|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Szeryf w mieście bezprawia Author of this text: Witold Filipowicz
W dobie niezwykłego nasilenia się walki z korupcją — najpierw medialnej, a następnie legislacyjnej — projekt nowelizacji
ustawy o służbie cywilnej może wzbudzać zaciekawienie przechodzące w zadziwienie, a nawet w niepokój. Ostatnie zmiany w dziedzinie prawa karnego idą
tak daleko — choć według niektórych opinii jeszcze zbyt blisko — że
problemy korupcjogennych sytuacji rysują się jako pierwszoplanowe w III RP.
Jak ważny to problem, można wnioskować już choćby z niektórych rozwiązań,
jakie zostały przyjęte w nowych przepisach. Zdecydowano się — przykładowo — na, moralnie niejednoznacznego, odstąpienie od karania dającego łapówkę,
jeżeli przed ujawnieniem przez organy ścigania takiego zdarzenia, sprawca sam
zgłosi ten fakt odpowiednim instytucjom. Pomijając już całe morza wątpliwości
dotyczących wspomnianej strony moralnej, prowokacyjnej, pomówień, środków
dowodowych ze strony ujawniającego, należy chyba przyznać, że stan państwa
musi być w sytuacji tragicznej, skoro zdecydowano się na wprowadzenie tego
rodzaju metod. Stąd też zdziwienie może budzić fakt kosmetycznego
nowelizowania tej części ustawy o służbie cywilnej, która dotyczy naboru na
wolne stanowiska w służbie cywilnej, tzn. do pracy w administracji rządowej.
Prezentowany jakiś czas temu w siedzibie Fundacji Batorego „Raport o służbie
cywilnej III RP: punkty krytyczne" — autorstwa redaktora Krzysztofa Burnetko — dostępny na stronie internetowej www.batory.org.pl/program/przeciw-korupcji/ — ukazuje polityczne tło zawłaszczania wyższych stanowisk w administracji rządowej.
Zarówno treść raportu, jak i dyskusja wokół niego uzasadniają narastające w opinii społecznej przekonanie o kryzysie państwa. Kryzysie etycznym,
moralnym, prawnym. Potwierdzały to wypowiedzi uczestników spotkania,
reprezentantów wielu urzędów, naczelnych i centralnych organów administracji
rządowej. Potwierdzali to również zaproszeni do udziału w dyskusji eksperci w tej dziedzinie: dr hab. Maria Gintowt-Jankowicz — dyrektor KSAP; prof.
Wiktor Osiatyński oraz pan Jan Pastwa — Szef Służby Cywilnej. Całość poruszanej problematyki ukazywała
wspomniane już polityczne tło obsadzania wyższych stanowisk w służbie
cywilnej, ale też i przygnębiającą niemoc państwa. Niemoc wobec jawnego łamania
prawa, bezceremonialnie manifestowanej arogancji władzy, lekceważenia przez
najwyższych dostojników państwowych norm i zasad demokratycznego państwa
prawnego. Poczynając od Konstytucji RP. Sprawdzalne, udokumentowane fakty nadużywania
władzy i lekceważenia wszelkich reguł, w tym i orzeczeń Trybunału
Konstytucyjnego, prowadzić może do wniosku, że oto stoimy na krawędzi
chaosu. O krok od rozwoju demokracji wzorowanej na systemach republik
bananowych. Zwłaszcza, że trudno dopatrzyć się zdecydowanych działań, mających
na celu pociągnięcie do odpowiedzialności osób, których wskazanie imienne
nie nastręcza żadnych trudności. Trudno bowiem uznać za wystarczające działania
takie formy jak pisma czy apele, raporty czy petycje, podczas gdy są wszelkie
podstawy do wkroczenia nie tylko prokuratury czy innych upoważnionych i zobowiązanych
instytucji, ale też i zatrudnienia Trybunału Stanu. Próby legislacyjnych przeciwdziałań dalszej
degeneracji struktur administracyjnych państwa są bez wątpienia krokami w pożądanym
kierunku. Jednakże może niepokoić niewytłumaczalny zakres proponowanych
zmian, zawężający obszar kontrolowania poczynań tak polityków, jak i urzędników
wszystkich szczebli. Raport o patologiach w systemie obsadzania
stanowisk w korpusie służby cywilnej, dyskusja w trakcie prezentacji raportu, a następnie projekt nowelizacji ustawy o służbie cywilnej w gruncie rzeczy
skupiają się wokół jednego tematu. Obsadzania wyższych stanowisk w administracji rządowej, a ściślej tej części administracji, która jest objęta
regulacjami ustawy o służbie cywilnej. Postulaty, a obecnie projekt
nowelizacji ustawy, zmierzające do położenia kresu wpływom
polityczno-towarzyskim w procedurach, a raczej ich pomijaniu przy obsadzaniu
stanowisk od zastępcy dyrektora departamentu do dyrektora generalnego urzędu,
są niewątpliwie posunięciami o znaczeniu fundamentalnym dla idei służby
cywilnej. Naciski na bezwzględne stosowanie się do ustawowych wymogów
przeprowadzania konkursów wiedzy, kwalifikacji i doświadczenia przy obsadzaniu
tych stanowisk, może być tym krokiem, który oddali nas od coraz wyraźniejszej
wizji republiki kolesiów. Pod warunkiem wszakże, że zarówno przepisy zostaną
skonstruowane z należytą precyzją, ale też ustanowione zostaną równie
precyzyjnie mechanizmy kontroli ich przestrzegania. Wydaje się przy tym, że
leczenie jednolitego organizmu, jakim powinien być widziany korpus służby
cywilnej, wymaga terapii kompleksowej. Tymczasem w świetle ostatnich wydarzeń
trudno oprzeć się wrażeniu, że owa terapia dotyczyć ma tylko jednego
elementu — wprawdzie podstawowego, mogącego być porównawczo postrzeganym
jako mózg systemu. Nie da się bez niego żyć, ale co organizmowi po samym mózgu,
choćby i najwyśmienitszym, gdy cała reszta nieudolna, niesprawna, powykręcana,
bezwolna. Trudno byłoby negować zasadność podejmowanych
działań, zwłaszcza że jakość aparatu administracyjnego państwa — w opinii społecznej — jest fatalna. Niewątpliwie udział w tak mizernej jakości
ma fakt zajmowania kilkuset stanowisk dyrektorów i ich zastępców przez osoby,
które objęły te funkcje na zasadach mało zrozumiałych. Być może uchylanie
się od obowiązku ogłaszania konkursów na te stanowiska motywowane jest
rozeznaniem, co do rzeczywistych kwalifikacji i predyspozycji części z tej
sporej rzeszy „p.o." zastępców i „p.o." dyrektorów. Niewykluczone, że
rzetelnie przeprowadzone konkursy na te właśnie stanowiska, wiele osób z wymownym przedrostkiem „p.o" zmiecionych by zostało raz na zawsze z wszelkich kierowniczych stanowisk. Z pożytkiem dla państwa. Słuszne jest
zatem i niezbędne sięganie po środki uzdrawiające system. Trzeba też jednak
przy tym pamiętać, że liczba tych stanowisk w korpusie służby cywilnej
oscyluje wokół półtora tysiąca wobec stutysięcznej armii urzędniczej
stanowisk pozostałych. A to te właśnie stanowiska są na pierwszej
linii kontaktu z obywatelem, na tych stanowiskach przygotowywane są miliony
dokumentów, na podstawie których powstają decyzje, projekty zmian
legislacyjnych, wnioski wdrażania określonych programów, oceny funkcjonowania
istniejących rozwiązań. Od jakości gromadzonych i przekazywanych informacji
zależy jakość podejmowanych decyzji na wyższych szczeblach zarządzania. Od
jakości niższych stanowisk zależy jakość wdrażania kolejnych programów.
To naczynia połączone. Stąd też budzi zdziwienie, że obszar naboru na (niższe)
wolne stanowiska w służbie cywilnej w projekcie nowelizowania ustawy nadal
pozostaje praktycznie poza wszelką kontrolą. Tak instytucjonalną, jak i społeczną.
Czyżby wychodzono z założenia, że wystarczy przeforsować jawność, czystość i profesjonalizm przy obsadzaniu wyższych stanowisk, by automatycznie
zagwarantować identyczne przestrzeganie zasad określonych w art. 1 ustawy o służbie
cywilnej? Innymi słowy, wzorem amerykańskich westernów, wystarczy wprowadzić
szeryfa do miasta bezprawia, a w mig zaprowadzi on tam porządek. Widowiskowo
wygląda, ciekawie się czyta, tylko że nie ma nic wspólnego z realiami. Argumentacja o wprowadzeniu systemu monitoringu w tym zakresie również może wywoływać jedynie uśmiech. Niekoniecznie
zrozumienia i aprobaty. Podobne reakcje wzbudzają miałkie argumentacje o rzekomym zagrożeniu paraliżem procesu naborów w przypadku wprowadzenia
mechanizmów kontroli. Że niby ogrom spraw kontrolnych zawaliłby biurka urzędnicze
stosem odwołań od wyników konkursów. Ciekawe swoją drogą, czy ta
argumentacja to tylko wynik spekulacyjnego rozumowania i dmuchanie na zimne, czy
też wynika ze świadomości ogromu nieprawidłowości tym obszarze. Można odnieść wrażenie, że cała akcja
naprawiania systemu służby cywilnej w istocie zmierza w kierunku
instytucjonalnego oczyszczenia przedpola dla określonej, stosunkowo wąskiej
grupy osób, które miałyby niemal z automatu obejmować wyższe stanowiska w służbie
cywilnej, dzierżąc w dłoni cieplutkie jeszcze dyplomy. Dające niewątpliwie
wysoka wiedzę, teoretyczny profesjonalizm, ale niekoniecznie doświadczenie,
predyspozycje i praktyczną znajomość mechanizmów. A wydaje się, że tylko
połączenie wymienionych cech jest warunkiem niezbędnym dla osiągnięcia
rzeczywistego profesjonalizmu. Nawet szeryf musi się stosować do jakichś reguł, a chodzenie na skróty bardzo szybko mogłoby go upodobnić do niektórych „p.
o". Ze stylu zarządzania w każdym razie. Pozostaje nadzieja, że powyższe to tylko
podszepty złośliwych krasnalków, dłubiących w ustawie o radiofonii i telewizji. Albo ich krewnych, skrzatów.
« (Published: 28-03-2005 )
Witold FilipowiczAbsolwent Uniwersytetu Warszawskiego, magister administracji, studium podyplomowe integracji europejskiej. Wieloletni pracownik administracji rządowej szczebla centralnego, w tym na stanowiskach kierowniczych, specjalista z zakresu zamówień publicznych i funkcjonowania administracji. Autor szeregu publikacji, m.in. w "Dziś", Komentarze", "Forum Akademickie", "Obywatel" oraz na wielu serwisach internetowych publicystyki niezależnej, autor raportu "Służba cywilna III RP: zapomniany obszar", prezentowanego i opublikowanego na stronach Fundacji Batorego w Programie Przeciw Korupcji. Number of texts in service: 21 Show other texts of this author Newest author's article: Przekrzywiona opaska Temidy | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4050 |
|