|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Towarzystwo Szubrawców: pionierzy polskiego liberalizmu [3] Author of this text: Zdzisław Horodyński
Taką jest w głównych zarysach treść kodeksu szubrawskiego.
Rozpatrując się w tych ustawach towarzystwa, trudno nie spostrzec wzoru, który
przy układaniu ich służył prawodawcom za przewodnika. Dostarczyły go zwyczaje i przepisy wolnomularzy. Na podobieństwo tego starego zakonu dzielą się Szubrawcy
na trzy oddzielne grupy, z których najniższą składali rustykanie drugiego rzędu,
średnią rustykanie pierwszego rzędu, a najwyższą członkowie tzw. urbani.
Pomiędzy ostatnimi rozróżniają jeszcze Szubrawcy trzy stopnie: dostojników,
urzędników i członków zwykłych niepiastujących żadnego urzędu, niezaszczyconych
żadnym tytułem. Jeżeli urzędnicy byli potrzebni ze względu na urządzenie
towarzystwa, to istnienie dostojników niczym się wytłumaczyć nie da, jak tylko
zwyczajem; a pomiędzy samymi urzędnikami, pomijając prezydenta, sekretarza i redaktora, których zamianowanie naturalna wskazywała potrzeba, znajdujemy
strażnika i mówcę, których nazwy same przypominają podobne urzędy w związku
wolnomularzy.
Oprócz tych podobieństw wpada w oczy symbolika, która tak wielką u Szubrawców
odgrywała rolę. A przede wszystkim ów znajdujący się na stole prezydenta dzban
wody źródlanej, szklanka i kompletne podręczniki historii powszechnej i geografii oznaczały myśl przewodnią towarzystwa, które postanowiło trzeźwo i zimno przypatrywać się sprawom społeczeństwa i krzewić w nim nauki poważne.
Pieczęć towarzystwa wyobrażała między dwoma gałązkami dębowymi złożone na krzyż
łopatę i miotłę, a za nimi na środku stępę [ 7 ],
znane z powieści ludu narzędzia czarownic, które posłużyć miały wyobrazicielowi
towarzystwa, „Szlachcicowi na Łopacie", do podobnych celów, jak wiedźmom
bajecznym, do wzlatywania w powietrze, szybkiego przenoszenia się z miejsca na
miejsce i podpatrywania czynności ludzkich, których naocznym zawsze mógł być
świadkiem nie zwracając na się niczyjej uwagi, tajemnicze te przybory bowiem
czyniły go niewidzialnym. Piastowana przez strażnika porządkowego łopata z napisem Tacere qui nescit, nescit loqui,
przypomina wyraźnie młot. symbol wolnomularzy, a zwyczaj odbywania posiedzeń z nakryciem na głowie i zdejmowania go przy końcu schadzki, jest już w całości
wyjęty z ich rytuału; w średniowiecznej loży bowiem pracowano również z nakrytą
głową. Wreszcie uroczyste obrzędy przy przyjmowaniu nowego członka do grona
Szubrawców są również tylko naśladownictwem podobnych zwyczajów wolnomularskich,
gdzie nowo do związku przyjęty uściskiem ręki i powitaniem każdego z członków
loży z osobna stwierdzał swą godność z ich wyobrażeniami i celami, braterstwo i miłość.
Obrzędy te wszystkie i zwyczaje wydawać się nam dziś mogą śmiesznymi,
bezcelowymi wymysłami, wówczas jednak były one w modzie i nie obeszły się bez
nich żadne kluby i związki, nie budziły też nawet podziwienia u współczesnych.
Że Towarzystwo Szubrawców poszło w tym względzie za ogólnymi wyobrażeniami i hołdowało powszechnie przyjętemu zwyczajowi, jest rzeczą zupełnie naturalną, ale
zewnętrzne te naleciałości nie uprawniałyby nas jeszcze do pomieszczenia go w rzędzie innych współczesnych towarzystw, zwłaszcza gdy środkiem do dopięcia
celów zamierzonych miało być, jak o tym prawidło drugie kodeksu powiada:
„przykładanie się, ażeby nie przestały wychodzić «Wiadomości Brukowe»". Dla
dopełnienia tego warunku dość było nałożyć na członków obowiązek dostarczania
artykułów, określić dokładnie zakres ich treści, zająć się wydawnictwem i postarać o licznych prenumeratorów. Szubrawcy jednak, nie poprzestając wcale na
tym, przepisują sobie całą niemal regułę życia, chodzi im o to, by każdy z członków towarzystwa „pilnie i przykładnie wypełniał obowiązki swego stanu i powołania, poczytując je za pierwsze przed wszystkimi innymi", by życie
prowadził moralne, nie grał dla zysku i nie pił, by się kształcił i czytał
dzienniki, przepisują mu nawet, jakie ma książki posiadać. Obowiązki ściągające
się „do utrzymania godności szubrawskiej" stanowią jeden z najgłówniejszych
punktów w kodeksie i zaliczają towarzystwo już nie samą formą zewnętrzną, ale
istotą organizacji do rzędu wszystkich innych współczesnych towarzystw. Przede
wszystkim przestrzegali też Szubrawcy ścisłego ich wypełniania, a wykroczenia
wszystkie wytykali sobie nawzajem bez żadnego względu. Jako dowód niech posłuży
niżej przytoczony ustęp z mowy pana Gulbi, w której mówca, malując pokusy, jakie
Szubrawca z drogi obowiązków jego sprowadzić mogą, między innymi powiada:
Ach to niebezpieczne skały!
Nasz Ojciec, choć doskonały, A jednak w pewną niedzielę,
Gdy opadli przyjaciele,
Tak się niestety! zdarzyło,
Ze nawet schadzki nie było.
Dla bliższego słów tych wytłumaczenia dodamy, że tym Ojcem był Kazimierz Kontrym,
jeden z nąjpierwszych dygnitarzy towarzystwa, jako jego założyciel jeden z najwięcej poważanych członków, człowiek liczący wówczas lat 55, mówcą zaś owym
panem Gulbi był Ignacy Szydłowski, jeden z późniejszych Towarzystwa
Szubrawskiego członków, młodzieniec 24-letni. Fakt ten musiał pozostać dobrze w pamięci Szubrawców, gdy o nim dygnitarz Szubravissimus Okorpinos w mowie
drukowanej później w „Wiadomościach Brukowych" wspomina, pomimo że pół roku już
upłynęło od tego zapomnienia Ojca o obowiązkach. Gdy tak bez względu nawet na
wiek, dostojeństwa i zasługi około towarzystwa położone wytykano sobie nawzajem
wady, musieli się Szubrawcy trzymać ściśle prawideł kodeksu i podług nich
postępować, zwłaszcza, że litera prawa nie była tutaj martwą i znalazła nieraz
zastosowanie w całej swej surowości. I tak wydalono raz z grona Szubrawca
Litwanisa z przyczyn, o których nas poucza wiersz umieszczony w „Wiadomościach
Brukowych" z 1818 roku pt. Nagrobek
Ex-Szubrawcowi Litwanisowi. Brzmi on jak następuje:
Przechodniu! u mogiły tej zatrzymaj kroki.
Biednego Litwanisa leżą tutaj zwłoki.
Za to, że do Szubrawców wszedłszy zgromadzenia,
Chciał bez pracy używać sławnego imienia,
Opuszczał schadzki, żadnym nie słynął pisaniem,
Ścięli mu łeb Brukowcy jednomyślnym zdaniem. I mówią, że tak wszystkich będą ciąć bez względu,
Ktokolwiek bąki strzela, dopadłszy urzędu.
Jeżeli jednak w szczegółach tych znajdujemy wielkie podobieństwo pomiędzy
Towarzystwem Szubrawców, a innymi z owego czasu towarzystwami, to zachodzi
przecież wielka zasadnicza różnica, która nadaje naszemu towarzystwu zupełnie
odrębną, oryginalną cechę. Polega ona w tym, iż Towarzystwo Szubrawców nie
chciało wcale zapatrywań i zasad swoich szerzyć przez ciągłe, niczym
nieograniczone pomnażanie liczby swych członków, że nie zamykało się w ten
sposób wewnątrz siebie i nie przez ilość stowarzyszonych działało na zewnątrz; w redakcji „Wiadomości Brukowych" leży główny punkt ciężkości działania
Szubrawców. Prawidło IV kodeksu ogranicza liczbę członków tzw. urbanów do
czterdziestu, a po dwóch latach istnienia towarzystwa dodają Szubrawcy do
kodeksu swego dopełnienie, w którym, określając bliżej stanowisko rustykanów w towarzystwie, wkładają tylko na rustykanów drugiego rzędu obowiązek dostarczania
pism do „Wiadomości Brukowych" i ścisłego wypełniania obowiązków szubrawskich,
nie nadają im jednak nazw mitologicznych i nie przyjmują do swego grona, dopiero
po roku próby. Szubrawcy postanowili grono swoje przepisanymi kodeksem granicami
ścieśnić o ile możności, odmawiali więc przyjęcia do towarzystwa każdemu, kto na
ogólnym zebraniu nie zyskał głosów wszystkich członków obecnych, a w ten sposób
ustrzec się także chcieli od napływu do towarzystwa ludzi innych przekonań i odmiennego sposobu życia. Przezorność ta wydaje się nam bardzo naturalną,
wywołało ją bowiem zadanie towarzystwa, które nie zajmowało się wcale sprawami
szerszego jakiegoś politycznego lub społecznego zakroju w ten sposób, iżby
dążyło do natychmiastowego urzeczywistnienia swych planów, ale podjęło się pracy
powolnej i mozolnej wprawdzie, ale ciągłej, wytrwałej i, jak się spodziewać
należało, tym skuteczniejszej w przyszłości.
Celem towarzystwa było uszlachetnienie i umoralnienie społeczeństwa, uwolnienie
go od błędów i przywar nieobjętych literą prawa, więc prawem niekaranych,
błędów, które tylko własne sumienie ukarać może, od których powstrzymać może
tylko poczucie własnej godności i honoru. Względem wad takich kierujemy się
zwykle zasadą, iż nikt nie ma prawa rozbierać ich i sądzić, a tym bardziej
publicznie ogłaszać. Z tego względu zadowolił kodeks szubrawski w zupełności
wymagania satyry, przyjmując zasadę szanowania prywatności. Jeżeli zasady tej w całej jej doniosłej rozciągłości nie zastosowano później w praktyce, nie
prawodawca będzie tutaj odpowiedzialnym.
W ogóle podnieść tutaj musimy wielką układających kodeks szubrawski troskliwość o wzorowe redagowanie organu towarzystwa. Tak postanowiono nie dopuszczać do
druku żadnego artykułu, na którego umieszczenie w „Wiadomościach" nie zgodzi się
większość członków na schadzce obecnych, a w ten sposób związali Szubrawcy
rozrzucone kartki swego pisemka w jedną całość i stworzyli z nich jedną
nierozerwalną księgę, luźne uwagi złączyli nicią przewodniej myśli i dążności,
które, jakkolwiek dokładnie w kodeksie wyrażone, ujść mogły przecież uwadze
każdego autora z osobna. To zastrzeżenie wkładało zresztą na każdego z członków
towarzystwa odpowiedzialność za każdy umieszczony w „Wiadomościach Brukowych"
artykuł, przyznawał się on otwarcie przed publicznością do potępiania wad, które
pisemko wytykało, każdym artykułem odkrywał niejako część swoich własnych
przekonań, a przez to tym większy interes wiązał go z resztą zgromadzonych na
schadzce członków towarzystwa. Środek ten uniemożliwiał wszelką dysharmonie
fałszywych tonów w „Wiadomościach Brukowych", a gdy tym sposobem każdy, choćby
najmniejszy artykuł miał sankcję całego towarzystwa, tym chętniej i skwapliwiej
musiał być sprostowanym, gdyby w nim jakie przeoczone na schadzce znaleziono
usterki i w tym to celu zapewne przepisywał porządek dzienny w trzecim ustępie z obowiązku „czytanie Wiadomości Brukowych numerku przeszłego, jeśli będzie
żądanie większości". W ten sposób starano się zapobiec wszelkim omyłkom,
niedokładnościom, a względnie nawet nadużyciom ze strony autora lub redaktora.
Musimy wreszcie zwrócić uwagę na przepisane kodeksem kary na redaktora za
pomyłki historyczne, geograficzne, gramatyczne i mitologiczne, a nawet za błędy
typograficzne, jako dowód, że o niczym nie zapomniano w kodeksie, co tylko mogło
być w związku z celem towarzystwa.
1 2 3 4 5 6 7 8 Dalej..
Footnotes: [ 7 ] Wszystkie trzy akcesoria były czarowniczymi środkami lokomocji, jak
podaje K.W. Wójcicki: „Czarownice ruskie lecą w stępie, żmudzkie latają
na miotłach, litewskie na łopatach, polskie na ożogach, miotłach". Stępa
zwana też moździerzem kaszarskim była urządzeniem używane do
obłuskiwania i kruszenia ziarna na kaszę. Składała się z wysokiego,
wąskiego naczynia wydrążonego w kamieniu lub drewnie i drewnianego
ubijaka zwanego stęporem. Często dolna, robocza powierzchnia stępora
nabijana była metalowymi ćwiekami. Ożóg to z kolei był dawny pogrzebacz
- przyp. MA. « (Published: 17-06-2010 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7355 |
|