|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Czy Platforma Obywatelska chce nas doprowadzić do kryzysu argentyńskiego? [2] Author of this text: Adam Mill
Platforma Obywatelska ma być partią liberalno-konserwatywną.
Liberalizm i konserwatyzm są w dużej mierze ideologiami sprzecznymi. W przeszłości
najczęściej z tych ideologii wywodziły się dwie najważniejsze i zwalczające
się nawzajem partie. Sytuacja zmieniła się wraz z pojawieniem się na scenie
politycznej socjalistów. W walce z socjalistyczną wizją państwa różnice
pomiędzy liberałami i konserwatystami można pominąć. Współcześnie bardzo
często naprzeciw partii lewicowej staje partia grupująca liberałów i konserwatystów. PO nie należy jednak do partii tego typu. Ma być ona jednocześnie
liberalna i konserwatywna, liberalna w sferze gospodarczej oraz konserwatywna w sferze obyczajowej. Taka ideologia zakłada zupełny rozdział pomiędzy sferą
obyczajową, a sferą gospodarczą. Rozdział, który jest wysoce dyskusyjny. Konserwatyści cenią tradycję, autorytety, hierarchiczną,
spetryfikowaną strukturę społeczną, stabilność, niezmienność. Często, a zwłaszcza w przypadku PO, z konserwatyzmem łączy się promowanie obyczajowości
mieszczańskiej. Obyczajowości bardziej ceniącej poświęcenie, wyrzeczenie,
wysiłek, niż efekt, skutek, a tym bardziej przyjemność. To cecha bardzo
charakterystyczna, gdyż właśnie tym, co odróżnia PO od innych środowisk
konserwatywnych na polskiej scenie politycznej, jest jej mieszczański
charakter. Jest to swoisty ewenement, kiedy w społeczeństwie, w którym nigdy w pełni nie wykształciło się mieszczaństwo, jedną z głównych sił
politycznych jest partia mieszczańska. Zespół takich przekonań może określić
zawód, miejsce w społeczeństwie, jak i pozycję w hierarchii społecznej, jaką
zajmie osoba je wyznająca. W taki oto sposób sfera obyczajowa wpływa na sferę
ekonomiczną. Obyczajowość osoby może określić, jakie miejsce i pozycję
ekonomiczną zajmie ona w społeczeństwie. Zatem błędem jest rozpatrywanie
tych dwóch sfer jako zupełnie rozdzielnych.
Dobrym tego przykładem mogą być adwokaci lub bankierzy. Przyjęło się
ich postrzegać jako uosobienie konserwatystów. Adwokat, który ubiera się jak
członek cyganerii, staje się zawsze towarzyską ciekawostką i jest raczej wyjątkiem
od reguły. W dużej mierze stereotyp ten znajduje potwierdzenie w rzeczywistości.
Poza nielicznymi wyjątkami, większość adwokatów czy bankierów odpowiada
stereotypowi konserwatywnego mieszczanina, tak jak to było w XIX wieku. Jest to
konsekwencją kastowości tych profesji, ich cechowego charakteru. By móc
wykonywać daną profesję, trzeba się dostać do cechu. Warunkiem dostania się
do cechu jest długi okres czeladnictwa. Na ten okres składają się elitarne,
wymagające studia, aplikacja — w przypadku adwokatów — i późniejsze mozolne
wspinanie się po szczeblach hierarchii zawodowej. Początkowy wysiłek,
wyrzeczenia, są później nagradzane poprzez wysokie zarobki i wysoką pozycję w hierarchii społecznej. W związku z tym najczęściej te zawody wybierają
osoby ceniące wysiłek, wyrzeczenia oraz wysoką pozycję społeczną, czyli
osoby wyznające konserwatywną wizję świata. Człowiek, którego dewizą życiową
jest „carpe diem" nie ma zbyt dużych szans na wykonywanie tych profesji.
Z tych powodów zapowiedzi zniesienia reglamentacji i deregulacji
gospodarki przez PO są niewiarygodne. Adwokaci, radcy prawni, notariusze,
bankowcy, finansiści, doradcy podatkowi, pośrednicy w handlu nieruchomościami
itp. oraz inni przedsiębiorcy, którzy korzystają z ograniczania konkurencji
przez państwo, wszystkie te grupy interesu, są potencjalnymi wyborcami
konserwatywnej PO. Trudno jest oczekiwać, żeby działała ona wbrew interesom
własnych wyborców.
Politycy PO chętnie powołują się na rewolucję konserwatywną w krajach anglosaskich w latach 80-tych, która skutecznie przeprowadziła
deregulację gospodarek amerykańskiej i brytyjskiej. Nie była to rewolucja w pełni konserwatywna. Sukcesy wyborcze Reagana i Thatcher wynikały z poparcia
nie tylko konserwatystów, ale również libertarian. Miało to swoje
konsekwencje w ich programach wyborczych. Co ważniejsze, rewolucja ta odbyła
się w innych warunkach niż obecnie występujące w Polsce. Używając
terminologii tofflerowskiej, Reagan i Thatcher przeprowadzili swoje społeczeństwa z gospodarki drugiej fali do gospodarki trzeciej fali, z industrializmu do
postindustrializmu. Wymagało to zniesienia regulacji chroniących wielki
przemysł oraz walki z lewicowymi związkami zawodowymi, które próbowały
powstrzymać niekorzystne dla siebie zmiany. Poczynania takie nie mogły się
nie spodobać mieszczańskiemu elektoratowi Reagana i Thatcher. W zupełnie
innym czasie i innej sytuacji jesteśmy obecnie my. W Polsce główne problemy
nie wynikają już z ochrony wielkiego przemysłu i ze zbyt dużej roli związków
zawodowych. Brak elastyczności polskiej gospodarki wynika w przeważającej
mierze z ochrony grup interesu, cechów, korporacji, które stanowią elektorat
mieszczańskiej Platformy Obywatelskiej. Deregulacja na wzór Reagana i Thatcher
niewiele tu pomoże.
Dobrym tego przykładem może być system bankowy. Krytykowanie
zmonopolizowania polskiego systemu bankowego zostało kompletnie skompromitowane
przez poczynania PiS-u. Jego stosunek do klientów banków można porównać do
stosunku Marksa do robotników. Marks przez cały pierwszy tom Kapitału
lamentuje nad tym, jak okrutnie robotnicy są wywłaszczani przez kapitalistów,
aby na samym końcu stwierdzić, że to w sumie bardzo dobrze, że kapitaliści
wywłaszczyli robotników, ponieważ dzięki temu będzie mogła przyjść
partia, która wywłaszczy kapitalistów. Podobnie PiS lamentował nad tym, jak
banki „wywłaszczają" swoich klientów, aby na samym końcu stwierdzić, że w sumie bardzo dobrze, że banki „wywłaszczały" swoich klientów, ponieważ
dzięki temu PiS mógł powołać Komisję Nadzoru Finansowego, która teraz
„wywłaszczy" banki. Podobnie jak propozycje Marksa nie przyniosły żadnych
korzyści robotnikom, tak propozycje PiS-u nie przyniosą żadnych korzyści
klientom banków. Kompromitują jednak krytykę polskiego systemu bankowego, tak
jak Marks skompromitował krytykę kapitalizmu.
Polski rynek finansowy może być doskonałym przykładem na to, jak brak
konkurencji negatywnie rzutuje na kondycję ekonomiczną całego społeczeństwa.
Ewenementem na skalę światową jest Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie, której właścicielem jest państwo. Co więcej, mało kto proponuje
jej prywatyzację. Deregulacja całego rynku finansowego, z uwagi na jego
kluczowe znaczenie w gospodarce, mogłaby przynieść znaczące korzyści. Czy
może tego dokonać PO? Deregulacja taka naruszyłaby interesy bankowców,
finansistów, maklerów, agentów ubezpieczeniowych, czyli potencjalnych wyborców
PO. Żeby tego dokonać, PO musiałaby być pierwszą partią na świecie, która
wystąpiłaby przeciwko swojemu elektoratowi.
Podobnie, wiele wyjaśnić może analiza struktury demograficznej wyborców
PO. Nie jest ona w stanie przekonać do siebie starszych wyborców, ale również
młodzi wyborcy nie popierają jej w takim stopniu, jak można by się tego
spodziewać. Przeciętny wyborca tej partii znajduje się pomiędzy 30, a 50
rokiem życia i mieszka w dużym mieście. Bez zbędnej dyplomacji PO można
określić mianem partii starzejących się japiszonów z lat 90-tych. Na początku
lat 90-tych młodzi ludzie wchodzący na rynek pracy mieli przed sobą
niespotykane możliwości kariery i awansu. Szybko uzyskiwali zarobki przewyższające
zarobki ich rodziców. Stworzyli całą klasę młodych miejskich profesjonalistów
(Young Urban Professionals — YUPpies). Mieli oni przekonania liberalne.
Liberalizm jest dość typową ideologią dla ludzi „na dorobku". Partią
reprezentującą ich interesy był Kongres Liberalno-Demokratyczny (KLD), później
Unia Wolności. Obecnie ci sami ludzie mają około 40 lat, ustabilizowaną,
wysoką pozycję zawodową i najchętniej wyznawanym przez nich przekonaniem
jest chęć zachowania status quo. Mieli liberalne poglądy, dopóki pięli się w hierarchii społecznej. Obecnie, kiedy osiągnęli już odpowiednią pozycję
społeczną, chcą jedynie utrzymania istniejącej hierarchii. Ich największym
pragnieniem stało się osiągnięcie stabilności. Stąd się bierze zmiana
poglądów na bardziej zachowawcze, konserwatywne. Właśnie oni stanowią trzon
wyborców PO.
Podobną ewolucję przeszli politycy reprezentujący ich interesy. Dawni
politycy liberalnego KLD, obecnie stali się politykami konserwatywnej PO. Swoje
poprzednie poglądy tłumaczą oni młodzieńczym buntem. Społecznie
akceptowalnym jest, aby człowiek miał prawo do błędów młodości, o ile
wraz z wiekiem powróci do kanonu tradycyjnych wartości. Właśnie do takiego
modelu odwołują się dawni politycy KLD. Trudno w takiej sytuacji oczekiwać,
aby kierowani sentymentem dla młodzieńczego buntu, przeprowadzili teraz
liberalną deregulację gospodarki. Nie jest to w żaden sposób typowe dla
polskiej sceny politycznej. Analogiczną przemianę przeszła partia Fidesz na Węgrzech.
Jeżeli weźmie się pod uwagę pragnienie stabilności żywione przez
wyborców PO, bardziej zrozumiały stanie się zwrot polityków PO w kierunku
największego symbolu stabilności we współczesnym świecie, jakim jest kościół
katolicki. Stopnia intensywności z jaką PO wykorzystuje w swoich kampaniach
wyborczych kościół katolicki nie sposób wytłumaczyć wyborem indywidualnych
sumień. Natomiast chęć zachowania status quo narzuca się sama. Największym
czynnikiem destabilizującym sytuację w Polsce mogą stać się materialne
ambicje młodego pokolenia. Młodzi ludzie chcąc zarabiać i mieć perspektywy
awansu takie same jak pokolenie z lat 90-tych, mogą zacząć dążyć do
rozbicia obecnej hierarchii oraz struktury społecznej. Jest to największym
zagrożeniem dla interesów pokolenia starzejących się japiszonów z lat
90-tych. Jedynie kościół katolicki ma wystarczająco silny autorytet społeczny,
aby przekonać młodych ludzi, że kariera i dobre zarobki nie są najważniejsze w życiu, i w ten sposób skanalizować ewentualny bunt społeczny.
Kolejnym ważnym punktem programu PO jest chęć ograniczenia deficytu
budżetowego. Politycy tej partii chcą jednocześnie zmniejszać podatki i ograniczać deficyt budżetowy. Samo to wydaje się mało realne. Przyjmując
dodatkowo, że wyborców i polityków tej partii cechuje zachowawczość i chęć
zachowania status quo, program ekonomiczny PO jawi się jako zupełnie
niewiarygodny. Najprostszym wnioskiem byłoby przyjęcie, że w przypadku
wygranej tego ugrupowania w wyborach, jej program zostałby zapomniany tak, jak
to się stało ze wszystkimi programami ekonomicznymi zwycięskich partii.
Dlaczego PO miałaby się wyróżniać na tle innych partii? Najprawdopodobniej
doprowadziłoby to ją do porażki po pierwszej kadencji, tak jak to się
wydarzyło we wszystkich poprzednich przypadkach. Chęć utrzymania władzy na
drugą kadencję oraz szeroko żywione oczekiwania na rozwój gospodarczy mający
nastąpić po zwycięstwie Platformy, mogą jednak skłonić jej polityków do
realizacji ich programu wyborczego. Możliwość jego realizacji wynika ze
stosunkowo krótkiego rozdziału II.20, zatytułowanego Stabilność makroekonomiczna i euro.
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 15-03-2007 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5304 |
|