Culture » Art » »
Raj [1] Author of this text: Wojciech Hawryluk
Osoby:
ROBERT — dwudziestokilkuletni mężczyzna, wysoki, dobrze zbudowany, lecz niezbyt
przystojny — rysy jego twarzy mogą być
mało szlachetne, w więziennym uniformie
KOBIETA — młoda, bardzo atrakcyjna, ciemne włosy, w bardzo gustownym, lecz
zniszczonym stroju
MĘŻCZYZNA — czterdziestokilkuletni, szczupły — wręcz wychudzony, blady, w podniszczonym garniturze
Akcja sztuki
dzieje się na zewnątrz wielkiego, bardzo nowoczesnego budynku. Cienie
przechodzących ludzi, industrialne dźwięki.
Z lewej strony, z głębi, na scenę wchodzi Robert. Kieruje się w prawą stronę. Jest
zgarbiony — na plecach niesie duży ciemny worek. Zmęczony, zatrzymuje się
na środku sceny. Zrzuca z siebie worek i siada na nim. Odpoczywa.
ROBERT
Wokół najnowsze osiągnięcia techniki, a ja dźwigam
ten syf jak jakiś palant ze średniowiecza! I to w dodatku jeden woreczek na
jednego łebka, żeby „optymalnie wykorzystać ludzkie zasoby". To nie można
było tu też zainstalować jakiejś maszyny?! Czysty idiotyzm! Dobrze, że
przynajmniej żarcie z kroplówki nie tuczy… Ale dlaczego ja tak się denerwuję?!
Tracę nad sobą kontrolę! I zaczynam gadać do siebie! Niedobrze ze mną,
niedobrze… Muszę się wziąć w garść. (przybiera
medytacyjną pozę) To co tu się dzieje, nie jest ważne… Znam swoją
wartość… Doceniani są tylko nieliczni, nie ma co się przejmować innymi,
nie potrzebuję ich… Jestem silny, mam w sobie dar zadziwienia nad światem,
radość poszukiwania… wyciszenie… spokój...
Scena medytacji
powinna mieć nieco komiczny charakter. Pod koniec zostaje ona zakłócona: na scenie pojawia się Kobieta, również z lewej strony, ale bliżej widowni. Ona także niesie podobny worek, tyle, że
jej nie sprawia to żadnej trudności — idzie szybkim krokiem, wyprostowana.
Przechodzi całą scenę i znika z prawej strony. Po chwili wraca — już bez
worka. Kobieta kieruje się w lewą stronę — tam, skąd się pojawiła.
Wychodzi. Po chwili wraca z kolejnym workiem — bez cienia zmęczenia. Początkowo
Robert nie zwraca na nią uwagi, medytuje; wcale nie jest zdziwiony tym, że
Kobieta wcale się nie męczy. Jednak z czasem
uroda Kobiety coraz częściej przyciąga jego wzrok.
ROBERT
(przerywa swój
monolog, zrywa się z worka, szybko podchodzi do Kobiety i szarpie ją za rękę)
Chodź!
KOBIETA
(bez problemów
wyrywa się) Przepraszam,
wykonuję swoje obowiązki.
ROBERT
(nerwowo, drwiącym
tonem, śmiejąc się i ponownie ją zaczepiając) Obowiązki?
Ty masz inne obowiązki...
KOBIETA
(broni się
jeszcze gwałtowniej, Robert potyka się) Proszę nie przeszkadzać, bo będę zmuszona do użycia
siły fizycznej...
ROBERT (nadal
podirytowany)
Już dobrze, dobrze… Ależ krzepę mają te dzisiejsze dziewczęta! (śmiejąc
się) To jednak prawda, co mówią, że kobiety stają się coraz bardziej męskie.
(Robert wraca do swojego worka,
siada na nim) Aha! Pewnie teraz masz co innego na głowie! Zmiana światopoglądu,
co!? Rewolucja świadomości… Wręcz: przebudzenie! Ta robota lepsza
od poprzedniej? Bardziej wartościowa, co? Szlachetniejsza… Co ja plotę,
przecież ty pewnie w ogóle nie dostrzegasz żadnej różnicy...
(Kobieta przez
cały czas nosi worki)
ROBERT
(po dłuższej
chwili, spokojniejszym tonem) Ale wiesz, co? Ty jesteś trochę inna niż te
wszystkie cycate blondyny dookoła. Dlatego… się tobą zainteresowałem...
KOBIETA
Ciekawy sposób okazywania zainteresowania...
ROBERT
O! A myślałem, że już się nie odezwiesz, albo będziesz
bez końca powtarzać gadkę o obowiązkach.
KOBIETA
Pan również zachował się teraz nietypowo. Po tej
„gadce" o sile fizycznej, pańscy poprzednicy najczęściej wyrażali się w sposób bardzo gwałtowny dość niewyszukanym językiem lub w ogóle się nie
odzywali, wracając pokornie do pracy. Pańska próba nawiązania
bezinteresownej rozmowy zasługuje na uznanie...
ROBERT
O, cholera! Ale wygadana lala! (podbiega do Kobiety, przygląda się jej) Ty jesteś na zamówienie!
Co robiłaś poprzednio? Pamiętasz?
KOBIETA
Byłam gosposią.
ROBERT
(śmiejąc się,
znacząco) Gosposią?
KOBIETA
Tak. Pracowałam u profesora...
ROBERT
(przerywa jej) Aha!
Zaczynam rozumieć… Profesorowi nie wystarczało przecież tylko ekstra ciało, on potrzebował też główki nie od parady.
Zaspokajałaś także potrzeby wyższe… Jasne, jasne… (siada z powrotem na worku, Kobieta wciąż pracuje) Człowiek
potrzebuje kogoś, kto potrafiłby go zrozumieć, kogoś, kto umiałby wysłuchać,
przytaknąć, poklepać po plecach, kogoś dorównującego umysłem… Mądrym
jest się dla kogoś, mądrość w samotności… (przerywa
wypowiedź, zamyśla się, jego twarz smutnieje) Ale może siadaj, głupio
gadać, gdy tak łazisz w kółko...
KOBIETA
Ale ja mam obowiązek...
ROBERT A nie masz jakichś ustalonych przerw w pracy?
Albo… Ty masz godzinowy wymiar pracy czy na akord?
KOBIETA
Mam do przeniesienia określoną ilość...
ROBERT
(przerywa jej)
No, widzisz! To teraz trochę ze mną posiedzisz, a później sobie potruchtasz — dla ciebie to chyba żadna różnica. Zresztą
(rozglądając się dookoła, ściszonym głosem), tu podobno kontrola trochę
szwankuje. Wyróżniasz się nie tylko wyglądem, ale chyba i wnętrzem i nawet ciebie pewnie bardziej interesuje chwila rozmowy, niż ta monotonna
harówka.
KOBIETA
(po chwili
zastanowienia, nie mając akurat worka) Dobrze. (Kobieta
przez chwilę patrzy na siedzącego na worku Mężczyznę, przysiada się do
niego, ale na ziemi)
ROBERT
(zaskoczony) I
proszę: bunt maszyny! I to na prośbę człowieka! A mówili, że to niemożliwe,
że to tylko science-fiction. (śmiejąc
się) Mam nadzieję, że obejdzie się bez dramatycznych zwrotów akcji i prób
przejęcia władzy… Szczerze mówiąc, to nie wierzyłem, że uda mi się cię
przekonać — przecież ty masz pewnie jakiś program nakazujący ci pracę… A ty sobie spokojnie siedzisz. (oglądając
głowę i plecy Kobiety) Nic ci się nie dymi, nic nie iskrzy… A bo oni cię
pewnie potraktowali standardowo- jak typową dmuchaną lalę! Otworzyli ci główkę,
przestawili ledwo parę drucików i tyle. I zapewne myśleli, że to wystarczy,
że będziesz harować jak koń z klapkami na oczach… Ale niestety mieli
pecha, bo trafili na panią profesorową...
KOBIETA
Miał pan rację: rozmowa, praca umysłowa wydaje mi
się ciekawsza od pracy fizycznej. W poprzednim miejscu pracy było
podobnie: rozrywki intelektualne sprawiały mi o wiele więcej przyjemności i satysfakcji niż rozrywki cielesne.
ROBERT
Współczuję. Z profesorkiem było aż tak źle?... A właśnie, co z profesorem? Dlaczego ty tu jesteś? Chyba się tobą nie
znudził? Znalazł lepszy model? A może go przypadkiem wykończyłaś? Z twoją
siłą… chwila nieuwagi… jeden gwałtowniejszy ruch… Albo zawał serca! Już
sobie wyobrażam, co ty mogłaś wyprawiać w łóżku… Pewnie masz do tego
osobny, bardzo dobry program...
KOBIETA Z tego co wiem, to udał się do raju.
ROBERT
Racja! Ale ze mnie tępak! To może dlatego, że
jestem tu od niedawna, szok spowodowany nowym otoczeniem. Oczywiście,
profesorek trochę zarobił… znaczy… narobił dobrych uczynków i poszedł
do raju.
KOBIETA A pan jak tu trafił?
ROBERT
Po pierwsze: żaden pan, tylko Robert. A po drugie,
masz niezły komputer w tej głowie: ciekawy człowieka...
KOBIETA
Proszę mnie zbytnio nie przeceniać, to tylko
przecież zaprogramowana uprzejmość, pytam z elektronicznej grzeczności...
ROBERT
Proszę, proszę, w dodatku skromna maszyna...
KOBIETA
Ja też mam imię: Natalia.
ROBERT
Ten profesorek to jednak miał gust we wszystkim: ta
figura, kolor włosów- ludzie inteligentni nie preferują chyba blondynek, strój-
tutaj większość łazi niemal goła, a nawet imię...
KOBIETA
Miły jesteś Robercie- choć w dosyć specyficzny
sposób… Czy ty przypadkiem nie byłbyś bardziej zainteresowany profesorem niż
mną? Bo ja — nie łudź się — „te" kabelki mam, niestety dla ciebie,
stanowczo wyrwane...
ROBERT A jakie poczucie humoru… Tak jak myślałem, masz
zmieniony program: z sexy girl, na strong girl.
KOBIETA
Tak, można to tak nazwać. A propos seksu, z tej
naszej, krótkiej rozmowy odnoszę wrażenie, że jesteś kulturalnym,
inteligentnym człowiekiem...
ROBERT
(śmiejąc się)
Dziękuję za szczerość...
KOBIETA
Ale początek naszej znajomości do
najgrzeczniejszych nie należał...
ROBERT
(do siebie)
Zachciało mi się rozmów z cyfrowymi lalami, już lepiej by mi było zostać
przy gadaniu do siebie...
KOBIETA
To przez to, że nie jestem prawdziwą kobietą? Ze
mną chciałeś pominąć damsko-męskie podchody, cały wasz miłosny rytuał, i od razu przejść do sedna, prawda?
(Robert wpada w zakłopotanie, wraca do pracy)
KOBIETA
Poza tym, bardzo sprytnie zmieniłeś temat, gdy
spytałam o przyczynę twojego pobytu tutaj, Robercie, nie chcesz mówić o sobie? Nie ma tu zbyt
wielu ludzi, a ci, co tutaj pracują, to przede wszystkim… więźniowie.
ROBERT
(gwałtownie
zrzuca z siebie worek) Nie jestem więźniem! Ale z ciebie bestia! Co mnie podkusiło, żeby
ciebie zaczepiać?! Czuję się o wiele bardziej wolny niż (wskazując ręką w lewą stronę) oni! Człowiek myślący
jest wolny nawet w kajdanach! (po chwili)
To prawda, nie pracuję tu z własnej woli. Słyszałaś o tych ostatnich
demonstracjach, tłumionych demonstracjach? Zostałem skazany za to, że próbowałem
przywrócić tym ludziom wolność; za to, że chciałem dla nich powrotu do
prawdziwego życia.
KOBIETA
Słyszałam jednak, że zostały zdemolowane liczne
budynki, samochody...
ROBERT
Od wieków wiadomo, że jeżeli chcesz, aby cię słuchano,
musisz tłuc po głowach. To oni są więźniami! Najpierw kuszeni reklamami, a później uzależniani od kolorowych, ruchomych obrazków!
KOBIETA
Więźniami? Przecież oni decydują się z własnej,
nieprzymuszonej woli; zresztą płacą chyba za to grube pieniądze...
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 21-10-2004 Last change: 05-03-2006)
Wojciech Hawryluk Urodzony 1977 r., mieszka i pracuje w Lublinie, wykształcenie prawnicze, dramaturg (wyróżniony w 2007 r. główną nagrodą w ogólnopolskim konkursie na sztukę o tematyce współczesnej WINDOWISKO w Gdańsku - za dramat pt. Ateiści), autor tekstów i recytator w słowno-muzycznym projekcie ateiści pójdą do nieba, na koncie kilka małych, lokalnych koncertów. Private site
Number of texts in service: 5 Show other texts of this author Newest author's article: Domorosłe przemyśliwania | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3693 |