|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
The Bible » »
Kilka uwag w kwestii pierwotnego języka Ewangelii [1] Author of this text: Ireneusz Kania
Tekst jest częścią książki Księga Zoharu (Homini 2005).
Publikacja w Racjonaliście za zgodą Wydawcy. Pierwsza wersja tego szkicu ukazała się w miesięczniku „Znak", nr 430 (marzec 1991). Zob. więcej... |
Dobra Nowina od dwóch tysięcy lat oddziałuje na ludzi z najrozmaitszych kręgów kulturowych, językowych, na nosicieli wszelkich
możliwych tradycji religijnych. Oddziałuje, rzecz to oczywista, głównie jako przesłanie religijne, obwieszczenie nowej rzeczywistości duchowej. Ale nie tylko. Dobra Nowina została przecież w określonym czasie i miejscu, przez konkretne osoby, spisana w konkretnym,
historycznie istniejącym języku. Krótko mówiąc, jest ona nie tylko orędziem religijnym, ale również najzupełniej konkretnym tekstem.
Ewangelia zatem może oddziaływać także jako tekst, a więc również jako tekst można ją badać.
Przy takim ujęciu kwestii oddziaływania Dobrej Nowiny natykamy się wszakże od razu na rzecz osobliwą: stwierdzamy mianowicie,
że — w odróżnieniu od niewątpliwej mocy i wyrazistości treści orędzia Chrystusa — teksty ewangeliczne, percypowane właśnie jako teksty, przemawiają do nas słabiej, jak gdyby przesłaniał je jakiś opar czy ściana z matowego szkła, zacierająca kontury zdań i słów owej mało zresztą pięknej
greki, w której spisane do nas dotarły. Wiadomo, skąd się brać może takie wrażenie, taki
malaise, uwierający nas gdzieś na obrzeżach świadomości: oryginalnych tekstów ewangelicznych nie znamy, znamy tylko ich przekłady, i to niezbyt wysokiego lotu.
Otóż na ogół głównym grzechem niedobrych przekładów, bardzo zresztą poważnym z punktu widzenia prawideł sztuki translatorskiej,
jest nadużywanie tzw. kalki językowej, czyli dosłownego transponowania na drugi język utartych zwrotów i struktur zdaniowych języka oryginału. Przy takiej transpozycji ulegają częstokroć zniszczeniu,
rozerwaniu, subtelne, organicznie ukształtowane i na głębszych poziomach funkcjonujące związki i struktury znaczeniowe, skojarzeniowe, estetyczne, właściwe językowi oryginału.
Za ilustrację tego, co wyżej powiedziano, niech posłuży rodowód dobrze już zadomowionego w wielu językach zwrotu ewangelicznego"na wieki wieków". W łacinie brzmi on in saeculum, in saecula saeculorum, w grece — eis ton aiona, w hebrajskim -
'ad'olam albo le’olam. Otóż słowo 'olam znaczy w hebrajszczyźnie „świat", „kosmos"; etymologicznie spokrewnia się ono z rdzeniem czasownikowym
'lm, n'lm „być ukrytym", co sprawia, że słowo 'olam
kojarzy się Semicie z czymś nieobjętym, niepoznawalnym, odległym,
„transcendentnym" po prostu. Wydaje się, że najlepszym znaczeniowo odpowiednikiem hebrajskiego
'ad 'olam byłoby polskie „jak długo będzie istniał wszechświat". (I tak zresztą gubimy przy okazji ukryte w słowie
'olam odniesienie do aspektu przestrzennego pojęcia „wszechświat").
Jakiej transformacji doznał 'olam w grece? Greckie słowo aion kojarzy się z czasownikiem
aio „odczuwam", „postrzegam zmysłami" (słyszę, widzę itd.), odsyła nas zatem ku sferze świata dookolnego, bliskiego, zmysłowego, uładzonego — słowem, ku greckiemu Kosmosowi (kosmos — to, co uładzone, uporządkowane), konkretnemu i ograniczonemu, w sam raz — w doskonale helleńskim duchu — nadającemu się na korelat ludzkiej osoby i ludzkich dzieł.
Pamiętajmy, że to w Grecji zrodziła się idea, iż miarą świata jest człowiek. Nie dziwi więc, że
aion to w zasadzie „okres trwania ludzkiego życia (albo świata)", później dopiero "wieczność" (łac.
aevum), i to zwłaszcza gdy użyjemy rozbudowanej konstrukcji eis ton aiona tou aionos
„na wieki wieków" (jak w greckiej wersji Ps 45, 18). Łacińskie in saecula saeculorum
dość dokładnie idzie za greką.
Jeżeli zatem wiemy, że pierwowzorem zwrotu greckiego, następnie łacińskiego i stąd niezliczonych wersji „narodowych", było owo hebrajskie
'ad 'olam (bądź le’olam, albo nawet le’olam wa
'ed), dochodzimy do wniosku, że w trakcie wędrówek z języka do języka,
wymuszonych przez tłumaczy traktujących swoje zadanie raczej mechanicznie (albo z pietyzmem dla tekstu, bądź co bądź sakralnego, tak wielkim, że przywiódł ich on do gwałtu na duchu i składni języka), hebrajski
'olam postradał niemało ze swych głębszych treści. W rezultacie tego rodzaju zabiegów miast przekładu, czyli totalnego ekwiwalentu oryginału, możemy otrzymać nową semantyczno-stylistyczną jakość, niekiedy nie wznoszącą się — jako tekst — ponad poziom niekoherentnego zbioru całostek znaczeniowych posklejanych „informacyjnym szumem". Tyle ogólnej refleksji na temat „jak nie należy tłumaczyć tekstów obcych".
Jeśli idzie o teksty ewangeliczne, wiemy od dawna, że pierwsze ich wersje spisano w języku semickim. To rzecz pewna, przekonuje o tym nawet pobieżna analiza greki ewangelicznej, której składnia i związki frazeologiczne (zwłaszcza Ewangelii Janowej) rażą swoją sztucznością, semickością
[ 1 ]. Bibliści współcześni dość powszechnie przyjmują taki pogląd, przynajmniej co się tyczy Ewangelii Mt, Mk i J (por. wprowadzenie do tekstów Ewangelii w Biblii Tysiąclecia). Jako bodaj pierwszy o semickim języku Ewangelii mówił św.
Papiasz, uchodzący wszak w tradycji za bezpośredniego ucznia św. Jana Apostoła. Świadectwo o tym mamy u Euzebiusza, który w swojej
Historii kościelnej (VI, 25) pisze (za Orygenesem): „...pierwszą Ewangelię napisał Mateusz (...); wydał ją dla wiernych nawracających się z judaizmu, a ułożył po
hebrajsku" [ 2 ]. W innym miejscu (III, 39) mówi: "Mateusz zebrał powiedzenia
(ta logia) [Jezusa] w języku
hebrajskim, potem każdy wykładał je wedle swoich zdolności" [ 3 ]. Użyte tu słowa
hebraidí dialekto synétakse są raczej
jednoznaczne. [ 4 ]
Dyskusje na temat pierwotnego języka Ewangelii trwają wszelako do dzisiaj, ogniskując się wokół pytania: hebrajski czy aramejski?
Przeciwko „hipotezie aramejskiej" świadczy m.in. to, iż trafiające się w tekście Ewangelii zwroty aramejskie (np. Mk 5, 41; Mt 27, 47) opatrywane są zawsze przekładem; także -
mówiąc ogólnie — wszystko to, co przemawia za „hipotezą hebrajską". W tym kontekście wypada przede wszystkim zauważyć, iż wątłą ma podstawę
przekonanie — przez całe stulecia przyjmowane jako oczywistość — że w czasach Chrystusa hebrajski nie był już językiem żywym. Mocno podważyły je m.in. znaleziska qumrańskie, archiwa esseńczyków itd. — pisane po hebrajsku właśnie. Słaby jest też argument o licznych zapożyczeniach łacińskich w języku
Ewangelii, przemawiający za greką (w której istotnie aż się od nich ówcześnie roiło); niemal
te same pożyczki znajdujemy w późniejszej hebrajszczyźnie, tej,
której używano za czasów Chrystusa i którą On również prawdopodobnie się posługiwał, chyba nie tylko w Świątyni, gdy wiódł dysputy z uczonymi w Piśmie
[ 5 ].
Pośrednim argumentem za tezą, iż w czasach owych, a nawet późniejszych, hebrajski był nadal językiem żywym (przynajmniej w piśmie), jest poświadczony przez wielu Ojców Kościoła fakt, iż niektóre spośród tzw. ewangelii apokryficznych zostały zredagowane po
hebrajsku [ 6 ]. To prawda, że terminem „hebrajski" ówczesna greka określała — oprócz „właściwego" hebrajskiego — również inne języki semickie posiadające tradycję pisaną (aramejski, syryjski), zbyt wątły
to wszakże powód, aby wyłączyć z niego właśnie hebrajszczyznę!
* * *
Zarysowaną tu pobieżnie problematyką zajął się B. Dubourg w wydanej w 1987 roku przez Gallimarda interesującej książce pt.
L'Invention de Jésus, v. I, L'Hébreu du Nouveau Testament. Końcowe jej tezy są, moim zdaniem, nazbyt radykalne, niektóre zdają się mocno naciągane, zapewne też nie spotkały się z uznaniem teologów chrześcijańskich. W ich ocenę z tego punktu widzenia nie będę się oczywiście wdawał, chciałbym jednak zreferować pokrótce metodę
filologiczno-historyczną, która prowadzi Dubourga do zdecydowanego odrzucenia poglądu, iż Ewangelie zredagowano najpierw po grecku albo po aramejsku,
oraz do przyjęcia stanowiska, że pierwszym językiem Dobrej Nowiny był
hebrajski. Wątek refutacyjny prowadzi B. Dubourg z wielką swadą i temperamentem, które trochę dziwią, jeśli zważyć, że — jak to powiedzieliśmy wyżej — bibliści już od dość dawna przyjmują hipotezę semicką dla tekstów ewangelicznych. Na tym tle zapalczywość, z jaką autor omawianej tu książki zwalcza „hipotezę grecką", trochę nas również bawi — ot, takie wyważanie otwartych drzwi…
Z powagą za to, jak myślę, trzeba się odnieść do pozytywnej części wywodu. Autor przeprowadza go zgodnie z dobrymi prawidłami hermeneutyki; w tym przypadku oznacza to, że zagadnienie pierwotnego języka Ewangelii analizuje w kontekście szeroko pojętego piśmiennictwa żydowskiego (rabinicznego) owej
epoki, stosując w tym celu klasycznie żydowską metodę, którą do wspaniałego rozkwitu doprowadzili w późniejszych czasach kabaliści — Mojżesz z Leonu, Ibn Latif, I. Luria, M. Kordowero, Ch. Vital i inni.
Jak wiadomo, pisarze żydowscy (a także samarytańscy) — autorzy traktatów talmudycznych, midraszów, komentarzy wszelkiego rodzaju do Tory itd. — lubowali się w wyrafinowanych i skomplikowanych grach słów, asonansach, anagramach itp.; nie była to oczywiście czcza zabawa. Uczeni rabini i mistrzowie jedno bodaj
mieli na celu — odsłanianie ukrytych sensów Słowa Świętego, wnikanie w coraz głębsze jego warstwy znaczeniowe. Szczególnymi względami obdarzali
(zapożyczoną chyba od Greków) tzw. gematrię [ 7 ], metodę analizy tekstu opartą na fakcie, że literom alfabetu hebrajskiego odpowiadają konkretne wartości liczbowe. W hebrajskim -
jak pamiętamy zapisuje się tylko spółgłoski („litery żywe", wedle określenia jednego z żydowskich gramatyków), każdemu słowu
przeto odpowiada pewna liczba będąca sumą liczb przyporządkowanych poszczególnym literom. Jeśli zatem jakieś dwa (bądź więcej) słowa okazują się mieć tę samą wartość gematryczną, to — rozumowali uczeni w Piśmie — musi istnieć między nimi związek ontyczny, substancjalny, związek na płaszczyźnie głębszej (albo
wyższej) rzeczywistości, choćby ich sensy słownikowe nie miały ze sobą nic wspólnego. Metoda gematryczna służyła więc do ujawniania sensów Pisma ukrytych dla oczu profana, „ezoterycznych"
par excellence, i do ustalania (czy może raczej: odkrywania) związków pomiędzy rozmaitymi faktami, postaciami, zdarzeniami występującymi w Piśmie Świętym.
Taki związek na przykład (a przykład to jeden tylko z nieprzeliczonego ich mnóstwa) da się stwierdzić pomiędzy imieniem „Abraham" a Miłosierdziem, gdyż odpowiednie słowa hebrajskie — 'BRHM i RChM — gematrycznie są tożsame (248).
1 2 3 4 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Bardzo bogaty wykaz semityzmów zawartych w greckim tekście
Nowego Testamentu podaje P. Vulliaud w swojej książce La Clé traditionnelle des
Evangiles, Paris 1936. [ 2 ] Cyt. w: Apokryfy Nowego Testamentu, t. 1, Lublin 1986, wyd. II, s. 44. [ 4 ] Choć i one bywają kwestionowane. Np. J. Kürzinger (w Reallexikon für teologie und
Kirche, II wyd., Freiburg 1963, t. 8, s. 35) twierdzi, że zwrot
ten znaczy „ułożył w stylu, wedle maniery hebrajskiej". Wprawdzie dialektos
może znaczyć „styl", „sposób wyrażania", ale największe słowniki greckie
znaczenie to wymieniają dopiero na czwartym, piątym miejscu. [ 5 ] Por. np. S. Krauss, Griechische und Lateinische im Talmud, Midrash und Targum, Hildesheim 1964. [ 6 ] Tak np. św. Hieronim twierdzi, że Ewangelia Hebrajczyków, apokryf z ok. 70 r. n.e., została napisana po hebrajsku. Niewykluczone, że podobnie
rzecz się ma z tzw. Protoewangelią Jakuba. [ 7 ] Por. np. F. Dornseiff, Das Alphabet in Mystik und
Magie, II wyd.,
Lipsk-Berlin 1925 (przedruk: Zentralatiquariat der DDR, 1977). « (Published: 26-11-2005 Last change: 16-08-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4484 |
|