The RationalistSkip to content


We have registered
204.321.153 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"
 Science » Science and Religion

Nauka a religia [5]
Author of this text:

Trudno oprzeć się w tym kontekście pytaniu o przyszłość religii. Czy ludzkość bez religii jest równie niewyobrażalna, jak bez nauki? Zdradliwe to pytanie, bo dwoiste co do treści i co do adresu. Może bowiem chodzić o fakt — czy będzie ludzkość bez religii? A może chodzić o ocenę — czy byłoby to dobre, czy złe, ludzkość bez religii? Pytanie o fakt musimy kierować do nauki, bo tylko ona ustala, wyjaśnia i prognozuje fakty. Pytanie o ocenę możemy kierować do religii, jest ona bowiem siedliskiem ocen (przywołajmy znany dokument - Dekalog), i rzecz jasna możemy je kierować pod wieloma innymi adresami. Nie możemy natomiast oczekiwać od religii odpowiedzi w kwestii faktu, bo w tej materii jest bezsilna, skoro nie przynosi wiedzy. A spotykamy tymczasem kategoryczne wypowiedzi kryptoreligijne o zespoleniu po wsze czasy religii z człowiekiem albo otwarcie religijne o religii zesłanej przez Boga, a więc nieusuwalnej, chyba że przez Boga. Nie są to wypowiedzi o faktach, lecz ich karykatury, nie odznaczają się bowiem takim poziomem jasności, by było wiadomo, jak je sprawdzać.

Co natomiast otrzymamy, gdy skierujemy do nauki pytanie o przyszłość religii? Moim zdaniem, nic. Nie znam odpowiedzi i wedle mojego rozeznania nikt w nauce jej nie zna. Ważenie prawdopodobieństw korzystające z gigantycznego zresztą zasobu świadectw nauk o człowieku nie pozwala przechylić szali wyraźnie na korzyść żadnej hipotezy. Istnieje natomiast ciekawy pogląd, że mamy tu zasadniczą nieprzewidywalność - ahistoryzm, odrzucający wiarę w prawa historii. Węzłowy argument na rzecz tego poglądu przebiega następująco. Przyszły stan ludzkości zależy od przyszłego stanu nauki, a ten jest nieprzewidziany, gdybyśmy bowiem wiedzieli dziś, w jakim stanie nauka będzie jutro, już by w nim była.

Mamy tu, skupione w jednym miejscu, dwie przeciwstawne osobliwości nauki, jej moc i niemoc. Mamy hegemonię nauki — oddziałuje na całą nienaukę, z religią włącznie. Ale mamy też granice nauki — rezultatu oddziaływania przewidzieć się nie da, jest zasadniczo nieprzewidywalny. Mglistych przypuszczeń czy malowniczych wizji (jak w literaturze sf) nie utożsamiamy rzecz jasna z prognozami naukowymi. Zostawmy zatem intrygującą kwestię, czy nasi potomkowie będą religijni. Że będą wytwarzać naukę albo ich nie będzie — nie mam wątpliwości. Żywotnej natomiast lub, jeśli kto woli, śmiertelnej zależności między religią a istnieniem człowieka nie potrafię się dopatrzyć, zaś argument ahistoryzmu zdaje się wskazywać, że mam rację.

10. Duch nauki i duch religii — gruntownie sobie obce. Różnice w podejściu do pytania o przyszłość religii, różnice między nauką a religią, ułatwiają syntezę tego, co tu padło w kwestii stosunków między nimi. Da się to przedstawić następująco. Załóżmy wbrew faktom, że mamy bezstronnego obserwatora, który wie, iż pewna religia (niech nią będzie współczesny katolicyzm) składa się z samych zdań prawdziwych — wszystko, co podają do wierzenia autorytatywne teksty i instytucje tej religii, cała jej „nauka wiary" jest prawdziwa. Nie ma rzecz jasna wśród nas takiego obserwatora, ale skoro mowa o religii, wyobraźni idzie w sukurs religijna idea wszechwiedzy Boga. Wyobrażamy sobie więc bez trudu, że Bóg wie, iż stworzył religię samych prawd. Załóżmy ponadto, i na tym koniec założeniom, że Bóg wie, na czym polegają nauka oraz religia, które mamy tu na Ziemi. Wykluczone, by nie wiedział, skoro my to wiemy, a tę skądinąd niewyszukaną wiedzę przynosi rozprawa, którą czytasz. (Nasz eksperyment myślowy ma odpowiednik bez Boga. Załóżmy, że śnimy samą prawdę. Nie skłoniłoby nas to do zrównania snu z jawą, chyba że pod surową kontrolą nauki, czyli jawy.)

Nasz bezstronny obserwator, a co dopiero sprawiedliwy Bóg, nie miałby wyboru, jak tylko przyznać, że choć religia mówi prawdę, tylko prawdę i całą prawdę, jest przeciwstawna nauce, stanowi diametralnie inny sposób życia w świecie przekonań. Co wolno w religii tego żadną miarą nie wolno w nauce. Każdą dyrektywę postępowania z przekonaniami w religii trzeba poprzedzić słowem „nie", by obowiązywała w nauce: „Uznawaj bez uzasadnienia!" — „Nie uznawaj bez uzasadnienia!"; „Ufaj bezgranicznie!" — „Nie ufaj bezgranicznie!" itp. Dostarczyłem przed chwilą przykładu tego rozkładu dyrektyw — religia wie bez wahania i bez uzasadnienia, czyli „wie", że jest nieodłączna od człowieka, nauka tego nie wie.

O żadnej zatem jedności nauki i religii, o ich zgodności, niesprzeczności, o żadnej zależności, którą opisują liczne przymiotniki koncyliacyjne, harmonizujące religię z nauką, obiegowe dziś w propagandzie religijnej, w prawicowej publicystyce, wreszcie w bezinteresownych wypowiedziach religijnych i religianckich naukowców, szczerze lub nieszczerze pragnących, by zapanowało „kochajmy się!", a egzaltacja religijna, by sąsiadowała bezkolizyjnie z sumieniem uczonego — o niczym takim nie może być mowy.

Duch nauki i duch religii są sobie gruntownie obce: w postawie naukowej nie da się uznać żadnego zdania religii, a w postawie religijnej żadnego zdania nauki. Każde zdanie religii jest bezsilne wobec prostego pytania nauki: „Skąd to wiesz?" Każde zdanie nauki wypada z nauki, gdy ma za oparcie wiarę i nic więcej.

Istnieją w przyrodzie, w społeczeństwie, w kulturze liczne pary obszarów zjawisk o przeciwstawnej charakterystyce. Zimno i gorąco, czerń i biel, rywalizacja i kooperacja, piękno i brzydota, i tak w nieskończoność, ile zapragniesz. I nikt nie stara się ich jednać. Naukę i religię tymczasem jednają, od niedawna wprawdzie, w każdym razie, gdy za religię bierzemy katolicyzm. Przedtem potępiali i gromili (oszczędzę Ci czytelniku długiej listy nazwisk, choćby w przedziale od Kopernika do Darwina), dziś jednają.

Ciekawe, dlaczego tak czynią? Nie miejsce tu, bym tego dociekał. Poprzestanę więc na z gruba ciosanym domyśle. Działa tu nierzadko spotykany mechanizm: Gdy nie możesz zdominować, spróbuj oswoić! Oswajanie przebiega jednak, bo inaczej nie może, wbrew faktom i logice.

Postscriptum. Towarzyszącej mi od dawna myśli, by zastanowić się nad stosunkami wiążącymi religię i naukę, by rozjaśnić nieporozumienia, wytwarzane i po stronie ludzi religii, i po stronie ludzi nauki — myśli tej nie mogłem się oprzeć po lekturze Niezbędnika inteligenta tygodnika „Polityka", wydanie specjalne 6/2010, a w nim, w dziale „O Bogu", rozmowy z polskim duchownym, teologiem, fizykiem, kosmologiem Michałem Hellerem oraz rozmowy z brytyjskim fizykiem Johnem Polkinghornem. Polecam czytelnikowi lekturę tych rozmów. Rzetelne ich rozpatrzenie wymaga osobnego wysiłku.

Mając natomiast za sobą wynik tej rozprawy — nauka i religia to światy osobne, nie ma między nimi żadnych rzeczowych, logicznych, metodologicznych, semantycznych przejść — mogę powiedzieć następująco. Wysiłki uczonych rozmówców „Polityki", by osiągnąć syntezę ich wiedzy z ich wiarą religijną, są bezowocne. Ryzykując nietakt, dołączę wyznanie: gdy widzę takie wysiłki, trudno mi się oprzeć poczuciu, że widzę ludzi małej wiary.

Jest tu natomiast miejsce dla nauki, mianowicie dla psychologii — tu, gdzie ludzie starają się zapobiec dysonansowi przekonań, dysonansowi wiary w Boga oraz wierności wymogom nauki i uznawaniu jej wyników. Fenomen „wiary oświeconych" jest zaiste interesujący i godny uwagi. Sporo na ten temat wiadomo nauce, a na polecenie ciągle zasługuje pionierska ongiś praca Władysława Witwickiego Wiara oświeconych, Państwowe Wydawnictwo „Iskry", Warszawa 1980 (praca ukończona w roku 1935 i po bezskutecznych próbach opublikowania w ówczesnej Polscewydana po raz pierwszy po francusku w roku 1939). Witwicki wystąpił z hipotezą — jak utrzymywał, eksperymentalnie przez siebie potwierdzoną — że wiara prowadzi do „paraliżu logicznego" i do „paraliżu etycznego".

Przyszły zaś historyk polskiej kultury zwróci może uwagę na fakt, że (nazwijmy prowizorycznie) liberalny tygodnik „Polityka" daje w intelektualnym dodatku zatytułowanym „Czego szuka nauka?" dział „O Bogu", gdzie raczej nie chodzi o naukowe pokazanie postaw uczonych do religii, lecz o ideologiczną sugestię, że nauce z religią jest po drodze. Ten dział to produkt i zarazem dokument panującego dziś w Polsce religianctwa albo, co na jedno wychodzi, konformizmu dyktującego redaktorom poważnego tygodnika opinii postawę uniżoności wobec religii. Nauka nie szuka przecież Boga, nie szuka bowiem obiektów niedostatecznie zdefiniowanych, a więc leżących poza zasięgiem środków właściwych jej do szukania czegokolwiek.


1 2 3 4 5 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nowy punkt obserwacyjny
Jedyna dozwolona nienawiść?

 Comment on this article..   See comments (12)..   


« Science and Religion   (Published: 26-08-2010 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Bohdan Chwedeńczuk
Filozof, profesor Uniwersytetu Warszawskiego; tłumacz literatury filozoficznej; publicysta m.in. czasopisma Bez Dogmatu.   Biographical note

 Number of texts in service: 9  Show other texts of this author
 Newest author's article: Mówienie o Bogu. Po lekturze Feuerbacha
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 543 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)