|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture » Etnology
Szlakami Bessów. Szkic prowokacyjno-historyczny [2] Author of this text: Witold Stanisław Michałowski
Niewysoki
wzrost Besa nie wynikał więc z tego, że miał być rzekomo karłem — bo takim
go chcieli widzieć zapatrzeni w książkową wiedzę europejscy uczeni — ale z faktu, że przedstawiono go w pozycji, w której najbardziej lubił się
znajdować, czyli w kucki. Diadem z piór czy też z rozdętych w gniewie kołnierzy
szarżujących kobr, bo i takie wizerunki Besa można napotkać, to zapewne
przetworzony dzięki artystycznej wizji rzeźbiarza pęk strzał wystających z zawieszonego na plecach kołczanu. Do zupełnie niedawnych czasów było to
obowiązkowe wyposażenie pasterzy, wojowników i myśliwych przemieszczających
się w tumanach kurzu przez spalony słońcem Wielki Step, rozciągający
się na wiele tysięcy kilometrów od Huang-Ho do Dunaju.
Po
stepowej autostradzie, gnani głodem, gdy słońce wypaliło trawę, i nadzieją na znalezienie zielonych pastwisk, wypierani przez silniejszych
sąsiadów, nadciągnęli z podnóży Ałtaju i tybetańskich płaskowyżów
Hunowie, Goci, Awarowie, Bułgarzy, Pieczyngowie,
Połowcy, Tatarzy i nasi mityczni przodkowie — plemię Sarmatów.
Były to nie tylko ludy
tureckie, ale wyznawali kult Jedynego Wszechmocnego Boga Niebios Tengri, którego znakiem był równoramienny
krzyż. Przedstawiał słońce z czterema wychodzącymi z niego promieniami. Naszyjniki z takimi właśnie krzyżykami zakładane
są w dni świąteczne dziś
jeszcze w niektórych wioskach na Huculszczźnie
Wśród
tureckich uczonych nie jest odosobniony pogląd, że wyznawcy Chrystusa
znak krzyża zapożyczyli od ich przodków. Pierwsi chrześcijanie,
rozszarpywani na arenach Rzymu,
jako znak swojej wiary rysowali rybę.
Frankoński kupiec Samon na Morawach utworzył w VII wieku pierwsze państwo słowiańskie.
Walczył z Awarami, ale jego administracja posługiwać
się miała językiem
mongolskim. Od Awarów ma pochodzić nazwa Bawarii. Sławomir Kryciński w arcyciekawym szkicu opublikowanym w wydawnictwie Studenckiego Koła
Przewodników Beskidzkich POŁONINY z 2002 r. zajmuje się toponomastycznymi śladami wędrówek ludów i pobytu Awarów w Karpatach. Przypomina też, że starożytni Hetyci słowem avari określali
wieże lub straż graniczną. Doskonale znane nie tylko w gwarze łowieckiej
polskie „warować" oznacza pilnować wytrwale, nie ruszać się z miejsca.. a znane nam i dość często spotykane słowo
awaria ma pochodzić od arabskiego avar czyli wada, szkoda. Po łacinie
aversito to wstręt, odraza, obrzydzenie. W litewskim varu oznacza siła, pod
przymusem a vartai to brama, wrota — stąd już blisko do staroruskich dwieri
i do węgierskiego var — zamek. No i oczywiście angielskiego war -
wojna. W języku szwedzkim avvarja oznacza
odparować cios, odeprzeć wroga, ochronić, zapobiec. Tureckie avariz to
przeszkodą, zawada. I tak dalej w różnych językach używanych w Unii Europejskiej, rejonie Bliskiego Wschodu i Północnej Afryce zachowały
się porażające asocjacje znaczeniowe. Przypadek? Z całą pewnością nie.
Wspomniany autor zwraca też
uwagę na zastanawiającą prawidłowość. Nazwom wywodzącym się od słowa
jawor spotykanym w głównym grzbiecie karpackim często towarzyszy nazwa Beskid — pierwotnie oznaczająca przełęcz. A „jaworowe" nazwy mają wzniesienia z których można znakomicie obserwować ruch po przewijającym się u ich stóp
szlaku. Pierwszym z brzegu przykładem niech będzie przełęcz Beskid (786) nad
Wołosatem.
Zaledwie
kilkanaście kilometrów dalej asfaltowa
dziś szosa przebiega przez BEREHY, która to nazwa w języku ukraińskim
oznacza: strzec, chronić, pilnować. a jeszcze
przed Wetliną wypada na zwarty leśny masyw JAWORNIKA (1022)
Nie
występują w tym rejonie drzewostany
jaworowe. W czasach przedhistorycznych, czy
jak kto woli przedchrześcijańskich, była tam najprawdopodobniej strażnica
Awarów strzegących prowadzącego na południe szlaku komunikacyjnego. Niezbyt
dawno robotnicy remontujący pobocze
drogi prowadzącej na przełęcz Bukowską (1187) kopiąc odwadniający rów
natrafił niespodziewanie na długi prosty brązowy miecz. Taki jak
używali Awarowie.
Ludy
Wielkiego Stepu, które przywiódł na podbój Europy Attylla,
utrwaliły pamięć o sobie w nazwach
Orleanu i Tuluzy. Najazdy na polskie ziemie Mongołów, nazywanych wówczas
Tatarami, miały miejsce dopiero w XIII wieku. Pozostał po nich ślad w nazwach
geograficznych, elementach kultury materialnej, obyczajach, legendach i w
materiale genetycznym potomków kobiet, które posiedli stepowi
jeźdźcy.
W paromilionowym dziś
Urumczi, stolicy Sinkiangu, dawnej oazie na Jedwabnym Szlaku, miejscowe muzeum
archeologiczne szczyci się mumiami najstarszych Europejczyków. Wspaniale
zakonserwowały je piaski pustyni Takla Makan rozprażone do białości bardziej
bezlitosnym niż nad Saharą
słońcem. Pochodzą z około
2,5 tysiąca lat przed Chrystusem. Ocalały elementy strojów, ozdoby, broń, a nawet resztki długich blond warkoczy niewiasty i sumiaste prawdziwie
„lasze" wąsy jej męża. Znaną na całym świecie metodą
Gierasimowa, odtworzono wygląd twarzy obu mumii. Trudno było od nich oderwać
wzrok: toż to Zosia i Tadeusz.
Postacie z sławnego poematu Adama Mickiewicza. Absolutny szok. A może tylko
mistyfikacja? Sinkiang to dawny
Turkiestan Wschodni, zamieszkany przez wyznających od wieków islam Ujgurów.
Władzom w Pekinie nie zależy na podkreślaniu starożytności i odrębności
etnicznej kilkunastu milionów obywateli najludniejszego państwa świata.
W
warszawskiej ambasadzie Chińskiej Republiki Ludowej chętnie udostępnia się wielotomowy atlas historyczny. Można
się z niego dowiedzieć, że za dynastii Tang (618-907 n.e.) władza cesarzy chińskich
sięgała Morza Kaspijskiego i obejmowała terytorium dzisiejszego Kazachstanu,
Tuwy i Dalekiego Wschodu. Informacji o tym, że przez parę wieków na południe
od Wielkiego Muru językiem urzędowym
był turecki, doszukać się niełatwo. Skoro jesteśmy przy tematach
lingwistyczno-etnograficznych, warto zatrzymać się nieco nad treścią
referatu pani Anny Parzymies, wygłoszonego w październiku 1998 podczas
jubileuszowej sesji z okazji
25-lecia Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie. Tytuł referatu: „Ałtaizmy w języku
polskim" niewtajemniczonym niewiele mówi. Przez treść wystąpienia pani profesor, pełną
niezrozumiałych dla profanów określeń w rodzaju: nagłos, etnonim, derywaty, semantyka, opozycja fonologiczna, przebrnąć
jest trudno. Ważna jest konkluzja. Termin
„Polanie" ma, jak się okazuje, chiński rodowód. W językach ałtajskich,
do których dziś zaliczamy mongolski, mandżurski i turecki, oznaczał, po
przyjęciu określonej transkrypcji fonetycznej chińskich hieroglifów,
ludzi zależnych niezajmujących się rolnictwem i niehodujących drzew
morwowych. Przy innej zaś transkrypcji ten sam hieroglificzny znak można
odczytać jako barbarzyńców nielubiących płacić podatków. Przedstawia
naszych praojców wprawdzie w nieco mniej korzystnym świetle, ale takich jakoś
dziwnie bliskich. Bo kto lubi płacić
podatki? Bojąc się, że zostanę
zlinczowany za szarganie narodowych świętości i podważanie wkuwanej przez
pokolenia uczniów wiedzy o rzekomo wiślanej prakolebce naszych antenatów,
ośmielę się przekazać tylko parę informacji. Wnioski z nich wyciąga
kto inny.
W Kyzył, przed muzeum stoją kamienne idole wykopane gdzieś na stepach abakańskich.
Przedstawiają okrągłogłowe postacie z zakręconymi zawadiacko „po polsku" wąsami. Ich torsy pokrywają znaki
pisma runicznego, prawie identycznego do używanego przez starożytnych mieszkańców
Skandynawii. W katalogu opisane są jako nagrobne pomniki
Hunów i Sarmatów. Celem podbudowania tezy o centralno-azjatyckiej
prakolebce tych ostatnich, być może warto też
podać informację, że rogatywka — powszechnie
uznawana za arcypolskie nakrycie głowy — ma tybetański rodowód, a wizerunek niekoronowanego „piastowskiego" orła był
znakiem arystokratycznego rodu jednego z wywodzących z Ałtaju ludów.
Hafty z wyobrażeniami mitycznych niebiańskich orłów i równoramiennych krzyży
znalezione w wykopaliskach cmentarzy Badaszary i Tujaha pochodzą co najmniej
sprzed 25 stuleci. Orła berkuta czczą
do dzisiaj mieszkańcy płaskowyżu Sajano-Ałtajskiego.
Tak samo nazywają go ludy tureckie,
jak i mongolskie. Berkut był też totemem Turków — Kyzyłów. Ich bliscy pobratymcy Kaczyńcy wierzą,
iż orzeł to biały duch, który im patronuje i wybiera szamanów z rodu Berkutów. W północnych rejonach Jakucji orła czciły rody kangałaskie,
zamieszkujące basen rzeki Wiluj w dolnym jej biegu. Orzeł — chotoj, syn Urung
Ayy Tojona, miał przenosić do nieba
ludzkie dusze. Bezdzietne kobiety zwracały się do niego z prośbą o obdarzenie ich macierzyństwem. W ten sposób wyproszone potomstwo jeszcze zupełnie
niedawno nazywało się chotoj torutteech — pochodzące od orła.
W
wysokogórskich dolinach Tybetu, wśród pokrytych odwiecznymi śniegami
himalajskich szczytów kobiet brakowało zawsze. Panowała
tam poliandria, czyli wielomęstwo. Panie mogły mieć paru mężów,
najczęściej 3 lub 4 braci jednocześnie. Ilość ich oznaczały rogi wełnianej
noszonej jako nakrycie głowy
rogatywki. Jeśli dodam, że pierwsze rogatywki w armii polskiej zaczęły nosić
formacje uzbrojonych w ozdobione czerwonymi proporczykami lance kawalerzystów nazywanych z cudzoziemska ułanami, anatema murowana. Po mongolsku ułan oznacza kolor
czerwony.
Herodot
wspomina o Besach — trackim ludzie
mieszkającym wzdłuż gór Hajmos aż do Ilirii. Góry Hajmos zajmują znaczną
część dzisiejszej Bułgarii, Bośni i Macedonii, a Iliria to
już wybrzeża Adriatyku,
nad którymi ongiś władał znany z przysłowiowego „zwycięstwa" król Pyrrus. Wielekroć o tym ludzie
nadmienia również Adam Naruszewicz w wydanej w 1824 HISTORII
NARODU POLSKIEGO oraz Joachim
Lelewel. Ten ostatni twierdzi, że
Grecki kochający się w winie bóg Bachus był
...Bessem.
Na znanej nauce mapie Ptolomeusza plemię to ulokowano w miejscu gdzie, można
domniemywać, znajdowały się
pasma Wschodnich Karpat .
W
fundamentalnej monografii Języki
indoeuropejskie (PWN-1986), na mapce
dołączonej do rozdziału traktującego o językach starożytnych Bałkanów,
zaznaczono, że na południe od Dunaju najbliższymi sąsiadami Besów byli
Krobizowie, Tryballowie, Dardanowie, Albanowie oraz Odryzowie.
Plemię na Bałkany przywędrowało z głębi Azji. Na trasie wędrówki
miało Baktrię zajmującą tereny dzisiejszego północnego Afganistanu, Iran i stepowe obszary pomiędzy Morzem Kaspijskim i Czarnym. Stając się
kolebką Złotej Ordy otrzymały miano Stepu Nogajskiego. Przeszło wiek po śmierci
Herodota, zimą 330 roku p.n.e. Aleksander Wielki podbił ostatecznie
imperium perskich Achamenidów. Po wygraniu bitwy pod Gaugamelą ścigał
Bessosa, satrapę Baktrii, którego ostatecznie ujął dopiero w dolinie rzeki
Oksus (Amu-Darii). Ogłaszając się Wielkim Królem i przybierając imię
Artakserksesa IV Bessosa, satrapa miał zapewne nadzieję przejść do historii.
Powiodło mu się to tylko częściowo. Tragiczny jego los przyczynił się
tylko do utrwalenia pamięci ludu, z którego pochodził. Na początku ery nowożytnej dzieje Rzymu odnotowały
bunt trackiego plemienia Besów, które przyłączyło się do walki, jaką
toczył z legionami późniejszego cesarza Tyberiusza wódz germańskich
Markomanów, założyciel silnego państwa na terenie dzisiejszych Czech.
Bessowie ponieśli straszliwą klęskę. Wszystkich
mężczyzn zdolnych do noszenia broni stracono lub poobcinano im prawe ręce.
Plemię przesiedlono do Mezji (północ Bułgarii) i w granice wiernych Rzymowi
greckich miast. Niedobitki uciekły za Dunaj na północ. Na północ od
naddunajskich nizin leżą Karpaty. O Bessach ostatni raz wspomną historycy
cesarstwa rzymskiego opisujący panowanie Marka Aureliusza (161-180 r. n.e.) w okresie zmagań z wrogimi plemionami, wśród których mieli być Markomanowie,
Warystowie, Hermundurowie, Kwadowie, Swebowie, Sarmaci, Laktrygowie, Burowie i inne ludy wraz z Bessami, Wiktualami, Osami, Kobotami, Roksolanami, Bastarnami,
Alanami i Peucynami. W gronie przeciwników
Rzymu obok Bessów zwraca uwagę obecność również Roksolan i Sarmatów.
Jest bardzo prawdopodobne, że nazwa Bessarabii, krainy położonej między
Dniestrem, Prutem oraz
wybrzeżem Morza Czarnego, której północna część wchodziła ongiś w skład księstwa halicko- włodzimierskiego, pochodzi od nazwy plemienia Bessów.
Podobnie rzekomo jak i Hesji, którą zamieszkiwać
ongiś mieli ciemnowłosi i kasztanoocy Hessowie. Ludzi noszących nazwisko Hess spotykamy dziś nie tylko wśród obywateli
Niemiec czy St. Zjednoczonych. Nosił
je również znany w Bieszczadach rzeźbiarz z Dwernika nad Sanem. Można tylko
domniemywać, że grecki arcybiskup Nikei i przyszły
kardynał Bessarion, jeden z sygnatariuszy Unii Florenckiej z 1439 roku,
zawartej pomiędzy dwoma wielkimi chrześcijańskimi
wyznaniami, był z pochodzenia Bessem. Nie
wykluczone, że jakiś odłam tego ludu przed paru dziesiątkami wieków zawędrował aż do Egiptu, skoro do dnia dzisiejszego w pustynnych zakamarkach północno-wschodniego
Sudanu żyje pasterski plemię bedża
mówiące po węgiersku.
1 2 3 4 Dalej..
« Etnology (Published: 11-05-2005 )
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Biographical note Number of texts in service: 49 Show other texts of this author Newest author's article: Kaukaz w płomieniach | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4131 |
|