|
|
Neutrum »
Biuletyn Neutrum, Nr 4 (31), Listopad 2003 [1]
Spis
treści:
Rozmowa z ks. prof. Michałem Czajkowskim
(2)
Sami
swoi. Pokłosie konferencji (KUL, 1-2 września 2003)
Czy
św. Piotr ma wpływ na dążenie do prawdy?
Stowarzyszenie „Neutrum" podpisało „List otwarty do europejskiej opinii publicznej"
Dodatek specjalny:
Wyrok Sądu Najwyższego — Izba Cywilna z dnia 12 czerwca 2002 r.
*
Z księdzem profesorem Michałem Czajkowskim wykładowcą
Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego rozmawiał Czesław Janik. Część II
Wracając do spraw związanych z Unią Europejską, chcę księdza profesora prosić o wypowiedź w kwestii
poruszonej przez prymasa 1 czerwca na Ursynowie. Prymas powiedział: „Kościół
chce, by tworzyć Europę według zasad chrześcijańskich. Nie wszystkim się
to podoba, dlatego właśnie katolicy winni o te zasady walczyć i nie zniechęcać
się". Podobnie mówią biskupi. Problem ten był również motywem przewodnim
konferencji zorganizowanej we wrześniu 2002 r. przez UKSW, KUL i Stowarzyszenie
Prawników Niemieckich. Jak by ksiądz profesor skomentował stawiany przede
wszystkim przez polskich katolików zarzut, że w preambule przyszłej
Konstytucji Unii Europejskiej brakuje zapisu o wartościach chrześcijańskich
czy też odniesienia do Boga?
Wielu w naszym Kościele i w chrześcijaństwie -
bo jednak bym się upierał, że mimo, że jesteśmy najgłośniejsi, to jest to
problem nie tylko katolicki, ale po prostu chrześcijański -
wielu z nas nie toczyłoby walki o imię Boga w Konstytucji Unii, zwłaszcza że
zgodnie z Bożym przykazaniem nie powinno się nadużywać imienia Bożego.
Cieszyłbym się, gdyby udało się to odwołanie do Boga zachować, bo to nie
jest narzucanie komukolwiek dzisiaj wiary w Boga, lecz przypomnienie, że Bóg
jest gwarantem wolności i godności osoby ludzkiej, jak również sędzią
tych, którzy w tę wolność i godność człowieka uderzają. I że ludzka władza
nad życiem i narodami nie jest absolutna. A także, że chrześcijanom, żydom,
muzułmanom i innym przyznaje się prawo do wolnego wyznawania Boga. Nie widzę w tym żadnej dyskryminacji niewierzących, „te uniwersalne wartości wywodzących z innych źródeł" — jak czytamy w polskiej konstytucji. Ale uważam, że
nie będzie nieszczęścia, jeżeli to piękne odwołanie się do źródła
wszelkich wartości, oczywiste tylko dla wierzących, nie znajdzie się w preambule. Natomiast, proszę pana, jeśli w poprzednim projekcie była Grecja,
był Rzym i było Oświecenie, a nie było tradycji judeo-chrześcijańskiej,
no to pan przyzna, że to rzeczywiście jakieś braki w edukacji, ktoś chodził
na wagary podczas lekcji historii, jakby to powiedział abp Życiński.
To jest obraza nie dla katolików, ale dla żydów, dla chrześcijan, dla
ogromnych bogactw obu religii, które kształtowały Europę (nie zapominając o wkładzie muzułmanów i innych), dla męczenników, świętych, dla twórców
kultury, założycieli uniwersytetów, budowniczych katedr… Proszę pana,
fundamentalizm laicki wcale nie jest sympatyczniejszy od fundamentalizmu
religijnego (chociaż ten drugi mnie jako chrześcijanina bardziej zawstydza i boli). Powtarzam: tu nie chodzi o narzucanie dzisiejszej i przyszłej Europie
judaizmu i chrześcijaństwa. Chodzi o stwierdzenie czysto historycznego faktu,
oczywistego dla człowieka nieuprzedzonego, iż tradycja judeo-chrześciajńska
odegrała ogromną rolę w budowaniu Europy. Oczywiście nie chcę idealizować
przeszłości: nie zapominam o zbrodniach popełnianych w imię religii. Sądzę
jednak, że coraz częstsze akty skruchy, nie tylko kościelne, ale zapoczątkowane
przez Jana Pawła II za winy naszego Kościoła, budują także Europę
dzisiejszą i jutrzejszą...
Ale ksiądz profesor przyzna, że zapis
„tradycja judeo-chrześcijańska"
to jest zupełnie coś innego niż „wartości chrześcijańskie". Inna
sprawa, że stojąc z boku i obserwując, można dojść do wniosku
(przynajmniej w Polsce), że katolicy jakby sobie uzurpowali prawo do występowania i walki o „wartości chrześcijańskie" w imieniu wszystkich chrześcijan. W siedzibie Episkopatu odbyła się konferencja prasowa (uczestniczyła w niej,
reprezentując rząd, pani minister Danuta Hübner), na której prezentowano
stanowisko w sprawie zapisów dotyczących wartości w przyszłej Konstytucji UE.
Tydzień później uczestniczyłem w konferencji w ChAT, gdzie prezentowano
stanowisku Kościołów mniejszościowych w sprawie zapisów w projekcie
Konstytucji UE. Spytałem przedstawicieli PRE, czy stanowisko prezentowane
podczas konferencji w Episkopacie było z nimi uzgodnione. Nie było. Dlatego też
takie a nie inne moje stwierdzenie dotyczące katolików. Gdyby prezentowane w Episkopacie stanowisko było uzgodnione z pozostałymi Kościołami, termin
„wartości chrześcijańskie" byłby uprawnione, a tak -
uważam -
właściwy byłby termin „wartości katolickie".
Proszę
pana, upominaliśmy się o dziedzictwo judeo-chrześcijańskie, a nie o wartości chrześcijańskie, chociażby dlatego, że w Polsce tego
rodzaju piękne sformułowanie zostało dosyć mocno skompromitowane przez to,
że o te wartości chrześcijańskie walczyli ludzie, którzy im w życiu
publicznym swoim postępowaniem zaprzeczali. Natomiast upominanie się o uwzględnienie
zapisu o dziedzictwie judeo-chrześcijańskim
to jest wspólna sprawa nie tylko katolików (i żydów), ale wszystkich chrześcijan.
Gdybyśmy twierdzili, że mamy monopol na wartości chrześcijańskie, to bardzo
słusznie można by się na nas oburzać — tak w sferach laickich jak i w
Polskiej Radzie Ekumenicznej. Tymczasem nie chodziło o przywłaszczanie sobie
tych wartości; po prostu największy Kościół ma największą słyszalność i siłę przebicia. I dlatego ja się cieszę, że mój Kościół o ten zapis
upomina się. Z tym, że jest tutaj ogromny brak, o którym pan wspomniał, że
nam za mało zależy, za mało staramy się o to, albo w ogóle się nie
staramy, żeby to było wspólne stanowisko. Proszę pana, ja zaproponowałem
gdzieś publicznie (było to drukowane), żeby była wspólna deklaracja czy też
list pasterski Kościoła rzymskokatolickiego i Kościołów zrzeszonych w PRE w sprawie Unii Europejskiej. Nie przyjęto tego w tej formie, ale jakieś komisje
wypracowały wspólne stanowisko, co mnie ucieszyło.. Od wielu lat upominam się,
żeby w pewnych ważnych sprawach wagi społecznej, narodowej czy państwowej
wszystkie Kościoły, na czele z tym największym, przygotowywały wspólnie
jakiś dokument. Zaczątki już są, ale ciągle ich mało.. Jeszcze zbyt często
zapominamy, iż w Domu Polskim my, katolicy, nie mieszkamy sami. Jestem jednak
przekonany, że w przyszłości będzie u nas tak jak w niektórych innych
krajach, że także tam, gdzie nie ma równowagi wyznaniowej, gdzie liczebnie
dominuje jeden Kościół, gdzie np. jest mało żydów, także rabin podpisuje
pewne dokumenty razem z biskupami różnych Kościołów chrześcijańskich. I to jest bardzo ważne. I tego rodzaju wspólny głos wspólnot religijnych będzie
naprawdę miał o wiele większą wagę, niż głos czysto katolicki. A wracając
do konstytucji Unii Europejskiej: sądzę, iż pozostaniemy przy kalekim, ale możliwym
do akceptacji przez wszystkich zapisie o „dziedzictwie kulturowym, religijnym i humanistycznym", tak przecież ważnym dla cywilizacji i tożsamości
Starego Kontynentu. Nie trzeba przypominać, iż to dziedzictwo humanistyczne i kulturowe ma przeważnie genezę chrześcijańską. Równość i godność człowieka, o które upomniało się Oświecenie, wywodzą się z Biblii, z tradycji judeo-chrześcijańskiej (i po obu stronach, nie tylko chrześcijańskiej ale i oświeceniowej, notujemy rażące niewierności wobec tych wartości). Nawet
ten prowizoryczny, tak słaby, kompromisowy, ogólnikowy zapis o dziedzictwie -
także religijnym -
może ułatwić obywatelom całej Europy, także polskim chrześcijanom, utożsamiać
się z wartościami Unii Europejskiej, przezwyciężać podziały, budować wspólną
przyszłość. Chociaż bliższa mi jest prywatna propozycja preambuły Stefana
Wilkanowicza, w której czytamy m. in. o „bogactwie naszego dziedzictwa czerpiącego z dorobku judaizmu, chrześcijaństwa, islamu, greckiej filozofii, rzymskiego
prawa oraz humanizmu mającego religijne i niereligijne źródła" i o
„wartości cywilizacji chrześcijańskiej, podstawowego źródła naszej tożsamości"
oraz o „częstym zdradzaniu tych wartości przez chrześcijan i niechrześcijan".
Teraz spytam
księdza profesora o ustawę określaną przez jednych „o ochronie dziecka
poczętego", a drugich -
„aborcyjną". Pytam w kontekście wykładni Pisma: Czy człowiek ma wolną
wolę? Myślę, że uznając, że ją ma, jego stosunek do tej ustawy winien
wynikać właśnie z tej wolnej woli. Aborcja czy też nie -
to jest jego prywatny wybór i odpowiedzialność. Wolna wola, moim zdaniem, ma
zastosowanie w każdym przejawie działalności człowieka, również złej działalności.
Uprawnienie dotyczące aborcji nie jest jej nakazem, a -
wydaje mi się -
tylko nakaz byłby podstawą do przeciwstawienia się temu uprawnieniu. Jak ksiądz
profesor sądzi, czy sprawa
ta nie powinna zasadzać się raczej na nauce moralności, na wychowaniu, na
przekazywaniu wiedzy a nie na walce o stosowne zapisy w pozytywnym prawie państwowym?
Proszę pana, ma pan rację,
że najważniejsze jest wychowanie. A ono ciągle jeszcze u nas kuleje. Ale
zapisy prawne są też ważne. Mówi pan o wolnej woli, o prywatnym wyborze i osobistej odpowiedzialności. Zgoda. Ale czy z szacunku dla tej wolnej woli nie
wolno nam karać np. złodzieja czy mordercy? Muszą być pewne prawa i sankcje. I dlatego -
przenosząc to na sprawę zabicia dziecka nienarodzonego -
uważam, że istnieje potrzeba pewnych prawnych uregulowań, poza najważniejszymi
rzeczami: wychowaniem, tworzeniem domów samotnej matki, ułatwieniami w adopcji i innymi inicjatywami w obronie dziecka i jego matki. Ale w ochronie
nienarodzonego dziecka, a także w obronie samej matki, jej zdrowia psychicznego i fizycznego, potrzebne są pewne przepisy prawne.
W prawie państwowym..?
W prawie państwowym, bo
chodzi o krzywdę drugiego człowieka. Jeśli uznajemy, że ten płód jest już
dzieckiem czyli człowiekiem, to jemu należy się ochrona ze strony jego państwa.
Ale
mamy w Polsce nie tylko katolików. A chodzi o to, że „wszyscy ludzie rodzą
się równi pod względem swoich praw.." bez względu na religię, światopogląd.
Dajmy im wybór, nawet jeśli my się z tym nie zgadzamy, jesteśmy przeciwni..
Ależ to nie jest tylko
sprawa katolików! A „równe prawa" dziecku jeszcze nienarodzonemu nie przysługują?
Pan mówi, że jest pan za wolnością człowieka, nawet jeśli się z jego postępowaniem
nie zgadzamy. Ja też jestem za wolnością człowieka, ale dla mnie granicą
tej jego wolności i mojej tolerancji jest zawsze krzywda drugiego człowieka.
Dla pana zresztą też — nie sądzę, żeby się Pan zgadzał np. na kradzież
czy zabójstwo. Oczywiście wiem, że nie wszyscy ludzie uznają, że płód
jest już człowiekiem.
1 2 3 4 5 Dalej..
« (Published: 18-05-2002 Last change: 31-10-2003)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 258 |
|