The RationalistSkip to content


We have registered
200.253.903 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Culture » Art » »

Ajakos [4]
Author of this text:

Dyrektor: - Jeśli chciałby pan być wystawiany, to może… Może powinien pan pisać trochę inaczej, wierniej odbijać w tekstach rzeczywistość… To byłoby łatwiejsze w odbiorze, bardziej przystępne dla masowego widza. Więcej naturalizmu…

Literat: -Naturalizm to opisywanie świata bez wiary w jego piękno. A ja w nie wierzę. Piękno i obłęd to dwie strony monety, jaką jest dzisiejszy świat…

Dyrektor: - Tak sobie myślę, jak mógłbym panu pomóc… Być może kiedyś zwrócę się do pana z prośbą o napisanie czegoś dla mojego teatru, nie wykluczam takiej możliwości. Chyba pan nie ma nic przeciwko pisaniu na zlecenie?

Literat: — Zasadniczo nie mam.

Dyrektor: — Mogłoby chodzić na przykład o jakąś legendę, związaną z naszym miastem i regionem. Wie pan, tematyka regionalna jest ostatnio na topie…

Literat: — (podekscytowany) Przecież jedna z moich sztuk jest taką legendą! To coś w rodzaju mitu założycielskiego miasta. Czytał pan ją? Podobała się panu?

Dyrektor: - Otóż niezbyt mi się spodobała. Za trudna, za poważna, Tu chodzi o baśń, o coś dla dzieci, dla szkół… Żeby to się mieściło w programach edukacyjnych…

Literat: — Takich rzeczy pisać nie umiem. I nie chcę.

Dyrektor: - Wobec tego nie mamy o czym rozmawiać. Taka jest prawda. Przykro mi. (wstaje i spogląda na zegarek)

Literat: - (wstaje) Prawda to fikcja, dzięki której władza usprawiedliwia swoje istnienie… Każda władza.

Dyrektor: - Mówi pan jak anarchista…

Literat: - Czy można oczekiwać od artysty, żeby był praworządny?

Dyrektor: - Chyba nie. (podaje Literatowi rękę) Niech pan o mnie dobrze myśli.

Literat: - Będę się starał. Ale nie przypuszczam, żeby mi się to udało…

Scena stopniowo pogrąża się w mroku.

Kwiatkowski: — (jest niewidoczny, słychać tylko jego głos) Dlaczego my to oglądaliśmy? Nie znam tych ludzi, nigdy ich nie widziałem, nie mam z nimi nic wspólnego! Teatr mnie wcale nie interesuje.

Hermes: - (z tajemniczym uśmiechem) Poczekaj chwilę, a dowiesz się wszystkiego. To będzie niespodzianka…

Kwiatkowski: — Nie chcę zagadek ani niespodzianek. Chcę tylko sprawiedliwego wyroku i miłosierdzia. I chcę, żeby już było widno. Zawsze się bałem ciemności.

Hermes: — Może w następnym wcieleniu powinieneś zostać nietoperzem? (śmieje się) Nie, nie, znowu żartowałem…

SCENA PIĄTA

Prawa strona sceny znów zostaje oświetlona. Hermes, Ajakos i Kwiatkowski jak przedtem siedzą na swoich krzesłach, w pałacowym holu.

Hermes: — Koniec części artystycznej, teraz czas na wyrok. Głos ma Ajakos, nasz wielki sędzia.

Kwiatkowski: — Zaraz, zaraz! (zrywa się na nogi) Prawo do ostatniego słowa przysługuje każdemu, nawet jeśli, tak jak ja, jest oskarżony chyba tylko o to, że się urodził. Oskarżony o to, na co i tak nie miał wpływu. Czy mogę coś powiedzieć?(spogląda na Hermesa i Ajakosa, obaj potakują) Czym jest ludzkie życie? Nieustającą walką o swoje kosztem innych. Albo zostaniesz zdeptany, albo sam kogoś zdepczesz — innego wyjścia nie ma. W takie życie wy, bogowie, czy coś co nad wami stoi, wrzucacie nas, ludzi, takie reguły gry nam fundujecie. I potem się dziwicie, że wedle waszych reguł postępujemy? A w dodatku dajecie nam sumienie, które karze nas jeszcze za życia. Dajcie sumienie psom, pomiędzy które rzucicie kość, a zobaczycie, czy będą szczęśliwe… Dlatego uważam, że jestem niewinny. (oddycha ciężko, po chwili jednak uspokaja się. siada) To wszystko, co mam do powiedzenia. Czekam na wyrok.

Hermes: — Taaak... (do Kwiatkowskiego, życzliwie) Nawet cię rozumiem. My, bogowie, jesteśmy doskonali, a doskonałość niczego nie potrzebuje — po prostu jest. Za to ludzie… Na twoim miejscu pewnie robiłbym to samo. (do Ajakosa) Nie znajduję żadnej winy w tym człowieku. (do Kwiatkowskiego, z ożywieniem) Czy wiesz, że ja swój pierwszy interes zrobiłem zaraz po urodzeniu? Ukradłem stado krów, należące do Apolla. Jedną krowę zabiłem, z jej kiszek i z żółwiej skorupy zrobiłem lirę. Kiedy Apollo zjawił się u mnie z pretensjami, zagrałem mu na tym instrumencie. Muzyka tak go zachwyciła, że bez wahania zrezygnował ze wszystkich krów, byle tylko dostać ode mnie lirę. Niezłe, co? (do Ajakosa, z przepraszającym gestem) Już nie przeszkadzam. Już milczę, jak sumienie kapelana w dniu bitwy...

Ajakos wstaje i powoli zdejmuje kaptur. Hermes i Kwiatkowski wstają także.

Ajakos: — (spoglądając surowo na Kwiatkowskiego) Wyrok wydałem już w swoim sercu, teraz go tylko ogłoszę…

Kwiatkowski: — (wpatrując się w twarz Ajakosa) Co? (do Hermesa, chwytając go za ramię) Przecież to szewc!!!! Skąd on się tu… To ten szewc!

Ajakos: — Chyba mnie z kimś mylisz, człowieku…

Kwiatkowski: — (sam do siebie, półgłosem) Nie, nie mylę się… Ale czy to teraz ma znaczenie… (do Ajakosa, głośno) Czy wreszcie dostanę bilet wstępu na te Wyspy Szczęśliwe, o których tyle słyszałem?

Ajakos: — Do Elizjum? Nie, na to byłoby jeszcze za wcześnie. (uroczystym tonem) Wyrok brzmi: wracasz do świata ludzi. Musisz jeszcze trochę podoświadczać bytu, coś jeszcze zrozumieć… Musisz wrócić raz jeszcze na świat. Ten literat, którego niedawno widziałeś… To była twoja przyszłość. To będziesz ty.

Hermes: - (do Kwiatkowskiego) Teraz już wiesz, jaka niespodziankę miałem na myśli?

Kwiatkowski: - Nie będę miał lekkiego życia. Ten literat jest na pewno biedny, jak mysz koś... (zatyka sobie dłonią usta)

Ajakos: — A słyszałeś kiedy o proroku, który żył w dobrobycie?

Kwiatkowski: - Podoświadczać bytu… Też pomysł… (kręci głową z niedowierzaniem) Wysyłacie mnie na ziemię, żebym zmądrzał? Przecież to bzdura! Po co mam się znowu rodzić, wracać do świata ludzi? Nie chcę! Tu, na Olimpie, w siedzibie bogów, mógłbym się wszystkiego dowiedzieć, nie ma lepszego miejsca! Tu się mieści cała mądrość wszechświata! (do Hermesa, błagalnie) Ty mi powiesz, do kogo i jak mam się modlić, którzy bogowie istnieją, a którzy nie. Jak trzeba postępować, co myśleć, co jest słuszne… Pomóż mi! Tego się nie dowiem, żyjąc na ziemi jako człowiek! Chcę zostać tutaj i poznać prawdę, wszystko odkryć, zrozumieć!

Hermes: - Wy, ludzie, zawsze pytacie o to samo. Chcecie prawdy, a nie wolności… Żeby zrozumieć życie, musisz w nim uczestniczyć. Dla człowieka nie ma innej drogi do mądrości. (po chwili) Prawda? To tylko stan duszy w pewnych warunkach powstający i znikający, nic więcej... Niech ta odpowiedź na razie ci wystarczy. Kiedy tu się pojawisz następnym razem, może…

Ajakos: — (do Kwiatkowskiego) Już czas na ciebie. Musisz iść...

Hermes: — Rzeczywiście, nie możemy dłużej zwlekać. Idziemy!

Kwiatkowski: — Ja protestuję! Co to był w ogóle za proces? To naruszenie moich praw obywatelskich! Dlaczego ja nie miałem adwokata? Gdzie my właściwie mamy iść i po co?

Hermes: — Prawa obywatelskie zostawiłeś po tamtej stronie. Po tej stronie, do której wrócisz. Za chwilę urodzi się dziecko. Ty się urodzisz.

Kwiatkowski: — Znów mam być niemowlakiem? Uczyć się mówić, chodzić? Okropne. Nie chcę! Nie chcę wracać do startu, skoro już jestem na mecie! Nie chcę!

Hermes: — Nie słyszałeś o wędrówce dusz? Idziemy! (podchodzi do Kwiatkowskiego)

Kwiatkowski: — Ależ panowie, źle postępujecie! Dlaczego? Za co mnie spotyka taka kara?

Ajakos: — To nie jest kara. Życie nie może być karą, jest zawsze nagrodą. (po chwili) Nie martw się: za chwilę zapomnisz wszystko, co tu widziałeś i słyszałeś. Zostaną ci co najwyżej niejasne przeczucia… (wkłada kaptur na głowę) Wyrok został wydany. Moja rola skończona. (wolnym krokiem idzie w prawo, znika)

Kwiatkowski: — (do Hermesa, błagalnie) To nie w porządku. Czy nie moglibyście wysyłać wszystkich dusz od razu do Elizjum? Po co dusze mają się wcielać, żyć w ludzkich ciałach, cierpieć? Komu to jest potrzebne? Przecież nie wam, bogom, bo o to nie dbacie! Elizjum powinno być jedynym światem, jedynym miejscem życia dusz, tak uważam! (chwyta się oburącz za głowę) Nic nie rozumiem, I do not understand. To bez sensu! To mi się nie podoba! Nie chcę! (idzie wolnym krokiem, delikatnie prowadzony za ramię przez Hermesa. obaj zatrzymują się przy zamkniętych drzwiach wyjściowych) O co w tym wszystkim chodzi? To jakieś szaleństwo! Wami powinna się zająć policja… (z niepokojem) To nie był żaden Ajakos! Mówiłem już, że to był szewc! Ten szewc!

Hermes: — (trzykrotnie uderzając kaduceuszem w drzwi) Jesteś pewien, że to właśnie ten szewc? (z uśmiechem) Typowy objaw: każda dusza widzi w Ajakosie któregoś z tych ludzi, których za życia skrzywdziła… (po chwili, z uśmiechem) Ajakos też lubi się czasem wcielać w ludzkie ciała… Nie musi, ale chce. Olimp go nudzi, Elizjum też… Powiada, że chce być na bieżąco. Chce trzymać rękę na pulsie ludzkości i znać życie ludzi współczesnych, zanim ich osądzi… W starożytności rzeczywiście pasał kozy w górach.

Drzwi otwierają się, skrzypiąc przeraźliwie. W pałacowym holu stopniowo zapada ciemność. Za otwartymi drzwiami widać natomiast jasną smugę światła.

Hermes: — (sam do siebie) Będę musiał powiedzieć Hefajstosowi, żeby wreszcie coś zrobił z tymi drzwiami. Skrzypią! A ja nie lubię hałasu… (do Kwiatkowskiego, życzliwie) Zaprowadzę cię na miejsce, przyjacielu. Nawet cię polubiłem, sam nie wiem czemu… Chodźmy, przeznaczenie czeka. (ruszają wolnym krokiem ku wyjściu, przestępują przez próg) Nie martw się, zagubiona duszo, to nie potrwa długo — umrzesz w młodym wieku, jako wielki talent, doskonale zapowiadający się geniusz. A wtedy może dostaniesz się wreszcie do Elizjum, skoro tak tego pragniesz. (poufałym tonem) W obecności Ajakosa nie chciałem o tym mówić, ale teraz mogę ci zdradzić kilka tajemnic Olimpu. (wciąż idą obok siebie, widoczni przez otwarte drzwi,w smudze światła) Niby nie powinienem, ale co tam… Zeus mi to wybaczy… Kto wie, może to ty kiedyś zastąpisz Ajakosa? On jest już trochę zramolały, niech lepiej idzie na wieczną emeryturę… Szepnę o tym słówko Zeusowi…

Drzwi zamykają się, skrzypiąc przeraźliwie. Zapada całkowita ciemność. Chwilę później z oddali rozlega się płacz niemowlęcia.

KURTYNA


1 2 3 4 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Copywriter
Formalne bycie razem

 Comment on this article..   


«    (Published: 21-08-2002 Last change: 06-09-2003)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lech Brywczyński
Ur. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu).
 Private site

 Number of texts in service: 13  Show other texts of this author
 Newest author's article: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI!
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 1821 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)