|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
O czym trzeba milczeć, o tym chce się mówić [1] Author of this text: Katarzyna Szkaradnik
Próba wysłowienia komunikacyjno-egzystencjalnych
antynomii ciszy/milczenia
"Co nie jest do istności, co brak w liczby
rzędzie,
tym mniemamy milczenie — i jesteśmy w błędzie"
I. Krasicki „Pochwała milczenia"
Milczenie można by bez wątpienia reklamować sloganem „wyraża więcej niż tysiąc
słów", a pytanie: „O czym milczysz?" bynajmniej nie jest niedorzeczne. Ostatnio
korelacje między rzeczonym zjawiskiem a mową stały się przedmiotem sporego
zainteresowania rozmaitych dyscyplin, zwłaszcza lingwistyki. W kontekście
komunikacji społecznej za koronne trzeba uznać ustalenia językoznawstwa
pragmatycznego i kognitywistyki. Niemniej — acz wydawałoby się, że o milczeniu
powiedziano już wszystko — warto te stwierdzenia umieścić w szerszym
horyzoncie rozważań epistemologicznych, egzystencjalnych, a nawet
eschatologicznych. Dopiero wówczas ambiwalentna natura milczenia jako fenomenu
ludzkich interakcji będzie mogła znaleźć należyte wytłumaczenie.
Wypada zacząć od zbadania relacji pomiędzy pojęciami milczenia i ciszy.
Zasadniczo panuje zgoda co do tego, że druga jest pewnym stanem rzeczywistości
fizycznej (brakiem dźwięku), pierwsze zaś — rezultatem działania uczestników
aktu komunikacji, czymś podmiotowym, zależnym od woli. Definiowanie go jako
„ciszy, która zapada, kiedy nikt z zebranych nic nie mówi" także wskazuje na
optykę antropocentryczną. Kiedy więc przypisujemy milczenie przedmiotom, mamy do
czynienia z przeniesieniem, czyli personifikacją (metaforą). Odnosi się ono
zatem wyłącznie do istot rozumnych, a stojąc w opozycji do języka, okazuje się
bardziej skomplikowane niż cisza. Według Jerzego Faryny [ 1 ]
cisza to warunek głosowego komunikowania się jako „oczyszczenie" medium w celu
nadawania i obioru przekazu bez zakłóceń, lecz sama nie stanowi komunikatu. Z kolei milczenie jest brzemienne znaczeniami, będąc świadomym powstrzymywaniem
się od wypowiedzi — sui generis środkiem ekspresji. Przemilczeniu podlega
pewna treść, pojawia się przeto znacząca
nieobecność. Pamiętajmy, że już np. Norwid mocno uwypuklał ów fakt, pisząc, iż
we wszystkich gramatykach świata opuszczono taką istotną część mowy, jak
przemilczenie [ 2 ].
Truizmem, acz tutaj niemożliwym do pominięcia, musi być stwierdzenie
interpersonalnego i teleologicznego wymiaru milczenia, tzn. jego celowego
wykorzystania w kontaktach międzyludzkich. Milczeć „równa się" nie kontaktować
się z kimś, nie poruszać jakiejś sprawy, nie reagować na coś. Jednak nie oznacza
to bierności, tylko działanie sprawcze. W konsekwencji milczenie jako zjawisko
„zamykające wewnątrz", lecz zawsze wywierające wpływ na „zewnętrzne",
nieuchronnie zyskuje nacechowanie aksjologiczne. Czy winno nas dziwić, że przede
wszystkim ujemne? Skoro słowo nosi znamię boskości, utożsamiane bywa z sensem
(Logosem), a do cech dystynktywnych naszego gatunku należy mówienie (idea
homo loquens), nieodzywanie się uważać można za coś nienaturalnego, lub
wręcz podejrzanego moralnie. Stosunek mowy do milczenia oddają opozycje, w które
układają je nasze frazeologizmy. Chodzi tu o otwarcie/zamknięcie („nie mieć do
kogo ust otworzyć", „zamknąć komuś pysk"), ruch/bezruch, a w ostatecznym
odniesieniu — życie/śmierć („grobowe milczenie").
Do tej ostatniej antytezy jeszcze nawiążę; wpierw skupię się na pierwszej ze
wspomnianych. Potoczna świadomość powiada:
„milczy, więc coś ukrywa". Szkopuł w tym, że ukrywać można nie tylko knowania,
ale też przykrą prawdę — zarówno w celu ocalenia czyjejś reputacji, jak ze
względów humanitarnych czy wychowawczych. Również wyrażane poprzez milczenie
stany w istocie układają się biegunowo; a da się wśród nich wyróżnić choćby:
skupienie — rozmarzenie, uległość — krnąbrność, męstwo — lęk, dumę — wstyd,
przyjaźń — wrogość, uznanie — lekceważenie, rozkosz — cierpienie [ 3 ].
Milczenie oznacza mądrość albo głupotę, może być pożyteczne lub szkodliwe. Jak
wylicza Kwiryna Handke [ 4 ],
służy ono m.in. do: pytania, zaprzeczania, zobowiązania się, ostrzeżenia,
pogróżki, obietnicy, żądania, oskarżenia, protestu, uzewnętrznienia strachu,
obojętności, wstydu, buntu, dezaprobaty, znużenia, braku zainteresowania,
bezradności czy zachowania tajemnicy. Milczymy, ponieważ nie mamy nic do
powiedzenia, nie dosłyszeliśmy pytania, chcemy komuś okazać lekceważenie lub
pogardę, nie znamy odpowiedzi bądź rozmówcy, obawiamy się kompromitacji,
jesteśmy skryci, aktualnie zamyśleni albo zasępieni, lub też indyferentni w danej kwestii… Niniejsze zestawienia muszą wieść do przygniatającej konkluzji:
aby z tego, jakie intencje ktoś przemilczał, wysnuć odpowiednie wnioski, trzeba
znać kontekst sytuacyjny (oraz ewentualną wypowiedź, która padła, ale „nie
oddawała wszystkiego"), a także wiedzieć, co owa osoba wie i co winna była
oznajmić. Takie zakłócenia czy zawiłości stanowią fundament działań
interpretacyjnych w przypadku literatury:
Jak w perspektywie wzajemnych
oczekiwań towarzyszących aktowi komunikacji sytuuje się milczenie? (...) jest
ono zawsze sprawą wyboru (...) nadawcy. Celowy i skuteczny będzie on wtedy, gdy
zawodząc oczekiwania odbiorcy, da się osiągnąć więcej, niż je spełniając. (...)
postawienie odbiorcy w sytuacji kryzysowej wymusza na nim skupienie uwagi,
uprzytamnia mu, że na powiadomienie nie dość pozwolić, że wszelki komunikat
wymaga jeszcze pracy włożonej w jego wykładnię (...), a jako odbiorca otrzymuje
ledwie mniej lub bardziej zrozumiałą instrukcję, jak otrzymane przesłanie
odtworzyć zgodnie z intencją nadawcy lub nawet rozmijając się z nią, stworzyć
coś mimo wszystko sensownego [ 5 ].
Tymczasem w codziennych interakcjach chodzi wszak o to, aby być komunikatywnym,
czyli o maksymalną jasność i zrozumiałość. Ergo — co chciałabym już tutaj
podkreślić — osoba milcząca musi stanowić niebagatelne niebezpieczeństwo dla
wspólnoty komunikacyjnej:
W wersji Girarda milczący
jest kozłem ofiarnym, którego należy jak najszybciej unicestwić, albowiem nie
sposób wejść z nim w normalne, społeczne, a więc oparte na hipokryzji i grze
prawa, relacje. Gra z milczącym zawsze pozostaje grą relacji bez korelacji, jest
ciągłą grą w wojnę, nie wiadomo bowiem nigdy, jaką kartę wyciągnie się za
następnym ruchem, i czy nie będzie to Joker, który pobije Króla. (...) Milczący
jest zagrożeniem dla języka (...), i dlatego zabójstwo jest symbolicznym mordem w imię tzw. wyższych racji, porządku i ładu (...). Zabijanie milczącego dokonuje
się w imię ocalenia języka, za pomocą którego można bezpiecznie związać się ze
światem (...). Mówiąc najkrócej: kto nie mówi, nie istnieje, jako że nie
eksponuje swojego pragnienia, które jest zawsze pragnieniem czegoś [ 6 ].
Utożsamienie
języka z pragnieniem (lub raczej teza o implikowaniu pierwszego przez drugie)
należy do Jacques'a Lacana, który sądził też, iż nadrzędną funkcję języka
stanowi nie informowanie, ale pobudzanie — co jest niezmiernie istotne dla
przyjętej przeze mnie perspektywy. Otóż komunikacyjne milczenie oscyluje bez
ustanku na granicy milczenia nazwanego przez Jolantę Rokoszową [ 7 ]
transcendentnym. Bodaj z nim najbliżej związane zdaje się zamilknięcie płynące z paraliżującego lęku czy tragicznego wstrząsu, będące niejako spontaniczną
reakcją organizmu (osłupienie, „odebranie mowy"). Tu
do głosu dochodzi przeświadczenie, iż głos jest cennym, zagrożonym utratą
dobrem, którego najjaskrawszy kontrapunkt to milczenie umarłych. Jednakże owo
milczenie transcendentne moim zdaniem zahacza również o zamilknięcie stanowiące
raczej rezultat kulturowej konwencji (np. nakaz powagi w sytuacji podniosłej,
dla okazania czci). W obu przypadkach ocieramy się o sferę tego, co przerasta
inteligibilność oraz naszą skończoną czasowość, a równocześnie nie przemawia
naszym językiem. Szczeliną milczących ust przeciska się wymiar
eschatologiczny. Jak sądzę, wbrew pozorom nawet niemy zachwyt podobny jest do
śmierci — zostajemy skonfrontowani z czymś, co paraliżuje, wywołując deflację
rozdmuchanego ego ludzkości. Sformułowanie: „Tego się nie da opisać słowami"
ucina dyskusję niezależnie, czy chodzi o przejmujące piękno, czy o grozę. Wydaje
się, że w ostatnich dziesięcioleciach znacznie częściej, niestety — o tę drugą.
Bezsłowna ekspresja ciszy
zastępuje mowę, dotąd atrybut człowieczeństwa, ażeby przekazać niewypowiedziane
doświadczenie przekraczające ograniczenia ludzkiej świadomości, takie jak lęk,
pragnienia, tęsknota czy śmierć, lecz również niewypowiadalne doświadczenie
przekraczające ludzkie rozumienie, takie jak dehumanizacja lub bestialstwo [ 8 ].
Jak wiadomo, Camus źródeł absurdu upatrywał w zderzeniu wołania człowieka z milczeniem świata. (Można dokonać znamiennego rozróżnienia: przed pojawieniem
się ludzi świat był milczący, choć nie był ciszą). Ktoś stojący po stronie
milczenia jest więc przeciwko nam, podważa nasz spokój, który zapewniamy sobie
sławetną Heideggerowską „gadaniną". Stawiamy je w stan podejrzenia, gdyż ukazuje
immanentne bariery języka, jego niezborność, niewystarczalność. Owszem -
odpowiem zaraz oponentom — milczenie waloryzowane bywa nie tylko pozytywnie,
lecz i sakralnie. „Kto się milczeniu przyłoży, staje się z niego tron boży" -
poucza stare porzekadło, a dla przykładu „uwznioślająco" milczące postacie z dramatów Norwida wcielają wzór osobowy cichości-świętości [ 9 ].
Jednak te ostatnie muszą zginąć dla ożywienia idei, z kolei eremici czy
niektórzy mnisi, odsuwając się od gwaru „tego padołu", są już — mówiąc słowami
wieszcza — „umarli dla świata":
Na tym typie całkowitego
wyłączenia się z życia doczesnego (...) opierają się rozmaite reguły monastyczne
(...) i pustelników. Między innymi nakazują one i milczenie, ale milczenie
osobliwe, wynikające nie tyle z zakazu jakichś treści, ile z traktowania samego
głosu jako czynnika i nośnika podlegającej wyeliminowaniu zmysłowości i ze
szczególnej konceptualizacji ciszy/spokoju [ 10 ].
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Por.: J. Faryno, Skąd wiesz, kiedy milczę? [w:] Semantyka
milczenia, red. K. Handke, Instytut Slawistyki PAN, Warszawa 1999,
s. 37. [ 2 ] Por.: J. Rokoszowa, Język — czas — milczenie, „Prace Komisji
Językoznawstwa" nr 60, Wydawnictwo Oddziału PAN, Kraków 1999, s. 225. [ 3 ] Por.: J. J. Jadacki, O pojęciu milczenia [w:] Semantyka
milczenia, jw., s. 27-28. [ 4 ] K. Handke, Między mową a milczeniem [w:] Semantyka milczenia,
jw., s. 11. [ 5 ] R. Handke, Milczenie w perspektywie oczekiwań [w:] Semantyka
milczenia, jw., s. 49. [ 6 ] K. M. Jaksender, Strumień mowy — noc milczenia. Dialektyka słowa i
ciszy w filozofii i literaturze [w:] Cisza i milczenie.
Społeczno-kulturowe mechanizmy kreowania emocji, red. B. Syroka, K.
Marcehl, seria Antropologia Emocji, t. 1, Oficyna Wydawnicza
„Arboretum", Wrocław 2010, s. 74-75. [ 7 ] Por.: J. Rokoszowa, dz. cyt., s. 236. [ 8 ] E. Wąchocka, Milczenie w dwudziestowiecznym dramacie, Księgarnia
Akademicka, Kraków 2005, s. 24-25. [ 9 ] Por.: tamże, s. 23. [ 10 ] J. Faryno, dz. cyt., s. 38-39. « (Published: 10-01-2011 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 821 |
|