|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » » »
Naukowa teoria szczęścia [2] Author of this text: Krzysztof Szymborski
Niedawno ogłoszone wyniki badań brytyjskiego psychologa
Mike’a Oaksforda zdają się dostarczać naukowego potwierdzenia tego
intuicyjnego spostrzeżenia. Oaksford i jego współpracownicy podzielili próbny
zbiór ochotniczych „obiektów badawczych" na trzy grupy, wprawiając członków
pierwszej z nich w dobry nastrój (pokazano im pogodną i optymistyczną komedię
filmową), członków drugiej w stan przygnębienia (za pośrednictwem filmu na
temat stresu), trzeciej zaś — w stan emocjonalnie neutralny (co ponoć osiągnięto,
wyświetlając film przyrodniczy Davida Attenborough). Kiedy następnie
wszystkie trzy grupy otrzymały te same zadania, wymagające pewnej inteligencji i koncentracji, grupa „pogodnych" wykazała wyraźne obniżenie
intelektualnych kompetencji.
Brak precyzji i ambiwalencja, jakie przez tysiąclecia
charakteryzowały nasze refleksje na temat szczęśliwego życia, powinny jednak
wnet stać się sprawą przeszłości. Szczęście w ostatnich latach stało się
przedmiotem intensywnych badań naukowych. Do czołowych amerykańskich „szczęściologów"
należy psycholog David Myers, którego książka The Parsuit of Happiness
(Pogoń za szczęściem) jest przeglądem stanu tej dyscypliny badawczej i podsumowaniem jego własnej wieloletniej pracy. Zdaniem Myersa — który, pisząc
swe dzieło, przestudiował wyniki dziewięciuset szesnastu badań
przeprowadzonych w czterdziestu pięciu krajach — wokół kwestii „kto jest
szczęśliwy?" narosło wiele mitów. Pierwszym pytaniem, jakie ciśnie się
na usta, jest: czy rzeczywiście pieniądze nie dają szczęścia? Rzeczywiście
nie dają, odpowiada Myers. Z kilkoma jednak zastrzeżeniami. Ludzie żyjący w nędzy i głodzie istotnie są mniej szczęśliwi od ludzi zamożnych, ale z chwilą osiągnięcia poziomu dobrobytu zapewniającego zaspokojenie
podstawowych potrzeb bytowych dalszy wzrost bogactwa tylko marginalnie zwiększa
nasze poczucie szczęścia. Mieszkańcy bogatych krajów są statystycznie
bardziej szczęśliwi niż np. Grecy czy Portugalczycy (porównania dotyczą głównie
państw europejskich). Jednak w tych samych najzamożniejszych krajach
napotykamy najwyższą liczba samobójstw.
Niewiele znamy obiektywnych, zewnętrznych okoliczności,
które w sposób istotny wpływają na nasze szczęście. Jedną z nich jest
rodzaj wykonywanej pracy — a przede wszystkim sam fakt jej posiadania. Praca
umysłowa jest z reguły bardziej satysfakcjonująca od fizycznej — a zatem
Arystoteles nie mylił się twierdząc, że używanie rozumu sprzyja zadowoleniu z życia. Ludzie samotni są mniej szczęśliwi od tych, którzy posiadają
rodzinę (oczywiście, jeśli jest to rodzina szczęśliwa). Poza tym szansa osiągnięcia
szczęścia wydaje się nie zależeć od wieku, płci czy rasy. Niespodziewana
wygrana na loterii nie ma długofalowego wpływu na nasze zadowolenie z życia;
podobnie efekty nagłych nieszczęść (nawet wypadków prowadzących do trwałego
kalectwa!) są zadziwiająco szybko neutralizowane w rezultacie przystosowania
się do nowych warunków — z zastrzeżeniem, że np. kalectwo nie powoduje
chronicznego cierpienia fizycznego. Największy mit, zdaniem Myersa, to
przekonanie, że szczęście jest — jak to określił Bentall — „przypadłością
występującą stosunkowo rzadko". Przeciwnie, występuje ono raczej
epidemicznie i np. wśród Amerykanów około 90% to ludzie „w miarę szczęśliwi".
Około jednej trzeciej jest „bardzo szczęśliwych".
Jak więc osiągnąć pełnię szczęścia? Prawdopodobnie
trzeba się z tym urodzić. Badacze są na ogół zgodni, że szczęście to w zasadniczej mierze kwestia charakteru. Myers wyróżnił cztery cechy, które często
idą w parze z poczuciem trwałego zadowolenia z życia, a na które zewnętrzne
okoliczności mają stosunkowo mały wpływ. Po pierwsze, odrobina
Goldnerowskiej paronoi może się okazać bardzo przydatna w osiągnięciu szczęścia — ludzie, którzy mają o sobie dobre mniemanie, są też z reguły mniej narażeni
na wrzody żołądka czy bezsenność, a także rzadziej wpadają w narkomanię.
Poczucie własnej wartości ułatwia też stawianie czoła przeciwnościom. Po
drugie, ważne dla naszego szczęścia jest poczucie kontroli nad własnym
losem. Badania porównawcze, przeprowadzone w Europie przed upadkiem komunizmu,
potwierdziły, że w społeczeństwach o trwałych tradycjach demokratycznych
ludzie są z reguły szczęśliwsi. Skrajne ubóstwo i przewlekła choroba
zmniejszają nasze szansę na szczęście, m.in. dlatego, że odbierają nam
poczucie kontroli nad naszym życiem.
Optymizm jest trzecią cechą charakteryzującą szczęśliwych
ludzi. Pozytywne myślenie pomaga osiągnąć sukces, ale może też prowadzić
do utraty poczucia rzeczywistości i tym dotkliwszej klęski. Czy więc rację
miał angielski poeta Alexander Pope, kiedy pisał: „Błogosławieni, którzy
nie oczekują niczego, albowiem nigdy się nie rozczarują?". Otóż nie.
Lepszą radę znaleźć można w modlitwie Reinholda Niebuhra: „Boże, daj nam
pokorę, byśmy przyjęli w pokoju to, czego zmienić nie możemy, daj nam odwagę,
aby zmienić to, co powinno być zmienione, i daj nam mądrość, abyśmy umieli
odróżnić jedno od drugiego".
Czwartą wreszcie cechą charakteru sprzyjającą osiągnięciu
szczęścia jest ekstrawertyzm. Czy w grę wchodzą Amerykanie, Brytyjczycy czy
Australijczycy — ludzie towarzyscy są z reguły szczęśliwsi. Ekstrawertycy
mają też na ogół lepsze mniemanie o sobie i nie krępują się nadmiernie
narzucać innym swego towarzystwa. Mają lepszą kontrolę nad swoim życiem, bo
zamiast siedzieć w domu i czekać na telefon, sami podejmują inicjatywę.
Rzecz jasna, ekstrawertycy, którzy są zakompleksionymi, biernymi pesymistami,
rzadko kiedy mają szansę praktykowania swego ekstrawertyzmu. A jeśli to robią,
psują wszystkim zabawę.
Czy więc szczęście to — jeśli można tak rzec -
kwestia szczęścia? Efekt wrodzonej predyspozycji, niezależnej od naszej woli?
Wątpliwe, czy na te pytania istnieje uniwersalna odpowiedź, jako że poglądy
zarówno na istotę szczęścia, jak i na najskuteczniejsze sposoby jego osiągania
są różne w różnych kulturach. Różnice te mają swoje odzwierciedlenie w języku:
tak na przykład polski posiada jedno słowo odpowiadające dwóm bardzo różnym
pojęciom, które w angielskim określane są wyrazami luck i happiness, z których pierwszy znaczy mniej więcej tyle, co „ślepy traf", drugi zaś — cytując Tatarkiewicza — „trwałe i uzasadnione zadowolenie z życia". Jeżeli w języku, jak twierdzi wielu lingwistów, odbija się charakter posługującej
się nim zbiorowości, to warto przypomnieć, że polskie wyrażenie „a nuż…"
(np. „a nuż się uda…") jest w swym pełnym znaczeniu nieprzekładalne
na angielski.
Anglosasi, a w szczególności Amerykanie, są silniej niż
Polacy przekonani, iż pomimo nie zawsze równych szans, każdy z nas jest
jednak kowalem swego losu. Tak też z pewnością uważa i Myers, który — powołując
się na badania psychologów społecznych — twierdzi, że sposób, w jaki działamy i zachowujemy się, ma istotny wpływ na nasze poglądy, charakter i samopoczucie. Relacja odwrotna, czyli zależność naszych czynów od naszych
przekonań, jest na ogół uważana za oczywistość. To, że możemy działaniem
zmienić nasz sposób myślenia, nie jest tak ewidentne. A jednak liczne
obserwacje i eksperymenty dowiodły, że ludzie, którzy — nawet pod pewnym
przymusem — zachowują się tak, jakby byli szczęśliwi: uśmiechają się,
zachowują się przyjaźnie wobec innych i powtarzają sobie w duchu, że
wszystko będzie dobrze, w istocie są szczęśliwsi od tych, którzy w tej
samej sytuacji chodzą przygarbieni, ze wzrokiem wbitym w ziemię, stronią od
ludzi i mruczą pod nosem, że w życiu nigdy im się nie powiedzie. Psycholog
Sara Snodgrass, zajmująca się problemami tzw. języka ciała, przeprowadziła
badania, w trakcie których poprosiła grupę studentów college’u, by chodzili
po campusie sprężystym krokiem i z podniesioną głową. Po paru dniach porównała
ich samopoczucie z odczuciami studentów z grupy kontrolnej, którzy nie
otrzymali podobnych instrukcji, i odkryła, że samopoczucie dziarskich i energicznych (z jej namowy) wyraźnie się podniosło w stosunku do pozostałych.
Teza, że emocje są także skutkiem, a nie tylko przyczyną naszych zachowań,
została udowodniona na niezliczonych bardziej wyrafinowanych przykładach. W znacznej mierze wyjaśnia to skuteczność oddziaływania zachowań rytualnych,
bardziej obecnych w naszym życiu, niż skłonni jesteśmy przypuszczać.
Myers jest daleki od traktowania szczęścia jako daru
opatrzności, który powinniśmy po prostu biernie zaakceptować. Teoria szczęścia,
jaką zaproponował po dwudziestu latach badań nestor amerykańskich „szczęściologów",
profesor Uniwersytetu Chicago Mihaly Csikszentmihalyi, podkreśla jeszcze
silniej dynamiczny charakter tego stanu ducha. Dla opisania badanego przez
siebie zjawiska Csikszentmihalyi ukuł specjalny termin flow, który
przetłumaczyć można jako „potok", „strumień" lub
„nurt". Jego napisana dość nieprzystępnym naukowym żargonem książka,
zatytułowana właśnie Flow, stała się w 1990 roku bestsellerem.
Niedawno ukazała się jej bardziej popularna wersja, w której chicagowski
psycholog prezentuje swą koncepcję „optymalnego doświadczenia życiowego".
„Nurt" jest psychicznym stanem głębokiej koncentracji, przypominającej
pod pewnymi względami doświadczenia medytacji transcendentalnej lub praktyki
orientalnych mistyków. Jednak by ten stan osiągnąć, nie trzeba być
mistykiem — wystarczy być zapalonym narciarzem czy alpinistą bądź robić
cokolwiek innego, byle z pasją i z pewną dozą sukcesu.
„Każdy raz na jakiś czas tego doświadcza" -
twierdzi Csikszentmihalyi. „Niektórzy ludzie opisują to jako uczucie euforii i nieważkości, a jest to w istocie radość, jakiej doznajemy, kiedy jesteśmy
całkowicie zaabsorbowani wykonywanym zadaniem, które w maksymalnym stopniu
angażuje nasz fizyczny i psychiczny potencjał". To doświadczenie
uniwersalne, dostępne dla tych wszystkich, którzy stawiają sobie jakiś cel, a następnie starają się pokonać znajdujące się na drodze do niego
przeszkody. Rozpoznając w indywidualnych przypadkach te rodzaje aktywności, które
stwarzają największe szansę pojawienia się tego optymalnego stanu
psychicznego, a następnie wzmacniając go tak, by osiągnął intensywność i trwałość „nurtu", psychologowie — zdaniem Csikszentmihalyia -mogą pomóc
osobom psychicznie upośledzonym prowadzić normalne życie, a nam, ludziom
normalnym, zapewnić życie szczęśliwe.
I znowu może się wydawać, że profesor Csikszentmihalyi
wyważa otwarte drzwi. Wszyscy mniej lub bardziej świadomie zdajemy sobie sprawę,
że na szczęście nie należy czekać biernie, że przypadkowe zdarzenia (czy
to negatywne, czy pozytywne) mają tylko przemijający wpływ na nasze
samopoczucie i że na prawdziwe, głębokie zadowolenie trzeba ciężko
zapracować. Do tej samej konkluzji Csikszentmihalyi doszedł jednak po
dwudziestu latach intensywnych badań, w trakcie których tysiące ludzi
najrozmaitszych zawodów zgodziło się nosić ze sobą bezprzewodowe telefony i co godzinę informować go o tym, co w danej chwili robią i jakie jest ich
samopoczucie. W ten sposób stara ludowa mądrość zyskała solidne naukowe
potwierdzenie.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 13-10-2004 )
Krzysztof SzymborskiHistoryk i popularyzator nauki. Urodzony we Lwowie, ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Posiada doktorat z historii fizyki. Do Stanów wyemigrował w 1981 r. Obecnie jest wykładowcą w Skidmore College w Saratoga Springs, w stanie Nowy Jork.
Jest autorem kilku książek popularnonaukowych (m.in. "Na początku był ocean", 1982, "Oblicza nauki", 1986, "Poprawka z natury. Biologia, kultura, seks", 1999). Współpracuje z "Wiedzą i Życie", miesięcznikiem "Charaktery", "Gazetą Wyborczą", "Polityką" i in.
Dziedziną jego najnowszych zainteresowań jest psychologia ewolucyjna, nauka i religia. Częstym wątkiem przewijającym się przez jego rozważania jest pytanie o wpływ kształtowanych przez ewolucję czynników biologicznych i psychologicznych na całą sferę ludzkiej kultury, a więc na nasze zachowania, inteligencję, życie uczuciowe i seksualne, a nawet oceny moralne. Number of texts in service: 31 Show other texts of this author Newest author's article: Mężczyzna niepotrzebny | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3672 |
|