|
|
The Bible » » »
Ewangelie powstały w II w. [2] Author of this text: Krzysztof Sykta
Stopniowanie redakcji
Spora część współczesnych biblistów to ślepcy
brodzący w micie dwóch źródeł. Twierdzą na przykład, że tekst główny
(po oczyszczeniu z Q i materiałów odrębnych -> źródło M) jest
rozszerzony przez „Mateusza" i „Łukasza" w stosunku do
Marka. Tak jest tylko częściowo, bo w wielu miejscach jest akurat odwrotnie.
Deschner myli się całkowicie stwierdzając, że "O ile u Marka Jezus
uzdrawia jednego ślepca to u Mateusza już dwóch ślepców itd.". Nie
raczy on zauważyć, że o ile „Łukasz" istotnie pisze o jednym ślepcu, a „Mateusz" o dwóch, to „Marek" przebija ich obu podając
jego dokładne dane: „bar Tymeusz: (po grecku) syn Tymeusza" (10.46).
Nie jest to wyjątek lecz raczej reguła. Marek zasypuje nas imionami: Szymon
Cyrenejczyk to „ojciec Aleksandra i Rufusa", Lewi to „syn
Alfeusza" itd. U Łk i Mt Jezus wchodzi sam do Kafarnaum — u Mk już w obstawie czterech apostołów. Tam gdzie u Mateusza pytają się o coś
uczniowie, u Marka pojawiają się imiona:
Mt: 24.3. A gdy siedział na Górze Oliwnej, przystąpili
do niego uczniowie na osobności, mówiąc:
Mk: 13.3. A gdy siedział na Górze Oliwnej naprzeciw świątyni, zapytali go na
osobności Piotr i Jakub, i Jan, i Andrzej.
W innych miejscach mamy tendencję odwrotną — Mateusz
dopisuje imiona tam, gdzie nie podaje ich Marek. Potęgowanie epickości jest
zawsze świadectwem późniejszych wersji. Przykładem może być ew. Nikodema,
gdzie autor zna już imiona dwóch łotrów, rzymskiego centuriona i kobiety
cierpiącej na krwotok (słynna Weronika), bo jak wiadomo im człowiek starszy
tym ma lepszą pamięć, a im więcej lat upływa tym więcej się można
dowiedzieć o rzeczach wcześniej nieznanych.
Można oczywiście przyjąć, że to nie Marek rozszerza,
lecz Mateusz skraca nieistotne informacje. Taka zmienność „prymitywności"
tekstu dowodzi zawsze korzystania ze wspólnego źródła.
Pierwsza część ewangelii zbieżna jest u Mt i Łk a przeciwstawna Mk: tylko ci pierwsi wspominają, że Jezus wstąpił do Nazara
(a nie Nazaretu — jak w tym miejscu powszechnie się tłumaczy), chociaż -
dodajmy — jeszcze przed chwilą rozpisywali się o zamieszkaniu świętej
rodziny w Nazarecie.
W przypadku ewangelii niemal całkowitemu przemilczeniu
ulega fakt późniejszych uzupełnień jednych ewangelii na podstawie drugich
(co zdradza słownictwo), usuwania niewygodnych fragmentów czy interpolowania
najnowszych nowinek teologicznych. Ewangelie apokryficzne zdradzają daleko
posuniętą wielowarstwowość, szereg redakcji nakładających się na siebie. W przypadku tekstów kanonicznych sytuacje mamy identyczną, jednak mówić o tym nie wolno, bo w tym przypadku nad wszystkim panował duch święty, a raczej
duch epoki.
Budowa ewangelii
Pójdźmy dalej: Ew. Łukasza zbudowana jest bardzo
ciekawie: cały dodatkowy materiał wsunięty jest w dwóch dużych wstawkach (a
raczej jednej małej i jednej dużej) — pomijając kilka dodatków i zniekształcony
przez kopistów opis chrztu. Jeśli więc usuniemy te dwie wstawki oraz historię
narodzin i chrystofanie (pośmiertne objawienia) to otrzymamy spójną ew.
Marka tyle że mającą… 430 wersów czyli jedynie 2/3 „oryginału". Dla
porównania Mt przepisuje niemal całość, cytuje 95 % Marka (628,5 z 664 wersów),
choć jak już wspominałem jego wersja również wykazuje pewne odchylenia od
stanu pożądanego (zgodności z Łukaszem przeciwko Markowi).
Myli się ten, kto sądzi, że „Łukasz" dokonał
„usunięć dublujących się materiałów" — po pierwsze u Łk jest
sporo dubletów, a po drugie w wersji Mk zamieszczonej u Łk nie ma wielu
„zwykłych" opowieści, chociażby o chodzeniu po morzu, nie mających
żadnych dubletów. A poza tym — ok. 60 wersów, których nie ma w tekście głównym
znajdujemy w dużej wstawce (również w małej) — chodzi chociażby o „Bluźnierstwo
przeciw Duchowi", „O soli", „Oszczerstwa" i wiele
innych — teksty te są rozbudowane (opatrzone komentarzem) w inny sposób niż u „Marka" gdzie są łączone w większe grupy i znacznie rozszerzane
(np. część o rozwodach — Marek ma już całą opowieść, podczas gdy u Łk
jest tylko jeden wers), a co ważniejsze materiał ten występuje u „Mateusza" przeważnie w dwóch wersjach: wg Mk i wg Łk (Quelle). A więc mamy niejako nowe wspólne źródło:
a) włączone do Quelle, spojone z jego pozostałymi
fragmentami,
b) włączone do kolejnej redakcji ew. Marka (wersja Mk z Łukasza byłaby więc
pod względem strukturalnym i ilościowym ew. Pra-Marka).
Mówiąc dobitniej: spora część Quelle występuje u „Marka" tyle, że w nieco odmiennej wersji, bądź często w wersji
identycznej, lecz inaczej skomentowanej (rozszerzonej). Ponadto do Quelle włączono
sporo cytatów występujących już u Mk jak i w „pMk", przykładem może
być sztandarowa pozycja z Q czyli modlitwa Ojcze nasz. „Mateusz" ma
wersję rozszerzoną w stosunku do wersji „Łukasza", lecz
„streszczenie" tej modlitwy ma również „Marek" (11.25) (dublet
oczywiście u „Mateusza"). [patrz: Modlitwa pańska]
Te formy nazwałem MQ, jako że zaliczane są do
Quelle a jednocześnie występują u Marka. W szerszym ujęciu: są to te
wszystkie formy (fragmenty) z Marka, które u Łukasza nie znalazły się w tekście
głównym, lecz we wstawkach. Po raz kolejny zauważamy, że Łukasz
dysponuje starszą wersją tekstu, formy tworzące całość u Mk i Mt u Łukasza
bywają rozbite na mniejsze, niezależne fragmenty.
Struktura ewangelii synoptycznych
O ile tekst główny u Mateusza jest niemal tożsamy w kolejności form i treści z Markiem to u „Łukasza" chociaż mamy tę
samą kolejność działów (Jan — Kafarnaum — Lewi — Podobieństwa — Cuda -
Działalność misyjna — Mowa do uczniów — Judea — Jerozolima — Męka), to
formy w nich zawarte w większości przypadków występują w odwrotnej kolejności
niż u pozostałych synoptyków. Różnią się też znacząco w treści. Przykładowo:
centurion powiada u Mk i Mt: „Prawdziwie ten był Synem Bożym", Łk ma
tutaj: „Zaiste, człowiek ten był sprawiedliwy!". Podobne, drastyczne różnice
występują w opisie błogosławieństwa paschalnego (wersy 22.19-20 stanowią wstawkę
występującą w nielicznych rękopisach i wzorowaną na wersji markowo-pawłowej).
Reasumując: wszystkie trzy synoptyczne ewangelie
kanoniczne stanowią rozszerzenia wcześniejszych i odmiennych pra-ewangelii
Marka. „Mateusz" być może korzysta nawet z dwóch różnych ew.
Marka, co można dowieść ogromną ilością dubletów. Z drugiej strony Quelle
to w znacznej mierze rozszerzenie tematów z M (chociażby kolejna mowa misyjna,
rozbudowane partie nt. powtórnego przyjścia syna człowieczego itd.), uporządkowane w określonej kolejności. Q stanowiło być może spójny zeszyt o czym świadczy
wielokrotnie ta sama kolejność u Mt i Łk. Z drugiej strony znaczna część
materiałów zaliczana do Quelle wynika raczej z wykorzystania przez późniejszych
kopistów ew. Mateusza. Jest bowiem nieprawdopodobne aby dwóch redaktorów
działając niezależnie od siebie te same słowa umieszczało w tych samych
fragmentach opowieści, podczas gdy większość — w różnych. Zapożyczenia z Mateusza zdradza również słownictwo: Mateusz wielokrotnie, we fragmentach
znanych tylko jemu, używa takich słów jak „płody żmij, złe pokolenie" itd. U
Łukasza zwroty te znajdujemy jedynie w dosłownych kopiach z Mateusza. Podobnie
jest ze słowem „ewangelia", które u Marka i Łukasza występuje nader często i prawie zawsze tylko u jednego z ewangelistów. U Mateusza z kolei tylko w kilku
miejscach, ponadto ani razu nie pojawia się samodzielnie, zawsze wynika z analogii do
innego tekstu. Logicznym więc wnioskiem będzie stwierdzenie, że termin
'ewangelia' nie był używany przez Mateusza, a te parę miejsc gdzie występuje
stanowi efekt późniejszych naleciałości i pracy kopistów (tak jak i "Królestwo Boże",
które pojawia się w trzech miejscach zamiast stricte mateuszowego terminu
"Królestwo Niebieskie").
Ewangelia Jana
Twierdzi się, że ew. Jana jest najpóźniejsza, podczas
gdy jako jedyna zawiera szczegółowy opis żydowskich świąt, kolejnych podroży i wyglądu Jerozolimy. Jeśli odrzucimy wszystkie rzekome mowy (większość w duchu gnostycznym) to otrzymamy sensowny rdzeń będący relacją jakiegoś Żyda z Judei, niekoniecznie odnoszącą się do Jezusa, którą następnie
wielokrotnie uzupełniano i przerabiano. Kolejnym podłożem dla ewangelii Jana — czy też może jej pierwszą redakcją — byłaby tzw. Ewangelia Znaków
zawierająca cuda Jezusa oraz skrócony opis męki.
Schonfield
W książce „Ukrzyżowany" prof. Schonfielda
mamy do czynienia z typowym podejściem różnej maści krytyków biblijnych
szukających „historycznego" Jezusa w niehistorycznym materiale. Otóż w jednych miejscach neguje on autentyczność pewnych fragmentów wykazując ich
podobieństwo do tekstów z Flawiusza, by w innym miejscu na podstawie tychże
fragmentów wyciągać niezbyt rozumne wnioski typu: „młody Jezus to
rozumna istota" itp. Podsumowując: traktuje on całą ewangelię jako
tekst historyczny. Podobne tendencje można zauważyć u chociażby Deschnera,
który po frontalnym ataku na źródła, zaczyna tworzyć różne hipotezy, myląc
przy okazji fakty i odczytując dosłownie opowieści, które dotyczyły raczej
czasów ewangelistów. Przykładem mogą być historie narodzin. Najpierw
stwierdza się ich historyczną absurdalność, wtórność wobec
starotestamentowych bajek (o narodzeniu Samsona, Samuela, Józefa i innych
nazorejskich synów bożych) by następnie na podstawie tego baśniowego materiału
debatować o możliwym roku narodzenia kolejnego Jozuego, (po grecku: Jezusa),
wyprowadzającego naród do ziemi obiecanej.
Schonfield stwierdza autorytatywnie (ciekaw jestem na
jakiej podstawie), że nieprawdopodobne jest powstanie Quelle po roku 50-tym.
Jest to kolejny pseudo-dogmat, można mówić co najwyżej o rdzeniu Q (kazania), a nie o całości. Mamy tu przecież, jak już wspominałem, opisy zburzenia
Jerozolimy i rozszerzone kwestie dotyczące prześladowań i waśni rodzinnych
oraz konfliktów z faryzeuszami (lata 80-te); ponadto w podobieństwie o minach,
cytowane są fragmenty z Flawiusza dotyczące osoby Archelaosa. Dalej, pisze on (tzn. Schonfield),
że „Marek" nie znal materiału Q. Jako osobnej publikacji z pewnością,
ale materiały te w wielu miejscach się dublują, czego jakoś (prawie) nikt
nie chce zauważyć. Moim zdaniem wynika to z tego, że większość autorów
nowotestamentowych bazuje na cudzych publikacjach, nie zadając sobie trudu
sprawdzenia ile w nich jest prawdy. Przykładowo możemy przeczytać u Weddiga
Fricke, że „Marek" posługuje się językiem gminnym, żołnierskim,
czego dowodzić ma słowo aphedron użyte w wersecie
7,19 (wychodek, a dosłownie: sracz), lecz przecież w paralelnym wierszu
„Mateusz" tak samo używa słowa aphedron (w sumie to w większej części
cytuje dosłownie, używa tego samego, prymitywnego słownictwa), a nikt jakoś
nie oskarża „Mateusza" o gminność i kolokwializm. Kolejną bzdurą jest
twierdzenie, że Marek używa dużo zapożyczeń z łaciny, przez co miał on
pisać jakoby w Rzymie. Jest to oczywiście nawiązanie do legendy o Piotrze w Rzymie, gdzie Marek miał rzekomo być jego uczniem. A jakie są dowody na owe
latynizmy? Otóż katoliccy pisarze podają tu numery wersów w których mowa
jest o … „centurionie pod krzyżem" i o „centurionie u Piłata" — czyż
to nie urągające rozumowi? Czy jeśli ktoś pisze o rzymskich żołnierzach to
znaczy, że pisał w Rzymie?! Czy 'Quo vadis' jest dziełem Rzymianina?
Rzecz jasna znajdujemy w ewangeliach łacińskie naleciałości, tyle że występują
one we wszystkich tych „dobrych
wiadomościach".
1 2 3 Dalej..
« (Published: 20-06-2002 Last change: 16-08-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 604 |
|