|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
O mentalności prostego ludu w epoce Średniowiecza [3] Author of this text: Krzysztof Baliński
Postacią nr 2 w familii Clerque
był brat
proboszcza Bernard, sołtys, spełniał on rolę filaru podtrzymującego
despotyczną
władzę księdza Piotra we wsi. Chociaż ksiądz Piotr był przecież
przedstawicielem władzy kościelnej, jednak niezbyt przykładał się do
obowiązków, jakie niesie ze sobą działalność duszpasterska, odprawiał
nawet mszę i udzielał Sakramentów Świętych w stanie grzechu śmiertelnego. Piotr Clerque był heretykiem i nigdy nie
przestał
nim być, działał on na dwa fronty. Z jednej strony był przedstawicielem
Kościoła Katolickiego, z drugiej strony był mieszkańcem Montaillou i integrował
się z większością, we wsi tę większość stanowili wyznawcy wiary
katarskiej. Ten
układ umacniał władzę proboszcza, de facto stał się on panem życia i śmierci we
wsi. Tę stabilność naruszyło i spowodowało upadek tego układu, tzn.
rządów
braci Clerque, wstąpienie na tron biskupi w Palmiers Jakuba Fournier w 1317 r.
Swoje rządy rozpoczął on od skutecznego ścigania dziesięcin, dotychczas
osiągane dochody z tego podatku były w okolicach Montaillou śladowe, nikt dotychczas tego nie kontrolował, co
wzbudziło podejrzenia nowego biskupa, w związku z tym podjął się on
uporządkowania tej kwestii. Jak później okazało się część tych wpływów
przywłaszczali sobie
bracia Clerque, więcej, część tego podatku zostawała przez rodzinę
Clerque przekazywana
na potrzeby heretyków. Nowy biskup wziął się solidnie do roboty.
Prześladowania miejscowych katarów rozpoczęły się 1318 r., a zakończyły
się w 1325 r. Proboszcz i sołtys nie uniknęli aresztowania, a w konsekwencji
spalenia na stosie.
Działalność
"pseudo-Chrystysów"- uwodzicieli
ludu
Również u Guriewicza pojawiają się wątki dotyczące herezji w średniowieczu.
Rosyjski
historyk poświadcza, że były one wówczas rozpowszechnione. Działo się
tak pomimo faktu, że herezje były intensywnie zwalczane przez Kościół
Katolicki. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy było to, że ludzie
ulegający
herezjom byli świeżo nawróceni na
wiarę chrześcijańską i nie rozumieli oni zasad przyjętej przez siebie
nowej
wiary. Hierarchowie kościelni musieli liczyć sięz
psychologią wczorajszych pogan i celowo
nie dopuszczali oni do
powstania otwartego konfliktu, zdawali sobie sprawę z tego, że
pomimo
przyjęcia chrześcijaństwa, nawróceni zachowali tradycyjny zasób wiedzy i wyobrażeń. Zaistniała sytuacja
stanowiła podatny grunt dla różnorakich proroków, których na
przestrzeni
całego
średniowiecza było wielu. Szczególnie często pojawiali się oni w ciężkich
czasach, gdy panował głód, rozprzężenie i anarchia, najbardziej
obfitujący we
wszelkie tego typu plagi był okres Merowingów (wczesne średniowiecze).
Wówczas to zdarzały się
częste
nieurodzaje, którym towarzyszyły nędza, masowa śmiertelność, wojny.
Konsekwencją wojen były grabieże, pożary, kontrybucje, uprowadzenia
ludności w niewolę, epidemie chorób zakaźnych. Sytuację komplikowały okrutne rządy
panujących, którzy uciskali prosty lud. Szerząca się amoralność,
zdaniem
Guriewicza, wzięła się stąd, iż miała miejsce polityczna niestabilność
po upadku
Cesarstwa Rzymskiego oraz głęboki
kryzys natury psychicznej u barbarzyńców
związany ze zmianą wyznania. W związku z tym grunt był podatny
na różne
wrzenia. [ 15 ] Tę
trudną
sytuację społeczno-polityczną średniowiecza wykorzystywali
uwodziciele
ludu, podawali się oni za świętych obcujących z najwyższymi siłami,
nierzadko uznawali siebie
za
Chrystusa. Prości ludzie odczuwali potrzebę
palącego i bezpośredniego kontaktu z namacalnym, odczuwalnym ucieleśnieniem pierwiastka boskiego.
Przypuszczalnie,
jak twierdzi historyk, kult świętych,
podlegający kontroli oficjalnego
Kościoła, nie zawsze mógł zadowolić prosty lud. Zwłaszcza, że chłopi
obserwowali i bulwersowali się postępowaniem biskupów, którzy bardziej
przykładali się do liczenia pieniędzy niż do praktyk religijnych.
Biskupi ci bardzo często swoje
stanowiska uzyskali dzięki układom lub łapówkom, musieli więc zadbać o uzyskanie odpowiednich dochodów jakie niosło za sobą to stanowisko
kościelne.
Nierzadka wcale była sytuacja w której biskupi bywali wyganiani ze
swych
diecezji, kiedy poziom zdemoralizowania tych panów był zbyt wysoki.
[ 16 ]
Guriewicz podaje wiele przykładów pseudo-Chrystusów,
którzy prowadzili
działalność
religijną i wykorzystywali ciemnotę i naiwność prostych ludzi, kościół
nie
tolerował tych samozwańczych świętych, zwalczał ich jako
najgroźniejszych
konkurentów w walce o rząd dusz, chodziło nie tylko o kwestie związane z wiarą,
ale także o kwestie ekonomiczne, ci samozwańcy przejmowali dochody,
które
normalnie przekazywane były na Kościół, zwłaszcza w sytuacji gdy
udawało im się
przekonać do siebie dużą rzeszę ludzi. Z tych przykładów
samozwańców
podanych przez Guriewicza najbardziej interesujący wydał mi pewien
kapłan o imieniu Adalbert, który utworzył sektę, dla której
pozyskał
ogromną rzeszę ludzi z niższych warstw
społeczeństwa. Ludzie ci przestali uczęszczać do Kościoła, a zbierali
się przy
krzyżach, które Adalbert stawiał na łąkach, przy źródłach, gdzie mu się
tylko
podobało. Wzywał on, aby wznosić modły do Boga nie w świątyniach, ale w małych
kapliczkach, wzniesionych przez niego w szczerym polu. Oprócz tego
odrzucał on konieczność
spowiedzi, Adalbert twierdził, że zna wszystkie grzechy i chętnie je
odpuszczał,
odbywanie spowiedzi uznawał za zbędny przeżytek. Człowiek ten
proklamował
siebie jako cudotwórcę i przekonał wielu ludzi, że jest równy w świętości
apostołom, zdołał nawet przekonać niektórych biskupów, żeby
wyświęcili go na
kapłana. Adalbert został potępiony na soborze biskupów frankońskich w 744 r., a potem na synodzie zwołanym do Rzymu przez papieża Zachariasza w 745 r.,
uznano
go za heretyka, schizmatyka i sługę szatana. Przekonał on ludzi, że był
naznaczony miłością Pana
jeszcze gdy był w łonie matki, miała mieć ona widzenie, w którym Anioł
Boży
przekazał jej radosną nowinę o łasce Pana, której beneficjentem miał
stać
się jej syn. Adalbert głosił również, że
posiada cudowne relikwie, dzięki którym może upraszać u Boga czego
tylko
zapragnie, oraz że uzyskał od Jezusa Chrystusa błogosławieństwo i zgodę
na budowę kapliczek, które miały być
poświęcone ku Jego czci. Adalbert ogłosił także modlitwę, w której
modlący miał
zwracać się do Boga, Jezusa Chrystusa oraz aniołów: Uriela, Raguela,
Tubuela, Michała, Tubuasa i Symiela. Ponieważ Kościół uznaje imiona trzech aniołów: Michała,
Gabriela i Rafaela, synod rzymski potępił
Adalberta jako tego, który modli się do siły nieczystej, w związku z tym uznał
go za szaleńca i niepoczytalnego, pozbawiono go godności kapłańskiej i skazano na pokutę kościelną z ostrzeżeniem, że jeżeli nadal będzie
trwał przy
swoich
błędach i dalej będzie uwodził lud to zostanie wyklęty. Wzniesione
przez
jego krzyże zostały spalone. [ 17 ]
Dlaczego
tak wiele dowiedzieliśmy się o mieszkańcach Montaillou, małej, górskiej
wioski?
Monografia Emanuella Le Roy
Ladurie’ego, Montaillou, wioska heretyków 1294-1324, udowadnia,
że tragedie ludzkie mają oczywisty wpływ na wydarzenia historyczne.
Dzięki temu, że mieszkańcy
średniowiecznego Montaillou skończyli na stosie, zostało ono odkryte
dla
historyka niczym starożytne Pompeje, które pochłonął wybuch Wezuwiusza,
złowrogi wulkan pochłonął to wielkie miasto, zaś tutaj rolę żywiołu
odegrał
proces przed trybunałem inkwizycyjnym, wcześniej jednak odbyło się
drobiazgowe
śledztwo, wszystko zostało zapisane w rejestrach, do których, po kilku
stuleciach dotarł historyk. LeRoy
Ladurie dotarł do tych pozostałościi
przekazał je czytelnikowi, w tej książce zawarty mamy opis życia
codziennego
mieszkańców oraz próbę przedstawienia
mentalności tych ludzi, zakończoną moim zdaniem sukcesem, powodującym,
że
dzieło o losach mieszkańców małej wsi wzrasta nam do rangi arcydzieła.
Jest ono
bardzo oryginalne, ponieważ zajmuje się zwyczajnym życiem przeciętnych
ludzi.
Dla autora ważny był dzień powszedni i świąteczny mieszkańca
Montaillou, autor
zainteresował się zwykłymi czynnościami, oraz rytualnymi związanymi z obchodem
świąt. Znalazły się tutaj również opisy życia seksualnego, co bardzo
rzadko
zdarza się w literaturze historycznej. Na pierwszy plan wysuwa się
tutaj postać
proboszcza Piotra Clarque, który miał niemałe osiągnięcia,
jeżeli chodzi o miłosne podboje. Jednak
największą zaletą książki o Montaillou
jest jej przystępność, czyta się ją jak zwyczajną powieść, co jest
rewolucyjne,
nikt tak jeszcze nie pisał dzieła naukowego. W Montaillou… mamy
mnóstwo dialogów między postaciami, co jeszcze
bardziej przybliża czytelnikowi tę odległą w czasie i przestrzeni małą
wioskę i przedstawia
mentalność
jej mieszkańców.
Zamiast
podsumowania, rozważania o tym jak niejaki Sterne sparodiował kościelną
anatemę
Wróćmy więc po raz
ostatni do
Guriewicza, w posłowiu do swojej monografii historyk przedstawia
parodię klątwy kościelnej, której autorem
jest
Sterne, myślę, że warto tutaj posłużyć się cytatem:
"(...)
Gdy zbliżył się czas przyjścia na świat Tristrama Shandy, do
jego niepowodzeń, które zaczęły się co najmniej dziewięć miesięcy
przedtem dołączyły się nowe. Wezwany do porodu
doktor
Slop nie mógł rozwiązać swojego worka z nieodzownymi przyrządami w tym
przypadku instrumentami — tak zasupłał go jego sługa Obadiasz. Podczas
daremnych
prób rozcięcia worka doktor głęboko skaleczył się w palec i wybuchnął
przekleństwami pod adresem Obadiasza. Wtedy mister Shandy, w którym
nawet
wzruszenie wywołane zbliżającymi się narodzinami następcy nie
przytłumiło
przyzwyczajenia do filozofowania, przypomniał sobie wykaz klątw ze
swego zbioru
literackich unikatów. Polecił on ten dokument nie podejrzewającego
papisty Slopa, który mimo woli ogłasza go
przy
akompaniamencie gwizdanego przez wuja Tobiasza Lillibulero i wzmagającej się
bieganiny nad głowami w pokoju mrs. Shandy. Jedenasty rozdział
trzeciego tomu
"Życia i myśli"J. W. Pana Trisrama
Shandy otwiera również autentyczny tekst formuły kościelnej
ekskomuniki -
ułożonej na początku XII wieku przez Ernulfa, biskupa Rochester. To, że
Slop
podstawia w formule imię Obadiasza i ogóle cała sytuacja jest w najwyższym
stopniu komiczna, wskutek czego również sama ekskomunika brzmi
zabawnie(...)" [ 18 ]
Wspomniany autor
stwierdza, że człowiek średniowiecza, nawet gdy bluźnił i kalał ołtarz,
robił to na chwałę Pana. Nie
mógł on odejść od wyznawanego przez ogół dominującego światopoglądu, co
najwyżej
mógł zostać odstępcą lub wpaść w herezję. Dlatego człowiek
średniowiecza nie
mógł zlekceważyć klątwy kościelnej, zwłaszcza, że były to słowa
rytualne, a takie miały doniosły wymiar, klątwa była najgorszą karą wykluczającą
człowieka
ze wspólnoty.
Bibliografia:
1. Aries P., Człowiek i śmierć, Warszawa 1992.
2. Guriewicz A., Problemy średniowiecznej kultury ludowej, Warszawa 1987.
3. Le Roy Ladurie E., Montaillou, wioska heretyków 1294- 1324, Warszawa 1988.
4. Orwell G., Rok 1984, Warszawa 2001.
1 2 3
Footnotes: [ 15 ] Guriewicz, op. cit.,
s. 105. « (Published: 20-03-2004 Last change: 22-12-2009)
Krzysztof Baliński Historyk, publicysta prasy lokalnej ("Nowy Kurier Iławski"), wolontariusz, działa w Stowarzyszeniu na rzecz osób niepełnosprawnych powiatu iławskiego "PROMYK". Zajmuje się problematyką osób niepełnosprawnych. Mieszka w Iławie. Number of texts in service: 6 Show other texts of this author Newest author's article: Szkoła im. Biskupów | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3310 |
|