The RationalistSkip to content


We have registered
204.980.380 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Philosophy »

Oślepiający blask prawdy [4]
Author of this text:

No i jak wam się podobają te perełki rozumowania – współczesnego przecież – profesora filozofii katolickiej? Zanim przejdę do meritum, chciałbym zwrócić waszą uwagę na ten nieoczekiwany (ale jakże ekscytujący) zwrot akcji w przedstawionym tu toku myślenia. Wpierw pisze on tak: „Ścisłość logicznych wywodów wzbudza podziw; nie sposób oprzeć się sile wnioskowania, która zmusza do uznania wniosku, skoro uznało się przesłanki. To jednak każdy logik potrafi i nie na tym polega wielkość Tomasza; miarą wielkości człowieka jest to, jakie dobiera przesłanki dla swoich wnioskowań”.

Tu Autor przytacza zgrabną (i cytowaną już) analogię do nieświadomego swego położenia człowieka w ciemności, którego powinno się wyprowadzić na Światło, używając przymusu nawet, oraz niewidomego kroczącego ku przepaści, którego trzeba zawrócić z tej drogi, nawet gdyby się opierał. Dalej tak pisze: „A jednak Tomasz większy jest od Platona, gdy powiada stanowczo, iż tak czynić nie należy /.../ ponieważ wierzyć można jedynie aktem wolnej woli. Trzeba być zarazem wielkim sercem i umysłem, aby z taką oczywistością i stanowczością tę przesłankę przyjąć”. I dalej: „Wielka jest siła logiki Tomaszowego rozumu, tak wielka, że pozwala nam sądzić, iż dzieła Tomasza są pismami natchnionymi”. I jeszcze dalej: „Wierzyć można jedynie aktem wolnej woli, ta wielka przesłanka Tomaszowa słuszna jest w sposób bezwzględny”.

A zatem – jak przypuszczam – Autorowi tego eseju chodzi o to, że wielkość umysłu i charakteru św. Tomasza upatruje nie tylko w sile jego logicznych argumentów uzasadniających w sposób jednoznaczny i niepodważalny karanie śmiercią heretyków, ale też i to, że uznał on, iż niewierni (czyli innowiercy) nie podlegają temu prawu, mogąc korzystać ze swej wolnej woli w tym względzie. A jednak – jak Autor przekonująco tłumaczy dalej – św. Tomasz uwaga: popełnił błąd w ten sposób stawiając sprawę! Wyobrażacie to sobie?! Pomimo swego wielkiego rozumu i serca, mimo natchnienia w jakim były pisane jego dzieła, mimo nimbu świętości otaczającej go już za życia – niestety – popełnił niewybaczalny błąd! Wygląda na to, że – zdaniem współczesnego filozofa katolickiego – powinien on całą mocą swego przyrodzonego rozumu wykazać, że nie tylko karanie śmiercią heretyków jest dobre i zbawienne, ale też powinniśmy (my, katolicy) to samo czynić niewiernym i pal sześć ich pogańską „wolną wolę”! Jeszcze z jedna – góra dwie – dobrze dobrane analogie i na pewno dałoby się to logicznie i przekonująco uzasadnić, nieprawdaż?

„Tej prostej oczywistości Tomasz nie uwzględnił w swym rozumowaniu, a skutki jego przeoczenia okazały się dalekosiężne i tragiczne” – pisze Autor tego eseju, a w innym miejscu dodaje: „Pięknie wykazał Tomasz, że nie można siłą skłonić do wierzenia, można zaś siłą zmuszać do wytrwania w wierze”. Wystarczyło by więc, aby św. Tomasz równie pięknie i z właściwą sobie wnikliwością i siłą logiki wykazał, że to samo może – a nawet powinno – dotyczyć niewiernych i byłoby po kłopocie,… kto wie czy nie raz na zawsze. Jakie to proste, prawda? Jeśli ma się wystarczająco dużo wiary oczywiście, w słuszność tego co się robi i myśli i nie ma się w tym względzie żadnych wątpliwości.

Zauważcie też co Autor proponuje w miejsce tego co jego zdaniem przeoczył św. Tomasz; należy siłą przymuszać niewiernych, aby udawali przynajmniej, że wierzą w Prawdę, gdyż wówczas nie będą zgorszeniem dla wiernych. Jakże wymowny przykład „świętej obłudy”, sam mistrz by się nie powstydził (mam na myśli Lucyfera). Wszak nie ta tytułowa pominięta kwestia przez św. Tomasza jest tutaj najważniejsza (tym powinni raczej martwić się innowiercy) i nie ona mnie zbulwersowała i przeraziła. Nie wiem czy dostatecznie zwróciliście uwagę na pewien znamienny fragment rozumowania Autora tego eseju, mianowicie na tę oto konstatację:

„A jednak po tylu wiekach, które minęły od tamtych czasów, gdy czytamy dziś jego słowa, nachodzić nas mogą myśli smutne. Oto wygasły płomienie stosów, mrok coraz większy cały świat ogarnia i nie dość, że pogan teraz więcej niż chrześcijan, ale wszelkie herezje bezkarnie zachwaszczają pole wiary i nikt nie ma siły ich powyrywać. Rodzi się bolesne pytanie, dlaczego wolno każdemu głosić, co sam za prawdę uważa, choć przez to coraz więcej ludzi oddala się od Drogi, Prawdy i Życia, a cała cywilizacja życia chrześcijańskiego staje się cywilizacją śmierci. Nie zabrakło przecież drewna by stosy układać; zapewne więc zabrakło żaru wiary, by je rozpalać”.

Jakiż urzekający przykład stosowania w praktyce zasad „religii miłości i miłosierdzia”, którą ponoć jest chrześcijaństwo, nie uważacie? Parę razy musiałem przeczytać tę wielce pouczającą książkę, aby upewnić się, czy szanowny Autor pisze to na poważnie, czy sobie żartuje w wyrafinowany nadzwyczaj sposób? Tym bardziej, że na jej okładce jest taki oto cytat z przedmowy: „Jednak wątpliwość nie znika – przecież w imię swojej prawdy człowiek potrafi zabić człowieka”. Więc myślałem może, że Autor w ramach tychże wątpliwości będzie chciał skrytykować te prawdy (albo przynajmniej zdystansować się do nich), w imię których człowiek potrafi zabić człowieka,… lecz nic bardziej błędnego!; Autor ów jak najbardziej poważnie podziwia św. Tomasza i fascynuje się jego rozumowaniem, w którym w logiczny sposób uzasadnia on karanie śmiercią heretyków i jeszcze sam od siebie „poprawia” go, uzasadniając – w równie przekonujący sposób – że ze wszystkimi innymi niewiernymi powinniśmy robić dokładnie to samo, a miast współczesnej cywilizacji śmierci – wszyscy ludzie podążaliby jedynie słuszną i właściwą Drogą Prawdy i Życia,… pod nadzorem Kościoła kat., oczywiście! No, jeśli ci „niewierni” mają podobnych „myślicieli”, to miej nas Panie w swojej opiece!

Dlatego nie dziwcie się mi, moi drodzy, że kiedy słyszę takie oto wypowiedzi „świętych ludzi”, jak te przytoczone na wstępie: „Zachłystujemy się różnymi wolnościami, nie zdając sobie sprawy, że prawdziwa wolność istnieje tylko w połączeniu z prawdą /.../ Przychodzi czas na to, ażeby blask tej prawdy zaczął rozjaśniać na nowo mrok ludzkiej egzystencji” – nieodmiennie widzę oczyma wyobraźni ten rodzaj „wolności”, który dla wszystkich bez wyjątku chciałby zgotować św. Tomasz z Akwinu i jego ideowi następcy – papieże. W imię tejże Prawdy, która choć nieustannie pisana przez duże „P” ani razu nie była skonkretyzowana,… widzę ten „mrok nieuświadomionej” ludzkiej egzystencji, na nowo rozjaśniany w jeden możliwy sposób, w jaki potrafią „rozjaśniać” nasi duchowi przewodnicy i rządcy sumień – poprzez płonące stosy, na które przecież i w dzisiejszych czasach drewna by nie zabrakło, ani chętnych do ich podpalania jak i wskazywania i osądzania winnych.

Trzeba tylko przestać zachłystywać się jakimiś głupimi pozorami wolności, a skorzystać z tej jedynie właściwej i od dawna wypróbowanej metody jej krzewienia. Nie trzeba by nawet pisać nowych instrukcji postępowania – wystarczyłoby sięgnąć do zasobów archiwalnych, a w razie czego przecież, współczesnych Sprengerów i Kramerów – nie zabrakłoby jak widać.

Brr,… nie wiem jak wam się to podoba, lecz ja osobiście wolałbym nie doczekać tych czasów, w których to miały by być „rozjaśniane” od nowa te „mroki” ludzkiej egzystencji, przez tego rodzaju „naprawiaczy ładu moralnego”. Pomijając to, że sam swoją egzystencję potrafię rozjaśnić dostatecznie dobrze bez zewnętrznej „pomocy”, to nie zamieniłbym swego „mroku umysłowego” na najjaśniejszy blask tej abstrakcyjnej prawdy, choćby była pisana 10 razy większymi literami; za bardzo ona potrafi oślepiać wszystkich, aby to zniosły moje wrażliwe oczy. Niechże zachłystują się nią ci, którzy jej potrzebują, a ja – jeśli jeszcze mogę wybierać – pozostanę przy swojej, tej przez małe „p”, ale za to konkretnej. Nikogo też nie namawiam, aby poszedł moją drogą (też z małej litery, niestety) poznawania świata,… no chyba, że czuje do tego powołanie, to co innego! Oznacza to wtedy, iż osobnik ów został obdarzony przez los łaską zrozumienia, co jest następnym etapem po łasce wiary. Analogicznie i nie naukowo: „Akt wiedzy jest to przyjęcie jakiejkolwiek konkretnej prawdy przez rozum, bez nakazu woli, pod wpływem łaski zrozumienia, ze względu na logicznie przekonującą argumentację i brak wewnętrznych sprzeczności w tejże”. Ale to tak na marginesie.

I na koniec już chciałbym wrócić do tego intelektualnego problemu, o którym wspomniałem na samym początku i który dotyczy meritum tego eseju. Otóż interesuje mnie bardzo, cóż to jest za tajemnicza Prawda (pisana wyłącznie z dużej litery), na którą bez przerwy powołuje się i św. Tomasz i Autor tego eseju i cytowany na początku papież Jan Paweł II? Pan podobno powiedział: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”, lecz jaką prawdę miał on na myśli? (tak samo dobrze mogło mu chodzić o Racjonalistę, czyż nie?).

Mogę się z tym zgodzić, gdyż logicznie to brzmi i sensownie, ale dobrze byłoby wiedzieć od czego ona ma nas wyzwolić i w jaki sposób? Dziwnym wydaje mi się to, że choć co krok powoływano się na tę Prawdę, ani razu jej nie skonkretyzowano; a przecież „Prawda jest zawsze konkretna, nigdy abstrakcyjna” (jak mawiał tow. Lenin i ja akurat w to wierzę). Czy to nie jest zastanawiające?

Próbowałem sam tego dociec, ale nie wiem czy z dobrym skutkiem,… no bo tak: wiadomo już, iż nie jest to boża prawda, gdyż ta, dotycząca tego aspektu moralnego, skierowana bezpośrednio do wszystkich ludzi – jest krótka i jednoznaczna: nie będziesz zabijał! Więc to w żadnym wypadku nie o nią chodzi, ani św. Tomaszowi ani Autorowi tego eseju. Nie jest to też prawda o Bogu jaką posłużył się Autor pisząc: „Tak bardzo Bóg umiłował człowieka, że zechciał, by służył mu bez przymusu; i dlatego obdarował go wolną wolą”… Tu też nie może chodzić o tę prawdę, bo i św. Tomasz i Autor eseju wyraźnie – choć po „jezuicku” pokrętnie (kiedyś to był synonim takich właśnie zakłamanych i pozornie logicznych argumentacji) – nawołują jednak do przymusu, nie licząc się wcale z powyższą prawdą,… a więc to też nie o nią chodzi.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Religia. Co o niej wiemy?
Wiara a religia

 See comments (32)..   


«    (Published: 17-07-2008 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 5963 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)