The RationalistSkip to content


We have registered
204.320.963 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"
 Science » Science and Religion

Nauka a religia [3]
Author of this text:

Szkopuł w tym, że wnosimy do tych konstrukcji Boga, zanim dostarczają one wniosku, że Bóg istnieje. Co w tym niewłaściwego? Postępujemy przecież tak samo w rozumowaniach świeckich, dobieramy racje do danych następstw, tworzymy dowody niedowiedzionych twierdzeń, wymyślamy hipotezy i je przyjmujemy lub odrzucamy, zależnie od poziomu poparcia przez doświadczenie. Co złego w dowodzeniu, że Bóg istnieje albo w uwiarygodnianiu hipotezy religijnej?

Pozory mylą, podobieństwo zawodzi. Rzecz w tym, że to, co dowodzone czy domniemywane, niejednakowo traktujemy w rozumowaniach religijnych i w świeckich. Twierdzenie matematyczne może nie mieć dowodu, dowód może mieć natomiast jego negacja czy modyfikacja, dowód może być w danej chwili nieosiągalny, a może też być zasadniczo nieosiągalny itp.; hipoteza przyrodnicza może się w ogóle nie nasuwać w obliczu danego zasobu świadectw, a może się nasuwać i umacniać lub ginąć z wyroku doświadczenia, może pojawiać się na równych prawach wśród innych hipotez. Innymi słowy, w nauce obie strony postępowania, dowodzona i dowodząca, są prowizoryczne. W religii to, co dowodzone, jest nieodstępowalne. Zadanie wykonania dowodu ma tu być niezawodnie wykonane. Wiadomo tu z góry, że zdanie o istnieniu Boga ma dowód, rzecz w tym tylko, by go znaleźć.

Czy nie opisujesz — mogę usłyszeć — jedynie psychologicznej strony dowodzenia religijnego? Ludzie wierzący są niezbicie przekonani o istnieniu Boga, więc zachowują się apodyktycznie, darzą pewnością zdania, które powinni uznać dopiero po przeprowadzeniu dowodu. Jeśli jednak podadzą dowód, nie ma znaczenia, jak sobie uprzednio poczynali z dowodzonym twierdzeniem, czy brali je za założenie, czy za pewnik.

Nie jest to — odpowiadam - sprawa psychologii, lecz języka, czyli logiki. Dowodzenie istnienia Boga toczy się w różnych językach, w innym, gdy jest religijne, a w innym, gdy niereligijne. Gdy religijne, przebiega w języku niewrażliwym na przebieg dowodu. Czy się dowód powiedzie, czy nie, człowiek religijny mówi językiem, w którym Bóg istnieje, a tylko dowodzenie skończyło się fiaskiem. Nikt nie traci wiary od informacji, że nie ma dowodu na istnienie Boga, a jeśli traci, nie jest to wiara. Gdy zaś dowodzenie jest niereligijne, w języku dowodzącego zdanie o Bogu z odpowiednią kwalifikacją — że istnieje albo że nie istnieje, albo że nie wiadomo itp. — pojawia się dopiero po dowodzie, w postaci zależnej od jego losów. Przed zamknięciem dowodu było tam jedynie zdanie pytajne: Czy Bóg istnieje?

Polecenie, by dowieść istnienia Boga ma zatem dwie postacie, religijną i niereligijną. W religijnej po rozwinięciu brzmi: znajdź dowód istnienia Boga, który istnieje, a chodzi tylko o dowód! W niereligijnej natomiast w pełnej postaci: znajdź dowód istnienia Boga! Łatwo widać, że mamy tu dwa różne języki, skoro wyrażenie dowód istnienia Boga ma dwa znaczenia: w języku religijnym mowa bowiem o Bogu istniejącym, a w niereligijnym o nieokreślonym co do istnienia (w każdym razie, przed dowodem).

Wskazywane od wieków błędy dowodów na istnienie Boga to owoc — by sięgnąć do religijnej frazeologii - grzechu pierworodnego: dowodzenie w postawie religijnej wprowadza to, co ma być dowiedzione (grzeszy więc błędem petitio principii). Postępowanie to nie przynosi rzecz jasna żadnej wiedzy, zostawia nas z tym, z czym przystępowaliśmy do dowodu — z wiarą w istnienie Boga.

Czy nie można jednak dowodzić istnienia Boga w postawie areligijnej, czyli bez wnoszenia dyktowanego wiarą przeświadczenia, że Bóg istnieje. Mówisz przecież — usłyszę od oponenta — o niereligijnym dowodzeniu, w którym wyrażenia dowód istnienia Boga nie obciąża przesądzenie, że Bóg istnieje.

Da się, owszem, dowodzić istnienia Boga w postawie areligijnej, a ta występuje w dwóch odmianach — w odmianie połowicznej i w pełnej. W połowicznej ludzie tworzą pseudowody, a w postawie pełnej argumenty negatywne — że nie ma dowodów. Postępowanie połowicznie areligijne, w odróżnieniu od religijnego, polega na nieobecności wśród przesłanek jawnej czy niejawnej tezy egzystencjalnej (tezy o istnieniu Boga), zanurzenie w religii przejawia się tu natomiast w nasyceniu pojęcia Boga treściami wymuszającymi na dowodzącym wniosek, że Bóg istnieje (trudno, żeby nie istniał byt wszechmocny, przeciwstawiony niesamodzielnemu, ułomnemu światu; i odpowiednio dla dowodów innego typu, na przykład teleologicznych). Owocem tej pojęciowej sytuacji dowodzącego są dowody obciążone szkolnymibłędami logicznymi, na czele z błędem niewynikania (non sequitur) zdania o istnieniu Boga z jego przesłanek. Niepojęta z pozoru sytuacja, że autorami tych niefortunnych dowodów są ludzie o świetnych umysłach (Tomasz z Akwinu, Kartezjusz, Pascal, Malebranche, Leibniz, Berkeley) znajduje moim zdaniem wyjaśnienie w sile presji religijnego pojęcia Boga.

Mamy na koniec pełną postawę areligijną, postawę badacza sporu o Boga. Ten nie ma ani egzystencjalnych, ani pojęciowych zobowiązań religijnych. Interesuje go natomiast, czy mamy wiedzę, że Bóg istnieje. Dokonuje więc przeglądu argumentów i osiąga w wyniku tego postępowania diagnozę, że nie wiemy, iż Bóg istnieje. Nieprześcignionym rzecznikiem takiej postawy jest Immanuel Kant (1724-1804), nieprześcignionym co do zakresu i mocy wyniku: „Twierdzę tedy, że wszelkie próby czysto spekulatywnego stosowania rozumu do teologii są całkiem bezpłodne i co do swego wewnętrznego uposażenia pozbawione wszelkiej wartości" (Krytyka czystego rozumu, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1957, t. II, s. 377 [pierwsze wydanie oryginalne, 1781]). W uproszczeniu: wszelkie argumenty na rzecz istnienia Boga są bezpłodne, a sposoby argumentacji bezwartościowe.

Kant mówi o wszelkich argumentach, nie zaś o argumentach, które zbadał. Czuje się do tego upoważniony, bo jest przekonany, że "możliwe są tylko trzy sposoby dowodzenia istnienia Boga" (tamże, s. 332, wyróżnienia oryginału), a wszystkie zbadał.

Czy Kant ma rację? Czy rzeczywiście wykazał zasadniczą niemożliwość dowodu na istnienie Boga, czy tylko doraźną — jedynie żaden ze znanych Kantowi dowodów nie prowadzi do upragnionego wniosku?

Kwestia ta nie spędza mi snu z powiek. Diagnoza Kanta dobiega sędziwego wieku dwustu trzydziestu lat, a dowodzenie trwa, wspierane w ostatnich dziesięcioleciach narzędziami współczesnej logiki i filozofii analitycznej (zob. prace J. Hicka, A. Plantingi, R. Swinburne’a), z wynikiem następującym: żaden z argumentów wymyślonych po Kancie nie wytrzymuje krytyki, a wszystkie argumenty można umieścić w Kantowskiej systematyce dowodów. W tej sytuacji różnica między powiedzeniem dotychczas się nam nie udaje a powiedzeniem udać się nie może zasługuje moim zdaniem na zlekceważenie. Na uwzględnienie zasługuje natomiast uwaga nie raz wypowiedziana, że Bóg, który wyłoniłby się z dowodu na istnienie Boga, nie byłby Bogiem żywej religii. Z tego zaś wynika, że nie ma dowodu na istnienie Boga.

6. Nie ma więc jedności nauki i religii. Zbierzmy wyniki dotychczasowego postępowania. Dokonałem wprowadzenia do odpowiedzi na pytanie: Jak mają się do siebie nauka i religia? Trzeba było wprowadzić najpierw pojęcia nauki i religii, żeby wiedzieć, co mianowicie ma się, do czego. Zbudowałem te pojęcia, czyli wskazałem warunki konieczne i wystarczające, by mówić, że coś jest nauką, a coś innego religią. Miałem przy tym na uwadze współczesną naukę (na przykład fizykę czy psychologię) i współczesną religię (w szczególności jeden z współczesnych monoteizmów, katolicyzm). Jeśli moje pojęcia są właściwe, współczesny fizyk i współczesny katolik odnajdą w tych portretach swoje rysy zasadnicze.

Biorąc następnie pod rozwagę katolicką doktrynę dwóch dróg (zaczerpniętą z miarodajnego źródła, bo z Katechizmu Kościoła Katolickiego) - głoszącą, że dochodzimy do Boga przez wiarę oraz przez wiedzę — stanąłem przed pytaniem, czy istnieje wiedza religijna. Jest to pytanie nie do pominięcia, jeśli by bowiem przyszło odpowiedzieć na nie twierdząco, mielibyśmy rozstrzygnięcie kwestii stosunku nauki do religii. Byłoby wiadomo, że nauka i religia należą do wspólnego świata wiedzy.

Okazuje się jednak, że nie istnieje wiedza religijna, bo nie ma wiedzy bez uzasadnienia, a przekonania religijne są bezzasadne. „Wiedza religijna" to oksymoron. Jeśli zaś nie istnieje wiedza religijna, dowody na istnienie Boga, wbrew Katechizmowi, nie „mogą przygotować człowieka do wiary", bo ich nie ma. Sytuację tę można opisać, korzystając z średniowiecznych formuł: zalecenia intellige ut credas (zrozum, abyś uwierzył) nie da się spełnić; pozostaje pójść za wezwaniem crede ut intelligas (wierz, abyś zrozumiał). Zwodnicze to jednak wezwanie, bo przywiedzie cię do wiary w dowód, co nie jest dowodem.

Religia i nauka nie są zatem częściami całości o nazwie „wiedza". Są rzecz jasna częściami innych całości, lecz nie tej. W jakich więc stosunkach pozostają do siebie?

7. Rzeczywiste położenie wobec siebie nauki i religii. Twierdzę, że nauka i religia — obie wzięte w ich aspektach podstawowych, jako zbiorowości wytworów, czynności oraz postaw — diametralnie się od siebie różnią. Różnice te występują w przedziale od tematycznej i metodologicznej niewspółmierności przez obcość, aż do antagonizmu i konfliktu. Nie jest to rzecz jasna stanowisko nowe, lecz jest sprzeczne z całą rodziną stanowisk osadzonych w obozie zgody i jedności nauki i religii, a w dzisiejszej Polsce nieczęsto wypowiada się je otwarcie. Czas na wyłożenie i uzasadnienie mojego stanowiska.

Naukę, przypomnę, charakteryzowałem jako (a) zbiór zdań uchodzących za prawdy lub prawie prawdy, na czele ze zdaniami uporządkowanymi w teorie; nadto jako (b) zbiór czynności dochodzenia do prawd, na czele z czynnościami uzasadniania przez doświadczenie oraz przez aksjomaty i umowy pojęciowe logiki i matematyki, a logika i matematyka to nie tylko wiedza, lecz też rezerwuar reguł każdego uzasadniania; a wreszcie charakteryzowałem naukę jako (c) siedlisko postaw wobec prawd i czynności poznawczych, na czele z postawą zaufania dorównanego uzasadnieniu.

Religia, podobnie jak nauka, jest zbiorowiskiem zdań uchodzących za prawdy, zbiorowiskiem czynności upewniania się, że są prawdami, a także czynności kultowych (te są nie bez znaczenia dla postaw wobec zdań) oraz postaw do zdań. Warunki te spełnia bez reszty współczesny katolicyzm z jego dogmatami, doktrynami oraz poszczególnymi zdaniami i wyobrażeniami, na czele ze zdaniem o istnieniu Boga; z jego wierzeniowością (przyjmowaniem przez wiarę), z jego kategorycznością (poczuciem pewności).


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nowy punkt obserwacyjny
Jedyna dozwolona nienawiść?

 See comments (12)..   


« Science and Religion   (Published: 26-08-2010 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Bohdan Chwedeńczuk
Filozof, profesor Uniwersytetu Warszawskiego; tłumacz literatury filozoficznej; publicysta m.in. czasopisma Bez Dogmatu.   Biographical note

 Number of texts in service: 9  Show other texts of this author
 Newest author's article: Mówienie o Bogu. Po lekturze Feuerbacha
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 543 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)