The RationalistSkip to content


We have registered
204.380.917 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Catholicism » History of Church »

Krezusowa cena zbawienia [3]
Author of this text:

„Pius XI /../ pozostawił wielokrotnie pomnożony majątek papieski i precyzyjną politykę inwestycyjną". /../ „Wprawdzie było długą praktyką w Watykanie, że natychmiast po śmierci papieża plądrowano jego prywatne mieszkanie i zgromadzony przez każdego z piastujących urząd skarb znikał, ale Pius XII, syn starego rzymskiego rodu, był przezorny i cały majątek - 80 mln. w złocie i dewizach — zabezpieczył u swej rodziny". /../ „Papież Paweł VI inkasował przeciętnie 2 mln. dolarów rocznie dywidend z posiadanych akcji fikcyjnych firm. W 1978 r. jego bank /../ zarobił już 120 mln. dolarów; 85% tej sumy przypadło namiestnikowi Chrystusa do swobodnego dysponowania. Pieniądze leżące na watykańskich kontach zostały zabezpieczone przed ingerencją jakiegokolwiek urzędu skarbowego". /../ „Pontifex dysponuje na wszelki wypadek lądowiskiem dla helikopterów i od kilkunastu lat, atomowym bunkrem, zdolnym pomieścić 500 prałatów".

„Biada jednak, jeśli jest zagrożony choćby ułamek kościelnego stanu posiadania. /../ Wtedy mobilizuje się potencjał bojowy Kościoła. Wtedy następuje karanie, inscenizuje się wojny religijne i inkwizycje. Wtedy owieczki Boże mają posłusznie zacząć nienawidzić /../ Wtedy wielka owczarnia musi płacić; mobilizowana jest wielka, jednolita wiara, uruchamiane są wielkie pieniądze. /../ Jedno co pewne, to kasa, dająca się zapełnić przy pomocy wielkiej liczby i wielkiej wiary. By tych zasobów nie naruszać, opłaca się każdy arcypasterski lament. Książę von Puckler-Muskau pisał przed ponad stu laty: "Religia nie spoczywa już w sercach i umysłach, ale stała się formą martwą, mimo krańcowo niewykształconego katolicyzmu, związaną z mniejszą ilością obrzędów, ale z taką sama nietolerancją i hierarchią jego kleru, która jednak — poza swą bigoterią i pychą — ma jeszcze za cel to, by posiadać połowę majątku kraju".

„A państwa? Płacą nadal, jak dotąd. Albo przejmują pewne płatności. /../ Jeśli państwo odmawia udziału w tej nieczystej grze, a społeczeństwo poskąpi karmy w kościelnym żłobie, podnosi się arcypasterski krzyk: wtedy panowie duchowni, którzy zarabiają na chleb ewangelią, gromią takie państwa, że jakoby wykazują tendencję, by stać się "Antychrystem czasów ostatecznych". Nie rozpoczynają oczywiście całkowitej rejterady, jak długo przynajmniej rodzący się Antychryst im płaci. /../ Świętość jest istotnym czynnikiem gospodarczym. Jest opłacalna nie tylko w wielu ośrodkach pielgrzymek, gdzie w wielkiej skali wymienia się ją na datki. /../ Dostarcza ważnych podstaw do ogólnego finansowania Kościoła. Gdyby nie był on — jak sam się określa — „święty", gdyby nie wiedział jak sprzedawać wszelką miłą arcypasterzom cnotę jako najwyższą wartość na ziemi, to ludziom mogłoby przyjść do głowy, by pożegnać arcypasterzy — albo przynajmniej nie obsługiwać ich już finansowo".

„Wielu ludzi zamyka oczy na to, co widać jak na dłoni. Są niewolnikami i pragną pozostać w tej niewoli. Kochają swą ślepotę jak jakiś skarb. Po prostu nie chcą widzieć. Wzbraniają się zrozumieć, że papież i jego biskupi mają niewiele wspólnego z niebem, ale dużo ze światem doczesnym. Ludzie słusznie nazywani przez swoich papieży "wiernymi", nie mają prawa poznać, że wszystko może wyglądać inaczej, niż to im ilustruje ich katechizm. /../ Sitwa funkcjonuje, a niebieskie kliki trzymają się razem: posiadłości, zdobyte cudzą krzywdą dobra, pozostają bez żadnych odszkodowań w rękach spadkobierców krwawych morderców. A w kręgach pasterskich rosną dalsze majątki". (wg Książęta Kościoła, Horst Hermann).

Dużo jest tych cytatów, to prawda. Ale też jest niesamowicie duże zakłamanie w tym aspekcie naszej religii. Tak duże, że gdyby chcieć wyliczyć wszystkie grzechy Kościoła katolickiego, to zapełniłyby one niejeden opasły tom. Ja, siłą rzeczy ograniczyłem się tylko do niektórych publikacji podejmujących ten bolesny temat i tych fragmentów, które ukazują je w miarę „skondensowanej" formie, pozbawionej mniej istotnych szczegółów. Jeszcze tylko na koniec przedstawię pewien znamienny przykład ukazujący mechanizmy owego procederu, dobitnie świadczący o tym, że w istocie rzeczy zawsze chodziło kapłanom o pieniądze. Właściwie o dużo pieniędzy. Dotyczy on tzw. „Roku Świętego" i jego niewątpliwych zalet dla ludzi Kościoła. Oto stosowne fragmenty:

„Bonifacy VIII ogłosił rok 1300 Rokiem Świętym. Miał on przypadać raz na sto lat. Największą atrakcją miały być hojne odpusty dla odwiedzających bazylikę i odbywający się co tydzień pokaz chusty św. Weroniki. Bonifacy jako papież zajmował się głównie gromadzeniem bogactw i rozszerzaniem swej władzy. Rozpętał całą biurokratyczną machinę w Roku Świętym, mającą głównie na celu sprawne przyjmowanie ofiar, które wyrażałyby pobożność pielgrzymów. Niewiele natomiast interesował się stroną religijną uroczystości. /../ Według relacji ówczesnych kronikarzy, duchowni dniem i nocą zgarniali ofiary przy użyciu grabi".

„Klemens VI /../ zgodził się rok 1350 ogłosić drugim z kolei Rokiem Świętym, łamiąc w ten sposób zasadę stuletniej przerwy, ogłoszonej przez Bonifacego VIII. Z siedmioletnim wyprzedzeniem zapowiedział uroczystości w proklamowanej przez siebie bulli. Gwarantował także odpusty pielgrzymom, oddającym cześć chuście św. Weroniki. Tłumy pielgrzymów były tak ogromne, że wielu zostało stratowanych i uduszonych. To zagrożenie skłoniło władze kościelne do wznowienia prywatnych pokazów za specjalnym zezwoleniem i — rzecz jasna — specjalną ofiarą. /../ Rok Święty był więc dla Kościoła kolejną okazją do zdobycia bogactw".

"W 1389 r. Urban VI nie mogąc doczekać się końca wieku, ogłosił rok 1390 Rokiem Świętym. Zapowiedział jednocześnie, że odtąd kolejne jubileusze będą się odbywać co 33 lata. /../ Prawdopodobnie więc, że w tym czasie dostojnicy kościelni mogli wpaść na pomysł /../ aby całun turyński przynosił im zyski podobne jak znana już od dwóch wieków chusta św. Weroniki. Papieże walczyli wówczas uparcie o tron, chroniąc jednocześnie chustę i przenosząc ją z bazyliki w coraz to bezpieczniejsze miejsca. W roku 1423 Marcin V zorganizował obchody Roku Świętego, przestrzegając ustalonej przez Urbana VI formuły trzydziestoletniej przerwy /../.

„Mikołaj V, zrezygnował z trzydziestoletniego cyklu pokazywania chusty i rok 1450 ogłosił Rokiem Świętym. Ten rok okazał się szczególnym sukcesem, wziąwszy pod uwagę liczbę uczestników. Ogromne rzesze pielgrzymów zginęły wówczas z powodu zimy i zarazy. /../ Jeden z następnych papieży Paweł II zarządził, by Rok Święty obchodzić co 25 lat. Roku Świętego 1475 jednak nie dożył. Zapiski kronikarzy świadczą o tym, że chustę pokazywano częściej — nie tylko w latach jubileuszowych, ale nawet co roku. Na pokazy wybierano Wielkanoc. Papież udzielał wówczas specjalnych odpustów, a wierni nadal tratowali się w tłumie. Następni papieże także strzegli chusty, mając na uwadze fakt, jakie może im przynieść zyski. /../ Aleksander VI czynił także przygotowania do Roku Świętego 1500".

„W 1506 r. papież Juliusz II kładł u podstawy obecnego filaru św. Weroniki kamień węgielny pod budowę nowej bazyliki św. Piotra. Koszty tego przedsięwzięcia miały być ogromne, dlatego też system odpustów został absurdalnie wyolbrzymiony, aby liczyć na tym większe zyski" /../ Papież Jan Paweł II poczuł się wreszcie nawet zmuszony do ogłoszenia roku 1983 za „nadzwyczajny rok święty", który miał przysporzyć pielgrzymów i pieniędzy. Ponieważ i to nie pomogło w dostatecznym wymiarze, spróbowano sprzedawać płyty, mające upowszechnić wśród ludu przemówienia namiestnika Chrystusa z podkładem muzycznym; w samym tylko 1987 r. prałaci obliczyli czysty zysk na 13 mln. dolarów z 30 mln. płyt, sprzedawanych możliwie wszędzie". (Robert A. Haasler, Zbrodnie w imieniu Chrystusa).

Co mogę do powyższego dodać od siebie? Wg mnie wymowa zaprezentowanych faktów historycznych jest tak jednoznacznie druzgocząca dla „duchowych" pasterzy Kościoła katolickiego, że uwalnia mnie od wymyślania jakiegokolwiek podsumowania. Czyż te przykłady „zbawicielskiej" działalności owych „sług bożych" nie mówią same za siebie? Nie przekonują w sposób nie budzący żadnych wątpliwości, iż metoda, którą posługują się od siedemnastu wieków pasterze Kościoła katolickiego podczas „zbawiania" ludzi, ma się nijak do nauk jezusowych zapisanych w ewangeliach?

Powiem więc tylko tak: kto nie zna historii Kościoła katolickiego i dworów papieskich, ten może łudzić się, iż "Księżom i biskupom naprawdę nie zależy na władzy, tylko na zbawieniu jak największej liczby dusz i nawróceniu na wiarę jak największej liczby ludzi. Błędem jest myślenie, że tu chodzi o jakąś władzę, być może na początku chrześcijaństwa tak, ale teraz, dzisiaj chodzi o przekazanie wiary" (fragment komentarza jednego z czytelników).

Albo ją znać i okłamywać ludzi, jak arcybiskup Canterbury Rowan Wiliams, który podczas debaty w Cambridge z udziałem Richarda Dawkinsa, raczył stwierdzić, iż religia i Kościół „zawsze były platformą do zacieśnienia więzi międzyludzkich, budzenia współczucia dla bliźnich i ważnym narzędziem budowania jedności w społecznościach ludzkich, jedności, która bez religii byłaby niemożliwa". Arcybiskup podkreślił, że Kościoły różnych wyznań „zawsze okazywały współczucie i wsparcie najsłabszym, tym, którzy żyją na marginesie społeczeństw" (XXI wiek bez religii, Marek Tyl)

Kto natomiast zna tę historię (lecz nie tę pisaną przez apologetów) i nie jest zakłamany, może tylko przytaknąć za Fryderykiem Nietzsche, który wyraził swój stosunek do tej zakłamanej instytucji, takimi oto — mocnymi, ale jakże stosownymi w zaistniałych okolicznościach — słowami:

„Potępiam chrześcijaństwo, podnoszę przeciw Kościołowi chrześcijańskiemu najstraszniejsze ze wszystkich oskarżeń, jakie kiedykolwiek oskarżyciel jaki miał na ustach. Jest mi on największym zepsuciem, jakie pomyśleć sobie można, wola jego dążyła do ostatecznego, jakie tylko być może, zepsucia. Kościół chrześcijański nie pozostawił żadnej rzeczy nietkniętej swym zepsuciem, uczynił z każdej wartości bezwartość, z każdej prawdy kłamstwo, z każdej rzetelności nikczemność duchową. Ważcie mi się jeszcze mówić o jego "humanitarnych" błogosławieństwach!" (Antychryst).

"Ludzi nie można winić za to, że chcą posiadać, ani za to, że chcą posiadać więcej — ale za to, że kiedy mają więcej, chcą jeszcze więcej, a gdy mają jeszcze więcej… i to im nie wystarcza! Po prostu nie ma takiej granicy, przy której powiedzieli by: "Dość!".. I o to można ludzi winić!".

(niestety nie znam autora tej trafnej konstatacji).



1 2 3 

 See other sites:
Przerażająca cena zbawienia

 Comment on this article..   See comments (19)..   


«    (Published: 18-03-2013 Last change: 14-10-2017)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8834 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)