The RationalistSkip to content


We have registered
200.020.333 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
« Articles and essays  
Kłopotów z narodem ciąg dalszy
Author of this text:

Mój tekst z „Racjonalisty", w którym zawarłem pewne wątpliwości metodologiczne związane z pojęciem narodu, wywołał dyskusję komentatorów, zmuszającą mnie do zabrania głosu ponownie; tym bardziej, że zostałem niejako „wezwany do tablicy" przez jednego z nich.

Otóż, po pierwsze, bardzo mnie zaniepokoiła rysująca się dość wyraźnie w tej dyskusji tendencja do wymiany epitetów zamiast argumentów. Sprawa jest niewątpliwie ważna, ale po co — Szanowni Panowie — zaraz łamać krzesła? Czyż nie lepiej przyjąć do wiadomości, że w kwestiach tak subtelnych, jak ta omawiana, żadna „jedynie słuszna" prawda nie istnieje? Że mamy w tym wypadku do czynienia wyłącznie z wymianą poglądów, a te każdy może mieć własne — i dopóki nie usiłuje narzucić ich innym, to nie ma się o co pieklić? Nie zgadzają się Panowie ze mną — lub między sobą — to pozostańmy przy własnych zdaniach; i tyle. Nie jest to nie tylko powód do sięgania po pałkę epitetów, ale nawet powód do niewypicia wspólnie piwa, albo co tam kto lubi do organizmu w płynie wprowadzać. Możemy się tak umówić?

Do rzeczy jednak, ale na początek jeszcze mała dygresja: obawiam się, że tym razem rwetes będzie większy, bowiem mam zamiar podejść do tematu narodu (a co gorsza, patriotyzmu — to w tej kwestii wezwano mnie do odpowiedzi) jeszcze szczerzej. I jestem zupełnie pewny, że moje poglądy ogromnej większości Czytelników do gustu absolutnie nie przypadną...

Tak więc, naród. Bez wątpienia, narody istnieją. Dla mnie jednak — wyłącznie jako pewne zjawisko z zakresu socjologii czy psychologii społecznej, zmienne w dodatku w czasie; a to dla urodzonego przyrodnika, matematyka zaś szczególnie, „istnienie drugiego rodzaju", jednak zasadniczo różne od istnienia Słońca czy nawet pierwiastka kwadratowego z liczby dwa. Nie w tym jednak leży istota sprawy, choć pytanie o taki lub inny sens słowa istnienie samo w sobie jest arcyciekawe i filozoficznie chyba ważne. Rzecz w ocenie tego faktu: czy to dobrze, czy źle?

Ja otóż uważam, że źle. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem podziału ludzkości na narody; powtarzam: sądzę, że nie wynika z niego absolutnie nic dobrego; no, może poza tym, że wspiera ów podział różnorodność (równorzędnych i równocennych!) kultur. Ale te emocje, związane z „umiłowaniem własnej flagi", to podkreślanie swojej inności (w domyśle: wyższości), to doszukiwanie się „charakteru narodowego", wedle którego Żyd ma być chytry i podstępny, Niemiec tępy, Francuz rozpustny, Polak moczymorda, zaś Szkot skąpy...

Wolę nie pisać co o tym myślę; takie słowa nie nadają się do publikacji. Więc: nie ukrywam, że uważam za słuszne przeciwdziałanie takim podziałom i kultywowaniu ich. W szczególności proponuję maksymalne ograniczenie używania słowa naród nie dlatego, żebym uważał, iż „to o czym się nie mówi — nie istnieje", ale dlatego właśnie, żeby zminimalizować okazję do ujawnienia jakichkolwiek emocji z tym związanych.

Bardzo bliski z tym problemem jest kłopot z rozumieniem słowa patriotyzm. Jeden z dyskutujących nad moim poprzednim artykułem uznał, że ten termin jest jednoznacznie pozytywny. Czy jednak doprawdy?

Jeżeli przez patriotyzm rozumieć ścisłe przestrzeganie praw rządzących społecznością, w której się żyje z wyboru (przede wszystkim zaś płacenie obowiązujących tu podatków), odczuwanie pewnej sympatii do owej społeczności, szanowanie jej obyczaju, uznanie konieczności wspólnych działań w obronie tych wartości, gdy są zagrożone — to zgoda. To jest dla mnie pozytywne.

Ale jeśli oznacza to obowiązek kochania jakiegoś drzewka tylko dlatego, że się urodziłeś nad określoną rzeką; albo wspierania byle durnia tylko dlatego, że bełkocze on coś w języku zbliżonym do tego, który jest twoim natywnym; albo zapłakiwania się na śmierć dlatego, że ktoś inny słabiej kopie nadmuchany powietrzem skórzany worek — to nie.

Wyjaśniam: czuję silną wspólnotę duchową z żydowskim filozofem, niemieckim matematykiem, francuskim pisarzem czy włoskim malarzem; daleko większą, niż z polskim menelem, czy nawet z wieloma przedstawicielami naszej „klasy politycznej" (właściwie nie mam pojęcia, czemu napisałem nawet, ale niech już tak zostanie...).

Wyjaśniam: dosyć lubię rzeczywiście widok wierzby płaczącej (pod warunkiem, że nie leży pod nią kupa śmieci, podrzucona chytrze przez mieszkającego w pobliżu chłopa); ale robi mi się autentycznie miękko koło serca, gdy widzę w metrze londyńskim tego Murzyna, co tam zawsze gra bluesy na saksofonie w zejściu do stacji Picadilly, albo kiedy dostrzegam wyłaniające się w oddali z morza białe skały Dover, albo kiedy patrzę na katedrę w Erfurcie.

Wyjaśniam dalej: nie przepadam — łagodnie mówiąc - za polskimi przyśpiewkami ludowymi, uwielbiam natomiast jodłowania Tyrolczyków, portugalskie fado, irlandzkie gigi i hiszpańskie flamenco. Bardzo lubię wojskową muzykę rosyjską i niemiecką. Kocham jazz, ten najczarniejszy z możliwych.

Wyjaśniam: polską rogatywkę uważam za nakrycie głowy idiotyczne, uwielbiam zaś stroje wojskowe szkockich highlanderów i ich ryki: Edinbourgh Military Tatoo oglądam z zapartym tchem.

Wyjaśniam: bardzo lubię Warszawę (choć budzi ona też mnóstwo moich zastrzeżeń). I Kraków (jak wyżej). I Gdańsk. Ale równie dobrze czuję się w londyńskim City czy w Berlinie albo Lipsku; i mógłbym tam mieszkać — gdyby się tak złożyło — bez przykrości i tęsknoty za Pałacem Kultury na przykład, albo stadionem Legii (trochę gorzej z krakowską Jamą Michalikową, bo to jednak kawiarnia nad kawiarniami...). A gdybym tam już mieszkał, to z całą pewnością nie szukałbym na siłę żadnych „krajan" i nie starał się kultywować żadnych obyczajów tylko dlatego, że były to obyczaje mojej babci. Wręcz przeciwnie: starałbym się wrosnąć z korzeniami w miejscową społeczność, jeśli ją już wybrałem.

Jestem zachwycony i poruszony do głębi obyczajem matematyków, którzy nie podpisują swoich prac narodowością ani przynależnością państwową, a tylko imieniem i nazwiskiem oraz nazwą uniwersytetu, w którym pracują (co na ogół nie pozostaje w żadnym związku z pochodzeniem).

Jak słyszę hasło „kupuj u swojego", to mi się scyzoryk w kieszeni otwiera samoczynnie: dlaczegóż mianowicie miałbym wspierać polskiego brakoroba nie kupując lepszego (nie: znacznie lepszego, ale nawet: choć trochę lepszego) wyrobu z Niemiec, Rosji, Chin czy USA? Nie umiesz lub nie chcesz pracować — naucz się, albo zdychaj, niezależnie od pochodzenia!

Wiele lat temu moja dawno nieżyjąca matka robiła mi pewne wyrzuty z powodu moich dość luźnych stosunków z dalszą rodziną. Powiedziałem jej wtedy: owa rodzina to przypadek; przyjaciół wybrałem sobie sam. Nie zmieniłem zdania już nigdy, i tak zostanie. To jest kwintesencja całej sprawy: wybór.

Wybrać zaś w tym względzie każdy może dowolnie; i nikomu nic do tego. A jeśli ktoś uważa, że to co napisałem, to jest zupełny nihilizm narodowo-patriotyczny, kosmopolityzm, żydokomuna i w ogóle masoneria — to jego sprawa. Współczuję i pozdrawiam.


 See other sites:
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kaczoryzacja demokracji - felieton antysatyryczny
Razem czy osobno

 Comment on this article..   See comments (16)..   


« Articles and essays   (Published: 06-04-2005 Last change: 08-04-2005)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Bogdan Miś
Ur. 1936. Matematyk z wykształcenia; dziennikarz naukowy, nauczyciel akademicki i redaktor - z zawodu. Członek Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk "POLSKA 2000+". Wykładał - m.in. matematykę, informatykę użytkową, zasady dziennikarstwa telewizyjnego i internetowego - na Uniwersytecie Warszawskim (Wydz. Matematyki i Wydz. Dziennikarstwa), w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości, w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki, w Akademii Filmu i Telewizji. Przez 25 lat pracował w TVP, ma na koncie ok. 1000 własnych programów; pełnił funkcję I zastępcy dyrektora programowego. Napisał ok. 20 książek, w większości popularnonaukowych, poświęconych matematyce i komputerom. Poza popularyzacją nauki, główną jego pasją są komputery z którymi jest, jak pisze, "zaprzyjaźniony od zawsze (tzn. od "ich zawsze")". Był programistą już przy pierwszej polskiej maszynie XYZ w roku 1959. Był także redaktorem naczelnym "PC Magazine Po Polsku" i "Informatyki", a w stanie wojennym - "Strażaka"; kierował działem nauk ścisłych w "Problemach" oraz działem matematyki i informatyki w "Wiedzy i Życiu". Obecnie publikuje okazjonalnie w "Polityce". Jest autorem witryn internetowych, m.in. www.wssmia.kei.pl, gbk.mi.gov.pl, prognozy.pan.pl. Jest członkiem ISOC, Polskiego Towarzystwa Matematycznego i członkiem-założycielem Naukowego Towarzystwa Informatyki Ekonomicznej.

 Number of texts in service: 32  Show other texts of this author
 Newest author's article: Dlaczego kocham Karola Darwina?
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 4073 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)