|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Co wolno wojewodzie... O dystansie władzy w Polsce słów kilka [2] Author of this text: Magdalena Żakowska
Przytoczmy też sto lat późniejszą wypowiedź, tym razem nie podróżnika, a polskiego dziennikarza warszawskiego Juliana Kaliszewskiego, który w II połowie
XIXw. pisał: „Wszyscy u nich gardzą wszystkimi, jeżeli tylko są od nich
wyżej w drabinie społecznej postawieni. Magnat gardzi szlachcicem, szlachcic
mieszczuchem, mieszczuch wiejskim gospodarzem, ten parobkiem, parobek pastuchem, a pastuch Żydem. Pan gardzi swoim lokajem, lokaj stróżem, stróż śmieciarzem, a śmieciarz łapaczem psów. Pani swoją kucharką, kucharka młodszą, młodsza
pomywaczką, a pomywaczka gałganiarką. Urzędnik gardzi rzemieślnikiem, ten
wyrobnikiem, i tak w dół, aż do ostatniego szczebla. To jednak wcale nie
przeszkadza, ażeby w górę idąc jeden przed drugim w pałąk się zginał"
[ 16 ].
Odejście
od systemu (post)feudalnego, jakim była gospodarka folwarczno-pańszczyźniana, w kierunku gospodarki rynkowej, nastąpiło w przypadku Polski przynajmniej 200
lat później niż w Europie Zachodniej. Chłopi więc stosunkowo późno
upodmiotowili się i wyemancypowali wobec swoich panów, stosunkowo późno też,
bo dopiero w drugiej połowie XIX
w., wykształciła się — z grona (złożonego na przestrzeni wieków w ogromnej części z Niemców i Żydów) mieszczaństwa, zdeklasowanej
szlachty-inteligencji, „awansowanego" chłopstwa i robotników — polska
klasa średnia, ugruntowując swoją pozycję właściwie dopiero w związku z intensywnym procesem uprzemysłowienia i rozrostem sektora publicznego po
II Wojnie Światowej. Prozaiczne, egalitarne ideały mieszczańskie do tej pory
na dobrą sprawę „nie weszły" Polakom „w krew", przegrywając z dawnym
mitem wielkopańsko-szlacheckim. Rolę dawnych szlacheckich i kościelnych „jaśnie
panów" i „oświeconych" przejęły elity intelektualne, autorytety
moralne, inteligencja, rolę „dołów społecznych" zaś odgrywają współcześni
firmowi „chłopi pańszczyźniani", kulturalne chamy, „straszni
mieszczanie" i pogardliwie przez elitę traktowani nuworysze-dorobkiewicze.
Do
dziś w socjologiczno-psychologicznym opisie polskiego społeczeństwa dominują
paradoksalnie uzupełniające się metafory „szlachcica na zagrodzie" i „pańszczyźnianego chłopa". Pisarz i publicysta, Tomasz Jastrun, przyrównuje
polską mentalność do „straszliwie zaniedbanego salonu w zrujnowanym pałacu",
jej głównym wyznacznikiem jest bowiem ceremonializm [ 17 ],
przeczulenie na punkcie tytułów i form grzecznościowych [ 18 ] oraz szeroko rozumiana „pańskość"
[ 19 ].
Polacy wciąż przejawiają tendencję ku dość silnej hierarchizacji społecznej,
ku podziałowi na elitę oraz „masy", niezależnie od faktu, że
przedstawiciele „mas" potrafią negować wartość oraz uniwersalność
elitarnych autorytetów, elita zaś czasami usiłuje przypochlebić się
„masom" [ 20 ].
Niczego nie boją się tak bardzo, jak popełnienia towarzyskiego faux pas,
bycia wykluczonym z elitarnego kręgu. Dobrze opisuje to pisarz i publicysta
Rafał Ziemkiewicz, analizując dramat polskiego
inteligenta z awansu, tak silnie czującego swą niekompetencję i słabość,
że aż niezdolnego do posiadania własnych
poglądów. „Wygłaszając opinię oryginalną, a już zwłaszcza sprzeczną z utartymi poglądami, potępioną przez autorytety i ośmielając się na spór,
naraża się — pisze Ziemkiewicz — że ktoś wytknie mu słomę w butach, której
się bardzo wstydzi i chciałby ją ukryć. Swój awans uważa za wielką
nobilitację, chce nim kłóć w oczy, podkreślać na każdym kroku przynależność
do kasty wyższej" [ 21 ].
Socjolog Janusz Hryniewicz stwierdza, że w polskiej kulturze
organizacyjnej po dziś dzień dominują, obok kształtujących się dopiero
wzorców właściwych dla kultury rynkowej, wzory folwarczne [ 22 ],
charakteryzujące się „dużym dystansem między kierownikiem-właścicielem a pracownikami, bardzo silną solidarnością pracowników skierowaną przeciwko
kierownictwu, kolektywizmem i relatywizmem etycznym" [ 23 ].
Zarówno pracodawcy, jak i pracownicy przejawiają dość silne tendencje do
eliminowania mechanizmu rynkowego. Pracodawcy, zarówno państwowi, jak i prywatni, z reguły preferują autorytarno-ojcowskie, „spontaniczne", metody
zarządzania, promując raczej nie pracowników najbardziej zdolnych i kompetentnych — lecz „miernych ale wiernych" (stąd też częste praktyki
zatrudniania członków własnej rodziny, nawet mimo wyraźnego braku
kwalifikacji), pracownicy zaś „przejawiają skłonności folwarczne i zachowują się tak, jakby odtwarzali archetypy parobka i dziewki służebnej — brak inicjatywy, czekanie na rozkaz, gnuśność itp." [ 24 ].
O tym, jak negatywnie Polacy postrzegają wysoki dystans władzy w firmie, świadczy m.in. piosenka zespołu Big Cyc Nienawidzę szefa: Wcześnie
rano korytarzem / niczym sprytny chiński szpieg / z neseserem w czarnym płaszczu
po cichutku skrada się. / Beznamiętnie już roztacza / groźny bazyliszka
wzrok, / przerażeni za biurkami śledzą każdy jego krok. / Dziś od rana jest
przemiły, / wszyscy czują zapach krwi, / nieustannie od dziesiątej obserwują
jego drzwi. / Telefony ciągle dzwonią / w gabinecie słychać młyn, /
sekretarki już donoszą: /na odprawie będzie dym. / Na bankiecie przy
kieliszku / niczym ojciec, druh i rab, / gdy do błędu się nie przyznasz /
bezlitosny jest jak kat. / Nienawidzisz jego gestów, / gdy szyderczo śmieje się,
/ gdy uprzejmie przy kolegach / jak codziennie zbeszta cię. / Gdy się śmieje — tłum lizusów / znowu cieszy się wraz z nim, / gdy jest smutny, to smutasy / w środku służby wiodą prym. / Nieomylny, bo pomylić / się najwyżej możesz
ty. / Szef ma rację, ty na zawsze / zapamiętaj gdzie są drzwi.
Z drugiej strony, gdy pracownicy ci mają możliwość współpracy z szefem, preferującym większy egalitaryzm i partnerskie stosunki, np. z pracodawcą niemieckim, czują się nierzadko bezradni i zagubieni. Antropolog
Marta Antosik, cytując wypowiedzi pracujących w Polsce niemieckich ekspatów,
stwierdza, iż Polacy są przez nich często postrzegani jako ospali, pozbawieni
inicjatywy i samodyscypliny, bojący się podejmować decyzje i przejmować
odpowiedzialność: „Mogliby się wiele nauczyć, gdyby chcieli. A tymczasem
zmuszają mnie do stałego kontrolowania ich pracy, do rozliczania z efektów,
do narzucania tempa pracy". Poza tym, w pragnieniu uniknięcia lub chociaż
rozmycia odpowiedzialności, odczuwają potrzebę konsultowania każdej decyzji z jak największą liczbą osób i w przypadku, jeśli okazała się ona niewłaściwa — stosowania zasady odpowiedzialności zbiorowej [ 25 ]. Dość
silny dystans władzy wyciska piętno na całej polskiej kulturze
organizacyjnej, stymulowanej — zgodnie ze słowami Janusza Hryniewicza -
przez: dziedzictwo katolickie, egalitaryzm, przejawiający się jednak głównie w braku dążenia do rywalizacji między równymi sobie w hierarchii
pracownikami, kolektywizm i familiocentryczność [ 26 ]. W polskim systemie zarządzania, odmiennie niż np. w zdominowanych przez myślenie
uniwersalistyczne oraz intelektualizm krajach anglosaskich, podobnie zaś jak w najbardziej wysuniętych na zachód państwach Europy Środkowo-Wschodniej, oraz
(a nawet jeszcze silniej) jak w zachodnioeuropejskich krajach katolickich,
przeważa intuinicjonizm, promujący doraźne reakcje, partykularyzm, postawy
kolektywistyczne oraz potrzeba prestiżu i emocjonalnego wsparcia [ 27 ]. Cechuje go także „kobiecość":
do wartości najwyżej cenionych należy poczucie bezpieczeństwa i stałość
zatrudnienia, dobre stosunki ze współpracownikami, a zwłaszcza kierownikiem,
skromność, nieokazywanie ambicji. Relatywnie niżej cenione są osiągnięcia,
sympatię zaś wzbudzają „nieudacznicy i antybohaterowie" [ 28 ].
Konflikty organizacyjne są tłumione, praca nie jest najważniejszą wartością
życiową i ustępuje miejsca rodzinie. Znaczny nacisk stawiany jest na
egalitaryzm płacowy. Dla pracowników duże znaczenie ma przynależność
grupowa, bliskie kontakty, od innych ludzi oczekuje się pomocy i psychicznego
wsparcia [ 29 ].
Polacy dążą do tego, by ich uczestnictwo w organizacji politycznej i gospodarczej miało taki sam charakter jak w grupach rodzinno-koleżeńskich -
było stymulowane przez poczucie empatii, kontakty osobiste, prymat lojalności
osobistej nad formalną, odrzucenie bezosobowych praw, matriarchat albo
patriarchat wobec podwładnych itd. Bezosobowe reguły i indywidualne zobowiązania
wobec abstrakcyjnych wartości, takich jak uczciwość czy prawda, z reguły ustępują
pierwszeństwa zobowiązaniom osobistym. Badania, nawiązujące do zagadnień
poruszanych przez autorów Siedmiu kultur kapitalizmu (czy dać świadectwo
prawdzie i narazić na szwank interesy przyjaciela, czy postąpić odwrotnie),
wykazały, że polscy respondenci około dwukrotnie rzadziej wybierali opcję
wierności prawdzie niż np. respondenci w USA, Szwajcarii, Finlandii, Holandii
czy Wielkiej Brytanii. Natomiast wyniki podobne do polskich uzyskano w Serbii,
Czechach i Bułgarii. W porównaniu natomiast np. ze strukturą społeczno-organizacyjną
Rosjan, przyznać należy, iż Polacy wykazują więcej ochoty do tworzenia
ponadrodzinnych stowarzyszeń oraz z mniejszą niechęcią podchodzą do bezosobowych procedur i formalnych wymogów
[ 30 ].
Wyższy
niż w Europie Zachodniej dystans władzy zaobserwować można również śledząc
relacje zachodzące w łonie polskiej hierarchii kościelnej oraz między
polskim Kościołem rzymsko-katolickim a wiernymi. Kościół rzymsko-katolicki
jest jako taki strukturą hierarchiczną, scentralizowaną i znacznie mniej
demokratyczną niż np. Kościoły protestanckie, znacznie mniejszą rolę
odgrywają w nim procesy oddolne, związane z inicjatywą samych wiernych, przez
co jest ze swej natury bardziej konserwatywny i oporny na zmiany. Na gruncie
polskim zaś ową hierarchiczność wzmaga jeszcze fakt, iż — jak stwierdza
ksiądz Władysław Piwowarski — jest on wciąż Kościołem „ludowym",
charakteryzującym się ludową obrzędowością (na poziomie praktyk, zwyczajów,
symboli religijnych) oraz specyficznym typem organizacji i funkcjonowania,
przejawiającym się w dominującej roli duchownych oraz traktowaniu świeckich
jako elementu biernego, nieupodmiotowionego (idea duszpasterstwa w duchu relacji
„pasterz-trzoda"). Odmiennie niż w krajach Europy Zachodniej, w których
model Kościoła rzymsko-katolickiego opiera się na zasadach pluralizmu i demokracji oraz aktywnej roli katolickiego laikatu [ 31 ].
1 2 3 4 Dalej..
Footnotes: [ 16 ] Cyt. za: J. Ochorowicz, op. cit., s. 65. [ 18 ] J. Ochorowicz,
op. cit., Lublin 1986, s. 67-69; Edmund Lewandowski przytacza czeskie
dowcipy o Polakach: "Polskie komendy wojskowe mają wyglądać następująco: W
dwuszeregu zbiórka! — Prose pana, nech pan za pana, aby pan ne vidzial pana;
Rozejść się! — Prose pana, nech pan od pana rozejde se na pul pana",
E. Lewandowski, op. cit., s. 343. [ 19 ] T. Jastrun, Polska — Szwecja, tak daleko, tak blisko, [w:] Narody i stereotypy, red. T. Walas, Kraków 1995, s. 198-199. [ 20 ] Por. np. J. Hryniewicz, Polityczny i kulturowy kontekst
rozwoju gospodarczego, Warszawa 2004, s. 141-144; A. Sosnowska, Zrozumieć
zacofanie. Spory historyków o Europę Wschodnią (1947-1994), Warszawa
2004, s. 327-338. [ 21 ] R.A. Ziemkiewicz, op. cit., s. 248. [ 22 ] J. Hryniewicz,
op. cit., s. 252. [ 25 ] M. Antosik, Pracodawcy
niemieccy — zderzenie lęków i nadziei, [w:] Między piekłem a rajem.
Problemy adaptacji kulturowej uchodźców i imigrantów w Polsce, red. M. Ząbek,
Warszawa 2002, s. 210. [ 26 ] J. Hryniewicz, op. cit.
s. 263. [ 28 ] G. Hofstede,
op. cit., s. 149, cyt. za: J. Hryniewicz, op. cit., s. 256. [ 29 ] J.Hryniewicz, op. cit., s. 257-259. [ 31 ] W. Piwowarski, Rola
Kościoła hierarchicznego w przemianach społeczno-politycznych, [w:] Elity
polityczne w Polsce, pod red. K. Pałeckiego, Warszawa 1992, s. 207-208. « (Published: 11-04-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4702 |
|