|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Problemy bezpieczeństwa przyszłości [2] Author of this text: Krzysztof Pochwicki
Uważam, że jedynym logicznym kierunkiem silnej ekspansji terytorialnej
azjatyckich gigantów jest Europa, zwłaszcza tereny Rosji lub byłych republik
Kraju Rad.
Europa — w rzeczywistości największy półwysep Eurazji — trawiona gospodarczą
stagnacją, starzejąca się, o malejącej roli w skali globalnej, jest według mnie
najbardziej zagrożona ze strony Azji, za największe zagrożenie uważam Chiny. W najbliższym sąsiedztwie Polski istnieje państwo cechujące się również
konfliktogenną, chwiejną specyfiką — Ukraina. To tam, mimo naszych obecnych
sympatii, powinnyśmy spoglądać szczególnie uważnie.
Polska jako pierwsza uznała proklamowaną 1 grudnia 1991 r. niepodległość
Ukrainy, traktat międzypaństwowy zawarto 18 maja 1992 r. To, że aktualnie
relacje polsko-ukraińskie są pozytywne nie powinno stanowić podstaw do
zaniechania rozwagi i środków bezpieczeństwa; z państwem tym nie mamy
wszak historycznych podstaw do budowania relacji opartych na bezgranicznym
(naiwnym?) zaufaniu (jednostronnym?). Należy przy tym uwzględnić wciąż groźną
bliskość Rosji. Lekceważenie tej nadal realnej potęgi jest błędem i mam
nadzieję, że rząd rychło zmieni wytyczne w zakresie polityki wschodniej.
Jesteśmy za słabi na zaawansowaną rusofobię. I nie stać nas na nią — Rosja to
olbrzymi, chłonny rynek, zasoby których nie chcemy najwyraźniej wykorzystać.
Europę można rozpatrywać jako delikatny system naczyń połączonych, zgodnie z tą
analogią każde poważniejsze napięcia wewnętrzne Ukrainy mogą wywołać nerwowe
reakcje Rosji lub innych państw graniczących z Ukrainą.
Dniepr, nad którym leży Kijów, stolica Ukrainy, dzieli kraj na część wschodnią i zachodnią. Tą pierwszą zamieszkuje znaczna liczba Rosjan (...) ponad 20 procent
całej ludności Ukrainy (...), jest to rejon ściśle związany z Rosją, szczególnie
Krym, gdzie Rosjanie stanowią 60 procent populacji. W części zachodniej, której
„stolicą" jest Lwów, Ukraińcy (...) po drugiej stronie granicy mają etnicznych
rywali: Rumunię od zachodu [ 8 ],
wzdłuż Dniestru, i Węgry, Słowację oraz Białoruś od północnego zachodu. Status
wielkiego mocarstwa ukrywa obywatelską kruchość: Ukraina jest nie tylko skłócona z większością są siadów, ale i głęboko podzielona od wewnątrz. (...) Jeśli Ukraina
się rozpadnie, ten sam los spotka całą Europę Środkową i rejon Morza Czarnego."
(Barber R.B.)
Z wyjątkiem wojny w byłej Jugosławii na obszarze Europy nie było przez ostatnie
półwiecze konfliktów na większą skalę (wspomniana wcześniej mała ruchliwość
terytorialna o charakterze trwałym), w efekcie państwa znacznie zredukowały stan
liczebny wojsk konwencjonalnych. Redukcja sił zbrojnych połączona z transformacją jej elementów składowych wymusza zmiany w skostniałej doktrynie wojennej
oraz nowe spojrzenie na obronność państw, regionu. Tymczasem przez lata dyktatu
ZSRR Polska doprowadziła do rażących zaniedbań w polityce obronnej, przede
wszystkim nadal — mimo pełnej suwerenności — nie posiada pełnej wykładni
polityki obronnej. Dobrze chociaż, że wstąpiliśmy do NATO. Z innych
zagrożeń wymienię: postępujący zanik poczucia zagrożenia zewnętrznego (w
rezultacie niestabilne elity polityczne wciąż bezkarnie negują kwestie
obronności), nieprzygotowanie strony cywilnej do efektywnego prowadzenia
polityki obronnej, niską wiarygodność i nikły profesjonalizm
rodzimych prognoz strategicznych.
[ 9 ]
W ciągu XX stulecia w koncepcjach prowadzenia wojny nastąpiło przesunięcie
punktu ciężkości celów strategicznych, ewentualny przyszły konflikt może
obejmować uderzenie strategiczne skoncentrowane wyłącznie na potencjale
ekonomicznym i systemie administracyjnym państwa (Howard M.).
[ 10 ]
Można przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że ewentualne konflikty prowadzone w ramach systemu europejskiego będą miały nowy, całkowicie odmienny od
dotychczasowych charakter. Wynika to głównie z następujących faktów:
— Europa przestała istnieć jako zamknięty system państw, — Europa przestała być ośrodkiem światowego układu politycznego przy zachowanym
znaczeniu gospodarczym.
Obecnie sztaby generalne państw starają się dopasować do ewolucji doświadczeń
wojskowych, konflikty na Bliskim Wschodzie (USA — Irak) dobitnie wykazały, że
minął okres dominacji na polu walki pilotowanego samolotu i ciężkiego czołgu. I tu uwypukla się paradoks globalnego teatru działań — dostęp do nowoczesnych
środków prowadzenia wojen ogranicza się do państw dysponujących najwyżej
rozwiniętą technologią lub państw najbogatszych. Polska nie należy do żadnej z przytoczonych grup, wchodzi w skład przytłaczającej większości, reszty, której
pisane jest narastające zacofanie i świadomość ewentualnej klęski… Presja
fundamentalnych czynników — ekonomii oraz technologii — sprawia, że stosunkowo
niewiele państw zdolnych jest do działań militarnych na większą skalę, a w skali
globalnej możliwości takie posiada wyłącznie jeden hegemon — USA. Sytuacja taka w nowym świetle stawia kwestię sojuszy wojskowych (wzrost ich znaczenia) oraz
instytucji międzynarodowych; m.in. dlatego obserwujemy przekształcenia w obrębie
ONZ.
Armie trzymają się dopóty, dopóki nie zostaną zweryfikowane w chwili prawdy.
(Heisbourg F.)
Dekady pozbawione wojen doprowadziły do wyobcowania ze świadomości szerokich mas
problematyki obrony, stąd też jednym z przyszłych problemów
zawodowych sił zbrojnych może być brak dostatecznie wykształconej postawy walki.
(...) kiedy armia, poborowa czy zawodowa, napotka strzelającego przeciwnika, po
niedługim czasie zacznie funkcjonować jako siła walcząca, chociażby w znaczeniu
aktywnej samoobrony. Stopień powodzenia będzie zależał od natury i wcześniejszego szkolenia, stopnia fachowości i spójności jednostek.
[ 11 ]
Uważam, iż obecnie niebezpieczeństwo ze strony ogólnie pojmowanego Zachodu jest
niewspółmiernie mniejsze niż zagrożenie ze Wschodu. Ten zaś kierunek dobrze jest
rozpatrywać w perspektywach bliskiej i dalekiej; otóż atak militarny ze strony
Ukrainy czy Rosji na obszar Europy Środkowej/Polski
[ 12 ]
uważam za równie prawdopodobny co wciągnięcie Europy pod bezpośrednie wpływy
azjatyckie; podobne tezy zawarł w swoich pracach m.in. Heisbourg F. Głównym
inicjatorem agresywnych, zaborczych dążeń mogą być Indie lub Chiny.
Uwzględniając swoistość kultury, historii oraz dawne animozje m.in. z Rosją
(wcześniej ZSRR), typuję Chiny. Około 93 procent spośród 1,2 mld mieszkańców
Chin stanowią Chińczycy; pozostałe 92 mln należą do jednej z 55 mniejszości
narodowych, uznawanych oficjalnie grup etnicznych. Zarazem niektóre mniejszości — Mongołowie, Tybetańczycy, Ujgurowie — mają nieproporcjonalnie duże znaczenie
polityczne, ponieważ zamieszkują strategicznie ważne regiony pogranicza,
szczególnie na zachodzie.
Istnieją (...) obawy, że podobnie jak państwo chińskie walczy z westernizacją, odległe prowincje — np. Xinjiang, Tybet i Mongolia Wewnętrzna — przystąpią do walki z sinizacją. W Xinjiangu, gdzie
przeważają muzułmanie, etniczni Ujgurowie więcej mają wspólnego z sąsiadami zza dawnej radzieckiej granicy niż z funkcjonariuszami z Pekinu. W przeszłości władze chińskie siłą utrzymywały takie prowincje jak
Tybet. Z pewnością uciekną się znów do użycia siły, zwłaszcza w regionach słabo rozwiniętych. Trudniejsza do opanowania może
się jednak okazać sytuacja na południu, gdzie rozwój ekonomiczny w połączeniu z autonomią regionalną stanowi katalizator dążeń do
większej niezależności.
(Barber R.B.)
Wycinek obszaru Chin — graniczny Xinjiang — zamieszkany przez
muzułmańskich Ujgurów
To niezwykle stara, potężna i biegła w czarach nacja. A poza tym jedyna ze
znanych mi, która nienawidzi wszystkiego, co obce. Pragnie żyć po swojemu, a najlepiej tak jak za czasów pierwszych cesarzy. Chińczycy, gdyby mogli,
zostaliby sami na świecie. Wtedy naprawdę byliby szczęśliwi.
(Szrejter A., Shamballah)
Chiny dokonują obecnie zdumiewającego postępu niemalże we wszystkich
dziedzinach, nie oceniam przy tym metod i kosztów społecznych, lecz rezultaty.
Historia wykaże, czy zmiany te mają charakter trwały, z pewnością są brzemienne w skutki. Na razie spokojnie zaryzykuję twierdzenie, że punkt centralny polityki
światowej zdecydowanie wędruje z półkuli północnej w stronę Azji/Chin; w końcu to Państwo Środka. Chiny rygorystycznie realizują programy mające
zahamować lub spowolnić wzrost liczby ludności, jednak skutki są dyskusyjne i budzą nikłe nadzieje. Tymczasem Rosja wyludnia się w tempie wręcz alarmującym. W ciągu kilku kolejnych dekad gigantyczny obszar może zasiedlać ledwie 100-130 mln
ludzi, tymczasem obok za ułudną, cienką granicą, czeka ponad miliard ludzi.
[ 13 ]
Czeka na przestrzeń i bogactwa naturalne. Po oficjalnym rozwiązaniu w roku 1991
ZSRR, Rosja stała się państwem demokratycznym. Rdzenni Rosjanie stanowią około
80 procent ogółu ludności; oprócz nich w tym olbrzymim państwie żyje około 150
grup narodowościowych, w tym 96 ludów nie posiadających ziemi.
1 2 3 4 5 Dalej..
Footnotes: [ 9 ] [za:]
Rutkowski C., Przegląd strategiczny jako narzędzie polityki, Warszawa
2003. [ 10 ] Podczas
Pierwszej Wojny Światowej obiektem działań był człowiek, armia przeciwnika, w trakcie Drugiej W. Ś. armia i obiekty zaplecza (eskalacja działań, rozszerzenie
skali). [ 11 ] za:
Heisbourg F., Wojny, Warszawa 1998. [ 12 ] (...) Europa chciałaby być autonomicznym partnerem Ameryki w dziedzinie
obronności. Chce, ale nie ma ku temu politycznej woli. (...) W tej sytuacji
największym potencjalnym, choć obecnie bardzo mało prawdopodobnym zagrożeniem
dla Polski byłby konflikt militarny, politycznie niejasny, z sąsiadem wschodnim.
(...) Polska musi więc dysponować siłami zbrojnymi również zdolnymi do samotnego,
ale politycznie efektywnego oporu. (Zbigniew Brzeziński,
2004) [ 13 ] W ciągu najbliższych
czterdziestu lat może zniknąć niemal jedna trzecia ludności Rosji -
wynika z raportu ONZ. Według ekspertów, w 2050 r. w Rosji będzie
mieszkać około 100 milionów osób w porównaniu do 142 mln obecnie
(2008). 19.03.2008.Co ciekawe, opublikowany w marcu 2008 r. przez Ministerstwo
Rozwoju Gospodarczego i Handlu Federacji Rosyjskiej (МЭРТ) projekt
Długoterminowej koncepcji socjalno-ekonomicznego rozwoju Federacji Rosyjskiej do
2020 roku przewiduje wzrost liczby ludności w Rosji do 2020 roku do poziomu 145
mln ludzi. Pytam, jak? Kreml zapewnia, że udało mu się zatrzymać kryzys
demograficzny, ale eksperci ONZ nie podzielają tego optymizmu Od upadku Związku
Radzieckiego w 1991 r. traci rocznie od 400 do 650 tys. mieszkańców. Przytoczę
opinie dwóch ekspertów:
„Według oficjalnych prognoz Głównego
Urzędu Statystycznego ludność w Rosji zmniejszy się do 2020 roku, w zależności
od 132 do 138,3 mln ludzi, lecz przy wyjątkowo korzystnym zbiegu okoliczności
może ona zwiększyć się do 144 mln. Na chwilę obecną jednak brak jest
jakichkolwiek podstaw, aby liczyć na realizację tego optymistycznego wariantu
scenariusza" (Anatolij Wiszewski, dyrektor Centrum Demografii).
„Zwiększyć
średnią długość życia Rosjan do 75 lat można tylko teoretycznie i to przy
założeniu rewolucji w systemie ochrony zdrowia oraz stylu życia Rosjan.
Zwiększyć liczbę ludności do poziomu 145 mln ludzi absolutnie niemożliwie, nawet
przy założeniu otwarcia rosyjskich granic" (Natalia Zubarewicz, dyrektor
regionalnego programu Niezależnego Instytutu Polityki Socjalnej). « (Published: 03-02-2010 Last change: 13-02-2010)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7121 |
|