|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Philosophy Złota Księga moich spotkań z filozofią XX w. [1] Author of this text: Andrzej Rusław Nowicki
Rejestr myślicieli mieszkających na moim Polu Daimoniona. Spis moich ważniejszych prac o tych myślicielach. Próba odpowiedzi na pytanie: co od Nich wziąłem do budowania własnego systemu filozoficznego.
W roku 2000 udało mi się sporządzić wykaz 100 myślicieli, których uważam za moich Mistrzów w tym sensie, że właśnie w czasie „spotkań w rzeczach" (spotkań z Nimi w ich Rzeczach) rodziły się moje własne myśli, składające się na budowany przeze mnie System mojej własnej Filozofii. Projekt przewidywał, że kolejność będzie zależała od dat urodzenia, a jak praca będzie gotowa, wtedy zastanowię się nad tym, których spośród Stu należy umieścić na pierwszym miejscu. Będzie to możliwe, jeśli potrafię przy każdym myślicielu podać, co mu zawdzięczam.
CROCE Benedetto1866-1952. Nie poznałem go osobiście, ale w latach 1945-1998 przestudiowałem około 20 tomów jego dzieł. Poważniejsze studia nad filozofia Crocego podjąłem w latach 60-tych i to nie gdzie indziej, lecz w założonym przez niego „Istituto Italiano per gli Studi Storici" w Neapolu. Poznałem wówczas jego wspaniały księgozbiór i pokoje, w których pracował, a także kilku najbliższych jego współpracowników takich jak Fausto Nicolini, Alfredo Parente czy Raffaello Franchini. Kilkadziesiąt godzin spędzonych w Palazzo Filomarino (mieszkanie Crocego) w listopadzie 1963 a także w październiku i grudniu 1969 zaliczam do najszczęśliwszych dni mojego życia. Nie przeżywałem wprawdzie nigdy takiej fascynacji jego myślami jak ta, która towarzyszyła moim studiom nad Brunem i Vaninim, ale przecież w toku wielokrotnego odczytywania jego prac filozoficznych rodziło się mnóstwo moich własnych myśli i w ten sposób powstawało coraz więcej powiązań między myślami Crocego a moim sposobem uprawiania historii filozofii i wieloma wątkami budowanej przeze mnie filozofii kultury. Nic dziwnego, że pojawiła się wewnętrzna potrzeba całościowego ujęcia tych powiązań i wyjaśnienia samemu sobie własnego stosunku do Crocego. W sierpniu 1995 ukończyłem pisanie pracy pt. „Filozofia Crocego" a jej streszczenie opublikowałem w języku włoskim pt. „Benedetto Croce nella mia vita e nella mia opera" („Presenza Taurisanese", 1996, nr 2).
Gdybym ze wszystkich wypowiedzi Crocego — mówiłem na odczycie wygłoszonym 4.6.1998 — miał wybrać te, które są mi najbliższe, zacząłbym od myśli: „piszę, więc jestem". Croce przeprowadza radykalny podział wszystkich czynności ludzkich na te, które są związane z wytwarzaniem świata cudownych dzieł i te, które nie wykraczają poza bytowanie biologiczne. Godność i sens życiu człowieka nadaje, zdaniem Crocego, jedynie udział w wytwarzaniu kultury.
Przedmiotem kultu Crocego był przede wszystkim Giambattista Vico. Croce nazywał go „swoim bóstwem opiekuńczym" (il mio nume tutelare). Celem, jaki stawiali przed sobą Croce i Fausto Nicolini, było "raccogliere tutto" (zebrać wszystko, wiedzieć absolutnie wszystko o twórczości i życiu ukochanego myśliciela).
Bardzo często cytuje się tytuł pracy Crocego o Heglu: „To, co jest żywe i to, co jest martwe w filozofii Hegla". Osobiście wolę inny podział — z tytułu pracy Crocego o Machiavellim : "Czego dokonał (fece) a co pozostawił nam do zrobienia (cio` che lascio` da fare)". Pod koniec życia Croce zbliżył sie do odkrycia takiego sposobu czytania tekstów, który polega na szukaniu w nich przestrzeni dla naszej własnej aktywności myślowej. Odkrył to, co właściwie robił przez całe życie, ale dopiero po przekroczeniu osiemdziesiątki wydobył z własnej praktyki najbardziej istotny element ukrytej w niej teorii. Ja też przekroczyłem osiemdziesiątkę. Może mam szansę, że jeszcze coś takiego odkryję?
TWARDOWSKI, Kazimierz
1866-1938. Twardowski wszedł do mojej świadomości w kilka dni po swojej śmierci, ponieważ Witwicki przyszedł na Uniwersytet w czarnym ubraniu i zamiast kolejnego wykładu z psychologii, wygłosił wykład o swoim ukochanym Mistrzu. Do pism Twardowskiego sięgnąłem bardzo późno, dopiero 23 grudnia 1973 roku, kiedy kupiłem sobie egzemplarz :„Wybranych pism filozoficznych" (wyd. 1965) i w ciągu dziesięciu lat przeczytałem je kilkakrotnie. Chciałem „wiedzieć wszystko" o Witwickim, więc przestudiowanie prac jego Mistrza było absolutnie konieczne.
Po kilku lekturach doszedłem do przekonania, że najcenniejszą i najbardziej interesującą jest jego praca z 1912 roku „O czynnościach i wytworach", która — potraktowana jako „pole przekształcalne" — może, po wprowadzonych przeze mnie modyfikacjach i „ergantropijnej interpretacji", zostać uznana (wprawdzie nie bezpośrednio, ale za pośrednictwem Witwickiego) za jedno ze źródeł istotnej części mojego systemu filozoficznego. Przytoczę z niej kilka zdań, które można wmontować w jego fundamenty.
§ 12 — "Przez 'zdanie' można rozumieć bądź wytwór psychiczny (...) albo też wytwór psychofizyczny" (s.221). § 33- „W aktualnie istniejącym wytworze psychofizycznym znajduje swój wyraz wytwór psychiczny, który już nie istnieje. Znajdując zaś wyraz swój w wytworze trwałym , wytwór nietrwały 'żyjąc w nim dalej' sam nabiera pozoru [słowo "pozór" usuwam, AN] jakiejś trwałości, non omnis mortuus est, skoro istnieje nadal wytwór psychofizyczny, do którego powstania wytwór psychiczny się przyczynił" (s. 233), § 34 — „(...) podobnie jak o przyczynie mówimy, że 'istnieje' dalej w skutku, tak też mówimy o skutku, że istnieje potencjalnie już w przyczynie (...)" (s.233), § 39 — "Jeśli wytwór trwały psychofizyczny wywołuje kolejno w tym samym osobniku albo kolejno lub równocześnie w różnych osobnikach wyrażony w nim wytwór psychiczny, wywołuje on oczywiście nie jeden tylko wytwór, lecz tyle wytworów, ile jest czynności wytwarzających wytwory (...) mówimy, że jakieś zdanie budzi w różnych osobach myśl 'tę samą', gdy tymczasem (...) budzi ono tyle [różnych] myśli, ile jest osobników (...) ale abstrahujemy od tego, czym się te myśli różnią" (s. 235-236).
Przytoczone tu fragmenty zostały przeze mnie podkreślone w czasie lektury 4.4.1985, kiedy się ostatecznie uformował mój stosunek do Twardowskiego. Jego myśli wymagają uzupełnienia o dwa wątki: jeden dotyczący podmiotu wytwarzającego wytwory psychofizyczne (należy dodać, że podmiot ten jest obecny w swoich wytworach — jak przyczyna w skutku), drugi dotyczący genezy różnic między osobnikami, z której wynikają różnice ich wytworów „rekreujących" cudze wytwory psychiczne. Wymaga to oczywiście przywołania Herbarta i jego teorii formowania się różnych mas apercepcyjnych w różnych osobach oraz teorii wpływu tych mas apercepcyjnych na poszczególne percepcje. Twardowski przywołuje Herbarta w cytowanym wyborze 7 razy i choć ani razu nie wspomina o „masach apercepcyjnych", to przecież podaje cenną informację o tym, że „Herbart pojmował duszę na wzór Leibniza" i badał „przedstawienia", które „stają się całkiem nieświadomymi, zapadają pod próg świadomości" (s. 279). Z tego, co pisałem o Twardowskim najważniejsza jest praca: „Dzieła kompozytorów jako 'wytwory psychofizyczne', Kazimierz Twardowski (1866-1938) o muzyce" („Ruch Muzyczny", nr 18 z 31.8.1986, s. 6-7).
ABRAMOWSKI, Edward
Tekst odrębny
PRZYBYSZEWSKI, Stanisław
1868-1927. „Odkryłem" Przybyszewskiego w styczniu 1935 roku i w ciągu czterech miesięcy przeczytałem wszystkie pozycje, które można było wypożyczyć z Biblioteki. Było ich kilkanaście (m.in. „Synowie ziemi", „Moi współcześni" (dwa tomy), „O dramacie i scenie", „Dzień sądu", „Zmierzch", „Gody życia", „Złote runo", „Goście", „Odwieczna baśń" itd. ). Fascynacja jego twórczością sprawiła, że przez kilka lat miał wpływ na moje lektury. Czytałem książki wymienianych przez niego pisarzy, interesowałem się wymienianymi przez niego malarzami. Po kilku latach jego prace literackie przestały budzić moje zainteresowanie, natomiast do dziś trwa zainteresowanie jego myślami w pracach o charakterze filozoficznym. Podziwiam głębię jego uwag o motywach naszego postępowania (widząc w tych uwagach cenne uzupełnienie myśli Leibniza i Herbarta) na przykład, kiedy pisze: „Na każdy, chociażby najdrobniejszy czyn składa się tysiące i tysiące przyczyn znanych i nieznanych, przyczyn, na które całe życie się składało (...) Dramat nowoczesny wymaga inteligentnego widza, dla którego rzeczywistą i poniekąd twórczą rozkoszą jest to, by dla tego punktu, jakim jest dramat grany na scenie, wykreślić bezmierne horyzonty w przeszłości i w przyszłości. Horyzont przeszłości — to odtwarzanie sobie danych postaci w całym ich przeszłym życiu, które się na ten dramat złożyło" („O dramacie i scenie"). Podobnie głębokie myśli znajduję w jego szkicu „Z psychologii jednostki twórczej" o muzyce Chopina i filozofii Nietzschego.
Istotnym składnikiem mojej własnej filozofii są także niektóre myśli z jego neoromantycznego Manifestu estetyki młodopolskiej „Confiteor", w którym pisze, że
„Sztuka nie ma żadnego celu, jest celem sama w sobie".
„Sztuka staje się najwyższą religią, a kapłanem jej jest artysta", który jest równocześnie indywidualnością i „kosmiczną, metafizyczną siłą, przez jaką się absolut i wieczność przejawia".
„Sztuka stoi nad życiem, wnika w istotę wszechrzeczy (...) nie zna ni granic, ni praw". „Artysta zna tylko (...) potęgę, z jaką dusza na zewnątrz wybucha".
Jeszcze dziś (22.7.2000), kiedy piszę te słowa, odczuwam własne zakorzenienie w Przybyszewskim i dumę, że w kulturze polskiej był taki „wulkan".
Pisałem o haśle „Sztuka dla sztuki" w „Wykładach o krytyce religii w Polsce" (1965, s.102-108), a własny neoromantyczny estetyzm opisałem w książce „Nauczyciele" (1981, s.23-24, 45, 246-251, 254-257).
McDOUGALL, William
1871-1938. Na pytanie, co zawdzięczam McDougallowi, odpowiadam: Łączą mnie z nim silne związki emocjonalne, bo to od pracy o nim, wydrukowanej w „Przeglądzie Filozoficznym" w lecie 1939 roku zaczęła się liczyć moja praca naukowo-badawcza w dziedzinie filozofii. Uroczystości z maja 1999 były związane nie tylko z moim 80-leciem, ale także z 60-leciem mojej pracy naukowo-badawczej. Natomiast na pytanie o to, co „wziąłem" od McDougalla, odpowiadam: wziąłem tylko jedną jedyną myśl: o pluralistycznej strukturze osobowości. Nie była to jego własna myśl, ale referowana przez niego — w książce „An Outline of Abnormal Psychology" myśl Th. FLOURNOY. „An Outline …" (1924) przeczytałem już po wydrukowaniu pracy w „Przeglądzie Filozoficznym", a przestudiowałem ją gruntownie w roku 1972, żeby ja wykorzystać w książce „Człowiek w świecie dzieł" (1974, s. 75, 80, 237). O moim spotkaniu z McDougallem piszę w książce „Nauczyciele" (1981, s.151-155, 159-161, 163, 166, 219, 272, 293). Ze wszystkiego, co w życiu narysowałem, za najwyższe własne osiągnięcie uważam portret Williama McDougalla narysowany w 1939 roku (i reprodukowany w „Nauczycielach", s.161).
1 2 3 4 5 Dalej..
« Philosophy (Published: 25-09-2008 )
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Private site
Number of texts in service: 52 Show other texts of this author Newest author's article: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6096 |
|