|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
CHINESE PIE czyli Chiny a Zachód [5] Author of this text: Piotr Napierała
Wszystko co związane z Chinami zahacza o tzw. „magię wielkich liczb". Mark Leonard pisał o swym wczesnym spotkaniu z przedstawicielami pekińskiego instytutu nauk społecznych
ChANS (siedzieli w wielkich fotelach plecami do ściany, jak nakazuje chińska
gościna i zwyczaj unikania zachodzenia honorowego gościa od tyłu ), który
jak się okazało zatrudnia 4.000 ludzi; dydaktyków i analityków na pełny
etat, podczas gdy placówka macierzysta Marka Leonarda Foreign Policy Center miało
dwudziestu zaledwie pracowników, a w całych USA w rozmaitych think-tankach
pracuje może 10.000 osób (ChANS nie jest jedynym tak wielkim think-tankiem
nawet w Pekinie). Chińczycy, jak pisze Leonard, lubią
wprawiać Europejczyków i Amerykanów w zakłopotanie liczbami dotyczącymi
ich kraju. Leonard zdziwił się jak wielu jest chińskich
intelektualistów dużego formatu (nawet jeśli taki ChANS zatrudnia też ludzi z miernymi zdolnościami) i jak bardzo głębokie i różnorodne są ich poglądy.
Nacjonaliści tacy jak rozmówca Leonarda Wang Xiadong, krytykują zapatrzenie
chińczyków w Amerykę, które jest
źródłem nienawiści do samych siebie [ 41 ].
Fundamentalizm proamerykański, w który popadły Chiny z innego komunistycznego,
krytykował też w głośnym swym
artykule z 1993 roku Cui Zhiyuan, który nawoływał do uwolnienia myśli chińskiej z zachodnich schematów [ 42 ].
Gan Yang pisał, że w latach 80 Chińczycy wierzyli naiwnie (i on też), że
wprowadzając wolny rynek (trochę po kryjomu i stopniowo poczynając od niektórych
spółdzielni rolnych), że wolny rynek da bogactwo wszystkim. Przedsiębiorca
Zhang Weiying narzekał w rozmowie z Leonardem, że ludzie są często zniechęceni
do kapitalistów i już nie podziwiają takich jak on, co jest wielkim
problemem, ponieważ do prywatyzacji został jeszcze wielki sektor państwowy, a brakuje już społecznego poparcia do takich zmian [ 43 ].
Intelektualista chińskiej „nowej lewicy" Wang Hui (noszący się w stylu
Sartre’a) pisze np., że ekonomia zajęła miejsce należne etyce".
Jednocześnie Chińczycy rozprawiają się ze swą izolacjonistyczna przeszłością
jako błędem. System socjalny w Chinach nie może na razie powstać, bo ludzie
za dużo gromadzą a za mało wydają, co wprawdzie pomogło Chinom podczas
kryzysu, choć jednocześnie ich uzależnienie od eksportu na Zachód i dolara
(rezerwy chińskie są w tej walucie) przyniosło straty. Jeśli chodzi o chiński
system polityczny, to Cui Zhiyuan pisze, że jaśniejszy byłby on dla
Machiavellego znającego instytucje szlachty, czy też patrycjatu niż dla współczesnych
demokratów Zachodu. W Chinach partia to taki właśnie patrycjat, pośrednik,
między ludem a władzą najwyższą. Demokratyczne eksperymenty w miastach
Syczuanu (partycypacja mieszkańców w decyzjach władz miast), wielu Chińczyków
takich jak Pan Wei, gwiazda uniwersytetu w Pekinie są określane jako nieudane
[ 44 ].
Wobec USA i Zachodu, Chiny stosują politykę wspierania ONZ, wspierania reżymów,
które musiałyby się bez ich wsparcia poddać woli Zachodu (Afryka, Iran,
Birma, Wietnam, Tunezja), cenzury (podobno aż 100.000 ludzi przegląda Internet
dla rządu, zmuszenia Google i Yahoo do zaakceptowania ich reguł gry, Chińczycy
wysyłają obrazki cyfrowe dołączane do maili by uniknąć cenzorów) i rozwijania tzw. koncepcji asymetrycznego mocarstwa, czyli np. cyberbroni zamiast
ścigania się z USA co do liczby lotniskowców. Niedawno ponoć wojskowi w USA
narzekali, że mają za mało (piekielnie drogich) samolotów F-22 by pokonać
Chiny w powietrzu, może to jednak być tylko forma prośby o pieniądze do rządu
USA. USA tymczasem straciły w ostatnich latach 1,7 mln etatów związanych z komputerami, ale głównie na rzecz Indii.
Wiele rzeczy modnych w USA jest modnych też w Chinach, jednak niekoniecznie zajmują one to samo miejsce w kulturze tego
kraju lub raczej „kraju"
(Huntington nazywa Chiny „cywilizacją, która udaje kraj"). Yao Ming,
zawodnik NBA, rozpropagował w swej ojczyźnie koszykówkę [ 45 ].
Potrawy w Mc Donalds' są dla
wielu Chińczyków drogie, więc idą tam często tylko na romantyczne kolacje.
Myszka Miki (Mickey Mouse), to w Chinach Mi Laoshu i może być ona godłem np.
kampanii zdrowotnej. Jeden chiński znajomy amerykańskiego autora Jeffrey’a
Wasserstroma stwierdził też np., że kręgle są dla dziewczyn, odmawiając
zaproszenia na kręgielnię [ 46 ].
W roku 1997 (termin oddania Hong Kongu) i 1999 (antymareykańskie demonstracje w Pekinie)
na Zachodzie było modne demonizowanie Chin. W 1999 znajomi w USA pytali
Jeffrey’a Wasserstroma czy nie boi się jechać do Chin, a on sam obawiał się,
że ci Chińczycy, których zagadnie zostaną poddani ostracyzmowi. Obawy te nie
ziściły się [ 47 ].
Chińskie demonstracje (także inne nacjonalistyczna i antyjapońska w 2005 r.)
były zorganizowane przez władze, i hasła stare z lat 50. i 60. („precz z imperializmem USA") mieszały się tam z nowymi ("nie mówicie nam o prawach
człowieka") [ 48 ].
Wtedy na Zachodzie mówiono wiele o łamaniu praw człowieka i zmuszaniu kobiet
do aborcji. W Chinach czasem uderza kompletny brak finezji (nazwy typu:
„Oryginalna szanghajska kawiarnia" [ 49 ]).
Ciekawie Jeffrey Wasserstrom pisze o Hong
Kongu, który miał na Zachodzie od 1842 roku opinię małego kawałka Anglii,
lub Las Vegas Wschodu. Znajomi autora nie mogli uwierzyć, że ktoś może tam
jechać do pracy, i zazdrościli mu domniemanych wakacji. W Hongkongu obawiano
się, że otwarcie Chin na kapitalizm pozbawi miasto jego głównego napędu,
biedoty szanghajskiej. Obecnie bowiem Szanghaj konkuruje już z Hong Kongiem jak
równy z równym [ 50 ].
Brytyjska gwiazda TV Gok Wan jest przykładem
udanej dwukulturowości człowieka o pochodzeniu brytyjsko-chińskim. Pamiętam
moją dyskusję z przyjaciółmi mojego szwedzkiego znajomego Mattiasa Isberga, z których jeden był urodzonym Szwedem, drugi był z mieszanego małżeństwa mieszkańca Hong Kongu i Szwedki (lub mieszkanki Hong Kongu i Szweda), a trzeci był pół Chińczykiem
(kontynentalnym) — pół Szwedem. Drugi z nich czuł się Szwedem (ze względu
na urodę brano go często za Latynosa, co sam zauważyłem, jak jakiś żebrak
zawołał do niego: amigo). Polski
reporter Radosław Pyffel, znawca Chin (autor m.in.: Chiny w Roku
Olimpiady-Państwo Środka od Środka — Warszawa, 2008.) i kilkudziesięciu
artykułów dotyczących Azji w polskiej prasie (m.in. Najwyższy CZAS!,
Newsweek Polska, Gazeta Wyborcza)
[ 51 ]
pisał o wielu dość zaskakujących sprawach. Opisywał m.in. spotkanie z komunistycznym włodarzem, którego żona szykowała się na bal, na którym
wszyscy mieli wystąpić w strojach europejskiej arystokracji, i często robiła
zakupy w Paryżu i Londynie, a mimo to komisarz bezrefleksyjnie powiedział do
Pyffela na wieść, że jest on Polakiem: „jesteście czarną owcą obozu
socjalistycznego, zdradziliście socjalizm !". Pisał też o niechęci Chińczyków
do czarnych nawet tych z USA, którym trudno znaleźć w Chinach mieszkanie, z powodu chińskiego rasizmu (biała
skóra to synonim dostatku miasta, a ogorzała wiejskiej biedy), natomiast małżeństwo z białym jest uważane za sukces prokreacyjny (ja pamiętam z kolei jaki jedne
profesor z UAM mówił, o chińskim przekleństwie: „białe diabły" i zdziwieniu żony pewnego Chińczyka, z powodu tego, że koleguje się on z jednym z nich, to znaczy z tym profesorem za młodu). Pyffel pisał też o kłótni na
chińskim straganie, gdzie kilku Anglosasów próbowało bronić Angielki przed
krzykami sprzedawców, i którzy zostali potem poturbowani, co zdaniem Pyffela,
jeszcze dekadę temu nie zdarzyło by się, bowiem biali mieli tam status
„tych lepszych".
Czy
Europie jest bliżej do Chin czy np. do Japonii. Ja zawsze myślałem, że do
Japonii, ponieważ Japończycy znani są ze swej miłości do Bacha i Chopina,
wydawali mi się zawsze też bardziej liberalni i indywidualistyczni. Moja
narzeczona jednak twierdzi, że np. emocje pokazywane w chińskich filmach
takich jak: „Zawieście czerwone latarnie" Zhanga Yinou z świetna rolą
Gong Li bardziej do niej przemawiają i są dla niej w pełni zrozumiałe, w przeciwieństwie do emocji bohaterów Kurosawy . Poza tym przeraża ją brutalność
japońskiego gatunku Anime. Dlatego ja wolałbym wycieczkę do Tokio, a ona do
Hong Kongu (zwłaszcza, że ma on w sobie też coś brytyjskiego).
1 2 3 4 5
Footnotes: [ 41 ] Leonard, Zrozumieć
Chiny, s. 59. [ 45 ] R.
Meredith, Chiny i Indie. Supermocarstwa
XXI wieku, s. 352. [ 46 ] J.N.Wasserstrom,
Chiński nowy wspaniały świat i inne
opowieści czasów globalizacji, Universitas Kraków 2010, s. 4-5. « (Published: 11-09-2012 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8331 |
|