|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » »
Burza w talerzu owsianki: genetyczna modyfikacja żywności [4] Author of this text: James D. Watson
Mimo wszystko sam pomysł był dobry. Dojrzewanie pomidorów łączy się z ich mięknięciem, za co odpowiedzialny jest gen (a tak naprawdę cztery geny)
kodujący enzym zwany poligalakturonazą (PG), który powoduje rozpad ścian komórkowych i przez to prowadzi do zmiękczenia owocu. Miękkie pomidory źle znoszą
transport, zrywa się je zatem, kiedy są jeszcze zielone (i twarde), a potem
sztucznie wywołuje dojrzewanie za pomocą etylenu. Badacze z Calgene zauważyli,
że dzięki znokautowaniu [ 1 ]
genu PG owoce dłużej pozostają twarde, nawet kiedy dojrzewają na krzaku.
Wstawiali więc do rośliny gen PG o odwrotnej orientacji. Transkrypcja takiego
genu (w GP) prowadziła do wytworzenia mRNA komplementarnego do RNA
funkcjonalnego genu PG. W rezultacie RNA wytworzony przez właściwe geny PG
zostawał „związany" z RNA wytworzonym przez odwrócony gen i powstawała
dwuniciowa helisa RNA niezdolna do produkowania enzymu „rozmiękczającego".
Brak funkcjonalnego PG sprawiał, że pomidor pozostawał twardy, dzięki temu
do sklepów można było dostarczać świeższe i dojrzalsze pomidory. Jednak
Calgene, triumfujący w sferze molekularnych magicznych trików, nie docenił
detali związanych z normalną hodowlą pomidorów. (Jak skomentował pewien
hodowca zatrudniony przez firmę: „Przyprowadź biologa molekularnego na farmę, a umrze z głodu".) Odmiana pomidora, którą firma wybrała do swojego
projektu, była po prostu mdła: nie było zatem zbyt wiele obiecanego smaku,
nie wspominając już o możliwości rozkoszowania się nim. Calgene odniósł
technologiczne zwycięstwo, ale rynkową porażkę. Ogólnie rzecz biorąc, najistotniejszym wkładem biotechnologii w jakość
życia człowieka powinno być doskonalenie wartości odżywczych roślin
uprawnych, czyli uzupełnianie naturalnych braków składników odżywczych.
Ponieważ rośliny są zwykle ubogie w niezbędne w diecie człowieka
aminokwasy, ci, którzy opierają się na czysto wegetariańskiej diecie — a możemy
do nich zaliczyć większą cześć ludności krajów rozwijających się — często
cierpią na niedobór tych substancji. Inżynieria genetyczna może zapewnić pełniejszy
zestaw składników odżywczych, łącznie z aminokwasami, niż oferują
niemodyfikowane wersje roślin, które hoduje się i spożywa w tych częściach
świata. Aby nie być gołosłownym, przytoczę następujące dane: w 1992 roku
UNICEF oszacował, że ponad sto dwadzieścia cztery miliony dzieci na świecie
cierpi na groźny niedobór witaminy A. W efekcie rocznie dochodzi do około pół
miliona przypadków dziecięcej ślepoty, a wiele spośród dotkniętych nią
dzieci umiera. Ponieważ w ryżu nie występuje ani sama witamina A, ani jej
biochemiczni prekursorzy, populacje o największych deficytach koncentrują się w tych częściach świata, gdzie podstawowym składnikiem diety jest ryż. Dzięki międzynarodowym wysiłkom badawczym, finansowanym w dużej mierze
przez Fundację Rockefellera (organizacją non-profit, a zatem chronioną przed
finansowymi roszczeniami, których ofiarą często padają producenci żywności
modyfikowanej genetycznie), udało się stworzyć ryż nazwany później „złotym". Nie zawiera on wprawdzie witaminy A jako takiej, ale posiada jej najważniejszego
prekursora — betakaroten (ten sam, który nadaje marchwi pomarańczowy kolor, a złotemu ryżowi bladopomarańczowe zabarwienie; jemu właśnie nowy gatunek ryżu
zawdzięcza swoją nazwę). Jak się jednak szybko zorientowali pracownicy
organizacji humanitarnych, niedożywienie to coś znacznie bardziej
skomplikowanego niż efekt braku poszczególnych składników odżywczych: wchłanianie
prekursorów witaminy A w jelicie musi być wspomagane przez tłuszcz, którego
również brakuje w diecie niedożywionych dzieci. Tak czy inaczej, złoty ryż
jest przynajmniej pierwszym krokiem we właściwym kierunku. Produkcja żywności zmodyfikowanej genetycznie niesie w sobie obietnicę
zmniejszenia ogromu ludzkiego cierpienia. Stoimy zaledwie u progu wielkiej rewolucji wywołanej przez pojawienie się
roślin GM, dopiero zaczynamy dostrzegać niebywały potencjał i rozliczne możliwości
ich zastosowań. Oprócz dostarczania składników pokarmowych tym, którym ich
brakuje, pewnego dnia zmodyfikowane genetycznie rośliny mogą stać się
kluczem do rozprowadzania szczepionek białkowych przekazywanych drogą pokarmową.
Już dziś można wyobrazić sobie stworzenie banana zawierającego, powiedzmy,
szczepionkę przeciwko chorobie Heinego-Mediny, która nie ulegałaby w owocu
uszkodzeniu — banany bowiem dobrze znoszą transport i zazwyczaj spożywa się
je na surowo. Pewnego dnia moglibyśmy rozprowadzić taką szczepionkę w tych
częściach świata, gdzie nie ma publicznej służby zdrowia. Rośliny mogą służyć także mniej fundamentalnym, ale niezwykle ważnym
celom. Jednej z firm udało się na przykład skłonić bawełnę do produkcji
formy poliestru i w ten sposób stworzyć naturalną mieszankę bawełniano-poliestrową. Dzięki swemu potencjałowi i możliwościom ograniczania naszej zależności
od przemysłu chemicznego (poliester jest tylko jednym z jego rozlicznych wytworów)
oraz w sposób nieunikniony związanych z nim produktów ubocznych, inżynieria
genetyczna roślin zapewne już niebawem dostarczy nam dziś jeszcze nieznanych
sposobów ochrony środowiska. Monsanto długo przodował wśród firm zajmujących się produkcją żywności
GM, ale jak to się zwykle dzieje, jego prymat został zagrożony. Niemiecki
koncern farmaceutyczny Hoechst wyprodukował swój własny odpowiednik Roundupu,
środek roślinobójczy nazwany Basta (w USA sprzedawany jako Liberty) i równocześnie
wprowadził na rynek rośliny uprawne „LibertyLink", uodpornione na działanie
Basty przez modyfikację genetyczną. Wkrótce potem inny europejski gigant
farmaceutyczny, Aventis, stworzył wersję kukurydzy Bt nazwaną Starlink. Tymczasem Monsanto, który chciał pozostać firmą największą, najlepszą i najbogatszą, prowadził politykę będącą mieszaniną agresji i kuluarowych
intryg wobec dużych firm nasienniczych, a zwłaszcza wobec Pioneer Co. Celem było
nakłonienie zarządu tej firmy do wykupienia licencji na produkty Monsanto.
Pioneer był jednak wciąż przywiązany do swojego dawno opracowanego sposobu
na kukurydzę-hybrydę i jego reakcja na gorące zaloty Monsanto była powściągliwa — w zawartych między 1992 a 1993 transakcjach Monsanto wypadł dość marnie,
gdyż wynegocjował od nasienniczego giganta jedynie nędzne pół miliona dolarów
za prawa do soi Roundup Ready i 38 milionów dolarów za kukurydzę Bt. Kiedy w 1995 roku dyrektorem wykonawczym Monsanto został Robert Shapiro, postanowił
zmazać piętno klęski i podjął próbę zapewnienia swojej firmie całkowitej
dominacji na rynku nasienniczym. Na początek, uznał, trzeba rozwiązać
problem z farmerami, którzy korzystają z ziarna zebranego w roku poprzednim,
zamiast powtórnie zapłacić firmie. (Rozwiązanie z hybrydami, które tak świetnie
sprawdziło się marketingowo w przypadku kukurydzy, nie dało się zastosować
przy innych zbożach.) Shapiro zasugerował więc, iż farmerzy używający
ziarna Bt powinni podpisywać z Monsanto kontrakt, w którym zobowiążą się
do płacenia za korzystanie z genu, oraz do nieużywania ziarna z własnych plonów.
Jak łatwo się domyślić, farmerzy nie pokochali za to Monsanto. Wcześniej Shapiro był dyrektorem wykonawczym niewielkiej spółki
agrochemicznej ze Środkowego Zachodu. Swoje pięć minut — marketingowy
odpowiednik naukowej „Eureki!" — miał, gdy zaciągnął się jako prawnik
pod farmaceutyczne sztandary Searle. Przekonując Pepsi i Coca-Colę, by umieściły
nazwę chemicznego słodziku Searle’a na butelkach i puszkach swoich
dietetycznych napojów, uczynił z NutraSweet symbol niskokalorycznego stylu życia. W 1985 roku Monsanto wchłonął Searle i Shapiro zaczął wspinać się po
kolejnych szczeblach kariery w nowej firmie. Oczywiście, kiedy został już
mianowany dyrektorem wykonawczym, Pan NutraSweet musiał udowodnić, że zna więcej
niż jedną sztuczkę. W szaleństwie zakupowym w latach 1997-1998 Monsanto wykupił kilka największych
spółek nasiennych, łącznie z głównym rywalem Pioneera, Dekalbem, Shapiro
bowiem postanowił uczynić z Monsanto nasienniczy Microsoft. Jednym z dokonanych z jego rekomendacji zakupów było przejęcie The Delta and Pine Land
Company, która kontrolowała 70 procent amerykańskiego rynku nasion bawełny.
Firma ta posiadała również prawa do interesującej biotechnologicznej
innowacji wynalezionej w laboratorium badawczym Departamentu Rolnictwa w Lubbock w Teksasie: techniki, dzięki której zboże nie było w stanie wytwarzać płodnych
nasion. Ten pomysłowy trick pozwala przestawić w ziarnach zboża kilka
molekularnych włączników, zanim jeszcze zostanie ono sprzedane rolnikowi. Uprawa rozwija się prawidłowo, ale nasiona z niej pochodzące nie kiełkują.
Oto prawdziwa maszynka do robienia pieniędzy w biznesie nasiennym! Farmerzy
musieliby wracać co rok po nasiona. Brzmi to być może jak oksymoron, ale niekiełkujące ziarno na dłuższą
metę może przynieść rolnictwu wiele korzyści. Jeśli rolnicy kupują ziarno
corocznie (tak jak to już robią w przypadku kukurydzy-hybrydy), udoskonalona
ekonomia produkcji nasion wspiera rozwój nowych (i lepszych) odmian. Przecież
zwykłe (kiełkujące) formy i tak zawsze byłyby dostępne dla tych, którzy by
sobie ich życzyli. Klienci kupowaliby odmianę niekiełkującą tylko wówczas, gdyby przewyższała
pozostałe pod względem plonów (i innych istotnych cech). W skrócie,
technologia „niekiełkujących ziaren", choć zamyka przed farmerami jedną
możliwość, otwiera nowe, coraz doskonalsze. Dla Monsanto był to jednak początek katastrofy. Zieloni nazwali nowy
wynalazek „genem-terminatorem". Malowali wizje sponiewieranego rolnika z Trzeciego Świata, od wieków polegającego na ostatnich zbiorach, dzięki którym
będzie miał ziarno, by obsiać pole w kolejnym roku. Odkrywając ze zgrozą,
że jego stare ziarna są bezużyteczne, nie ma innego wyjścia, niż tylko udać
się do chciwej ponadnarodowej korporacji, by niczym Oliver Twist, poniżając
się, błagać o jeszcze. Monsanto się wycofał, upokorzony Shapiro publicznie
zdystansował się do nowej technologii, a „gen-terminator" pozostaje
niewykorzystywany po dziś dzień. Firma poniosła klęskę, a jedynym skutkiem
odkrycia było położenie pod koniec lat 90. XX wieku kresu wybujałym ambicjom
Monsanto. Jak mieliśmy okazję przekonać się w poprzednim rozdziale, gdy pisałem o bydlęcym hormonie wzrostu, wrogość w stosunku do żywności modyfikowanej
genetycznie napędzali zawodowi „stróże moralności" pokroju Jeremiego
Rifkina.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Technika nokautu genowego
polega na unieczynnieniu określonego genu, a co za tym idzie na uniemożliwieniu
produkcji kodowanego przezeń białka (przyp. red.) « (Published: 22-03-2008 )
James D. WatsonUr. 1928. Genetyk i biochemik amerykański. W marcu 1953, mając 25 lat, wraz z F.H.C. Crickiem i Rosalind Franklin, opracował w Laboratorium Cavendisha model budowy przestrzennej podwójnej helisy DNA, za co, wraz z Crickiem i M.H.F. Wilkinsem, otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii za rok 1962. W latach 1958–1976 profesor Uniwersytetu Harvarda w Cambridge, od 1968 do przejścia na emeryturę w 2007, dyrektor Cold Spring Harbor Laboratory w Nowym Jorku. Członek m.in. Narodowej Akademii Nauk w Waszyngtonie. James Watson był jednym z pomysłodawców i został pierwszym szefem programu The Human Genome Project, który miał za zadanie zsekwencjonowanie całego genomu człowieka. | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5798 |
|