The RationalistSkip to content


We have registered
204.976.265 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Culture »

O czym trzeba milczeć, o tym chce się mówić [1]
Author of this text:

Próba wysłowienia komunikacyjno-egzystencjalnych antynomii ciszy/milczenia

"Co nie jest do istności, co brak w liczby rzędzie,
tym mniemamy milczenie — i jesteśmy w błędzie"

I. Krasicki „Pochwała milczenia"

Milczenie można by bez wątpienia reklamować sloganem „wyraża więcej niż tysiąc słów", a pytanie: „O czym milczysz?" bynajmniej nie jest niedorzeczne. Ostatnio korelacje między rzeczonym zjawiskiem a mową stały się przedmiotem sporego zainteresowania rozmaitych dyscyplin, zwłaszcza lingwistyki. W kontekście komunikacji społecznej za koronne trzeba uznać ustalenia językoznawstwa pragmatycznego i kognitywistyki. Niemniej — acz wydawałoby się, że o milczeniu powiedziano już wszystko — warto te stwierdzenia umieścić w szerszym horyzoncie rozważań epistemologicznych, egzystencjalnych, a nawet eschatologicznych. Dopiero wówczas ambiwalentna natura milczenia jako fenomenu ludzkich interakcji będzie mogła znaleźć należyte wytłumaczenie.

Wypada zacząć od zbadania relacji pomiędzy pojęciami milczenia i ciszy. Zasadniczo panuje zgoda co do tego, że druga jest pewnym stanem rzeczywistości fizycznej (brakiem dźwięku), pierwsze zaś — rezultatem działania uczestników aktu komunikacji, czymś podmiotowym, zależnym od woli. Definiowanie go jako „ciszy, która zapada, kiedy nikt z zebranych nic nie mówi" także wskazuje na optykę antropocentryczną. Kiedy więc przypisujemy milczenie przedmiotom, mamy do czynienia z przeniesieniem, czyli personifikacją (metaforą). Odnosi się ono zatem wyłącznie do istot rozumnych, a stojąc w opozycji do języka, okazuje się bardziej skomplikowane niż cisza. Według Jerzego Faryny [ 1 ] cisza to warunek głosowego komunikowania się jako „oczyszczenie" medium w celu nadawania i obioru przekazu bez zakłóceń, lecz sama nie stanowi komunikatu. Z kolei milczenie jest brzemienne znaczeniami, będąc świadomym powstrzymywaniem się od wypowiedzi — sui generis środkiem ekspresji. Przemilczeniu podlega pewna treść, pojawia się przeto znacząca nieobecność. Pamiętajmy, że już np. Norwid mocno uwypuklał ów fakt, pisząc, iż we wszystkich gramatykach świata opuszczono taką istotną część mowy, jak przemilczenie [ 2 ].

Truizmem, acz tutaj niemożliwym do pominięcia, musi być stwierdzenie interpersonalnego i teleologicznego wymiaru milczenia, tzn. jego celowego wykorzystania w kontaktach międzyludzkich. Milczeć „równa się" nie kontaktować się z kimś, nie poruszać jakiejś sprawy, nie reagować na coś. Jednak nie oznacza to bierności, tylko działanie sprawcze. W konsekwencji milczenie jako zjawisko „zamykające wewnątrz", lecz zawsze wywierające wpływ na „zewnętrzne", nieuchronnie zyskuje nacechowanie aksjologiczne. Czy winno nas dziwić, że przede wszystkim ujemne? Skoro słowo nosi znamię boskości, utożsamiane bywa z sensem (Logosem), a do cech dystynktywnych naszego gatunku należy mówienie (idea homo loquens), nieodzywanie się uważać można za coś nienaturalnego, lub wręcz podejrzanego moralnie. Stosunek mowy do milczenia oddają opozycje, w które układają je nasze frazeologizmy. Chodzi tu o otwarcie/zamknięcie („nie mieć do kogo ust otworzyć", „zamknąć komuś pysk"), ruch/bezruch, a w ostatecznym odniesieniu — życie/śmierć („grobowe milczenie").

Do tej ostatniej antytezy jeszcze nawiążę; wpierw skupię się na pierwszej ze wspomnianych. Potoczna świadomość powiada: „milczy, więc coś ukrywa". Szkopuł w tym, że ukrywać można nie tylko knowania, ale też przykrą prawdę — zarówno w celu ocalenia czyjejś reputacji, jak ze względów humanitarnych czy wychowawczych. Również wyrażane poprzez milczenie stany w istocie układają się biegunowo; a da się wśród nich wyróżnić choćby: skupienie — rozmarzenie, uległość — krnąbrność, męstwo — lęk, dumę — wstyd, przyjaźń — wrogość, uznanie — lekceważenie, rozkosz — cierpienie [ 3 ]. Milczenie oznacza mądrość albo głupotę, może być pożyteczne lub szkodliwe. Jak wylicza Kwiryna Handke [ 4 ], służy ono m.in. do: pytania, zaprzeczania, zobowiązania się, ostrzeżenia, pogróżki, obietnicy, żądania, oskarżenia, protestu, uzewnętrznienia strachu, obojętności, wstydu, buntu, dezaprobaty, znużenia, braku zainteresowania, bezradności czy zachowania tajemnicy. Milczymy, ponieważ nie mamy nic do powiedzenia, nie dosłyszeliśmy pytania, chcemy komuś okazać lekceważenie lub pogardę, nie znamy odpowiedzi bądź rozmówcy, obawiamy się kompromitacji, jesteśmy skryci, aktualnie zamyśleni albo zasępieni, lub też indyferentni w danej kwestii… Niniejsze zestawienia muszą wieść do przygniatającej konkluzji: aby z tego, jakie intencje ktoś przemilczał, wysnuć odpowiednie wnioski, trzeba znać kontekst sytuacyjny (oraz ewentualną wypowiedź, która padła, ale „nie oddawała wszystkiego"), a także wiedzieć, co owa osoba wie i co winna była oznajmić. Takie zakłócenia czy zawiłości stanowią fundament działań interpretacyjnych w przypadku literatury:

Jak w perspektywie wzajemnych oczekiwań towarzyszących aktowi komunikacji sytuuje się milczenie? (...) jest ono zawsze sprawą wyboru (...) nadawcy. Celowy i skuteczny będzie on wtedy, gdy zawodząc oczekiwania odbiorcy, da się osiągnąć więcej, niż je spełniając. (...) postawienie odbiorcy w sytuacji kryzysowej wymusza na nim skupienie uwagi, uprzytamnia mu, że na powiadomienie nie dość pozwolić, że wszelki komunikat wymaga jeszcze pracy włożonej w jego wykładnię (...), a jako odbiorca otrzymuje ledwie mniej lub bardziej zrozumiałą instrukcję, jak otrzymane przesłanie odtworzyć zgodnie z intencją nadawcy lub nawet rozmijając się z nią, stworzyć coś mimo wszystko sensownego [ 5 ].

Tymczasem w codziennych interakcjach chodzi wszak o to, aby być komunikatywnym, czyli o maksymalną jasność i zrozumiałość. Ergo — co chciałabym już tutaj podkreślić — osoba milcząca musi stanowić niebagatelne niebezpieczeństwo dla wspólnoty komunikacyjnej:

W wersji Girarda milczący jest kozłem ofiarnym, którego należy jak najszybciej unicestwić, albowiem nie sposób wejść z nim w normalne, społeczne, a więc oparte na hipokryzji i grze prawa, relacje. Gra z milczącym zawsze pozostaje grą relacji bez korelacji, jest ciągłą grą w wojnę, nie wiadomo bowiem nigdy, jaką kartę wyciągnie się za następnym ruchem, i czy nie będzie to Joker, który pobije Króla. (...) Milczący jest zagrożeniem dla języka (...), i dlatego zabójstwo jest symbolicznym mordem w imię tzw. wyższych racji, porządku i ładu (...). Zabijanie milczącego dokonuje się w imię ocalenia języka, za pomocą którego można bezpiecznie związać się ze światem (...). Mówiąc najkrócej: kto nie mówi, nie istnieje, jako że nie eksponuje swojego pragnienia, które jest zawsze pragnieniem czegoś [ 6 ].

Utożsamienie języka z pragnieniem (lub raczej teza o implikowaniu pierwszego przez drugie) należy do Jacques'a Lacana, który sądził też, iż nadrzędną funkcję języka stanowi nie informowanie, ale pobudzanie — co jest niezmiernie istotne dla przyjętej przeze mnie perspektywy. Otóż komunikacyjne milczenie oscyluje bez ustanku na granicy milczenia nazwanego przez Jolantę Rokoszową [ 7 ] transcendentnym. Bodaj z nim najbliżej związane zdaje się zamilknięcie płynące z paraliżującego lęku czy tragicznego wstrząsu, będące niejako spontaniczną reakcją organizmu (osłupienie, „odebranie mowy"). Tu do głosu dochodzi przeświadczenie, iż głos jest cennym, zagrożonym utratą dobrem, którego najjaskrawszy kontrapunkt to milczenie umarłych. Jednakże owo milczenie transcendentne moim zdaniem zahacza również o zamilknięcie stanowiące raczej rezultat kulturowej konwencji (np. nakaz powagi w sytuacji podniosłej, dla okazania czci). W obu przypadkach ocieramy się o sferę tego, co przerasta inteligibilność oraz naszą skończoną czasowość, a równocześnie nie przemawia naszym językiem. Szczeliną milczących ust przeciska się wymiar eschatologiczny. Jak sądzę, wbrew pozorom nawet niemy zachwyt podobny jest do śmierci — zostajemy skonfrontowani z czymś, co paraliżuje, wywołując deflację rozdmuchanego ego ludzkości. Sformułowanie: „Tego się nie da opisać słowami" ucina dyskusję niezależnie, czy chodzi o przejmujące piękno, czy o grozę. Wydaje się, że w ostatnich dziesięcioleciach znacznie częściej, niestety — o tę drugą.

Bezsłowna ekspresja ciszy zastępuje mowę, dotąd atrybut człowieczeństwa, ażeby przekazać niewypowiedziane doświadczenie przekraczające ograniczenia ludzkiej świadomości, takie jak lęk, pragnienia, tęsknota czy śmierć, lecz również niewypowiadalne doświadczenie przekraczające ludzkie rozumienie, takie jak dehumanizacja lub bestialstwo [ 8 ].

Jak wiadomo, Camus źródeł absurdu upatrywał w zderzeniu wołania człowieka z milczeniem świata. (Można dokonać znamiennego rozróżnienia: przed pojawieniem się ludzi świat był milczący, choć nie był ciszą). Ktoś stojący po stronie milczenia jest więc przeciwko nam, podważa nasz spokój, który zapewniamy sobie sławetną Heideggerowską „gadaniną". Stawiamy je w stan podejrzenia, gdyż ukazuje immanentne bariery języka, jego niezborność, niewystarczalność. Owszem - odpowiem zaraz oponentom — milczenie waloryzowane bywa nie tylko pozytywnie, lecz i sakralnie. „Kto się milczeniu przyłoży, staje się z niego tron boży" - poucza stare porzekadło, a dla przykładu „uwznioślająco" milczące postacie z dramatów Norwida wcielają wzór osobowy cichości-świętości [ 9 ]. Jednak te ostatnie muszą zginąć dla ożywienia idei, z kolei eremici czy niektórzy mnisi, odsuwając się od gwaru „tego padołu", są już — mówiąc słowami wieszcza — „umarli dla świata":

Na tym typie całkowitego wyłączenia się z życia doczesnego (...) opierają się rozmaite reguły monastyczne (...) i pustelników. Między innymi nakazują one i milczenie, ale milczenie osobliwe, wynikające nie tyle z zakazu jakichś treści, ile z traktowania samego głosu jako czynnika i nośnika podlegającej wyeliminowaniu zmysłowości i ze szczególnej konceptualizacji ciszy/spokoju [ 10 ].


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Podziw ≠ religia
Spadkobiercy Wielkiego Wschodu Narodowego

 See comments (4)..   


 Footnotes:
[ 1 ] Por.: J. Faryno, Skąd wiesz, kiedy milczę? [w:] Semantyka milczenia, red. K. Handke, Instytut Slawistyki PAN, Warszawa 1999, s. 37.
[ 2 ] Por.: J. Rokoszowa, Język — czas — milczenie, „Prace Komisji Językoznawstwa" nr 60, Wydawnictwo Oddziału PAN, Kraków 1999, s. 225.
[ 3 ] Por.: J. J. Jadacki, O pojęciu milczenia [w:] Semantyka milczenia, jw., s. 27-28.
[ 4 ] K. Handke, Między mową a milczeniem [w:] Semantyka milczenia, jw., s. 11.
[ 5 ] R. Handke, Milczenie w perspektywie oczekiwań [w:] Semantyka milczenia, jw., s. 49.
[ 6 ] K. M. Jaksender, Strumień mowy — noc milczenia. Dialektyka słowa i ciszy w filozofii i literaturze [w:] Cisza i milczenie. Społeczno-kulturowe mechanizmy kreowania emocji, red. B. Syroka, K. Marcehl, seria Antropologia Emocji, t. 1, Oficyna Wydawnicza „Arboretum", Wrocław 2010, s. 74-75.
[ 7 ] Por.: J. Rokoszowa, dz. cyt., s. 236.
[ 8 ] E. Wąchocka, Milczenie w dwudziestowiecznym dramacie, Księgarnia Akademicka, Kraków 2005, s. 24-25.
[ 9 ] Por.: tamże, s. 23.
[ 10 ] J. Faryno, dz. cyt., s. 38-39.

«    (Published: 10-01-2011 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Katarzyna Szkaradnik
Studentka polonistyki i kulturoznawstwa na Uniwersytecie Śląskim.
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 821 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)