The RationalistSkip to content


We have registered
199.967.113 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
« Culture  
Zderzenie ignorancji? Rzecz o odczarowaniu kultur [2]
Author of this text:

O konfrontacji w imię demokracji

Uznajemy zatem, że źródłem ewentualnych konfliktów nie są kultury, lecz preferowany ustrój rządzenia. Przy czym postulujemy stosowanie terminu „konfrontacja", jako mniej obciążonego konotacjami „wojującej frazeologii", a tym samym mniej prowokującego. Jeśli bowiem zarzut odnośnie samospełniającej się przepowiedni jest słuszny, wówczas nie jest to wyłącznie zmiana symboliczna, lecz zważywszy na moc słowa, o nad wyraz praktycznym znaczeniu. Powróćmy jednak do naszej tezy. Otóż decydujące znaczenie ma nie to do jakiej kultury przynależy dany kraj, lecz jaki ustrój polityczny reprezentuje. Powtórzmy zatem, przedmiotem sporu nie jest tożsamość kulturowa, lecz tożsamość ustrojowa, a dokładniej demokracja. Przy czym należy podkreślić, że idzie nam o demokrację liberalną, a nie demokrację w ogóle [ 9 ]. W tym układzie, kraje dzielą się na demokratyczne oraz antydemokratyczne (autorytarne). Taki podział nie odbiega znacznie (przynajmniej pod względem rozłożenia konkurencyjnych sił) od tego proponowanego przez Huntingtona, albowiem istnieje związek pomiędzy ustrojem demokratycznym a położeniem geograficznym czy dominującą religią, aczkolwiek w znaczący sposób zmienia orientację globalnych działań [ 10 ]. Koncentracja na kulturze tylko zaciemniała rzeczywisty obraz świata, stając się łatwym środkiem legitymizacji przemocy. Jakkolwiek powoływanie się na demokrację, nie daje oczywiście gwarancji, że do tego typu nadużyć nie będzie dochodziło (swoją drogą, czy istnieje w ogóle taka gwarancja?), wydaje się jednak, że kryje w sobie mniejszy potencjał manipulacji i stanowi odpowiedniejszy oręż walki o sprawiedliwość. „Walka" ta, o ile prowadzona przy pomocy demokratycznych narzędzi, może przynieść wiele dobrego. Demokracja bowiem, choć ciągle słaba i chorowita, z pewnością jest wartością godną rozpowszechniania. Jak dowodzi wielu badaczy, sprzyja pokojowi, poprawie ogólnej jakości życia, a nawet redukcji ubóstwa [ 11 ]. Nie jest też tak, uprzedzając krytyczne głosy, by była ona jakimś perpetuum mobile, zdolnym działać bez odpowiedniego podłoża kulturowego. Co jednak znamienne, jest to mechanizm na tyle uniwersalny, że może być inkorporowany przez różne tradycje. Dobrym przykładem w tym względzie są Indie, które przejmując (oczywiście nie do końca dobrowolnie) zachodni model demokracji, zachowały w dużej mierze własną kulturę. Tak więc nie wydaje się by istniała jakaś poważna niezgodność pomiędzy różnymi kulturami, a demokracją. Wprost przeciwnie wiele wskazuje na to, że kardynalne wartości demokracji, czyli pluralizm i tolerancja, skutecznie chronią kulturową różnorodność. Jeśli już dochodzi do wypaczeń to ich źródeł należy upatrywać w sieci lobbystycznych ugrupowań, dla których niezgoda stanowi często jedyny środek zachowania korzystnego status quo oraz strumień olbrzymich przychodów. Najczęściej bowiem gra toczy się o sfery wpływów i nowe rynki zbytu. A zatem problem nie leży w kulturze czy demokracji, ile w ideologii, która wbrew temu co mówią prorocy jej zmierzchu, ma się całkiem dobrze, podkopując podstawy międzykulturowego dialogu.

Tożsamość indywidualna versus kolektywna

Ideologia jednakże nigdy nie wzrasta w próżni. Potrzebuje tak jak demokracja odpowiedniej gleby (choć o zupełnie innym składzie). Faktem jest przecież, że pewne jednostki, czy nawet całe społeczności poddają się jej manipulacyjnym zakusom łatwiej i szybciej niż inne. Nie musi to wcale wynikać z programu danej kultury, lecz bywa zazwyczaj powiązane ze specyficznymi warunkami w jakich rozwija się jednostka (względnie grupa): jej statusem społecznym, wykształceniem czy nie mniej istotną sytuacją materialną. Nie idzie zatem o samą kulturę, lecz o tożsamość indywiduum. W związku z tym proponujemy rozróżnienie na tożsamość indywidualną i kolektywną [ 12 ]. Pierwsza będzie oparta na krytycznym zindywidualizowanym stosunku do własnej tradycji, druga na zupełnym (często nieświadomym) jej podporządkowaniu. W pierwszej to jednostka będzie instancją rozstrzygającą o tym, co wartościowe w danej tradycji, w drugiej wybór ten przypadnie grupie, bądź narodowi. Pierwsza będzie tożsamością otwartą i zdystansowaną, a przez to o dużej odporności na ideologie, druga natomiast zamkniętą, a tym samym silnie podatną na jej manipulacje. Interesująco przedstawia się w tym układzie dialektyka „swój" — „obcy". Tożsamość indywidualna pogodzona z różnorodnością kulturową oraz społecznym pluralizmem nie stoi w opozycji do „innego". Wprost przeciwnie, dopóki jego zachowanie jest zgodne z duchem i literą prawa, odnosi się do niego z szacunkiem i tolerancją. Tożsamość kolektywna z kolei, ze względu na swą hermetyczną naturę, stygmatyzuje „innego" jako wroga i rzekomo w obronie własnej integracji, dąży do jego anihilacji. Co istotne jednak, obie tożsamości przekraczają granice różnych społeczeństw, kultur, wpisując się tym samym, we wspomniane zjawisko kulturowego przemieszania (nie mylić z „pomieszaniem"). Niemożliwe jest zatem przyporządkowanie tej czy innej tożsamości, wyłącznie tej czy innej „kulturze" bądź społeczeństwu. Jakkolwiek, trudno nie zauważyć, że tożsamość indywidualna dominuje w „kulturze Zachodu", nie oznacza to wszak, ani jej monopolu, ani jej całkowitego wyzwolenia spod tożsamości kolektywnej. Nie dajmy się również zwieść rzekomo komunitariańskiej orientacji „Wschodu", który zarówno w przeszłości, jak i obecnie dysponuje nie mniej krytycznymi zasobami niż „Zachód".

Powyższe rozróżnienie koresponduje z innym, a mianowicie podziałem na świadomość globalną i lokalną. Przy czym pierwszy człon można uznać za pozytywnie skorelowany z tożsamością indywidualną, drugi natomiast z kolektywną. Tożsamość indywidualna sprzyja bowiem otwartości i globalnemu porozumieniu, kolektywna natomiast, będąc w defensywie wobec innych, dąży do apologii lokalnego partykularyzmu.

Tożsamość indywidualna stanowi naszym zdaniem, tuż obok procesu demokratyzacji, z którym notabene stoi we wzajemnie potwierdzającym się stosunku, najskuteczniejszy środek zaradczy wobec ideologii. Narodziny krytycznej świadomości nie tylko bowiem hamują jej rozwój, lecz będąc siłami emancypacyjnymi, stanowią nadzieję na jej opanowanie. Tak jak w przeszłości, tak i dziś obowiązuje stara prawda: ideologia utrzymuje się tak długo jak pozwala jej na to ignorancja i głupota ludu. Cóż jednak z tego, skoro ludzie wciąż, by sparafrazować słowa Arystotelesa, są osłami dającymi się manipulować hienom! Nie jesteśmy w stanie powiedzieć niczego nowego w tym względzie, poza tym co już zostało powiedziane. Zawsze bowiem idzie o powszechnie znane środki emancypacji: samoświadomość i rozum. Tym razem jednak projekt ten nie dotyczy jednego społeczeństwa czy kultury, lecz całego globu. Dlatego też niektórzy z miejsca okrzykną go mianem utopii i poprzestaną na tym z niesmakiem. Cofnijmy się jednak o kilka wieków wstecz, a zobaczymy, że ani niewolnictwo, ani kolonializm nie stanowiły wówczas etycznego problemu. Cofnijmy się jedynie o dwie generacje wstecz, a spotkamy ludzi odnoszących się z wielka nieufnością a nawet sprzeciwem wobec praw człowieka. Dziś zarówno kolonializm, jak i niewolnictwo stanowią przedmiot powszechnego potępienia, a prawa człowieka dzięki rozbudowanemu aparatowi instytucjonalnemu (ONZ, UNESCO, organizacje pozarządowe), choć ciągle wzbudzają spory sceptycyzm, weszły, wydaje się już na stałe, do międzynarodowego dyskursu. Słowem, wiele wskazuje na to, że jesteśmy obecnie świadkami narodzin ponadkulturowej przestrzeni budzącej nadzieję na sprawiedliwą kooperację. Przestrzeń, która jeszcze sto lat temu była niewyobrażalna, a dziś w obliczu ponadnarodowych problemów związanych ze zniszczeniem środowiska, przestępczością zorganizowaną, biedą i ubóstwem, wydaje się koniecznością. Instytucje jednak to nie wszystko, potrzeba czegoś więcej. Potrzeba mianowicie siły odśrodkowej, rozsadzającej skostniałe struktury od wewnątrz. Siły, która przyczyniłaby się do przemiany tożsamości kolektywnej w indywidualną, świadomości lokalnej w globalną, a w ostateczności przezwyciężeniu wszelkich podziałów dzielących ludzi. Siły, która już istnieje, ale czy to w wyniku ignorancji, głupoty czy zwykłego łotrostwa nie może się w pełni manifestować.

Bibliografia:

  1. Beck U., W szponach ryzyka, Wywiad J. Żakowskiego z U. Beckiem, "Niezbędnik Inteligenta" nr 25, 2005.
  2. Czarny Łoś. Opowieść indiańskiego szamana. Dzieje świętego człowieka Siuksów Oglala opowiedziane przez J.G. Neihardta, przeł. M. Maciołek, M. Nowocień, Poznań 1994.
  3. Fukuyama F., Koniec historii, przeł. T. Bieroń, M. Wichrowski, Poznań 1996.
  4. Huntington S., Zderzenie cywilizacji, przeł. H. Jankowska, Warszawa 1997.
  5. Said E.W., The Clasch of Ignorance.
  6. Sen A., Rozwój i wolność, przeł. J. Łoziński, Poznań 2002.
  7. Schwemmer O., Kulturphilosophie. Eine medientheoretische Grundlegung, Munchen 2005.


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
W wirtualnym świecie
W obronie eurocentryzmu

 Comment on this article..   See comments (10)..   


 Footnotes:
[ 9 ] Demokracja liberalna bowiem, gwarantując podstawowe prawa i swobody jednostki, ma tę przewagę nad demokracją w ogóle, że zawiera w sobie mechanizmy obronne chroniące jednostkę przed despotyczną władzą większości.
[ 10 ] Z drugiej strony w pewnej mierze antycypuje pomysł Fukuyamy, z tą różnicą, że nie podzielamy jego optymizmu co do upadku ideologii, triumfu liberalizmu ekonomicznego czy końca historii.
[ 11 ] Chiny stanowią tutaj najczęściej przywoływany przeciwargument. Jednakże, jak stwierdza Sen: „nie możemy tylko tego, że w Chinach czy Korei Południowej mamy do czynienia z szybkim wzrostem gospodarczym, uważać za dowód, iż autorytaryzm jest dla niego korzystny, podobnie jak żaden ogólny wniosek nie wynika z faktu, że najszybciej rozwijający się kraj Afryki, Botswana, stanowi oazę demokracji na tym udręczonym kontynencie". Szerzej na ten temat zob. A. Sen, Rozwój i wolność, przeł. J. Łoziński, Poznań 2002, s. 169.
[ 12 ] Ową dystynkcję zapożyczam od O. Schwemmera, lecz w odmienny sposób przedstawiam dialektykę „swój" — „obcy". U Schwemera bowiem nie istnieje zasadniczo konflikt pomiędzy tożsamością kolektywną a ogólnie pojętym „innym". Można mówić co najwyżej o swoistej obojętności (Indifferenz) wobec kulturowej różnorodności. Pogląd ten uważam za naiwny i choć zgadzam się w wielu innych punktach z niemieckim filozofem, odrzucam go. Zob. O. Schwemmer Kulturphilosophie. Eine medientheoretische Grundlegung, Munchen 2005, s. 257-259. Warto przy tym podkreślić, że rozróżnienie Schwemmera nie odnosi się wprost do rzeczywistości, lecz reprezentuje jedynie typy idealne, w znaczeniu Webera.

« Culture   (Published: 04-03-2007 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Marcin Punpur
Absolwent ekonomii i filozofii. Studiował w Olsztynie, Bremie i Bernie. Zainteresowania: filozofia kultury, religii i polityki.

 Number of texts in service: 53  Show other texts of this author
 Newest author's article: W co wierzą ateiści
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 5285 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)