|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Metafizyczne i kulturowe podstawy politologii [3] Author of this text: Ryszard Paradowski
Przejdźmy jednak do ukazania obu wartości podstawowych jako „ideałów", jako wzorów
kulturowych. A raczej od wskazania na to, jak zostały one ukazane w świętych
księgach żydów i chrześcijan. W świętych księgach Starego i Nowego
Testamentu.
Opowieść starotestamentowa zaczyna się od tego, że „Bóg stworzył niebo i ziemię"
[ 25 ] ;mniejsza już o to, że dopiero „tworząc niebo i ziemię" nie tylko je
zdefiniował ale i siebie zdefiniował jako ich stwórcę, że to wzajemne
oddzielenie się Boga oraz nieba i ziemi oznacza właściwy początek, przed którym
było co najwyżej jakieś „nic" [ 26 ] , z którego dopiero Bóg oraz owo niebo z ziemią się wydzieliły. Nie chodzi
nam przecież o przełożenie języka Biblii na język filozofii (ewentualnie
tylko o wydobycie pewnych niezobowiązujących analogii), lecz o mit jako wzór
porządku kulturowego. Tym bardziej, że nie jest do końca jasne (wcześniejsze
wersje mitu wyraźniej ukazują stan początkowy jako z ł o ż o n y z boga i świata),
czy stworzenie w ścisłym sensie nie zaczęło się dopiero od „stania się
światłości", zwłaszcza że jej „oddzieleniu od ciemności" towarzyszy uznanie jej za wartość. Ale i tu analogia
jest rzeczywiście „nie zobowiązująca", nie została bowiem wartość
przedstawiona tu do końca jako wytworzona (bo Bóg jedynie z o b a c z y ł, że światłość
jest dobra, chociaż sam ją tworząc, stworzył ją w tej wartościowej
postaci) [ 27 ] . Dalej mamy Boga, definiującego oddzielone jedno od drugiego światło i ciemność,
ale tego, że definiując (tak jak poprzednio „stwarzając") sam się
definiował jako definiujący, dopiero się musimy domyślać, podobnie jak
tego, że zdefiniowana przez niego światłość (odpowiednio także ciemność,
jak również niebo i ziemia) jakoś go ze swej strony również definiują.
Poprzestańmy przy tym, że na p o c z ą t k u byt jest dwoisty, że
się z dwóch elementów s k ł a d a, że się nie redukuje do czegoś „Jednego". Te analogie (podkreślam
jeszcze raz, że filozoficznie nie zobowiązujące) stanowią jednak dobry
prognostyk dla analizy kulturologicznej, dla ujawnienia już bardziej zobowiązujących
(księga to jednak tekst kultury) analogii w zakresie wzorców porządku społecznego.
Na początku (tym razem nie chodzi już o początek w ściśle metafizycznym sensie) Bóg
ustanowił pewien typ relacji między sobą a stworzeniem, w tym, przede
wszystkim, między sobą a człowiekiem. Nadając nazwy światłości, ciemności i innym elementom stworzenia określił je jako swoje, tym bardziej zaś określił
je jako swoje, jeśli „stwarzanie" nie ograniczyło się do nadawania im
nazw. Przede wszystkim jako „swojego" („przede wszystkim" nie w sensie
chronologicznym, lecz w sensie hierarchii ważności) określił człowieka, dopuszczając go wprawdzie do
udziału w nadawaniu imion zwierzętom i ptakom, ale zarazem odmawiając mu
prawa do takiego udziału w określaniu tego co dobre a co złe. Tym samym
ustanowił porządek „społeczny" (obowiązujący stosunek między sobą i człowiekiem) — porządek hierarchiczny, w którym on sam zastrzegał dla
siebie wyłączną kompetencję w zakresie stanowienia zasad (wiedzy o tym, co
dobre a co złe), człowiekowi narzucając zarazem obowiązek szanowania tej wyłączności;
innymi słowy ustanowił relację władzy, relację panowania i posłuszeństwa
zarazem jako wartość podstawową. Domyślamy się, że człowiek początkowo
udzielił Bogu milczącej zgody na arbitralne ustanawianie zasad. Różne odgałęzienia
mitu [ 28 ] , przypisujące Bogu wyposażenie człowieka w „wolną wolę", sugerują, że
zakaz („ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść…" [ 29 ] )pozostawia jednak człowiekowi wybór, ale tylko w ramach, ściśle określonych
przez kogoś innego, a więc wybór negatywny, wybór nieposłuszeństwa; człowiek
rzeczywiście wybrał nieposłuszeństwo, ale czy było ono tylko nieposłuszeństwem,
„upadkiem", „grzechem pierworodnym"?
Przede wszystkim było jednak nieposłuszeństwem. Było nim wszelako, co ważne, tylko w ramach pierwotnej relacji panowania; odmowa uznania w innym (tu: w Bogu) władzy
jest rzeczywiście wyrazem nieposłuszeństwa wobec niej, jest zaprzeczeniem
wartości podstawowej, jaką jest posłuszeństwo. Dopóki więc nie zostanie
wytworzona jakaś inna relacja, dopóki strony nie porozumieją się co do
jakiejś innej reguły porządkującej, nieposłuszeństwo jest tylko nieposłuszeństwem.
Jest nim w każdym razie w r a m a c h dotychczasowej relacji. Możemy już ją nazwać
„dotychczasową", bo nieposłuszeństwo jest, jak już wiemy, nie tylko
nieposłuszeństwem, lecz zapowiedzią reguły nowej. Na jej wprowadzenie nie
przychodzi nam długo czekać. Na razie jednak jesteśmy jeszcze na obszarze
działania reguły starej, a właściwie nawet — jedynej. Tu Bóg jest jedynym
prawodawcą, jest kulturową formą siły, kulturowym wzorem arbitralnej,
autorytarnej władzy i autorytarnego porządku społecznego. Porządku, w którym
wartością podstawową (obok takich — nie podstawowych — wartości, jak na
przykład umiejętność nadawania imion, skądinąd pochodnej od uznania
nazywanej rzeczy za swoją) jest panowanie-posłuszeństwo [ 30 ]
Gniew, jaki zerwanie owocu wzbudziło początkowo w Bogu, jest dowodem na to, że
właśnie ta wartość została tu naruszona. I nie dlatego, by Bóg nie kierował
się „racjami wyższymi" (dobrem samych ludzi), a tylko zazdrośnie strzegł
swojej władzy; między dwoma tymi motywami w porządku autorytarnym nie ma żadnej
sprzeczności — władza bowiem wie lepiej, co jest dobre dla poddanych. I Bogu
się rzeczywiście wydawało, że wie lepiej.
Okazało się jednak, że jego mniemanie może być zakwestionowane. „Nie jest dobrze, żeby
mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc" [ 31 ] I pomoc nadeszła: kobieta pomogła mężczyźnie (a nawet go wyręczyła) w zakwestionowaniu arbitralnej władzy [ 32 ] , w zakwestionowaniu wyłącznej kompetencji Boga do rozstrzygania co dobre a co złe — do stanowienia reguł.
Powszechnie uważa się, że w całej tej historii najważniejsza jest gniewna reakcja Boga na
pozbawienie go tego monopolu a także klątwa rzucona na samą zdolność myślenia
jako warunku rozstrzygania kwestii wartości (jeśli się zgodzimy, że wąż
symbolizuje tę właśnie zdolność). Koncentracja na początkowej fazie
reakcji Boga na „nieposłuszeństwo" nie jest przypadkowa; wyraża ona pewną
„opcję", wyraża opowiedzenie się za tą właśnie podstawową wartością,
która została tu zakwestionowana (której absolutny status został tu
zakwestionowany).
Wbrew przyjętemu szeroko sposobowi opowiadania o „spożyciu owocu z drzewa wiadomości złego i dobrego" wypada stwierdzić, że to, co w tej opowieści szczególnie ważne
(obok samego aktu odmowy bezwzględnego posłuszeństwa), wyraża się w przypisanych Bogu słowach „Oto człowiek stał się
taki jak My: zna
dobro i zło…" [ 33 ] Dla lepszego uzmysłowienia sobie ich wagi powiedzmy to samo, tylko odwrotnie:
„oto ja, Bóg, stałem się (wskutek spożycia przez człowieka owocu… itd.)
taki jak człowiek (już się pod tym względem — pod względem "wiedzy" o tym, co dobre a co złe — nie różnię od człowieka): znam dobro i zło" [ 34 ]
Ja znam dobro i zło, i człowiek zna dobro i zło. Skoro obaj znamy dobro i zło
(obaj znamy to, co najważniejsze), to jeśli nawet różnimy się co do tego,
co konkretnie jest dobre, a co złe, żaden z nas nie ma już tej wyłącznej
kompetencji do rozstrzygania za drugiego, co dla niego dobre, a co złe, ale też,
co może znacznie ważniejsze, co dobre dla nas obu. Wszak ustalenie, co dobre
dla nas obu, jest niezbędne dla ufundowania porządku. Żeby ustalić, co dobre a co złe dla nas obu, musimy przekroczyć jakoś jednostronne pojmowanie
(pojmowanie przez każdego z nas z osobna) tego co dobre a co złe, musimy jakoś
pojmowanie dobra i zła zobiektywizować. Jednak po doświadczeniu z zerwaniem i spożyciem przez człowieka owocu z zakazanego drzewa nie da się wejść drugi
raz do tej samej rzeki, nie da się wrócić do sytuacji sprzed zerwania i spożycia
owocu, nie da się faktu jego spożycia przekreślić. Można wprawdzie
powiedzieć (i to się mówi, i tym samym do tej samej rzeki próbuje się
jednak wejść [ 35 ] ,
że od tej pory może być tylko gorzej (przynajmniej do czasu nadejścia
Zbawiciela), można mówić, że nastąpił upadek, że nastąpiło popadnięcie w grzech pierworodny, który może być zmazany tylko przez ponowne podporządkowanie
się — przez wyznanie grzechu nieposłuszeństwa i żałowanie zań. Zauważmy
jednak, że starotestamentowy Bóg tego nie mówi. Starotestamentowy Bóg nie
tyle daje swoją boską sankcję nowej sytuacji, nie tyle ją, jako Bóg,
sankcjonuje (co już powinno wystarczyć tym, którzy widzą w nim kogoś więcej,
niż tylko symbol kulturowy); Bóg przyznaje podmiotowość człowiekowi. Ja, Bóg,
znam dobro i zło, i ty, Człowiek, znasz dobro i zło. Odtąd ja, Bóg, i ty,
Człowiek, niczym się między sobą w tej kwestii nie różnimy. A jeśli nawet
się różnimy w kwestii tego, co każdy z nas za dobro i za zło uważa, musimy
to między sobą uzgodnić. Musimy zawrzeć Przymierze, Bóg proponuje
człowiekowi przymierze.
1 2 3 4 Dalej..
Footnotes: [ 26 ] Czyli „coś", o czym nie można powiedzieć nawet tak niewiele
jak o ja i nie-ja. [ 28 ] Chodzi tu o spekulacje teologiczne. [ 29 ] Rdz 2,17. („...bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz",
tamże. Po pierwsze dlatego, że staniesz się jednostką, a tylko gatunek
jest nieśmiertelny, po drugie dlatego, że naruszanie wyłącznej
kompetencji władzy karane jest śmiercią). [ 30 ] Ta forma („-" zamiast
"i") lepiej oddaje to, iż jest to jedna, antynomiczna wartość, a nie
dwie wartości osobne. [ 32 ] Ciekawym (zwłaszcza dla socjologii feministycznej i antropologii
kulturowej), chociaż z naszego punktu widzenia pobocznym wątkiem jest to,
że skok w antropogenezie dokonał się (w każdym razie według Biblii) właśnie
za sprawą kobiety i że to w jej głowie odnotowano pierwszą w historii
ludzkości pracę myślową — bo to jej dialog wewnętrzny, pod postacią
rozmowy z wężem (ale kto widział gadającego węża?) jest punktem wyjścia
opowieści o innym możliwym porządku kulturowym. [ 34 ] Narracja i interpretacja autorytarna szybko przechodzi do porządku
nad tymi słowami i akcentuje te, które po nich następują a dotyczą
zakazu spożywania owoców z innego drzewa, właśnie dlatego, że brzmią
jak zakaz. Tymczasem „zakaz zakazowi nierówny": o ile „nieposłuszeństwo"
nie zagraża człowieczeństwu, przeciwnie, jest jego niezbywalnym warunkiem
(i dlatego, jeśli człowiek miał stać się człowiekiem, nie mógł w
nieskończoność „słuchać się" apodyktycznych praw przyrody i na ich
podobieństwo prezentowanej woli arbitralnej władzy), o tyle z drzewem życia
jest akurat odwrotnie: osobnicza nieśmiertelność stałaby się końcem człowieczeństwa. [ 35 ] Nie daje się tego jednak robić, co charakterystyczne, bez
zastosowania środków przymusu, a przynajmniej szantażu psychologicznego
(chciałbyś nie umrzeć, i my ci to ofiarujemy, ale za cenę posłuszeństwa;
jest ono zresztą ubrane w językową formę miłości, zresztą
bezwarunkowej: „Będziesz miłował Pana, Boga twego, a [tylko — R.P.]
bliźniego twego jak siebie samego". „Będziesz się bał Pana, Boga
swego…", Pp 6,2; „Będziesz miłował Pana, Boga twojego…", Pp
6,5.) « (Published: 31-10-2006 )
Ryszard ParadowskiFilozof (metafizyka, filozofia kultury, filozofia polityczna), rosjoznawca, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutu Ameryk i Europy, gdzie jest zastępcą dyrektora do spraw nauki i wykłada filozofię i filozofię kultury. Ostatnio opublikował książkę „Metafizyka i kultura. Repetycje kartezjańskie”, Wydawnictwo Centrum Studiów Latynoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011 i artykuł Religia jako ideologia, w kwartalniku: Środkowoeuropejskie Studia Polityczne (1/2012, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu). Number of texts in service: 9 Show other texts of this author Newest author's article: Definiowanie boga i człowieka w Księdze Rodzaju | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5095 |
|