japonia. I wszędzie teatr rodził się z obrzędu... Widowisko, kult i gra — sakralne źródła teatru Wschodu i Zachodu
Plemienne tańce „dzikich" w maskach, szamańskie
obrzędy, igrzyska kreteńskie, uroczyste składanie ofiary na ołtarzu, tłumne
procesje, chóralne pieśni, misteria — czy nie za dużo wrzuciliśmy „do jednego
worka"? Czy uprawnione jest tak różne zjawiska kulturowe wymieniać jednym tchem,
gdy przecież mówić mamy o narodzinach teatru? Oczywiście, można rzecz ująć standardowo i poprzestać na stwierdzeniu, że teatr, jaki go dzisiaj w Europie znamy, wywodzi
się z religijnych uroczystości ku czci boga Dionizosa, i rzecz jasna — jest
to prawda. Ale my do rzeczy zabierzemy się inaczej. Trzeba powiedzieć, że i kult religijny jest widowiskiem; i to nie tylko pod względem estetycznym — jako
że posługuje się np. symboliką barwy,"rekwizytami" obrzędowymi, a także, w pewnym sensie, grą aktorską; ale i pod względem strukturalnym — gdy
wziąć pod uwagę dramatyczny przebieg uroczystości z reguły odtwarzającej taki
moment zachowany w micie, który jest dla wspólnoty fundamentalny. Mit
przecież często dotyczy przełomowego zdarzenia z czasu przeszłego, które jest
wciąż na nowo aktualizowane: czy będzie to np. akt założycielskiej ofiary, śmierć i zmartwychwstanie bóstwa, zmaganie sił kosmicznych chaosu i porządku. Czy zatem
teatrjest nie tyle dziedzicem kultu w linii prostej, ale raczej jego
„mutacją", zaś obydwa sięgają korzeniami w najgłębsze pokłady ludzkiej
potrzeby ekspresji? Dość oczywiste wydaje się, że potrzeba ekspresji, czyli
to c o się czuje poprzedza formę tej ekspresji, czyli
j a k pokazuje się to, co się czuje. Ekspresja jest formą reakcji
na świat, a ta zależy od tego jak ten świat jest postrzegany — i właśnie sposób
odbioru świata wydaje się tą wspólną podstawą. A jeśli mamy mówić o najgłębszych
zasobach ludzkiej kultury i świadomości, to powiedzmy tak: człowiek tak pilnie
obserwował otaczający go świat, od którego zależało jego „być albo nie
być", że nietrudno chyba było mu zauważyć pewien schemat powtarzalności w naturze: powtarzają się pory roku, fazy rozwoju żywych organizmów — trwa wielki
spektakl życia w niepojętych cyklach życia i zamierania, ruchu i bezruchu, światła i ciemności, dnia i nocy. To nie przypadek, że w religijnej myśli znajdziemy
mniej lub bardziej wyraźne ślady postrzegania świata jako g r y
prowadzonej przez samego boga! Hindusi mówią, że to Brahma „gra w świat", a ta boska gra nazywa się lila; Chińczycy postrzegają świat jako pole
gry między ing i jang… Czy to nie Szekspir mawiał, że świat
jest teatrem? Być może właśnie ta prymarna intuicja doprowadziła do prób
ujęcia w sposób dla ludzi czytelny tego wielkiego Dzieła — więc powstał mit i rytuał. A także wiele form, w których gra i pojedynek sił są uwydatnione (nasi
przodkowie wszystkie te formy ekspresji traktowali na sposób „święty" — nie tylko dramat teatralny, ale i gry planszowe, zawody sportowe miały swe
implikacje religijne: do tego przyjdzie nam jeszcze wrócić). A że przecież człowiek
nie tylko obserwował, ale reagował na świat, będący mu domem, ale i bezdrożem,
zrodziły się w nim emocje: strach lub zachwyt. I tym emocjom potrzebował dać
w y r a z. Gdy po raz pierwszy wystukał stopami rytm w tańcu, gdy założył pierwszą
maskę — poczuł może, że nie jest już igraszką chaosu, lecz bierze udział w g r z e sił napędzających świat, i że współtworzy porządek. Pytał niemej
Siły coraz natarczywiej i wydawało mu się, że otrzymuje coraz więcej odpowiedzi;
komplikował się mit i formy ekspresji — taniec, śpiew, muzyka. Może więc nasz
„narząd" odbioru jest predysponowany do tego, by postrzegać scenę
świata jako miejsce, gdzie toczy się pojedynek sił, które opanowują przestrzeń
dzięki napięciu istniejącemu między nimi… A czyż to właśnie nie jest istotą
dramatu? I człowiek czuł ten niepojęty dramat świata i swe uczucia u k a z a ł. Założył maskę, i choć wiedział, że udaje, jednocześnie stapiał się z tym, kogo maska miała przedstawiać. Zakreślił „świętą przestrzeń",
by odgrodzić ją od zwykłego toku życia — i tam tańczył i śpiewał. Grał. Świętował.
Budował kamienne kręgi i świątynie, by oddalić je od profanum. Malował ciało,
wkładał inne niż zwykle szaty. Cały stawał się „inny". U końca tego
procesu już świta teatr, kostium, rekwizyt, aktor. Wreszcie opracował kanony i konwencje ruchu „scenicznego" i dialogu. A jeśli wszyscy niemal
antropolodzy kultury i teatrolodzy są zgodni co do tego, że nasz teatr wywodzi
się z obrzędu ku czci Dionizosa, to dobrze będzie zapytać do jakiej grupy kultów
ten obrzęd należał, bo przecież nie był izolowanym faktem kulturowym, lecz jednym z wielu form realizacji religijnych wierzeń — właściwych nie tylko Grekom! Centralnym
punktem tych wierzeń były cykle wegetacyjne, płodność ziemi. Teatr grecki narodził
się w Śródziemnomorzu, ale przecież teatr indyjski czy japoński wyrósł na podobnym
podglebiu religijnym. Wydaje się więc, że „religie ziemi" są szczególnie
predysponowane do tego, by wyłonić z siebie „grę teatralną". Dlaczego?
Może dzięki bogatej szacie obrzędowej ? Ale, estetycznie rzecz ujmując, bogate i widowiskowe są też tańce plemienne. Nie może więc chodzić o cechę zewnętrzną,
wizualną. Może problem tkwi w cesze wewnętrznej, strukturalnej? „Religie
ziemi" wytworzyły pewne mityczne i kultowe konstrukcje mające obrazować
cykle Natury, w dramatycznym skrócie mówiły o „mechanizmie świata"
poprzez los bóstw, które umierały i zmartwychwstawały tak, jak żywa przyroda.
Czy może być coś bardziej dramatycznego niż śmierć i powrót boga?
Naszą wędrówkę po widowiskach boskiego dramatu,
będących swego rodzaju „sakralnym parateatrem" rozpoczniemy od Sumeru i Egiptu, i przez Kretę, Indie i Japonię powrócimy do Grecji. Sumerowie jak
wiadomo stworzyli potężną cywilizację, porównywalną z egipską. Mówimy o czasach
III i II tys. p.n.e. — daleko więc jeszcze do greckich dionizjów, ale kto wie
czy nie tu właśnie należy szukać ich korzeni. Powiedzieliśmy już o specjalnej
dramaturgii boskich losów; powiedzmy teraz o specjalnych formach, w które je
przyoblekano. Były to misteria. W Egipcie odprawiano misteria ku czci Ozyrysa
(boga wegetacji i podziemia, zabitego przez swego brata, Seta) i Izydy. Odnaleziony
tekst pt. „Pasje Ozyrysa" wskazuje, że miały one charakter parateatralnego
przedstawienia — może więc mamy do czynienia z najstarszym swego rodzaju „scenopisem"!
Ozyrysa grał aktor — „umierał" zabity jak on, a tłum płaczek
zawodził rozpaczliwie. Odgrywano pogrzeb boga i zemstę na zabójcy. Najwcześniejszy
opis dramatu pozostawił nam kapłan egipski Ichrenofert, który przedstawił go
przed obliczem samego faraona (II tys. p.n.e.). Z kolei misteria frygijskie
poświęcone były Kybeli i Attisowi, a miały swą kulminację 25 marca w święto
Halaria, gdy odżywała przyroda i można było dać wyraz radości w maskaradach,
pieśniach i tańcach. Sumeryjskim odpowiednikiem Kybeli i Attisa była Inanna i Dumuzi. W wielu misteriach umierający bóg wegetacji schodził do świata podziemnego,
podczas gdy świat podsłoneczny pogrążał się w żałobie i bezruchu. Gdy odprawiano
uroczystości misteryjne lud naprawdę rozpaczał, zanim nastąpił ten radosny dzień,
gdy bóg (lub bogini) powracał do świata, a na kraj spłynąć miały dobre plony,
dostatek i szczęście. Możemy sobie wyobrazić te wielkie procesje ciągnące za
kapłanami i kapłankami, składanie ofiar, dym kadzideł, symboliczne znaki niesione
przez króla lub arcykapłana, pieśni i recytacje. Ale nie trzeba nam opisywać
obrzędów, chodzi raczej o uchwycenia pewnych ogólnych zgodności. Bez względu
na różnice — obrzęd zawsze miał cechy przedstawienia dramatycznego, w którym
nie było właściwie widzów; rytuał bowiem miał sprawić, by wszyscy wierni przenieśli
się w stan jedności z sacrum, a nie tylko biernie obserwowali. Kto tu był aktorem,
kto widzem? Tworzywem dramatycznym, „scenariuszem" był mit, „aktorem"
był po pierwsze bóg, ale zastępował go król, kapłan, albo… posąg.
Ale też — widz, uczestnik rytuału, udający
płacz i radość. Co było sceną? Zikkurat, świątynia albo też droga procesyjna,
via sacra. Kultom związanym z wegetacją roślin i płodnością nieobce były również
tzw. rytuały „świętego wesela", gdy zaślubiny boskich osób miały
aspekt wręcz stwórczy — dzięki ich aktowi seksualnemu „rodził się"
na nowo świat. W Sumerze odtwarzając grę ubiegania się o rękę bogini Inanny
przez boga-pasterza Dumuziego i boga-rolnika Enkimdu, recytowano tzw. pieśni
balbale, służące prowadzeniu dysput i recytacji scenicznej. Mamy więc
być może jakąś analogię do dytyrambu greckiego! Niestety nie wiemy zbyt wiele o prawdziwym teatrze starożytnych Sumerów.
Tzw. „przestrzeń
teatralna" i droga procesyjna, zachodnie skrzydło pałacu w Knossos
|
Na nieco bardziej pewnym materiale
możemy się oprzeć, badając formy „parateatralne" na Krecie. Tutaj
najbardziej charakterystyczną (prócz innych działań sakralnych) wydaje się forma
tajemniczych igrzysk, o których wiemy dzięki zachowanym freskom i przetworzonemu
mitowi greckiemu. Igrzyska te polegały na swoistym pojedynku ludzi i dzikiego
zwierzęcia — byka (kult byka kwitł zresztą nie tylko na Krecie). Wydaje się,
że ta niezwykła drama miała obrazować dynamikę sił między dziką naturą wcieloną w byka (utożsamianego często z burzą i deszczem zapładniającym Boginię Ziemię) a poskramiającą ją Boginią „graną" przez młodych chłopców i dziewczęta. I tu rzecz ważna — na Krecie odkryto miejsce, gdzie te sakralne w istocie igrzyska
mogły się odbywać: w zachodniej części kompleksu pałacowego w Knossos odnaleziono
resztki budowli przypominającej amfiteatr, pierwszą w Europie „scenę"!
Być może dramat sił uosobionych w Byku i Bogini nie był jedyną formą przedstawienia:
czy koniecznie prawdziwy byk musiał „grać" w widowisku; te same
siły mógł uosabiać człowiek w masce — masce przedstawiającej głowę byka. Czy
nie przypomniał nam się w tym miejscu Minotaur? Nikt dziś nie wątpi,
że mit o Minotaurze i labiryncie kryje w sobie podstawowe wątki specyficzne
dla kultów misteryjnych: śmierć i odrodzenie, i… wtajemniczenie w ten podstawowy
„mechanizm" świata.
1 2 Dalej..
« (Published: 05-06-2002 Last change: 26-03-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 397 |
|