The RationalistSkip to content


We have registered
204.325.122 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Culture » Etnology

Szlakami Bessów. Szkic prowokacyjno-historyczny [2]
Author of this text:

Niewysoki wzrost Besa nie wynikał więc z tego, że miał być rzekomo karłem — bo takim go chcieli widzieć zapatrzeni w książkową wiedzę europejscy uczeni — ale z faktu, że przedstawiono go w pozycji, w której najbardziej lubił się znajdować, czyli w kucki. Diadem z piór czy też z rozdętych w gniewie kołnierzy szarżujących kobr, bo i takie wizerunki Besa można napotkać, to zapewne przetworzony dzięki artystycznej wizji rzeźbiarza pęk strzał wystających z zawieszonego na plecach kołczanu. Do zupełnie niedawnych czasów było to obowiązkowe wyposażenie pasterzy, wojowników i myśliwych przemieszczających się w tumanach kurzu przez spalony słońcem Wielki Step, rozciągający się na wiele tysięcy kilometrów od Huang-Ho do Dunaju.

Po stepowej autostradzie, gnani głodem, gdy słońce wypaliło trawę, i nadzieją na znalezienie zielonych pastwisk, wypierani przez silniejszych sąsiadów, nadciągnęli z podnóży Ałtaju i tybetańskich płaskowyżów Hunowie, Goci, Awarowie, Bułgarzy, Pieczyngowie, Połowcy, Tatarzy i nasi mityczni przodkowie — plemię Sarmatów. Były to nie tylko ludy tureckie, ale wyznawali kult Jedynego Wszechmocnego Boga Niebios Tengri, którego znakiem był równoramienny krzyż. Przedstawiał słońce z czterema wychodzącymi z niego promieniami. Naszyjniki z takimi właśnie krzyżykami zakładane są w dni świąteczne dziś jeszcze w niektórych wioskach na Huculszczźnie

Wśród tureckich uczonych nie jest odosobniony pogląd, że wyznawcy Chrystusa znak krzyża zapożyczyli od ich przodków. Pierwsi chrześcijanie, rozszarpywani na arenach Rzymu, jako znak swojej wiary rysowali rybę.

Frankoński kupiec Samon na Morawach utworzył w VII wieku pierwsze państwo słowiańskie. Walczył z Awarami, ale jego administracja posługiwać się miała językiem mongolskim. Od Awarów ma pochodzić nazwa Bawarii. Sławomir Kryciński w arcyciekawym szkicu opublikowanym w wydawnictwie Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich POŁONINY z 2002 r. zajmuje się toponomastycznymi śladami wędrówek ludów i pobytu Awarów w Karpatach. Przypomina też, że starożytni Hetyci słowem avari określali wieże lub straż graniczną. Doskonale znane nie tylko w gwarze łowieckiej polskie „warować" oznacza pilnować wytrwale, nie ruszać się z miejsca.. a znane nam i dość często spotykane słowo awaria ma pochodzić od arabskiego avar czyli wada, szkoda. Po łacinie aversito to wstręt, odraza, obrzydzenie. W litewskim varu oznacza siła, pod przymusem a vartai to brama, wrota — stąd już blisko do staroruskich dwieri i do węgierskiego var — zamek. No i oczywiście angielskiego war - wojna. W języku szwedzkim avvarja oznacza odparować cios, odeprzeć wroga, ochronić, zapobiec. Tureckie avariz to przeszkodą, zawada. I tak dalej w różnych językach używanych w Unii Europejskiej, rejonie Bliskiego Wschodu i Północnej Afryce zachowały się porażające asocjacje znaczeniowe. Przypadek? Z całą pewnością nie.

Wspomniany autor zwraca też uwagę na zastanawiającą prawidłowość. Nazwom wywodzącym się od słowa jawor spotykanym w głównym grzbiecie karpackim często towarzyszy nazwa Beskid — pierwotnie oznaczająca przełęcz. A „jaworowe" nazwy mają wzniesienia z których można znakomicie obserwować ruch po przewijającym się u ich stóp szlaku. Pierwszym z brzegu przykładem niech będzie przełęcz Beskid (786) nad Wołosatem.

Zaledwie kilkanaście kilometrów dalej asfaltowa dziś szosa przebiega przez BEREHY, która to nazwa w języku ukraińskim oznacza: strzec, chronić, pilnować. a jeszcze przed Wetliną wypada na zwarty leśny masyw JAWORNIKA (1022)

Nie występują w tym rejonie drzewostany jaworowe. W czasach przedhistorycznych, czy jak kto woli przedchrześcijańskich, była tam najprawdopodobniej strażnica Awarów strzegących prowadzącego na południe szlaku komunikacyjnego. Niezbyt dawno robotnicy remontujący pobocze drogi prowadzącej na przełęcz Bukowską (1187) kopiąc odwadniający rów natrafił niespodziewanie na długi prosty brązowy miecz. Taki jak używali Awarowie.

Ludy Wielkiego Stepu, które przywiódł na podbój Europy Attylla, utrwaliły pamięć o sobie w nazwach Orleanu i Tuluzy. Najazdy na polskie ziemie Mongołów, nazywanych wówczas Tatarami, miały miejsce dopiero w XIII wieku. Pozostał po nich ślad w nazwach geograficznych, elementach kultury materialnej, obyczajach, legendach i w materiale genetycznym potomków kobiet, które posiedli stepowi jeźdźcy.

W paromilionowym dziś Urumczi, stolicy Sinkiangu, dawnej oazie na Jedwabnym Szlaku, miejscowe muzeum archeologiczne szczyci się mumiami najstarszych Europejczyków. Wspaniale zakonserwowały je piaski pustyni Takla Makan rozprażone do białości bardziej bezlitosnym niż nad Saharą słońcem. Pochodzą z około 2,5 tysiąca lat przed Chrystusem. Ocalały elementy strojów, ozdoby, broń, a nawet resztki długich blond warkoczy niewiasty i sumiaste prawdziwie „lasze" wąsy jej męża. Znaną na całym świecie metodą Gierasimowa, odtworzono wygląd twarzy obu mumii. Trudno było od nich oderwać wzrok: toż to Zosia i Tadeusz. Postacie z sławnego poematu Adama Mickiewicza. Absolutny szok. A może tylko mistyfikacja? Sinkiang to dawny Turkiestan Wschodni, zamieszkany przez wyznających od wieków islam Ujgurów. Władzom w Pekinie nie zależy na podkreślaniu starożytności i odrębności etnicznej kilkunastu milionów obywateli najludniejszego państwa świata.

W warszawskiej ambasadzie Chińskiej Republiki Ludowej chętnie udostępnia się wielotomowy atlas historyczny. Można się z niego dowiedzieć, że za dynastii Tang (618-907 n.e.) władza cesarzy chińskich sięgała Morza Kaspijskiego i obejmowała terytorium dzisiejszego Kazachstanu, Tuwy i Dalekiego Wschodu. Informacji o tym, że przez parę wieków na południe od Wielkiego Muru językiem urzędowym był turecki, doszukać się niełatwo. Skoro jesteśmy przy tematach lingwistyczno-etnograficznych, warto zatrzymać się nieco nad treścią referatu pani Anny Parzymies, wygłoszonego w październiku 1998 podczas jubileuszowej sesji z okazji 25-lecia Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie. Tytuł referatu: „Ałtaizmy w języku polskim" niewtajemniczonym niewiele mówi. Przez treść wystąpienia pani profesor, pełną niezrozumiałych dla profanów określeń w rodzaju: nagłos, etnonim, derywaty, semantyka, opozycja fonologiczna, przebrnąć jest trudno. Ważna jest konkluzja. Termin „Polanie" ma, jak się okazuje, chiński rodowód. W językach ałtajskich, do których dziś zaliczamy mongolski, mandżurski i turecki, oznaczał, po przyjęciu określonej transkrypcji fonetycznej chińskich hieroglifów, ludzi zależnych niezajmujących się rolnictwem i niehodujących drzew morwowych. Przy innej zaś transkrypcji ten sam hieroglificzny znak można odczytać jako barbarzyńców nielubiących płacić podatków. Przedstawia naszych praojców wprawdzie w nieco mniej korzystnym świetle, ale takich jakoś dziwnie bliskich. Bo kto lubi płacić podatki? Bojąc się, że zostanę zlinczowany za szarganie narodowych świętości i podważanie wkuwanej przez pokolenia uczniów wiedzy o rzekomo wiślanej prakolebce naszych antenatów, ośmielę się przekazać tylko parę informacji. Wnioski z nich wyciąga kto inny.

W Kyzył, przed muzeum stoją kamienne idole wykopane gdzieś na stepach abakańskich. Przedstawiają okrągłogłowe postacie z zakręconymi zawadiacko „po polsku" wąsami. Ich torsy pokrywają znaki pisma runicznego, prawie identycznego do używanego przez starożytnych mieszkańców Skandynawii. W katalogu opisane są jako nagrobne pomniki Hunów i Sarmatów. Celem podbudowania tezy o centralno-azjatyckiej prakolebce tych ostatnich, być może warto też podać informację, że rogatywka — powszechnie uznawana za arcypolskie nakrycie głowy — ma tybetański rodowód, a wizerunek niekoronowanego „piastowskiego" orła był znakiem arystokratycznego rodu jednego z wywodzących z Ałtaju ludów. Hafty z wyobrażeniami mitycznych niebiańskich orłów i równoramiennych krzyży znalezione w wykopaliskach cmentarzy Badaszary i Tujaha pochodzą co najmniej sprzed 25 stuleci. Orła berkuta czczą do dzisiaj mieszkańcy płaskowyżu Sajano-Ałtajskiego. Tak samo nazywają go ludy tureckie, jak i mongolskie. Berkut był też totemem Turków — Kyzyłów. Ich bliscy pobratymcy Kaczyńcy wierzą, iż orzeł to biały duch, który im patronuje i wybiera szamanów z rodu Berkutów. W północnych rejonach Jakucji orła czciły rody kangałaskie, zamieszkujące basen rzeki Wiluj w dolnym jej biegu. Orzeł — chotoj, syn Urung Ayy Tojona, miał przenosić do nieba ludzkie dusze. Bezdzietne kobiety zwracały się do niego z prośbą o obdarzenie ich macierzyństwem. W ten sposób wyproszone potomstwo jeszcze zupełnie niedawno nazywało się chotoj torutteech — pochodzące od orła.

W wysokogórskich dolinach Tybetu, wśród pokrytych odwiecznymi śniegami himalajskich szczytów kobiet brakowało zawsze. Panowała tam poliandria, czyli wielomęstwo. Panie mogły mieć paru mężów, najczęściej 3 lub 4 braci jednocześnie. Ilość ich oznaczały rogi wełnianej noszonej jako nakrycie głowy rogatywki. Jeśli dodam, że pierwsze rogatywki w armii polskiej zaczęły nosić formacje uzbrojonych w ozdobione czerwonymi proporczykami lance kawalerzystów nazywanych z cudzoziemska ułanami, anatema murowana. Po mongolsku ułan oznacza kolor czerwony.

Herodot wspomina o Besach — trackim ludzie mieszkającym wzdłuż gór Hajmos aż do Ilirii. Góry Hajmos zajmują znaczną część dzisiejszej Bułgarii, Bośni i Macedonii, a Iliria to już wybrzeża Adriatyku, nad którymi ongiś władał znany z przysłowiowego „zwycięstwa" król Pyrrus. Wielekroć o tym ludzie nadmienia również Adam Naruszewicz w wydanej w 1824 HISTORII NARODU POLSKIEGO oraz Joachim Lelewel. Ten ostatni twierdzi, że Grecki kochający się w winie bóg Bachus był ...Bessem.

Na znanej nauce mapie Ptolomeusza plemię to ulokowano w miejscu gdzie, można domniemywać, znajdowały się pasma Wschodnich Karpat .

W fundamentalnej monografii Języki indoeuropejskie (PWN-1986), na mapce dołączonej do rozdziału traktującego o językach starożytnych Bałkanów, zaznaczono, że na południe od Dunaju najbliższymi sąsiadami Besów byli Krobizowie, Tryballowie, Dardanowie, Albanowie oraz Odryzowie. Plemię na Bałkany przywędrowało z głębi Azji. Na trasie wędrówki miało Baktrię zajmującą tereny dzisiejszego północnego Afganistanu, Iran i stepowe obszary pomiędzy Morzem Kaspijskim i Czarnym. Stając się kolebką Złotej Ordy otrzymały miano Stepu Nogajskiego. Przeszło wiek po śmierci Herodota, zimą 330 roku p.n.e. Aleksander Wielki podbił ostatecznie imperium perskich Achamenidów. Po wygraniu bitwy pod Gaugamelą ścigał Bessosa, satrapę Baktrii, którego ostatecznie ujął dopiero w dolinie rzeki Oksus (Amu-Darii). Ogłaszając się Wielkim Królem i przybierając imię Artakserksesa IV Bessosa, satrapa miał zapewne nadzieję przejść do historii. Powiodło mu się to tylko częściowo. Tragiczny jego los przyczynił się tylko do utrwalenia pamięci ludu, z którego pochodził. Na początku ery nowożytnej dzieje Rzymu odnotowały bunt trackiego plemienia Besów, które przyłączyło się do walki, jaką toczył z legionami późniejszego cesarza Tyberiusza wódz germańskich Markomanów, założyciel silnego państwa na terenie dzisiejszych Czech. Bessowie ponieśli straszliwą klęskę. Wszystkich mężczyzn zdolnych do noszenia broni stracono lub poobcinano im prawe ręce. Plemię przesiedlono do Mezji (północ Bułgarii) i w granice wiernych Rzymowi greckich miast. Niedobitki uciekły za Dunaj na północ. Na północ od naddunajskich nizin leżą Karpaty. O Bessach ostatni raz wspomną historycy cesarstwa rzymskiego opisujący panowanie Marka Aureliusza (161-180 r. n.e.) w okresie zmagań z wrogimi plemionami, wśród których mieli być Markomanowie, Warystowie, Hermundurowie, Kwadowie, Swebowie, Sarmaci, Laktrygowie, Burowie i inne ludy wraz z Bessami, Wiktualami, Osami, Kobotami, Roksolanami, Bastarnami, Alanami i Peucynami. W gronie przeciwników Rzymu obok Bessów zwraca uwagę obecność również Roksolan i Sarmatów. Jest bardzo prawdopodobne, że nazwa Bessarabii, krainy położonej między Dniestrem, Prutem oraz wybrzeżem Morza Czarnego, której północna część wchodziła ongiś w skład księstwa halicko- włodzimierskiego, pochodzi od nazwy plemienia Bessów. Podobnie rzekomo jak i Hesji, którą zamieszkiwać ongiś mieli ciemnowłosi i kasztanoocy Hessowie. Ludzi noszących nazwisko Hess spotykamy dziś nie tylko wśród obywateli Niemiec czy St. Zjednoczonych. Nosił je również znany w Bieszczadach rzeźbiarz z Dwernika nad Sanem. Można tylko domniemywać, że grecki arcybiskup Nikei i przyszły kardynał Bessarion, jeden z sygnatariuszy Unii Florenckiej z 1439 roku, zawartej pomiędzy dwoma wielkimi chrześcijańskimi wyznaniami, był z pochodzenia Bessem. Nie wykluczone, że jakiś odłam tego ludu przed paru dziesiątkami wieków zawędrował aż do Egiptu, skoro do dnia dzisiejszego w pustynnych zakamarkach północno-wschodniego Sudanu żyje pasterski plemię bedża mówiące po węgiersku.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Sarmacki Żul
Dajmy odejść legendom

 See comments (4)..   


« Etnology   (Published: 11-05-2005 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Witold Stanisław Michałowski
Pisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli.   Biographical note

 Number of texts in service: 49  Show other texts of this author
 Newest author's article: Kaukaz w płomieniach
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 4131 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)