|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Krwawe majaki kultury [2] Author of this text: Romana Kolarzowa
Legendy… nie
wywołują należytego rezonansu zapewne i z tego powodu, że dla uczonego
czytelnika jest to książka metodologicznie konfundująca. Prace
interdyscyplinarne mają w polskiej humanistyce tradycję nader wątłą, a jeśli już
się pojawiają, to jako dzieła zbiorowe. Kompetencje jednego autora (zwłaszcza
gdy zakwestionować ich niepodobna) do poruszania się w problematyce historycznej — nawet w obszarze tak wybiórczo rozpoznanym, jak historia doktryn i idei -w
antropologii kultury, socjologii i etnologii, razem ze swobodnym i adekwatnym do
eksplorowanej dziedziny
posługiwaniem się kilkoma metodami badawczymi, wielu profesjonalnych odbiorców
może przytłaczać. Nie jest to żadne usprawiedliwienie; wprost przeciwnie, ta
okoliczność wyraźniej niż konkluzje aranżowanych debat nad kondycją nauki itd.
daje do (nieoptymistycznego) myślenia. Standard bowiem
Legend o krwi nie jest autorską
osobliwością JTB, lecz tym, który na wysokich półkach nauk społecznych
współcześnie obowiązuje. Jakże jednak brać się do dyskusji choćby i nad tym
standardem, skoro nadal przeważa pogląd, że dla filozofii człowieka,
hermeneutyki kultury itd. to jest jedynie pożywne, co się w dziełach
ściśle specjalistycznych znaleźć
może. A przez te ścisłą specjalizację
rozumie się możliwie wąskie kompetencje. Ostatnio — to też cząstka
obrazu osobliwego — taka nam zresztą
moda intelektualna (?!) zapanowała, aby nim się z myślą czyjąś choćby i pospierać, sprawdzić, czy autor jest aby „prawowierny". Stąd i zdarza się, że
wszystko, na co zasługuje np. Žižek to etykieta postkomunisty, bo wymienił
nazwisko Lenin.
...praca
formacyjnaLegendy o krwi -
co trzeba koniecznie podkreślić — to nie jest praca
o Żydach. Autorka sama słusznie
wskazuje, ze jest to książka o pewnych treściach zawartych w polskiej
świadomości oraz o źródłach tych treści. Jedno z większych moich zdziwień,
związane z recepcją tej pracy, pochodzi spoza niej samej. Wywołał je Paweł
Kozacki OP wyznaniem… swojego zadziwienia — że mianowicie nie zdawał sobie
sprawy z tego, jaki był udział pewnych doktryn chrześcijańskich w formowaniu się i utrwalaniu złowrogiego fantazmatu. Nie neguję, że i tak być może; ostatecznie
gdy śledzi się niejeden współczesny dyskurs katolicki, dość często można by
odnieść wrażenie, że postawa rozumiejącej życzliwości wobec społeczności
innowierczych także może się legitymować
dawnością. Wszelako złudzenie to nie może udzielić się (w Polsce) bodaj
nikomu, kto przeżył więcej, niż lat 40. Zwłaszcza gdy wychował się jako katolik,
na tyle przynajmniej, by pamiętać liturgię wielkotygodniową. Theodor W. Adorno
dramatyzował, jak można pisać wiersze po Oświęcimiu… nie była to najzgrabniej
postawiona kwestia, zważywszy, że dotyczyła twórczości Paula Celana. Większą
dramaturgię wiążę z pytaniem niewyartykułowanym: jak można było „po Oświęcimiu",
po Zagładzie — i również po Vaticanum II — „modlić się za przewrotnych i fałszywych Żydów". To jest właśnie kwestia
ciągle niestematyzowana. I nie
małostkowe to wypomnienie; bez jasnego tej kwestii wyartykułowania, obawiam się,
nie można w pełni zrozumieć milczenia — przezornego, wstydliwego, potępiającego...
ale w każdym wariancie jakoś tak zatrważająco oczywistego — wokół Sprawiedliwych i samych Sprawiedliwych. Dotrzeć do głębszych stanów ducha ludzi prawych, latami
gruntowanych w poczuciu, że cokolwiek uczynili, uczynili dla „przewrotnych i fałszywych" — a więc przewrotność i fałsz wspomogli i ocalili. To jest materiał
na kolejną odsłonę w cyklu
obrazów osobliwych. [ 6 ]
Wielowarstwowa
rozprawa JTB prezentuje (i subiektywnie część I,
Dawne narracje o krwi, zwłaszcza r. 2
Środek magiczny, a tam rozważania
str. 138-209 mam za najbardziej
doniosłe) doskonale udokumentowane źródła fantazmatu o „występnych i przewrotnych Żydach", złaknionych krwi. Nie byle jakiej, bo to by czyniło Żydów
wariantem fantazmatu wampirycznego; lecz zawsze krwi
chrześcijańskiej. Pożądanie jej,
generowane zgoła niezbędnością na poziomie fizjologicznym,
[ 7 ] jest już pożądaniem substytutywnym. Pierwotne pożądanie kieruje się na krew
boską; stąd rdzeniem tego fantazmatu jest przekaz o wykradaniu i „kłuciu" (oraz
innych rozlicznych sposobach dręczenia) hostii. JTB, stosując do analizy tych
narracji metodę Proppa, pokazuje ich strukturę i wskazuje na jej znaczącą rolę,
tj. ujawnienie społecznie istotnych
relacji i klasyfikacji. [ 8 ]
We właściwym porządku Żyd jest istotą niższą, a zatem zobowiązaną do
podległości. Obowiązek zachowania wymaganego dystansu (analogicznego jak w przypadku wszystkich wykluczonych z
dobrej tzn. chrześcijańskiej grupy) mają sami członkowie tej społeczności.
Jednak ciężar za dochowanie/niedochowanie tego obowiązku spoczywa właśnie na
wykluczonych (tu: Żydach).
[ 9 ] Opowieści te mają więc zadanie instruktażowo-prewencyjne; przekaz o niebezpieczeństwie przekraczania zakazu i o drogach narażenia się na takie
niebezpieczeństwo ma wzmocnić skuteczność zakazu.
Dla antropologa wiedza o tym, że każda etnia utrzymuje, iż
jest grupą prawdziwych ludzi, jest
oczywista. Wszelako w tej kwestii zdecydowanie oświecenia wymaga znaczna część
humanistów, uformowanych w duchu nowożytnej aksjologii, a więc przyjmujących za
pewnik istnienie człowieka jako takiego,
razem z uniwersalną naturą ludzką.
Można w ramach ćwiczeń intelektualnych te koncepty nadal dyskutować; nie jest
jednak dobrze zapominać o głębokim imprincie, sprawiającym, że bezwiednie
kategorię człowiek traktujemy
symbolicznie. Mniej oględnie mówiąc, imprint ten sprawia, że
człowieczeństwo postrzegamy jako
pochodną rytuałów; ergo człowiekiem
nie jest ten, kto nie uczestniczy w
naszych (tj. grupy, z którą się identyfikujemy) rytuałach. I tym mniej jest
człowiekiem, im dalej mu do naszych
rytuałów. Aż do człowieczeństwa na opak,
zgoła do anty-człowieczeństwa… jeśli
nasze rytuały ufundowane są na przeciwzałożeniach rytuałów grupy
antagonistycznej. Zatem nie może dziwić, że doktryna chrześcijańska, od 1215 r.
głosząca nie tylko zbawczą moc krwi boskiej, ale i jej
rzeczywistą obecność w eucharystii, a co za tym idzie, zbawczą moc
rzeczywistego spożywania krwi (i ciała) boskiego jest radykalnie
antytetyczna wobec żydowskiego tabu krwi. I dla tej choćby przyczyny
radykalizuje negatywny obraz Żyda: nie jest on już tylko obcym/wrogim; przestaje
być człowiekiem.
Jak się zdaje, doktryna ta i dla samych chrześcijan stała się problematyczna. Na całkiem realne — zachowane z tradycji przedchrześcijańskich — praktyki kanibalistyczne [ 10 ]
nałożyły się oto wraz tabu kanibalizmu oraz soteriologiczna
niezbędność tegoż aktu. [ 11 ]
Odwołując się do badań Miri Rubin, JTB pisze:
Kanibalizm nigdy nie znika ze
społeczności ludzkich (...) jest w nich obecny albo w formie zagrożenia, albo
pogłosek i baśni o transgresjach, jakich dopuszczano się w sytuacjach najwyższej
potrzeby (...). Rzadko jednak zostaje on wpisany w sam trzon kultury, w jej Sanctissimum.
Gdy taki wpis nastąpi, trzeba się liczyć z silnym impulsem projekcyjnym — z ustanowieniem kozłów ofiarnych, na których przeniesie się napięcia tym wpisem
spowodowane. [ 12 ] [podkr. RK] Szczególnie cenne są wskazania Autorki, jak przebiegał
proces materializacji metafor w wyobraźni ludowej oraz wpływ tego procesu na emocjonalność. Centrum tej
kształtującej się pod wpływem wizji np. eucharystii jako zjadania dzieckaemocjonalności stanie się nienawiść do tych, na których zostanie
przeniesione autotematyczne odium
nieczystości rytualnej teofagii, spotęgowane przez poczucie, że uprawnione
uczestnictwo w tym rytuale jest fundamentem
prawdziwego człowieczeństwa.
Całkiem oczywiste jest więc, że
Rosnąca nienawiść do Żydów stanie się
stopniowo częścią chrześcijańskiej formacji. [ 13 ] To konstatacja fundamentalna.
Wpisuje się ona w rozległy dyskurs ekumeniczny, z którego najlepiej znanymi mi
wątkami jest część debat ze spotkań grupy Erannos oraz dialog francuskich
intelektualistów, reprezentujących środowiska chrześcijańskie i żydowskie.
Wszelako zbliżone niepokoje intelektualne (i moralne)
polska wieś spokojna spokojnie przez
półwiecze przesypiała. Gdy zaś ten sen ktoś — nader zresztą oględnie [ 14 ] — zakłócić się starał, natychmiast był przymierzany do roli kozła ofiarnego.
Tymczasem nauczanie nienawiści jest
faktem, którego nie może — to mój sąd subiektywny — rozmyć nawet, a tym mniej
unieważnić spieranie się o to, czy to, co u podstaw tego nauczania stało zwać
należy antyjudaizmem czy też
antysemityzmem. Istotą nie było
nazwanie lecz nienawiść, co raz nakierowywana na eksterminację
żydowskiej plagi/zarazy. Jasne więc
wyartykułowanie jej ciągłej, wielowiekowej obecności fundamentalnie podważa
rzetelność wszystkich zaklęć i zapewnień, że doprawdy, pojąć niepodobna, jak w Europie mogła pojawić się myśl tak zbrodnicza, jak
Endlösung. To jednak różnica
niebłaha: niepodobna pojąć czy
niepodobna
chcieć pojąć.
...głów umeblowanie
Ta konstatacja wyznacza też
horyzont dyskursu o zarazie nienawiści.
Tak, antysemityzm jest w Polsce. I nie może być inaczej: skoro był częścią
formacji chrześcijańskiej, odnajdzie się wszędzie tam, gdzie ta formacja
dominowała. A tym więcej go będzie tam, gdzie formacja dominująca nie potrudziła
się dość, aby swoje własne imprinty przepracować. Toteż II cz.,
Współczesne narracje o krwi, przynosi
plon obfity. Jakkolwiek wcześniej to Stanisław Musiał „był winien", że
mieszkańcy Sandomierza i okolic mieli się dowiedzieć, co przedstawia jeden z obrazów w miejscowej katedrze, na miejscu okazało się, że nie tylko wiele osób
tę wiedzę posiada, ale że nader często nie jest to wiedza „chłodna",
referencyjna (w tym wypadku wzorowana na wiedzy historyka sztuki), a malowidło Prêvota nie jest jej źródłem, lecz swoistą legitymizacją.
Wiedza albowiem mieszkańców jest
źródłowa: słyszeli od bliskich i ludzi godnych zaufania (fabulat)
bądź (memorat) wiedzą z doświadczenia, gdyż o mało co, a im by się zdarzyło… Obraz zaś, skoro jest w katedrze, utwierdza przeświadczenie, ze ta ich wiedza jest właściwa.
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 6 ] Dopełnienie cząstki tego obrazu
znaleźć można np. w książce G. Kołacza
czasami trudno się bronić.
Uwarunkowania postaw Żydów podczas okupacji hitlerowskiej w Polsce,
Warszawa 2008, s. 90-93. Zob. też całość cytowanej H. Zawadzkiej
Ucieczki z getta, Warszawa
2001. [ 7 ] Legendy..., s. 368 — 391. Na
uwagę zasługują zwłaszcza źródła zastane, cytowane na str. 372-376
oraz komentujące je przypisy. [ 9 ] W mniejszym nasileniu — przez
ograniczenie historyczne — pokrewne narracje wiązała się z trędowatymi:
to oni byli winni łamania
zakazu kontaktu; oni również tworzyli antyspołeczności (królestwo
trędowatych), spiskujące dla zniszczenia/zawładnięcia światem
zdrowych. [ 10 ] Legendy..., s. 170, także
przyp. 133. [ 12 ] J.w., s. 176; v. także
przyp.154, 155. [ 14 ] Jak to uczynił J. Błoński — bo
głośny tekst Biedni Polacy patrzą
na getto, nie umniejszając jego znaczenia, jest nader delikatnym
zwróceniem uwagi na niestosowność wygodnego niepamiętania. « (Published: 22-06-2011 )
Romana KolarzowaProfesor Uniwersytetu Rzeszowskiego (zakład aksjologii wydziału filozoficznego). Wcześniej pracowała na Uniwersytecie Jagiellońskim, w Akademii Muzycznej w Poznaniu oraz na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Była redaktorką wydawnictwa Rebis. Była związana z organizacjami: Ruch Obrony Praw Kobiet, NEUTRUM, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Autorka książek: "Postmodernizm w muzyce" (Warszawa 1993), "Przekroczyć estetykę" (Kraków 2001), "Wprowadzenie do tradycji i myśli żydowskiej" (Rzeszów 2006), "Kilka ćwiczeń z myślenia praktycznego" (w przygotowaniu). Number of texts in service: 4 Show other texts of this author Latest author's article: Trzeba zrobić nową przeszłość | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 1934 |
|