|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture » Etnology
Szlakami Bessów. Szkic prowokacyjno-historyczny [3] Author of this text: Witold Stanisław Michałowski
A
jeszcze dalej na południe Czarnego Kontynentu chrześcijańscy wędrowni mnisi w Etiopii posługują się po dzień dzisiejszy drewnianymi równoramiennymi
krzyżami wpisanymi w koło nazywając je havariami.
Krzyże te do złudzenia przypominają ...znak Tengri oraz
te które znajdują się w huculskich naszyjnikach
Języki
ugrofińskie, zdaniem filologa i podróżnika Aleksandra Csoma de Koros (1784-1842), twórcy europejskiej
tybetologii wywodzą się z północnego
Tybetu. Uczony pieszo przywędrował z Węgier w Himalaje i tam spędził
resztę życia studiując w lamajskich klasztorach i świątyniach prastarej
religii bon dzieła traktujące o wędrówce dusz i świętej krainie Szam-bha-li. Pochowany został w Dardżylingu.
Pierwotny
język Bessów należał
najprawdopodobniej do grupy ugrofińskiej. Czy u naszych południowych sąsiadów
termin bosorować — czarować pochodzi od języka, którego używali
Besowie, czy też jest filologiczną skamienieliną, utrwalającą kontakt z nimi — można się spierać. Należy też odnotować, że po litewsku
bajsa, bejsu to odrażający, ohydny, a w staroruskim bes, besseda
to siedzieć na zewnątrz. No i jesteśmy w domu.
Nareszcie wiemy po kim większość
rodzaju męskiego tak bardzo lubi
biesiadować na zewnątrz domu, a więc z dala od
małżonek i teściowych.
Starożytni Egipcjanie stosunkowo wcześnie w sztuce wojennej zastosowali mordercze
know-how, jakim były w owych czasach ciężkie rozbijające zwarte
szyki wrogów rydwany bojowe z wirującymi ostrzami kos umieszczonymi w osiach
wozów. Na końskim grzbiecie nie czuli się najlepiej. Dla doradców faraona, za którego panowania nad Nilem pojawili
się Bessowie, podjęcie właściwej decyzji nie było trudne. Można z góry założyć,
że przybysze z Wielkiego Stepu na uprawie roli, żegludze i budowie piramid nie
znali się. Gdyby byli sprzymierzeni z wrogami zewnętrznymi,
mogli stanowić zagrożenie. Ponieważ musieli przybyć w raczej niedużej
grupie, nie obcięto im głów, ale
powierzono ochronę dworu władcy państwa bogatego wylewami życiodajnej rzeki.
Być może o takim a nie innym losie garstki
azjatyckich koczowników zadecydował
przypadek. Dobrze się zapisali w pamięci
mieszkańców Egiptu. Jako synowie
stepów byli pełni radości życia. Kochali śmiech i taniec. Każda kobieta była
dla nich piękna i każda warta miłości. Dużo miłości. Bardzo dużo miłości.
Członki męskie musieli mieć imponującej wielkości, skoro ten anatomiczny
szczegół został utrwalony w kamiennej hagiografii. Lubili bawić się z dziećmi.
Jak zwykle wojskowi z dobrze zaopatrzonych w piwo garnizonów. Tacy
zostali utrwaleni w legendzie. Z biegiem wieków trafili do panteonu.
Wizerunki Bes, noszone jako amulety na szyjach fenickich żeglarzy, popłynęły
daleko na zachód. Do Kartaginy, na Sycylię, na kraj ówczesnego świata. W dziejach powszechnych wielokrotnie odnotowano przypadki, że straż przyboczną
potężnych władców, którzy mieli istotne powody, aby nie ufać w zapewnienia o dozgonnej miłości trzymanych żelazną
ręką poddanych, stanowiły oddziały
cudzoziemskich najemników pochodzących z bardzo odległych krajów. Bezpieczeństwa
cesarzy rzymskich strzegli Germanie, cesarzy Bizancjum — Normanie, Cesarzy Chin za panowania dynastii Tang ochraniały oddziały
tureckie, a za dynastii Juan tumeny mongolskiej jazdy, księcia Witolda chronili
przed rodzonymi braćmi Tatarzy, straż przy Napoleonie pełnili polscy ułani,
władców Imperium Ottomańskiego ochraniali janczarzy rekrutujący się głównie z bałkańskich górali, a kupieni na Kaukazie jako najlepsi
„ochroniarze" owych czasów czerkiescy niewolnicy dali początek
mameluckim władcom nowożytnego Egiptu. Towarzysza Lenina chronili przed
objawami miłości klasy robotniczej Koreańczycy i Łotysze, a Osamę bin
Ladena strzegą rzekomo Czeczeńcy.
Starożytny
geograf, matematyk i astronom, Ptolemeusz Klaudiusz (ok.100 — ok.168)
spokrewniony z królową Kleopatrą i panującą ongiś grecką dynastią w Egipcie, był jak na owe czasy dobrze poinformowany. Pozostawił po sobie wiekopomne dzieło
Almagest,
imponujące zestawienie blisko
dziesięciu tysięcy nazw geograficznych. Plemię
Bessów ulokował nad Karpatami u źródeł Wisły. Pamiętamy, że po klęsce zadanej przez legiony Tyberiusza
niedobitki Besów schroniły się gdzieś w Karpatach. Łańcuch gór rozciągających
się od Żelaznych Wrót na Dunaju aż po Bramę Morawską liczy około półtora
tysiąca kilometrów długości i od 100 do 350 km szerokości.
Ptolemeusz najpewniej nigdy do
niego nie dotarł, a informację o źródłach największej z wypływających z północnych stoków rzek miał z drugiej czy trzeciej ręki. Pewną wskazówką, gdzie schronili się
Bessowie, może być nazwa
jednej z karpackich przełęczy i położonego
na przechodzącą przez nią prastarym handlowym szlaku miasteczka Dukla.
Identycznie nazywał się przed
wiekami górski obszar położony dziś w północnej Albanii — Ilirii,
czyli tam, gdzie jeszcze na przełomie naszej ery paśli swoje stada.
Mieszkańcy byłej Jugosławii słowem
"dukla"
określali górski obszar zajmowany
przez jedną z "zadróg",
rodowo- plemiennych wspólnot bałkańskich Słowian.
Albańscy
Sziptarzy zamieszkujący góry Prokletije w rejonie Ohridzkiego jeziora połoniny
określają mianem… BJESZKA a pastuch to dla nich CZABAN. Tak jak w Mongolii
Większość
autorów naukowych opracowań jest
zgodna co do tego, że pochodzenie i znaczenie nazwy „Bieszczady" nie zostało
dotychczas wyjaśnione. Najstarszym terminem geograficznym, od którego ma się
wywodzić, jest słowo
beshed, dotyczące fragmentu głównego
wodno działowego grzbietu Karpat w rejonie dzisiejszych Jaślisk, o rzut
kamieniem od Dukli. Pochodzi z 1269 roku i znajduje się na pergaminowym
dokumencie sporządzonym na Węgrzech. Toponomastyka dostarcza wielu dowodów na
pochodzenie nazw geograficznych od nazw plemion czy ludów zamieszkujących określone
obszary lub imion własnych. Żeby nie szukać daleko, na współczesnych mapach
Bieszczadów łatwo jest znaleźć Wańków Dział i Hnatowe Berdo. Południowi
sąsiedzi zalesiony, porżnięty głębokimi jarami górski grzbiet położony w sąsiedztwie nazwali po prostu nazwą obcego
ludu, który znalazł tam schronienie.
Węgierskie beshed
uległo transformacji.
W
historii Brzeska, leżącego przy
prastarym szlaku handlowym z Krakowa na Węgry i Ruś, odnotowano, że już od
połowy V tysiąclecia p.n.e. przybywały na te tereny zza Karpat gromady
pierwotnych rolników i hodowców zwabione
żyznością aluwialnych gleb. W pobliskim Bessowie, położonym na żyznej
nizinie u ujścia rzeki Raby do Wisły, niedaleko Bochni odkopano osadę
garncarzy sprzed XVI wieków i znacznie od niej wcześniejsze stanowiska wytopu darniowej
rudy żelaza. Przytulona do przeciwpowodziowych wałów wieś nie ma kościoła.
Należy wraz z wioskami Cząsławice i Wrzępno oraz Bieńkowice po drugiej
stronie rzeki do pobliskiej parafii Cerekiew, powstałej w XII wieku. Nazwy
pochodzenia parafii nikt jak dotąd nie wyjaśnił
chociaż drewniany kościół pod wezwaniem Santo Laurento — świętego Wawrzyńca
istniał tu już w 1326 roku. Spłonął w czasach
najazdu Rakoczego podpalony przez tołchajów,
węgierskich rozbójników Kolejną świątynię, zbudowaną w 1669 roku, ostatnio
przeniesiono do skansenu w Nowym Sączu. Zachowane księgi metrykalne z połowy
XVIII wieku informacji o Bessach nie zawierają. Ale jeśli się dobrze przyjrzeć
umieszczonemu w bocznej nawie późnorenesansowemu obrazowi
Chrystusa depczącemu grzech, to przy odrobinie wyobraźni można się
doszukać w twarzy nieszczęsnego „grzechu" azjatyckich rysów Bessa.
Archeologowie nie mają wątpliwości,
że starożytni hutnicy i ceramicy nad Rabę przyszli z południowo-wschodniej Słowacji, a więc z obszarów późniejszego królestwa węgierskiego.
Nazwa niezbyt odległego Beska i chyba również Biecza, niezależnie od
romantycznej legendy o zbóju Besie — utrwala
pobyt na tych ziemiach tajemniczego ludu Bessów.
Kilkanaście
lat temu pod Krosnem na Podkarpaciu rolnik wyorał mosiężną figurkę Anahity,
żeńskiego bóstwa płodności starożytnych Persów, popularnego również wśród
rzymskich legionistów trackiego pochodzenia. Na północną stronę Karpat
musiała być przyniesiona przez przełęcz
Dukielską w II lub III wieku n.e. Z naddunajskich nizin przed wiekami na północną
stronę Karpat przybyli też dwaj bracia Balowie. Dzielnie służyli polskim królom.
Otrzymali szlachecki indygenat. Stali się posiadaczami licznych wsi i miast w Ziemi Sanockiej. Jedno z nich nosi nazwę Baligrodu. Rodowód nazwy Baligrodu, podobnie jak i Bieszczadów,
jest bardzo stary. Odpowiedzi na pytanie o dalsze losy Besów w Karpatach może
dostarczyć nauka. Światowej sławy
antropolog i etnograf Jan Czekanowski (1882-1965) prowadził
przed I wojną światową badania terenowe wśród Łemków. Określił
ich jako antropologiczny relikt
twierdząc, że należą do zrutynizowanego
szczepu arorumuńskiego czy też bałkańskiego pochodzenia. Wzburzyło to niektórych
nacjonalistycznie nastawionych lwowskich uczonych,
uważających Łemków — podobnie jak Hucułów i Bojków — za górali ukraińskich.
Mający bardziej biało-czerwoną „optykę spojrzenia" ich akademiccy
koledzy tych samych Łemków uważali za górali polskich. Chyba żadna ze stron
nie ma racji. Potomkowie garstki
Besów ocalałych w karpackiej głuszy z krwawej łaźni, jaką im urządziły
rzymskie legiony, nie zachowali nawet świadomości swego pochodzenia. Kształt i proporcje czaszki boga Besai
przedwojennych mieszkańców Beskidu
Niskiego, tak jak i Andy’ego Warhola oraz Nikifora Krynickiego wykazują
zastanawiające podobieństwa.
U
starożytnych ludów semickich Bel-Pan był
niejako tradycyjnym tytułem męskich bóstw. W Babilonii był synonimem imienia Boga i należał do świętej trójcy jako
odpowiednik Enlila-Marduka z Sumeru. Ku czci Bala, odpowiednika Apollina w greckiej mitologii, na 1 maja w święto Baltane rozpalano ogniska.
Kontynuacją tej tradycji są obchody Nocy Świętojańskiej.
Liderzy międzynarodowego ruchu robotniczego, obchodząc z flagami i przemarszami dzień 1 maja, zagospodarowali pogańską tradycję.
Na
przechowywanym w British Museum papirusie
odcyfrowano szczegółową instrukcję, jak uzyskać pomoc egipskiego boga.
Podana jest nawet receptura
przygotowania specjalnego roztworu. Jest to mieszanina
ściśle odmierzonych proporcji inkaustu, krwi krowiej i gołębiej, soku morwy,
kadzidła, myrry, wody deszczowej, siarczku rtęci oraz wywaru z ziół zwanych u nas wyką pospolitą. Maczając w tak przyrządzonej miksturze magiczną różdżkę
lub w jej braku pióro czarnego koguta, nieprzerwanie recytując zaklęcie
zawierające imiona mocy, należy na lewej dłoni wyrysować postać Besa, oraz
wypisać pytania, na które szukamy odpowiedzi. Dobrze też byłoby
skrawkiem czarnego sukna poświęconego Izydzie, owinąć lewą dłoń i szyję, a następnie położyć
się spać. W nocy na pewno pojawi
się Bess. Czy odpowiedzi mogą dotyczyć również
liczb, które wygrają w totolotka — nie wiadomo. Formuła magicznego
zaklęcia jest znana. Brzmi ono:
1 2 3 4 Dalej..
« Etnology (Published: 11-05-2005 )
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Biographical note Number of texts in service: 49 Show other texts of this author Newest author's article: Kaukaz w płomieniach | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4131 |
|