Culture » Art » »
Ajakos [2] Author of this text: Lech Brywczyński
Kwiatkowski: — (odstawia
pusty kielich na podłogę) Niezły
drink, ale pijałem lepsze. (rozkłada bezradnie ręce) Nie, to nie
na moją głowę. Teraz, po tym wszystkim, co tu usłyszałem, wolałbym wypić jakieś
piwo. Albo pół litra pod śledzika… Bo tak w ogóle to jestem trochę głodny...
Macie tu jakiś bufet? Hermes: — (śmiejąc
się) Ci ludzie! Zawsze tacy sami — nie rozumieją powagi sytuacji. Jakie piwo, jakie pół litra? Zabawne. Tu, na
Olimpie, nikt takich rzeczy nie potrzebuje. Musi nam wystarczyć ambrozja.
Kwiatkowski: — Uzależniliście się od ambrozji? Nałogi są niebezpieczne. (przełyka
ślinę) Ale ja naprawdę
bym coś zjadł… Czy wy nie odczuwacie takich zwykłych… ludzkich potrzeb?
Hermes: — Ludzkich? Z reguły nie. Czego nie pragniemy, tego brak nie sprawia nam przykrości… Na
tym właśnie polega boskość. Mamy tylko takie słabostki, jakie chcemy mieć. Ja
na przykład lubię czasem pospać. (ziewa przeciągle) A ty swoim
przybyciem wyrwałeś mnie z drzemki… Mam nadzieję, że było warto… (ziewa
raz jeszcze) Za chwilę zostaniesz osądzony. (pociera dłonią oczy)
Kwiatkowski: — Osądzony?
Właśnie, właśnie, mówiłeś o jakimś procesie! Że niby ja nie żyję… Przecież
to bzdura… (klepie się po policzkach, szczypie w dłonie) Czuję!
Czuję! Więc na pewno jestem żywy! Nie jestem duchem!
Hermes: — Niezły
żart! Co mi tu będziesz gadał, śmiertelniku: bez trudu odróżniam żywego człowieka
od jego duszy…
Kwiatkowski: — (z rozpaczą)
Ale dlaczego Olimp? Przecież
greccy bogowie to tylko bajka, mit… Nie macie prawa mnie sądzić! Nigdy nie
byłem waszym wyznawcą! Wy nie istniejecie! Istnieje tylko jeden Bóg! Jeden Bóg w trzech osobach. Ja w to wierzę!
Hermes: — Wiem,
że wy tam na ziemi w to wierzycie. (żartobliwie) Czyli że mnie
niby nie ma, co? Wasza strata. To, czy ktokolwiek w nas wierzy, nie ma wpływu
na to, czy istniejemy. Odkąd w Grecji, w Rzymie i w całej Europie zapanowało
chrześcijaństwo, mniej interesowaliśmy się ludźmi, to fakt. Tylko ja, jako specjalista
od przemieszczania się (pokazuje na swoje skrzydełka), od informowania i od plotkowania, na bieżąco obserwuję, jak sobie ludzkość radzi. Nie powiem,
żeby szło wam ostatnio najlepiej… (po chwili) A potem opowiadam
wszystko ojcu Zeusowi i innym bogom. Nieraz o tym dyskutujemy. Czasem jeszcze
Ares włączy się w jakąś wojnę, Apollo muśnie skrzydłem geniuszu któregoś poetę,
Afrodyta zamiesza ludziom w uczuciach… W sumie nic wielkiego.
Kwiatkowski: — (z obawą)
Co ze mną będzie? Proszę mi powiedzieć…
Hermes: — Nie
martw się. Tu nie spotka cię krzywda. Możesz być pewny, że Ajakos osądzi cię
sprawiedliwie.
Kwiatkowski: — Sprawiedliwość?
Po co mi sprawiedliwość? A gdzie miłosierdzie?
Hermes: — Jeśli
wolisz miłosierdzie od sprawiedliwości, to znaczy, że masz coś na sumieniu.
Mam rację?
Kwiatkowski: — (oburzony)
Nieprawda! Nie mam nic na sumieniu! Niech się drapie, kto ma krosty,
ja nie mam się czego obawiać! (spoglądając badawczo na Hermesa) Zresztą,
skąd niby miałbyś znać moje życie? Skąd?
Hermes: — Wierz
mi czy nie, ale je znam. Jestem bogiem. To ci powinno wystarczyć za odpowiedź.
Nigdy nie pytaj bogów skąd, kiedy, dlaczego… Wy, ludzie, błądzicie po omacku.
Bardziej bać się inkwizycji czy herezji, suszy czy powodzi, uczłowieczyć boga
czy ubóstwić człowieka: oto wasze, ludzkie dylematy. (śmieje się)
Byłyby one coś warte, gdyby nie to, że taka na przykład herezja nie istnieje.
Nas, bogów, nikt i nic nie jest w stanie obrazić. Możesz myśleć i robić, co
tylko chcesz — daję ci wolność! Twoje modły, twoje dobre uczynki nie są nam,
bogom, do niczego potrzebne! Mogą się przydać tylko tobie. A jeśli i tobie nie
są potrzebne, to ...nie męcz się bez potrzeby.
Kwiatkowski: — Nic nie pojmuję, głowa mnie boli… Jak żyć, w co wierzyć, na co liczyć...
Kiedy przybędzie tu Zeus, żeby mnie osądzić?
Hermes: — Zeus
nie zajmuje się takimi drobnostkami. Ciebie, jak wszystkich zmarłych, osądzi
Ajakos. To był niegdyś człowiek, taki jak ty… Żył dawno temu. Gdy umarł, zjawił
się tutaj, a Zeus uznał go za najsprawiedliwszego z ludzi. Od tej pory to Ajakos
sądzi wszystkie dusze zmarłych. Będzie też sądził ciebie.
Kwiatkowski: — Też
mi coś! Na Olimpieaż roi się od bogów, a sąd nad duszami zmarłych ma
odprawiać zwykły człowiek? Dlaczego? Żył w innej epoce, co on może wiedzieć o czasach, w których ja żyłem? Pewnie pasł kozy na zboczach okolicznych gór,
miał skromne, ale proste życie, nie stawał przed trudnymi wyborami… Na jego
miejscu ja też pewnie zostałbym najsprawiedliwszym z ludzi… Niezła fucha,
sam bym tak chciał…
Hermes: — (z pobłażliwym
uśmiechem) Ciesz się, że nie
będziesz sądzony przez bogów. Oni nie mają zrozumienia dla ludzkich rozterek i słabości, bo przecież sami ich nigdy nie zaznali. Są wieczni i doskonali.
Ja lepiej rozumiem ludzi, niż inni bogowie, ale też… (spogląda w prawo,
gdzie pojawia się zakapturzona postać) A oto i twój sędzia: Ajakos!
Ajakos wolnym krokiem podchodzi do Hermesa, kłania mu
się, przez dłuższą chwilę przygląda się badawczo Kwiatkowskiemu, a potem siada
na trzecim krześle.
Hermes: -
(do Kwiatkowskiego) On zna twoje życie lepiej od ciebie.
Kwiatkowski: — (półgłosem,
sam do siebie) Akurat!
Hermes: — (rozsiadając
się wygodniej) Teraz obejrzymy
wybrany fragment twojego życia…
Kwiatkowski: — Fajnie
tu macie, na tym Olimpie, nie ma co. Oglądacie świat jak jakiś reality show...
(po chwili) Po co pokazywać moje życie, jeśli wy obaj i bez tego
je znacie?
Hermes: — Do
tej pory żyłeś. Teraz spójrz na swoje życie z boku, jako widz. Może zrozumiesz
więcej?
Kwiatkowski: — Nie
jest mi to potrzebne. Tak sobie radziłem, jak mogłem, postępowałem uczciwie,
jeśli tylko nie przynosiło mi to szkody… Czy dobrze przeżyłem życie? Nie miałem
czasu o tym myśleć, byłem zajęty ważniejszymi sprawami… (po chwili zastanowienia)
Może i mógłbym lepiej zarządzać moim życiem… Ale chyba nie było aż
tak źle… Nie grzeszyłem zbyt często, modliłem się, chodziłem do kościoła,
do spowiedzi… (milknie, z przerażeniem zatykając sobie usta dłonią)
Hermes: — (z rozbawieniem)
W tym akurat miejscu nie jest
to tytułem do chwały… Ale też nie jest powodem do obaw. Zeus nie żąda od ludzi,
żeby go kochali, pozwala ludziom modlić się, do kogo tylko chcą… (z
ironią) Jak powiedziałeś? Zarządzać życiem? A nie lepiej byłoby po prostu
żyć? Życie to nie jest biznes-plan.
Kwiatkowski: — Zeus
nic od ludzi nie żąda? Dziwne. Po co w takim razie jest bogiem?
Hermes: — Nie
czas teraz na takie pytania. Lepiej popatrz… (gdy kończy mówić, w holu
robi się coraz ciemniej, aż zapada mrok)
Kwiatkowski: - (z niepokojem) Co się dzieje? Czemu zrobiło się ciemno?
Elektryczność wam wysiadła?
Hermes: — Chcę
ci pokazać twoje życie… Już mówiłem.
Kwiatkowski: — Chyba
nie najlepsza pora… Wolałbym obejrzeć jakiś film, najlepiej coś z fantastyki… A jeżeli już ma to być moje życie, to chyba nie całe? Ten seans musiałby potrwać
prawie pięćdziesiąt lat...
Hermes: — Nie całe. Przypomnę ci najpierw jedno, drobne zdarzenie… Pamiętasz,
jak się zaczęła twoja droga do bogactwa? Rozmawiałeś z burmistrzem, w jego gabinecie...
Zobacz!
SCENA DRUGA
Lewa strona sceny zostaje oświetlona. Na fotelach, po
przeciwnych stronach małego stolika, siedzą: Burmistrz i Kwiatkowski.
Kwiatkowski: -
(pokazuje na leżące na stole dokumenty)
Niezłe, co? Jak się panu podoba mój plan? Na tej hali można zarobić.
Burmistrz: -
No, no...(podnosi do ust filiżankę z kawą, pije, a potem odstawia
ją) Muszę przyznać, że zaskoczył mnie pan dzisiaj, panie Zbigniewie...
Pomysł jest dobry i, by tak rzec, ...śmiały.
Kwiatkowski: -
Ale da się zrealizować.
Burmistrz: -
Bez wątpienia. Da się. Hala magazynowa od dawna stoi pusta, a Rada Miejska już
dwa lata temu podjęła uchwałę, pozwalającą na jej sprzedaż. Tyle, że jak dotąd
nie było kupca. Hala jest duża, byle sklepikarz jej nie kupi.
Kwiatkowski: — No
właśnie. I tu się otwiera pole dla mnie. Ja kupca znalazłem, i to niezłego -
to duża, międzynarodowa firma handlowa. Rozmawiałem z prezesem tej firmy, jest
tą halą zainteresowany, chciałby w niej uruchomić jakiś skład czy hurtownię...
Oczywiście prezes nie wie, że właścicielem tej hali jest miasto, on myśli, że
hala jest moja.
Burmistrz: — I
bardzo dobrze. Nie wyprowadzajmy go z błędu! Zrobimy tak, jak pan proponuje.
Sprzedam tę halę panu, formalności załatwimy od ręki: niech pan jutro przyjdzie
po dokumenty. Mając te papiery,stanie się pan formalnym właścicielem
hali.
Kwiatkowski: -
Jasne! (po chwili, z szerokim uśmiechem) Z zastrzeżeniem, że nie
będę musiał od ręki płacić za tę halę. Przecież nie mam na to pieniędzy…
Burmistrz: — Obaj
wiemy, o co chodzi. Urzędowi Miejskiemu nie będzie się przesadnie spieszyło.
Mówiąc między nami: zapłaci pan miastu dopiero wtedy, gdy sprzeda pan halę tamtej
firmie… Zapłaci pan miastu z ich pieniędzy… (z naciskiem) Od
miasta kupi pan tanio, więc różnica między obu cenami pewnie będzie spora...
Kwiatkowski: — Mam
taką nadzieję. Liczę, że zysk wyniesie około… (urywa, bo Burmistrz gestem
dłoni nakazuje mu milczenie)
Burmistrz: — Na
konkretne kwoty przyjdzie jeszcze czas. Pożyjemy, zobaczymy. Mnie teraz interesuje
tylko jedno: jaka część tej różnicy będzie dla mnie…
Kwiatkowski: — Myślę,
że jakieś dwa… (z wahaniem) trzydzieści procent!
Burmistrz: — To rozumiem — trzydzieści procent. Lubię konkretnych ludzi i szybkie decyzje.
Trzymam pana za słowo. Ja zajmę się dokumentami, a pan niech się weźmie za tego
prezesa. Skoro on jest naprawdę zainteresowany, to nie powinno potrwać długo.
Do dzieła! (wstaje)
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 21-08-2002 Last change: 06-09-2003)
Lech BrywczyńskiUr. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu). Private site
Number of texts in service: 13 Show other texts of this author Newest author's article: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI! | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 1821 |