|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Kuglarze wolności słowa Author of this text: Witold Filipowicz
Media w kształtowaniu opinii
publicznej niewątpliwie zajmują pozycję czołową. To doniesienia prasowe,
telewizyjne reportaże i audycje radiowe w znakomitej części wpływają na
sposób oceny otaczającej nas rzeczywistości. Wielokrotnie już dziennikarskie
sygnały zmuszały ospałego prokuratora do podejmowania działań tam, gdzie
sam nie widział, lub nie chciał widzieć takiej potrzeby. Lawina ujawnianych
afer sprawia wrażenie, że kraj pogrąża się niczym w ruchomych piaskach,
nieuchronnie w dół. Przez całe lata skrywane mechanizmy robaczywienia
struktur państwa teraz odkrywane, dają obraz taki, jaki oglądamy na co dzień. I chwała mediom za to, że wywlekają na światło dzienne brudne sprawy, nie
bacząc nawet na własne bezpieczeństwo. Widać jednak zbyt późno się do
tego zabrano, bo poczucie bezkarności, a przede wszystkim wytworzone powiązania w różnych sferach są jak betonowa ściana. Trudno rozkruszyć. Zwłaszcza, że i narzędzia do kruszenia wydają się wymagać gruntownego serwisu, być może
po części wymiany niektórych elementów.
Nie ma się co łudzić, bez
interwencji dziennikarskich wiele spraw nigdy nie wychynęłoby poza ściany
gabinetów. To dopiero krytyka, artykuł, reportaż uruchamiają zardzewiałe
mechanizmy organów powołanych do kontroli.
Jest też i druga strona
medialnego wkładu w kształtowanie opinii. Pochwały. Podobnie jak w przypadku
krytyki, tu również nieodzowna jest rzetelność treści przekazu. Nie jest
dobrze, jeżeli w krótkich, powierzchownych w gruncie rzeczy tekstach ukazuje
się jakiś obszar w sposób jednostronny. Czasem sprzeczny z rzeczywistością.
Jeszcze gorzej, gdy zatyka się uszy na ukazywane fakty, przeczące baśniowo
kreślonym wizjom.
Od wielu miesięcy ukazują się
różne publikacje o marności, wręcz skorumpowaniu w administracji publicznej.
Jednocześnie, jako przeciwwaga degrengoladzie struktur opiewana jest idea
tworzenia korpusu służby cywilnej. Jako leku na całe zło.
Zdaniem wielu autorów, głównym i w zasadzie jedynym czynnikiem hamującym rozwój profesjonalnego trzonu
administracji publicznej jest polityczne zawłaszczanie wyższych stanowisk w administracji rządowej. Tu upatruje się wszelkiego zła. Wyrażanie
przekonania, że przestrzeganie ustanowionych reguł konkursowego obsadzania
stanowisk, na wszystkich poziomach, uzdrowiłoby cały system, wygląda lekko
naiwnie. Wielokrotnie prezentowane szczegóły przeprowadzania rekrutacji zdają
się to potwierdzać. A jednak ukazywane nieprawidłowości mechanizmów
pomijane są milczeniem.
Sposoby naboru do służby
cywilnej, dowolność i arbitralność rozstrzygnięć, w większości nie mają
nic wspólnego z politycznymi wpływami. Konstrukcji przygotowań, sprawiających
wrażenie odpowiedniego ustawienia procedury już na wstępie, też nie da się
uzasadnić wpływami polityki. Konkursy na wyższe stanowiska podobnie. W znacznej mierze to gry interesów bardzo wąskich grup, indywidualnych zamierzeń.
Aby jednak można to było ukazać, trzeba wniknąć w szczegóły owych
mechanizmów. Jak wiadomo, tam tkwi diabeł. Nie da się tego zrobić w kilku
zdaniach. Inaczej bowiem spór o rzeczywistość sprowadzać się będzie do
akademickiej dyskusji, a rację będzie miał ten, kto ma większą siłę rażenia.
Większą w sensie instrumentów do zaprezentowania swojego stanowiska. Co
ciekawsze, jedynym w zasadzie powodem nie przyjmowania do wiadomości innego
obrazu, niż kreślony przez jakiegoś dziennikarza, jest obszerność tekstu.
Czasem zbytnia fachowość (czyt. trudność) użytych sformułowań. Krótki,
łatwo przyswajalny tekst, kreślący fałszywy obraz, jest dobry. Inny tekst,
ukazujący rzeczywistość w zupełnie innym świetle, jest zły. Dlatego, że długi,
trudny i nudny. Konwencja formy ważniejsza od treści.
Reguły dziennikarstwa jakie są,
takie są i mają zapewne swoje uzasadnienia. Jednak wyrzucanie do kosza tekstu
tylko dlatego, że swą formą nie przystaje do przyjętych konwencji,
zastanawia. Szczególnie zastanawia wówczas, gdy czynią to te środowiska, które
pisząc na ten sam temat, ukazują tylko jedną stronę medalu. W rzeczywistości
więc fałszując obraz całości. Za to w formach zgodnych z konwencją.
Jeżeli prezentowane fakty
ukazują inną stronę rzeczywistości, to może warto byłoby się zastanowić
nad wykorzystaniem takich informacji. Choćby po to, by ukazać tę inną stronę
po swojemu, zgodnie z konwencją i dziennikarskim kunsztem. Wyrzucanie na śmietnik
treści tylko z powodu formy, w jakiej została przedstawiona, dziwi i zastanawia.
Aż ciśnie się na usta słowo — dyspozycyjność. Bynajmniej nie w pozytywnym znaczeniu.
Pozostawia się w konsekwencji
treści właściwie konstruowane, choć w swej wymowie z gruntu fałszywe. Jako
jedyny punkt widzenia zapadają w świadomości odbiorcy, robiąc mu wodę z mózgu.
« (Published: 19-09-2004 )
Witold FilipowiczAbsolwent Uniwersytetu Warszawskiego, magister administracji, studium podyplomowe integracji europejskiej. Wieloletni pracownik administracji rządowej szczebla centralnego, w tym na stanowiskach kierowniczych, specjalista z zakresu zamówień publicznych i funkcjonowania administracji. Autor szeregu publikacji, m.in. w "Dziś", Komentarze", "Forum Akademickie", "Obywatel" oraz na wielu serwisach internetowych publicystyki niezależnej, autor raportu "Służba cywilna III RP: zapomniany obszar", prezentowanego i opublikowanego na stronach Fundacji Batorego w Programie Przeciw Korupcji. Number of texts in service: 21 Show other texts of this author Newest author's article: Przekrzywiona opaska Temidy | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3631 |
|