|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Polska, Rosja, wiatr historii [5] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Polska musi znaleźć złoty środek rozwoju, by stać się państwem środka Europy.
Nawet bowiem gdyby doszło do sytuacji w której przywódca Rosji zyskałby rolę protektora całego chrześcijaństwa, to jednak Rosja ani chrześcijaństwo
rosyjskie nie jest depozytariuszem kultury europejskiej, gdyż zbyt wątłe ma tradycje wolnościowe, które są twardym rdzeniem kultury europejskiej.
Nie tylko w Europie zapowiada się wzmocnienie siły czynników kulturowych, także i w USA, tyle że o odmiennym charakterze. O ile w Europie problemem jest
Zachód, który się zwija kulturowo pod naporem islamu, o tyle w USA główna wojna kulturowa to zwijanie się protestantyzmu i supremacja katolicyzmu.
Katolicyzm spektakularnie rośnie w USA w ostatnim czasie, czego historyczna wizyta papieża Franciszka w Kongresie była tylko symbolicznym przejawem.
Imigracja i ekspansja latynoamerykańska sukcesywnie zmienia mapę wyznaniową kraju. Donald Trump, który zapowiedział budowe Wielkiego Muru od strony
Meksyku, chroniącego USA przed napływem imigrantów, nieprzypadkowo spotkał się z mocną odpowiedzią Franciszka, który ogłosił, że nie jest on prawdziwym
chrzescijaninem, co bez wątpienia będzie miało swój wpływ na wynik wyborów.
Co więcej, realny jest scenariusz powtórzenia historii z elekcją Kennedy’ego, czyli pierwszego prezydenta-katolika. Jeszcze nigdy bowiem w historii o
prezydenturę USA nie ubiegało się tylu katolików. Jeden z pięciu kandydatów od demokratów to katolik,
6 z 10 kandydatów republikańskich to katolicy, w tym jeden z faworytów, który
może pokonać Trumpa — najmłodszy senator, Marco Rubio, syn imigrantów z
Kuby. O ile Trump zwiększa prawdopodobieństwo sojuszu USA-Rosja, o tyle Rubio, który lobbował za zniesieniem wiz dla Polaków, jest zapowiedzią bardzo
pozytywnego przeformułowania kulawego sojuszu polsko-amerykańskiego. W zasadzie należy się spodziewać, że o ile sojusz Polski z USA miał nienajlepszą
przeszłość, o tyle może on mieć dobrą przyszłość, w perspektywie bardzo realnego zwrotu katolickiego, a tym samym realnego zbliżenia kulturowego.
Sądzę, że czeka nas okres wzmożonego znaczenia kwestii kulturowych, które będą związane z załamaniem kulturowym Europy Zachodniej i okopaniem się
kulturowym Europy Środkowej i Wschodniej, tudzież z przemianą kulturową USA.
Chorwaci z serwisu Novi Pogledi piszą o rdzeniu Międzymorza jako sojuszu państw głównie katolickich, które wchodzą w sojusz z podobnymi etycznie prawosławnymi. Mapka przedstawia kraje gdzie katolicyzm jest religią większościową, gdzie istnieje silna mniejszość katolicka i słaba mniejszość katolicka
Nowy podział świata
Wobec zagrożenia Nowym Jedwabnym Szlakiem, który może zdominować handel Euroazji, USA będą dążyły do udrożniania sobie rynków Ameryki Łacińskiej. Tym
prawdopodobniejsza może być elekcja na prezydenta latynoamerykańskiego katolika, który ten proces niepomiernie mógłby ułatwić. Proces ten dzieje się już od
pewnego czasu: odnowienie relacji z Kubą, przewrót konstytucyjny w Wenezueli.
Gdyby doszło do sojuszu amerykańsko-rosyjskiego może dojść do sytuacji, że Rosja da USA wolniejszą rękę w Ameryce Łacińskiej, zaś USA dadzą Rosji
wolniejszą rękę w Europie. W ten sposób reżim rosyjski może się stać głównym gwarantem pewnego status quo w Europie, zaś USA w Ameryce Łacińskiej.
Wygląda to realnie także z punktu widzenia polityki papieskiej. Taki podział stref wpływów jest dla papiestwa wyraźnie korzystny. W Europie oddanej pod
protekcję Putina Kościół niewiele traci, gdyż w Europie cały wschód zdominowany jest przez prawosławie, cały zachód przez laicyzm, katolicyzm jest silny
jedynie w Polsce, która pewnie pozostanie amerykańskim protektoratem. Jak wskazałem wyżej, dla rozwoju Kościoła, protekcja prawosławnego cara Putina może
się okazać znacznie bardziej sprzyjająca rozwojowo aniżeli rządy laicko-protestanckie, które oddają pole kulturowe ekspansji islamu. W perspektywie
długoterminowej, gdy Europa-babcia zostałaby pochłonięta przez dziarski kalifat, katolicyzm nie może liczyć na realną tolerancję. Więc opcja z carem wydaje
się dla Europy korzystniejsza z punktu widzenia Watykanu. Tym bardziej, że gdy już się religie ze sobą zbliżą, to car zawsze może uznać, że katolicyzm jako
bardziej ekspansywny globalnie aniżeli prawosławie, dysponuje większą siłą kulturową, polityczną i perspektywami na rozwój globalny. W tym układzie tkwi
też szansa dla Polski.
Tak więc ścieżka rosyjska dla papiestwa jest warta mszy, tym bardziej jeśli w zamian otrzymano by gwarancję ekspansji latynoamerykańskiej. Dla katolicyzmu
oznaczałoby to perspektywę opanowania politycznego obu Ameryk. Wówczas do Ameryki przeniósłby się główny środek ciężkości religii katolickiej. Np. na Kubę
lub do Meksyku. O czymże innym świadczyć może fakt, że na historyczne spotkanie papieża rezydującego w Europie i patriarchy również rezydującego w Europie
wybrano właśnie Kubę, czyli miejsce leżące w sercu Ameryki — pomiędzy Ameryką Północną i Południową?
Europa to dziś dla papiestwa Syberia duchowa z centrum misyjnym nad Wisłą.
Tymczasem ekspansja latynoska będzie procesem dwukierunkowym: z jednej strony ekspansja gospodarcza USA w krajach Ameryki Łacińskiej, z drugiej zaś
ekspansja imigrantów latynoskich w samych USA, co oznacza nieuchronny katolicki przewrót kulturowy w samych Stanach.
Rozpoczęło się to od nowego otwarcia Kuba-USA, w którym obie strony przyznały, że kluczową rolę odegrał Watykan. Obecnie kolejnym odcinkiem tego serialu
staje się przewrót konstytucyjny w Wenezueli, w której władający krajem od lat socjaliści zostali rzuceni na kolana niskimi cenami ropy.
Pewnie mało kto uświadamia sobie, że Lech Wałęsa, który brylował niedawno w parlamencie wenezuelskim wspiera tam dokładnie to samo, co w Polsce krytykuje.
Mamy tam bowiem bliźniaczą sytuację z kryzysem
konstytucyjnym, jak i w Polsce. W wyborach z 6 grudnia 2015 roku niespodziewanie zwyciężyła Koalicja na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD), nie tylko
deklasując socjalistów, ale i zdobywając od razu większość konstytucyjną. Przynieśli oni zapowiedź gruntownych zmian w kraju w kierunku amerykańskiej
demokracji. Parę tygodni po wyborach Sąd Najwyższy zawiesił zaprzysiężenie trzech deputowanych do czasu rozpatrzenia skarg wyborczych. Zwycięska MUD
ogłosiła, że to sędziowski zamach stanu i zaprzysiężono deputowanych wbrew orzeczeniu sądowemu. Ośrodek prezydencki kontrolowany wciąż przez stary układ
ogłosił, że jest to jawne złamanie konstytucji przez MUD. Amerykanie zawieźli więc Wałęsę do Wenezueli, by
wsparł łamiących konstytucję, by tłumaczył
Wenezuelczykom, że głębokie zmiany są potrzebne, że trzeba uszanować wyniki wyborów bardziej niż konstytucję, bo to walka o wolność, że liczy się duch a
nie litera i takie tam. Wałęsa w Wenezueli popiera dokładnie te same działania, które zwalcza w Polsce. Nikt tego nie powie głośno, bo wiadomo, że Ameryka
to nasz big friend, tzn. Big Brother.
Sprawa Bolka zupełnie innego światła nabiera właśnie w perspektywie wenezuelskiej! Wbrew pozorom polska scena jest tutaj zupełnie drugorzędna. Przecież dla
całej antytransformacyjnej strony sceny politycznej Wałęsa od dawna jest Bolkiem. Dumano w Polsce nad pozornie niezrozumiałym krokiem lejdi Kiszczak, która
nie wiedzieć czemu przynosi naraz do IPNu dokumenty na Bolka, jakoby z braku pieniędzy, jakoby z woli zmarłego męża, choć ten dał prikaz, by je ujawnić 5
lat po śmierci Lecha, obrońcy demokracji ludowej wściekli na wdowę, która daje wielki prezent PiSowi. Na dodatek szef IPN najpierw pokpiwa sprawę, każąc
wdowie po byłym szefie służb czekać na audiencję kilka tygodni, później zaś pośpiesznie wszystko publikuje, bez gruntownych analiz grafologicznych. Skoro
sprawa czekała kilka tygodni, to poczekałaby kolejnych kilka na miarodajną weryfikację dokumentów. Tyle że w tym pozornym chaosie nie było żadnej zwłoki
ani pośpiechu. Kwity ukazały się dokładnie wtedy na kiedy były ustawione. W dniu kiedy Wałęsa przemawiał w parlamencie wenezuelskim, wspierając przewrót
polityczny, szef IPN zrobił konferencję o Bolku. W efekcie kiedy wszystkie oczy Wenezueli zwrócone były na ikonę amerykańskiej demokracji, z Polski
przyszedł komunikat, że to konfident bezpieki, w efekcie Wałęsa musiał się w Wenezueli tłumaczyć w najmniej dla sprawy z jaką przybył korzystnym momencie.
Trzeba przyznać, że szef IPNu miał idealne wyczucie czasu politycznego. Gdyby się jeszcze okazało, że wśród tych 50 kg dokumentów, które zarekwirowano w
domu Kiszczaka nie ma żadnych innych grubych spraw, to stanie się nader jasne, że była to wrzutka wenezuelska. Co oczywiście nie oznacza, że dokumenty były
sprokurowane, oznacza natomiast, że zostały wykorzystane w bardzo newralgicznym momencie politycznym.
Wydaje się, że generalnie w obecnym układzie istnieją sensowne powody, by się trzymać z tą Ameryką. Kiedy zajdzie tam już zmiana latynoamerykańska, USA
mogą się stać zupełnie innym krajem niż ten, który znamy dziś, który jest jedynie kontynuacją angielskiego imperium.
Jeśli ostatecznie nie dojdzie do sojuszu amerykańsko-rosyjskiego i Rosja pozostanie przy Chinach, może nas czekać alternatywny scenariusz dla Europy: Rosja
godzi się na ekspansję chińską na Syberii, w zamian za możliwość swojej ekspansji w Europie. Pewnie idea „Trzeciego Rzymu" wciąż jest tam żywa. Mogłoby
wówczas dojść do wycofywania się Rosji z Azji pod naporem Chin i przesuwania ku Europie. I w tym jednak wariancie czynniki kulturowe grałyby pewnie istotną
rolę.
Dla Polski więcej w tych wszystkich zmianach szans niż zagrożeń. Zagrożenia zaś płyną głównie z błędnego rozpoznania układu sił geopolitycznych i
uporczywego forsowania jakiejś idee fixe pod wiatr historii.
1 2 3 4 5
« (Published: 23-02-2016 Last change: 24-02-2016)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9979 |
|