|
|
Neutrum »
Biuletyn Neutrum, Nr 4 (31), Listopad 2003 [3]
Jeśli
zawiódł rzecznik praw obywatelskich, to wątpię, żeby Kościół chciał go
zastępować. Dziwię się, bo prof. Zieliński wcale nie wygląda na bojaźliwego.
Ostatnio nie obawiał się zaatakować abpa Życińskiego na łamach
„Wprost". Może jego następca, prof. Zoll, będzie odważniejszy? Nie wiem,
czy Kościół może..
Może. Każdy Kościół i związek
wyznaniowy posiadający podmiotowość prawną w RP może skarżyć ustawę, która w jakikolwiek sposób związana jest z jego działalnością. To jest
uprawnienie konstytucyjne.
To w takim razie, zamiast narzekać, pańskie Stowarzyszenie mogłoby in scripto
Kościołowi tego rodzaju propozycję przedstawić, na ręce sekretarza
generalnego Episkopatu.
Gdyby taki wniosek znalazł się w Trybunale i ukazało się jego orzeczenie na temat tych wątpliwości i zastrzeżeń, ż pewnością ucięłoby to dyskusję.. Fakt.
Dziękuję
księdzu profesorowi za czas mi poświęcony. Z pewnością poglądy księdza na
tematy, o których rozmawialiśmy, spotkają się z zainteresowaniem i należną
uwagą nie tylko członków naszego Stowarzyszenia.
*
Sami
swoi. Pokłosie konferencji
(KUL, 1-2 września 2003)
Kościół
katolicki stara się stwarzać wrażenie struktury otwartej na przemiany zachodzące
we współczesnym świecie. Wrażenie takie wzmacnia mnogość narad,
konferencji, dyskusji organizowanych przez kościelne ośrodki naukowe z udziałem,
często znaczących, postaci z kraju i zagranicy.
Uczestniczyłem w kilku tego rodzaju spotkaniach. Przed rokiem w II Międzynarodowej Konferencji
„Wolność religijna w Unii Europejskiej" [ 1 ],
III konferencja o podobnej tematyce, zawężonej do wolności religijnej w państwach
Europy Środkowo-Wschodniej, odbyła
się w tym roku. Z referatami wystąpili
prof. prof. G. Roberts z Trewiru, B. Schanda z Budapesztu, J. Krukowski z KUL/UKSW,
Tretera z Pragi, P. Blaho z Trnawy oraz H. Suchocka, biskup Sofron Mudryj z Ukrainy, doc. V. S. Vaciunas z Uniwersytetu w Kownie, A. Peterle ze Słowenii,
dr M. Weninder doradca przewodniczącego Komisji Europejskiej w Brukseli.
Słuchając wygłaszanych wykładów można było dojść do wniosku, że
istnieje tylko jeden kościół i tylko jego sytuacja jest godna zainteresowania
dostojnego gremium.
W ubiegłorocznej Konferencji brali udział przedstawiciele wielu kościołów i związków wyznaniowych działających w Polsce. W tegorocznej uczestniczyli
jedynie wyznawcy prawdziwej wiary. Heretyków jakby wymiotło -
ani jednego. Może teren KUL -
tam właśnie, w auli Stefana Wyszyńskiego odbyła się tegoroczna konferencja -
objęty jest klauzulą i wstęp innowiercom jest zakazany? A może rzeczywiście
zadziałał swego rodzaju genius loci, bo wszystkie głosy brzmiały
unisono?
Ks. Prof. J. Krukowski. Z jego wystąpienia promieniowało radosne przeświadczenie,
że „Polska była państwem katolickim w wersji konfesyjności otwartej. Taki
model państwa został wpisany do Konstytucji polskiej z 3 maja 1791 roku".
A więc
nie było wypędzenia arian, nie było zapisu w chwalonej konstytucji, że
apostazja jest sprawą gardłową. Był wspaniały patriotyczny Kościół
katolicki — tolerancyjny i miłujący nieprzyjacioły swoje.
Prof.
Krukowski głosił również, że „Paradygmat ten (..) jest podstawą równości
wobec prawa wszystkich obywateli, bez względu na ich przekonania religijne i światopoglądowe
oraz równości związków wyznaniowych".
Takie
zasady głosi nasza Konstytucja, lecz hierarchowie powiadają: „Jak można głosić
pluralizm religijny uznając równość wszystkich religii?!" (ze zgrozą pytał
bp Wielgus w Radiu Maryja 19 kwietnia 2003). Nieco wcześniej Pius VII mówił,
że „prawdę miesza się z błędem, a święta i niepokalana oblubienica
Chrystusa, Kościół, poza którym nie ma zbawienia, zrównany jest z sektami
heretyckimi, a nawet z żydowskim wiarołomstwem" (reakcja Piusa VII na art. 5
Karty Konstytucyjnej Ludwika XVII). Dobór słów obu wypowiedzi jest różny,
lecz sens dokładnie ten sam.
Powyższy
sposób myślenia zdominował również wykład prof. J Krukowskiego. Głosił
on, że „Wszystkie kościoły i związki wyznaniowe należy więc traktować
identycznie tylko tam, gdzie posiadają
takie same atrybuty i tylko ze względu na te atrybuty. Natomiast tam, gdzie
posiadają odmienne atrybuty, każdy z nich ma być traktowany odmiennie i odpowiednio do właściwych mu atrybutów". Proste i jasne!
Prof. J. Krukowski wypowiadał się również (w zastępstwie abpa Życińskiego)
na temat Invocatio Dei w konstytucji UE:
„Taka deklaracja oznacza, iż ani państwo, ani struktura ponadpaństwowa, jaką
jest Unia Europejska, nie mają władzy absolutnej, czyli że ponad państwem i ponad prawem stanowionym istnieje Bóg, jako ostateczna instancja, przed którą
wszyscy jesteśmy odpowiedzialni".
W czasie ubiegłorocznej Konferencji prof. Herzog pytał: „Co sądzę o preambułach?" i odpowiadał: „Nic. Wszelkie preambuły, to dla mnie jedynie
nic nie znaczące ozdobniki" [ 2 ].
Spójrzmy, nic nie znaczący ozdobnik prof. Herzoga, w stwierdzeniu prof.
Krukowskiego cudownie przeistacza się w wyznanie wiary.
Chciałoby
się wiedzieć skąd ta intelektualna zaborczość, ta próba zniewolenia umysłów, z czego można wywieść przekonanie o tego rodzaju racjach.
Wymóg etyczny determinuje postępowanie człowieka etycznego, a odpowiedzialność przed Bogiem — w Boga wierzącego. Na razie jednak nie
wszyscy wierzą. I chwała im.
W większość wykłady wygłoszone podczas konferencji były informacjami o prawnych gwarancjach wolności religii w państwach referentów. Jednak ton
konferencji nadawał prof. Krukowski.
Zawsze
ze zdziwieniem słucham odwołań do tzw. wartości chrześcijańskich, chrześcijańskiej
tradycji, zasług chrześcijaństwa dla kultury europejskiej, twierdzeń, że
ponoć kulturowe oblicze współczesnej Europy „rzeźbili męczennicy i święci".
Trudno
zaprzeczyć, że średniowieczna Europa była chrześcijańska, a religia chrześcijańska
(ściślej -
hierarchia) stanowiła jej siłę przewodnią, jedynowładczo decydującą o wszystkim, co działo się w jej zasięgu.
Miała moc karania i nie odmawiała sobie przyjemności jej nadużywania.
Tortury, palenie na stosach, fizyczna eksterminacja całych społeczności
(szczególnie wyznawców tzw. herezji -
vide Katarzy), fałszerstwa (vide — Donatio Constantini, Decretalia Isidori), ludobójstwo na
wynos pod postacią wypraw krzyżowych. To właśnie chrześcijaństwo stworzyło
potężny, wszechogarniający system przemocy i nie dokonało tego za pomocą miłowania
nieprzyjaciół, nadstawiania drugiego policzka ani tym bardziej w zgodzie z biblijnym nakazem: Nie zabijaj!
Zachodni Europejczycy znając na
ogół prawdziwe dzieje chrześcijaństwa, mają zapisane w pamięci niewyobrażalne
okrucieństwa stosowane przez świątobliwych mężów wobec heretyków i czarownic, potworności wojen religijnych. Wszystkie wymienione i nie wymienione
okropności są chrześcijańskiej, katolickiej proweniencji. Odwołując się
do tradycji chrześcijańskich nie wolno zapominać o tym, co stanowiło
wielowiekową codzienność chrześcijańskiej Europy.
Odwołując
się do dziedzictwa greckiego i rzymskiego, czy do tradycji oświeceniowych postępujemy
bardziej racjonalnie niż powołując się na te tzw. wartości chrześcijańskie.
Greckie, rzymskie i oświeceniowe tradycje są silniej zakorzenione w kulturze
współczesnej Europy niż te, do których chcą się odwołać katolicy. To
wszakże Grek i poganin Arystoteles jest do dziś największym autorytetem w filozofii. Rzymski poganin Seneka jest dziś zasłużenie uznanym moralistą.
Ich teksty rozumiemy równie dobrze, jak im współcześni. Starożytna kultura
Grecji i Rzymu intelektualnie jest nam bliższa, niż bliższa chronologicznie
kultura chrześcijańska. Dorobek tej ostatniej sprowadza się głównie do
tego, czego samo chrześcijaństwo nie zdołało zniszczyć w rewolucyjnym szale
nienawiści do wszystkiego co obce. Palenie ludzi i książek, niszczenie
zastanej kultury mają swe „znakomite" pierwowzory w chrześcijaństwie. Dziś
do tej kultury zalicza się — o dziwo — również to, co powstało mimo
chrześcijaństwa lub wbrew niemu. A Oświecenie.. „Żyjemy w Oświeceniu,
kiedy wybieramy parlamenty i wtedy, kiedy nas wybierają, albo gdy korzystamy z praw przysługujących
dziś człowiekowi, a także wtedy, gdy posługujemy się zdobyczami oświeceniowej
nauki. Wszystkiego tego nie byłoby bez oświeceniowej postawy wobec świata"
(za: B. Łagowskim).
Zachodnia
Europa dziś szczęśliwie z chrześcijaństwa wychodzi. A my, w Polsce? My
zamykamy się, a ściślej, zamykają nas, niby w oblężonej twierdzy, w średniowiecznym
fanatyzmie i ksenofobii. Kto ma jeszcze wątpliwości, niech posłucha toruńskiej
rozgłośni. Pewien hierarcha Kościoła w Polsce powiedział np., że
„..nawet gdyby w Unii Europejskiej był diabeł sam, powinniśmy tam wejść".
Po co? Aby go egzorcyzmami wypłoszyć i zrechrystianizować „bezbożną Europę".
Sądzę, że gdyby chrześcijaństwo, w jego rzymskiej wersji, miało trwać jeszcze następne tysiąc lat i gdyby to
tysiąclecie spędziło we włosiennicy, z głową posypaną popiołem, to i tak
by nie odpokutowało win swoich wobec ludzkości popełnionych.
Wróćmy do auli S. Wyszyńskiego.
Dr H. Suchocka rozpoczyna wykład.
Z jej ust spłynęło na słuchaczy
samozadowolenie z racji uszczęśliwienia Polaków Konkordatem. Już tytuł
elaboratu pani ambasador zwiastował dobrą nowinę: „Rola konkordatu w normalizacji
stosunków między Państwem i Kościołem w Europie Środkowo-Wschodniej"
(16 stron druku, a treści istotnych.. niewiele).
Referentka nawet nie starała się
wyjaśnić: co czy też kto zadecydował o parafowaniu konkordatu w czasie, gdy
rządowi (którym kierowała) Sejm wyraził wotum nieufności; w momencie tym
pani Suchocka powinna raczej zacząć pakowanie w kartony wszystkiego, co wniosła
obejmując urząd, a nie decydować o ważnych dla państwa problemach. H.
Suchocka zwróciła uwagę, że w dyskusjach poprzedzających parafowanie
konkordatu głoszono opinie uzasadniające wyższość stanowienia zasad stosunków
pastwo-kościół ustawami przyjmowanymi zgodnie z procedurami legislacyjnymi państwa,
niż wiązanie się umowami międzynarodowymi. Przytoczyła wypowiedź K.
Skubiszewskiego, który twierdził, że dla regulacji „materii
konkordatowych" ustawa nie wystarcza. „Poprzez ustawę realizuje się
przewaga państwa. Umowa międzynarodowa natomiast, taka jak konkordat,
stabilizuje prawo, zabezpiecza je przed koniunkturalnymi zmianami..".
Stwierdził też stanowczo, że „..dziś żadna suwerenność ustawodawcza w oderwaniu od prawa wyższego nie istnieje… Głoszenie omnipotencji państwa
także prawodawczej prowadzi na niebezpieczne manowce". Porównajmy powyższą
argumentację sfer klerykalnych z dzisiejszymi wrzaskami tychże sfer o „utracie suwerenności na rzecz Unii Europejskiej".
1 2 3 4 5 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Patrz: Impresje
pokonferencyjne.., Biuletyn Stowarzyszenia „Neutrum", nr 4(27) /2002. [ 2 ] Kluczowe
znaczenie wolności religii.. w: dodatku specjalnym do Biuletynu
Stowarzyszenia „Neutrum", nr 4(27) /2002. « (Published: 18-05-2002 Last change: 31-10-2003)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 258 |
|