|
|
The Bible » »
Historyczność Jezusa z Nazaret [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
"Historycznie jest rzeczą
bardzo wątpliwą, czy
Chrystus w ogóle kiedyś żył; a jeżeli żył, to i tak
brakuje
nam o nim wszelkich wiadomości"
Bertrand
Russell
"Milczenie
autorów, którzy zlekceważyli nie
tylko takie
rzekome cuda, jak rozdarcie zasłony
czy zaćmienie
Słońca, lecz nawet samą postać
Jezusa, uprzytamnia
nam pewne psychologiczn
zjawisko: rozdźwięk między
rzeczywistością
historii a rojeniami żyjących w odosobnieniu
pierwszych gmin chrześcijańskich,
pozostających w kręgu
swoich wierzeń, między
obojętnym otoczeniem grecko-
rzymskiego
społeczeństwa a garstką wtajemniczonych
sióstr i braci w Chrystusie, upojonych pięknem
swoich
nieziemskich zachwyceń i tęsknot"
Zenon Kosidowski
Sądzę,
że warto rozważyć argumenty, które stawiają w wątpliwość istnienie
centralnej postaci chrześcijaństwa — Jezusa Chrystusa. Wywarł on takie
piętno na życiu milionów ludzi oraz na europejskiej kulturze, że wprost
trudno sobie wyobrazić, że mógłby on nie istnieć, lub być zupełnie kimś
innym niż znany przez nas Syn Boży. Jeśli
nawet przyjmiemy, że Jezus żył, trudno nam będzie wywieść coś więcej o szczegółach jego
żywota, pomijając Ewangelie, będące wyznaniem wiary, a nie relacją
historyczną. „W
rzeczywistości nie dysponujemy żadnymi pewnymi danymi biograficznymi dotyczącymi
roku narodzenia Jezusa. Żyli w tych czasach przecież historycy, którzy mogliby
cokolwiek odnotować, na przykład Józef Flawiusz, ale on Jezusa nie wspomina.
Ci natomiast, którzy o nim pisali, czterej Ewangeliści, w rzeczywistości nie
są biografią Jezusa zainteresowani. Tak oto Jezus, jeżeli chodzi o konkretną
datę Jego narodzin, niczym widmo wkroczył do historii i — ponieważ nie znamy
także roku Jego śmierci — w podobnie niejasny sposób wyszedł z dziejów."
(Nie i Amen, Uta Ranke-Heinemann).
Jezus u współczesnych kronikarzy:
Krajanie i rodacy
Epoka, w której Jezus rzekomo nauczał tłumy(!) jest "jedną z tych, co znamy dosyć dobrze z tekstów świeckich; otóż autorzy współcześni
milczą o nim [warto zdać sobie sprawę, że
kroniki, które milczą o Jezusie wspominają o Janie Chrzcicielu, Jakubie
Sprawiedliwym, podobnie św.
Paweł jest bez wątpienia postacią historyczną — przyp. Mariusz Agnosiewicz]. Józef [Flawiusz], Żyd z narodowości, który pisał około
80 roku i który wchodzi w szczegóły na temat historii Palestyny, równie jak
na temat prokuratora rzymskiego Poncjusza Piłata, wzmiankuje wprawdzie o świętym
Janie Chrzcicielu, który był stracony za Heroda Agryppy, ale nic nie wie o nauczaniu
Jezusa. To milczenie wydało się tak zadziwiającym, iż wcześnie już wprowadzono
do jego Starożytności żydowskich (18, 1, 3) następujące zdania, których charakter
apokryficzny jest oczywisty, i w których jest rzeczą mocno wątpliwą, czy nadawałoby
się nawet kilka słów do zachowania: "W tej dobie ukazał się Jezus,
człowiek mądry, jeśli go trzeba nazywać człowiekiem. Bo dokonał rzeczy przedziwnych,
był mistrzem ludzi, co przyjmują z upodobaniem prawdę, i pociągnął wielu Żydów, a także wielu Hellenów. Ten to był Chrystusem (czyt. Mesjaszem,
Zbawicielem — przyp.). Za doniesieniem pierwszych z naszego narodu Piłat skazał go na krzyż; ale ci, co go ukochali od początku,
nie przestali go uwielbiać; bo ukazał się na trzeci dzień zmartwychwstałym,
jak to zapowiedzieli boscy prorocy, podobnie jak tysiąc innych dziwów w jego
przedmiocie. Jeszcze dzisiaj istnieje nadal sekta, która po nim otrzymała imię
Chrześcijan". Gdyby Żyd Józef to napisał, byłby chrześcijaninem; a ponieważ,
będąc Żydem, nie mógł tak napisać, musiał albo nic nie powiedzieć o Jezusie,
albo wyrazić się o nim w słowach wrogich, którym kopiści nie pozwoliliby przetrwać."
(Historia
Powszechna religii, Reinach). W kołach
biblistów fragment ten nazywa się "testimonium Flavianum".
Został on wstawiony przez kopistę chrześcijańskiego na przełomie III/IV w.
Dowodzi tego fakt, że tacy pisarze wczesnochrześcijańscy jak Klemens,
Minucjusz, Tertulian i Teofil, którzy dobrze znali Starożytności...
nic jednak nie wiedzieli o tej wzmiance „Flawiusza". Jeszcze ok. 250
r. Orygenes wiedział, że Flawiusz nie wierzył, że w Jezusa jako Mesjasza,
Chrystusa, pisał: "Józef, jakkolwiek nie wierzył w Jezusa jako Mesjasza (...)" (Contra Celsum, II, 47).
Jednak już w pierwszej połowie IV w. Euzebiusz (znany ze swej łatwowierności
przy spisywaniu legend chrześcijańskich) zna chrześcijańskie wyznanie
Flawiusza na temat Jezusa i cytuje je w pełni. Aby się utwierdzić w rzetelności
tego popularnego historyka kościelnego można przytoczyć jedną z jego opowieści:
oto cytuje ze śmiertelną powagą rzekomy list Piłata do Tyberiusza, w którym
ten tłumaczy się cesarzowi, że nie chciał skazać na śmierć Jezusa, gdyż
przekonał się o jego boskości, a uczynił tak tylko pod naciskiem Żydów.
Dalej opowiada nam Euzebiusz, że cesarz również doszedł do wniosku, że
skazano na śmierć boga, wniósł więc do Senatu propozycję urzędowego
uznania Jezusa z Nazaretu za boga. niestety nie doszło do tego, gdyż
sprzeciwili się mniej pobożni senatorowie. Tyle jeśli chodzi o wiarygodność
katolickiego dziejopisa. Wróćmy do testimonium. Jako ostateczne
utwierdzenie ludzi pobożnych, że fragment ten jest tylko chrześcijańskim
dopiskiem niechaj posłużą słowa księdza profesora E. Dąbrowskiego: "...niepodobna
uznać autentyczności integralnej Ťtestimonium Flavianumť. Zbyt
wyraźnie zdradza ono rękę chrześcijańską" (Nowy
Testament na tle epoki). Do dziś jednak formułowane są tezy w obronie tej
wzmianki (co dziwniejsze jedną z takich ignoranckich wypowiedzi opublikowały
nawet FiM). Niektórzy jednak, broniąc przynajmniej historyczności
Jezusa, utrzymują, że w miejscu tym miał znajdować się inny mniej
przychylny Jezusowi fragment, który przez kopistów został przeformułowany.
Okazuje się jednak, że i tej tezy nie można obronić. Po skreśleniu testimonium z kontekstu Starożytności... okazuje się, że fragmenty poprzedzający i następujący tworzą „niewątpliwie jedną
ciągłość narracyjną, mającą za temat zamieszki wśród Żydów i inne
ich kłopoty. ŤTestimonium Flavianumť ni stąd, ni zowąd, w sposób
można by powiedzieć bezceremonialny, rozrywa na dwoje ową sekwencję
narracyjną"
Pozostaje więc nam skonstatować fakt wręcz zadziwiający: Józef
Flawiusz, który zna mniej ważne niż Jezus postacie chrześcijaństwa, nic nie
wie o nim samym — nie wie o jego istnieniu. Wspomina najpierw o Janie
Chrzcicielu, który miał zginąć „przed Jezusem" oraz o Jakubie
Sprawiedliwym, który zginął „po Jezusie". Aby zdać sobie sprawę z tego jak bardzo jest to nieprawdopodobne, aby Józef nie znał istniejącego
Jezusa, warto przybliżyć, choć w zarysach, osobę Flawiusza: był on kapłanem
jerozolimskim, przynależał w różnych etapach swojego życia do wszystkich
najważniejszych sekt religijnych ówczesnego judaizmu (saduceusze, faryzeusze,
esseńczycy. Trudno uwierzyć, że jako kapłan nic nie słyszał o tej postaci
(urodził się kilka lat po ukrzyżowaniu Jezusa). W Jerozolimie, gdzie był kapłanem,
istniała ponadto sekta pierwszych chrześcijan — nazarejczycy pod
przewodnictwem Jakuba. Jak wiemy z Dziejów Apostolskich przebywali oni często
w Świątyni, musiał się więc tam napotkać. W innym czasie był ponadto Józef
rządcą Galilei (od 66 r.), ojczyzny Jezusa. Czy jest prawdopodobne, aby miał
się niczego nie dowiedzieć o głośnym reformatorze religijnym pochodzącym z tego terenu, on — który miał aspiracje spisać dzieje Izraela?
Kolejny historyk, który pisał o tamtej epoce — Justus z Tyberiady, również nie wspomina nic o Jezusie
(w IX w. Focjusz, który czytał jego działe, przypisywał to jego „nieżyczliwości").
Warto zdać sobie sprawę z faktu, że Tyberiada leżała w pobliżu Kafarnaum,
gdzie „Jezus często przebywał"
Następnie trzeba wspomnieć Filona
(ok. 25 r. p.n.e.- przed
50 r. n.e.), Żyda z Aleksandrii. Jak wiemy
bywał on w Palestynie (Aleksandria leży przecież blisko Jezrozolimy), jednak
nigdy nie zasłyszał o Jezusie, a interesowały go nawet najmniejsze sekty żydowskie.
Warto nadmienić choćby, że Filon, który pisał przede wszystkim o zagadnieniach religijnych, zwłaszcza o okresie rządów Piłata, wspominał np. o sekcie terapeutów zbliżonej przypominającej essenizm i chrześcijaństwo,
mimo tego w swojej olbrzymiej twórczości nie wspomniał ni słowem o jakimś
rabbim imieniem Jezus
"Te
kilka słów, które Talmud poświęca Jezusowi, nastręczają zagadnienia nie
do rozwiązania. Powiedziane jest mianowicie, że Rabbi Joszu ben Parahyah uciekł
do Aleksandrii wraz ze swym uczniem Jezusem, aby uniknąć prześladowań króla
żydowskiego Janneusza (103-76 przed Chr.); za swym powrotem Jezus założył sektę
Żydów odstępców. Byliby więc istnieli uczniowie Jezusa na stulecie przed erą
chrześcijańską ! Jak wytłumaczyć narodziny podobnej legendy, gdyby nauczanie
Jezusa w epoce, którą mu wyznaczają, pozostawiło było kilka ściśle określonych
pamiątek?"
Żadne kroniki żydowskie nie
notują trzygodzinnego zaćmienia Słońca, które ok. 30 roku miało towarzyszyć
śmierci Jezusa na krzyżu. Nikt nie wie o powstawaniu zmarłych z grobu w tym
samym czasie, ani o trzęsieniu ziemi. Tak samo zastanawiający jest brak
wzmianki o tym, że zasłona świątynna rozdarła się wpół, a odgrywała ona
tak ważną rolę w świątyni, że nie sposób sobie wyobrazić, że wszyscy
kronikarze żydowscy przemilczeli ten fakt. Najpewniej trzeba tutaj winę
przypisać żydowskiemu spiskowi antychrześcijańskiemu.
Rzymianie i Grecy
Pierwszy tekst niechrześcijański o Jezusie mieści się w rocznikach Tacyta (ok. 56-120 r. n.e.),
wielkiego dziejopisa, patrycjusza i konsula. Opisane są okoliczności prześladowań
chrześcijan za Nerona: "dotknął najbardziej wyszukanymi
kaźniami tych, których nienawidzono za ich zbrodnie, a których pospólstwo
chrześcijanami nazywał. Początek tej nazwy dał Chrystus, który za panowania
Tyberiusza skazany został na śmierć przez prokuratora Poncjusza Pilatusa, a przytłumiony na razie zgubny zabobon znowu wybuchnął, nie tylko w Judei, gdzie się to zło wylęgło, lecz także w stolicy, dokąd wszystko, co
potworne albo sromotne, zewsząd napływa i licznych znajduje zwolenników". W roku 117, kiedy pisał Tacyt te słowa, istniały już chrześcijańskie ewangelie,
sekta chrześcijańska występowała już w całym Imperium. To z pism chrześcijan
czerpał o nich swoją wiedzę. Wcześniej, gdy nie było pism chrześcijańskich kronikarze
Rzymscy nie wiedzieli nic o Jezusie, który miał zostać skazany przez Poncjusza.
Inny pogląd na ten fragment stawia w wątpliwość jego autentyczność: "Nowsi
religiolodzy przypuszczają na ogół, że fragment dotyczący prześladowań pierwszych
chrześcijan nie wyszedł bynajmniej spod pióra Tacyta, lecz został dodany do
tekstu Roczników znacznie później przez
kopistów chrześcijańskich. Opierają się m.in. na stwierdzeniu, że nazwa „chrześcijanie"
nie była jeszcze znana za panowania Nerona (54-68 n.e.), a wyznawcy Jezusa,
uważani przez Rzymian za jedną z licznych sekt judaistycznych, nazywali siebie
wówczas jessejczykami, nazarejczykami, ebionitami, narodem świętym, Bożym itp.
Pierwsze wiarygodne nazwy „chrześcijanie" pojawiają się w drugiej
połowie II w." (Pierre-Augustin Beaumarchais, XVIII w. ).
Sekta nazarejczyków została nazwana chrześcijanami przez pogan (antiocheńskich, o czym informują nas Dzieje Apostolskie — 11,26), nie może nas przeto dziwić,
że nie od razu sami uczniowie Chrystusa zaczęli się tak mianować.
Potwierdzają to również katoliccy tłumacze BT, którzy piszą w przypisie do
wspomnianego fragmentu Dziejów: "Sami chrześcijanie
nazywali siebie Ťuczniamiť, Ťbraćmiť, Ťświętymiť".
Przydomek ten, nadany im przez pogan znaczył dosłownie: „zwolennicy
Chrystusa" (christianoi) i miał mniej pozytywny wydźwięk niż np.
bracia, święci czy synowie światłości
1 2 3 Dalej..
« (Published: 13-06-2002 Last change: 16-08-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 470 |
|