|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life » »
Jak być ateistą we współczesnej Polsce? [1] Author of this text: Łukasz Nysler
To, co chcę tutaj
przedstawić, to zbiór raczej luźnych uwag, których treść oscyluje wokół
pytania stanowiącego tytuł mojego wystąpienia. Z góry muszę uprzedzić, że
uwagi te mają charakter dosyć subiektywny. Odwołuję się w nich przede
wszystkim do mojego osobistego doświadczenia. Nie staram się w nich sformułować
jakiejś gotowej i uniwersalnej recepty, jak być ateistą we współczesnej
Polsce. Próbuję raczej wyartykułować swoje własne przeżycia i przemyślenia,
mając nadzieję, że w jakiś sposób będzie to i dla Państwa inspirujące.
Może część z Państwa odnajdzie się w tym, co powiem, a może tymi uwagami
sprowokuję Państwa do krytycznej dyskusji. Dodam jeszcze, że mowa tu będzie
przede wszystkim o problemach natury psychologicznej czy egzystencjalnej, jakie
moim zdaniem wiążą się z byciem ateistą we współczesnej Polsce. Są to
sprawy podstawowe, ktoś mógłby wręcz powiedzieć — oczywiste i banalne,
ale uważam, że warto o nich tutaj wspomnieć. Pierwszy z takich
problemów to problem konformizmu. Jak oczywiście wiadomo, „wierzący,
katolik" stanowi w Polsce statystyczną normę, jeśli chodzi o deklarowaną
opcję światopoglądową czy wyznaniową. Każde odejście od tej normy wiąże
się z koniecznością „wychylenia się", „wyróżnienia" ze
statystycznego tłumu. Nawet jeśli osoba otwarcie przyznająca się do swego
ateizmu wcale nie ma takich intencji, jej deklaracje światopoglądowe często
odbierane są jako prowokacja albo wręcz jakiś akt wywrotowy. Myślę, że każdy,
kto żyje w naszym kraju i uważa się za ateistę prędzej czy później staje
przed takimi pytaniami, jak: „Czy i kiedy ujawniać swoje przekonania światopoglądowe?",
„Czy brać udział w uroczystościach o charakterze religijnym?", „Jak
zachowywać się wobec faktu obecności religii w życiu społecznym?". Nie
odpowiem tu na te pytania — każdy musi odpowiedzieć sobie na nie sam, na własny
użytek. Powiem tylko, że mnie osobiście czymś niewłaściwym wydaje się zarówno
skrajny konformizm, polegający na
ukrywaniu swoich prawdziwych przekonań światopoglądowych, jak i skrajny
nonkonformizm, nakazujący manifestować te przekonania przy każdej okazji i reagować alergicznie na wszelkie przejawy obecności religii w życiu społecznym.
Potrzebne są tu raczej pewna elastyczność i wyczucie.
Z problemem
konformizmu wiąże się problem stereotypów i uprzedzeń. Te najczęściej
chyba spotykane utożsamiają ateizm z immoralizmem czy nihilizmem moralnym,
egoizmem, płaskim hedonizmem czy „materializmem praktycznym" oraz z zapiekłą
wrogością wobec Kościoła czy religii. To właśnie te stereotypy dodatkowo
utrudniają ateistom otwarte przyznawanie się do swoich przekonań. Pomocne w przekraczaniu tych stereotypów może być uświadomienie sobie, że moralność
jest zjawiskiem naturalnym i tak naprawdę obywa się bez nadprzyrodzonych źródeł i sankcji. Religijne, supranaturalistyczne interpretacje moralności stanowią
co najwyżej sugestywną retorykę, w którą ubiera się zwykłe, naturalne
przywary i cnoty. Ateiści mniej może mówią o „wartościach moralnych", o „miłości bliźniego" czy o „wyższych potrzebach duchowych", ale w swoim codziennym postępowaniu moralnym nie różnią się w jakiś zasadniczy
sposób od osób wierzących. Odnośnie zaś rzekomej szczególnej wrogości
ateistów wobec Kościoła i religii, mogę powiedzieć (powołując się na doświadczenia
moich znajomych — katechetów), że młodzież uczęszczająca na katechezę w szkołach jest często równie, a może nawet jeszcze bardziej wrogo nastawiona
do Kościoła i religii, co uczniowie deklarujący się jako niewierzący, którzy
uczęszczają na prowadzone przeze mnie zajęcia z etyki. [ 1 ]
Konformizm oraz
stereotypy, z którymi muszą zmagać się ateiści przybierają też czasami
postać swoistej „bigoterii" ateistów. Mam tu na myśli konformizm wobec własnej
grupy mniejszościowej i bezrefleksyjne przyjmowanie poglądów stereotypowo
przypisywanych ateistom. Przykładem może tu być choćby kwestia moralnej
oceny przerywania ciąży. Stereotypowe skojarzenia każą się spodziewać, że
kto odrzuca wiarę w Boga, ten będzie zarazem akceptował przerywanie ciąży
np. z tzw. „względów społecznych". Pomiędzy ateizmem a aprobatą, obojętnością
lub sprzeciwem wobec zjawiska aborcji nie zachodzi jednak żaden konieczny związek.
Zadeklarowany ateista nie musi odrzucać jakichś poglądów moralnych tylko
dlatego, że poglądy te stanowią część moralnego nauczania Kościoła
katolickiego. Żeby sprawa była jasna, powiem, iż mimo swego ateizmu,
zasadniczo zgadzam się z nauczaniem Kościoła katolickiego w kwestii moralnej
oceny aborcji. [ 2 ]
Jednak stereotypy i uprzedzenia utrudniające życie ateistom w Polsce dotyczą nie tylko ich
samych. Równie uciążliwe są rozpowszechnione (także wśród ateistów)
stereotypy i uprzedzenia dotyczące osób wierzących. Z takimi stereotypami i uprzedzeniami mam do czynienia na co dzień w czasie prowadzonych przeze mnie
zajęć z etyki. Wierni Kościoła katolickiego często określani są jako
„moherowe berety", „Ciemnogród" czy „Radio Maryja". W konsekwencji
ateiści w porównaniu z wierzącymi uważają się za lepszych i mądrzejszych,
często przyjmując wobec nich postawę „mędrka-aroganta". Żeby jasno
postawić sprawę — uważam, że wiara religijna faktycznie jest czymś nie do
pogodzenia z rzetelną refleksją intelektualną; właśnie przede wszystkim z tego względu — ponieważ intelektualnie jest to dla mnie nie do przyjęcia — nie wierzę w Boga. Fakt ten nie upoważnia jednak ateistów do
protekcjonalnego traktowania wierzących. Rozmowy z osobami wierzącymi na temat
podstaw wyznawanego przez nich światopoglądu wymagają od nas szczególnego
taktu i wyczucia. Dotykamy tu kolejnego
bardzo ważnego, a zarazem nieuniknionego problemu, z którym muszą się
zmierzyć ateiści mieszkający w Polsce — problemu dialogu i współpracy z osobami wierzącymi. Sam przed tym problemem staję na co dzień z racji
wykonywanego zawodu — uczę etyki w szkole średniej i nawet gdybym tego nie
chciał, byłbym zmuszony kontaktować się i współpracować z koleżankami i kolegami z zespołu, czyli z duchownymi i świeckimi katechetami. Aby taki
dialog i taka współpraca były możliwe, nie możemy przyjmować wobec Kościoła i ludzi wierzących skrajnie i wyłącznie negatywnej postawy. Taka jednostronna i totalna krytyka Kościoła i religii nie daje się zresztą obronić w perspektywie racjonalnej, a stanowi co najwyżej wyraz ignorancji i zacietrzewienia ateistów. Jako przykład takiej antyklerykalnej i antyreligijnej głupoty mogę przytoczyć wypowiedź Bertranda Russella, który w swym eseju zatytułowanym „Czy religia wniosła pożyteczny wkład do
cywilizacji?" na tytułowe pytanie odpowiada: „Uważam ją [religię] za
chorobę zrodzoną ze strachu i za źródło niewypowiedzianego nieszczęścia
rodzaju ludzkiego. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że wniosła ona pewien wkład
do cywilizacji. Pomogła w dawnych czasach ustalić kalendarz i kazała kapłanom
egipskim tak starannie rejestrować zaćmienia słońca, że z czasem byli oni w stanie je przewidywać. Te dwie zasługi [religii] gotów jestem uznać, ale nie
wiem nic o żadnych innych". [ 3 ] Jeszcze raz powtarzam: żyjąc w Polsce, jesteśmy „skazani" na codzienne stykanie się z religią, z Kościołem, z osobami wierzącymi. Aby były możliwe w miarę harmonijne porozumiewanie się i współpraca między ateistami i osobami wierzącymi, musimy docenić
przynajmniej niektórych ludzi Kościoła, musimy dostrzec i docenić pozytywną
rolę, jaką Kościół katolicki odegrał i wciąż odgrywa w Polsce. Proszę
pozwolić mi na wystąpienie przez chwilę w roli, która w średniowieczu określana
była mianem "advocatus ecclesiae" i na przypomnienie kilka banalnych, lecz według mnie niepodważalnych faktów. Moim zdaniem
wprowadzenie chrześcijaństwa do Polski w X w. wiązało się z postępem
cywilizacyjnym i kulturowym (nie mówiąc już o tym, że uchroniło ludy
zamieszkujące tereny naszego kraju przed losem, jaki spotkał np. Prusów).
Niezależnie od niskiego poziomu i ograniczonego zakresu tych „usług",
przez długie wieki edukacją czy opieką zdrowotną niemal wyłącznie zajmowało
się duchowieństwo (mam tu na myśli szkoły parafialne czy przyklasztorne oraz
szpitale). Czołowymi luminarzami polskiego Oświecenia byli katoliccy duchowni — Hugo Kołłątaj i Stanisław Staszic. W okresie zaborów religia katolicka
stanowiła jeden z ważnych czynników podtrzymujących naszą narodową tożsamość.
[ 4 ] Podobną rolę odgrywał katolicyzm w okresie, gdy po II wojnie światowej
Polska znalazła się w orbicie wpływów sowieckich. Jakkolwiek grubą przesadą
jest stwierdzenie, iż to „papież Jan Paweł II obalił komunizm", to
przecież religia katolicka bez wątpienia przyczyniła się do podtrzymania
opozycyjnych nastrojów i działań w czasach PRL-u. Nawet demaskowana ostatnio
współpraca niektórych księży z SB nie przekreśla tego faktu.
Być może
trudniej jest wskazać na pozytywne aspekty obecności Kościoła katolickiego w naszym kraju po 1989 r. Znam jednak trochę środowisko duchownych i świeckich
katechetów i działania niektórych z nich mogę z całą odpowiedzialnością
wskazać jako przykład pozytywnych dokonań Kościoła. Również działalność
charytatywna, opiekuńcza i wychowawcza niektórych agend Kościoła
katolickiego zasługuje moim zdaniem na docenienie. Będąc ateistą, nie można
więc — pod groźbą uchybienia wymogom zwykłej intelektualnej i moralnej
uczciwości — koncentrować się jedynie na złych stronach chrześcijaństwa
czy katolicyzmu, zupełnie pomijając przy tym pozytywny wkład tej religii w naszą historię i teraźniejszość.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] O traumatycznych wręcz doświadczeniach, na które narażeni są duchowni i świeccy katecheci pracujący w polskich szkołach można przeczytać np. na
forum dyskusyjnym Serwisu Internetowego Sekcji Katechetycznej Polskiego
Stowarzyszenia Pedagogów i Animatorów KLANZA Natan.pl. [ 2 ] Przy okazji polecam stronę internetową założoną i prowadzoną przez
Jamesa Matthew (Matta) Wallace’a, występującego też pod pseudonimem "The
Compleat Heretic", który deklaruje się jako świecki humanista i ateista, a zarazem jako propagator stanowiska pro-life w sporze o aborcję: Atheist &
Agnostic Pro-Life League. [ 4 ] Mam tu na myśli przede wszystkim tzw. „religijność ludową", a nie
oficjalny stosunek hierarchów Kościoła katolickiego do polskich dążeń
narodowowyzwoleńczych. W tej ostatniej sprawie zob. np.: Cum
primum, encyklika Ojca Świętego Grzegorza XVI o posłuszeństwie władzy
cywilnej do wszystkich arcybiskupów i biskupów Królestwa Polskiego (9
czerwca 1832 r.).
Por. też słowa, jakie Juliusz Słowacki kazał wypowiedzieć postaci papieża w II. akcie swojego Kordiana:
„Niech się Polaki modlą, czczą cara i wierzą… [N]iechaj wasz naród,
wygubi w sobie ogniów jakobińskich zaród, niech się weźmie psałterza i radeł i sochy… Na pobitych Polaków pierwszy klątwę rzucę". « (Published: 24-12-2006 )
Łukasz Nysler Doktor filozofii, pracuje w Zakładzie Filozofii Społecznej i Politycznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Od 1997 roku pracuje też jako nauczyciel etyki w szkole średniej (od 2001 r. w LO nr IX im. J. Słowackiego we Wrocławiu). Organizator Wrocławskiej Wszechnicy Filozoficznej. Członek Towarzystwa Humanistycznego. Zainteresowania: filozofia współczesna, filozofia amerykańska, filozofia społeczna i polityczna, etyka, antropologia filozoficzna, filozofia religii, dydaktyka filozofii Number of texts in service: 4 Show other texts of this author Number of translations: 1 Show translations of this author Newest author's article: O pożytkach państwa wyznaniowego | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5169 |
|