Culture » Art » »
Raj [3] Author of this text: Wojciech Hawryluk
MĘŻCZYZNA
(śmiejąc się) A może specjalnie zwariował, po to, aby uwiarygodnić swoją teorię...
(Mężczyzna co
jakiś czas dyskretnie spogląda na urządzenie w rękach Roberta)
ROBERT
(do Kobiety)
Ale czy to znaczy, że mam całkowicie zamknąć oczy — tak jak ci w raju? Ja chcę patrzeć jak najdalej mogę!
MĘŻCZYZNA
Ależ w raju można patrzeć o wiele dalej niż
tutaj. Panie Robercie, tak sobie pomyślałem, jeżeli już analizujemy tę
kwestię, że raj to przecież także fragment tego, naturalnego świata i to
też przedmiot poznania, który jednocześnie daje ogromne możliwości
poznawcze. Dlaczego pan myśli, że człowiekiem można być tylko będąc
zaledwie tutaj? Dlaczego świat należy myśleć jako miejsce zamieszkania? W raju zwiedziłem już pół świata! I to bardzo tanio. Tam ma pan dostęp do
wszystkich źródeł wiedzy — wiedzy podanej w niesamowitej formie, do
wszystkich dzieł sztuki...
ROBERT
Jasne! Płaci się kupę szmalu, żeby następnie łazić
po bibliotekach, muzeach, teatrach i galeriach… Macie mnie za debila?! To
jakie muzeum szanowny pan ostatnio odwiedził?
(Mężczyzna
wpada w lekkie zakłopotanie)
ROBERT
Ale z pewnością o wiele lepiej
przypomina sobie pan szanowny detale ciała laski, którą pozwolił
sobie rżnąć ostatnio?
KOBIETA
Robercie, tak nie można. Wyładowujesz na panu swoje
problemy z płcią piękną, obrażasz...
MĘŻCZYZNA
Oczywiście, seks jest ważny, przecież to także
element ludzkiego życia...
ROBERT
Ale nie najważniejszy!
MĘŻCZYZNA
Naturalnie, że nie, ale za to bardzo atrakcyjny, zwłaszcza,
że w raju nie ma czegoś takiego jak niechciane ciąże, impotencja czy
nieudane małżeństwa...
ROBERT
Wreszcie wydało się do czego służy ten cały raj! A co z bólem egzystencji, namysłem nad życiem i śmiercią?!
MĘŻCZYZNA
Śmierć? Już jedną, na szczęście kliniczną,
przeżyłem. Wiecie państwo jak wygląda śmierć w raju? Tak, jak wyłączenie
telewizora, najlepszego na świecie telewizora! Tuż przed tym pstryknięciem
nic niepokojącego się nie działo — nadal czerpałem życie pełnymi garściami. Obrazy, doznania wciąż miały pełnię
kolorów, dźwięków i smaków. Nie miałem czasu… ani ochoty na jakieś rozmyślania — czy, kiedy i jak to
się skończy… A tu starość musi być okropna. Same cierpienia...
ROBERT
Ale bez cierpienia nie docenialibyśmy należycie
chwil szczęścia!
MĘŻCZYZNA O czym pan mówi?! To przecież bzdura, wymyślona
pewnie przez jakiegoś nieudacznika, który zamiast żyć, siedział w zimnej norze i wymyślał, już pewnie w obłędzie, mętne teorie- żeby
się pocieszać! Panie Robercie, biegu rzeki życia nie da się zawrócić
patykiem jakichś zasad, prawd. Człowiek od zawsze chciał tego samego: szczęścia.
Od wieków próbuje szukać różnych dróg, żeby osiągnąć ten cel. Raz
wybiera lepiej, raz gorzej — to wszystko...
ROBERT
(przerywa Mężczyźnie)
Zamknij się! Wystarczy tych bredni! Koniec zabawy! Przecież ja mam cię w garści
bo mam w garści ten twój rajski telefonik! Nie mylę się, prawda? Bez niego
nie masz co się pokazywać w raju...Zresztą, ty jesteś przecież martwy!
KOBIETA
(do Mężczyzny)
Przepraszam, ale ja...
ROBERT
(przerywa jej)
Już dosyć tych twoich wywodów!
KOBIETA
(do Mężczyzny)
Ale ja mogę...
MĘŻCZYZNA
(do Kobiety,
spogląda na telefon) Tak! Proszę nam nie przeszkadzać! Proszę wracać do pracy.
ROBERT
Roboty do roboty!
GŁOS Z GŁOŚNIKA
Więźniowi numer 408 nakazuje się powrót do pracy,
powtarzam: więźniowi numer 408 nakazuje się powrót do pracy.
(Robert spogląda
na swój uniform, po chwili podbiega do leżącej na ziemi marynarki. Zdejmuje górną
część uniformu (z numerem) i rzuca ją Mężczyźnie pod nogi. Sam zakłada
ciasną na niego marynarkę).
ROBERT
Zakładaj to!
MĘŻCZYZNA
Przecież to bez sensu, to się zaraz wyda...
ROBERT
Zakładaj to, bo rozpieprzę ci ten zasrany telefon!
(Mężczyzna
zakłada uniform)
ROBERT A teraz biegiem po woreczek!
MĘŻCZYZNA I co? Przez chwilę będziesz się cieszył, że jest
mi gorzej, niż tobie? A później? Zabijesz mnie? Uciekniesz i do końca życia
będziesz się ukrywał? Przecież to głupie. Posłuchaj...
ROBERT
Gdy ja tu tyrałem, ty bawiłeś się w raju za forsę z przekrętów! To teraz trochę popracujesz, i przy okazji dowiesz się,
co to znaczy prawdziwe życie...
MĘŻCZYZNA
Robert, słuchaj!
ROBERT
Już dosyć ze słówkami, obrazkami i teoriami.
Teraz trochę praktyki, zasuwaj!
MĘŻCZYZNA
Ja ci mogę pomóc! (Mężczyzna ciągnie Roberta w zaułek mniej widoczny dla straży) Możesz
radykalnie zmienić swoje życie. Znam cię zaledwie od paru chwil, ale widzę,
że jesteś inteligentnym człowiekiem, któremu może się trochę
nie udało, któremu powinęła się noga. Wiadomo: młodość. Byłem
kiedyś taki, jak ty. Każdemu mogło się to trafić. Ale to można naprawić!
Rozumiem twoje rozgoryczenie. Czujesz się tutaj poniżany, upokarzany. Dusisz
się! Zasługujesz na więcej! Wiadomo jak jest: forsa i znajomości rządzą.
Jedni bez żadnego wysiłku mają szmal, robią kariery, inni harują i nic z tego nie mają. Ja też nie jestem święty, ale mogę cię stąd wyrwać (wskazując
ręką w lewą stronę) — tam.
Proszę, nie przerywaj mi teraz. Pomyśl o swoim
dotychczasowym życiu. Co z niego pamiętasz? Te najlepsze i najgorsze chwile.
Tylko chwile! Reszta...Większość! Większość ucieka bez śladu. To szara,
gorzka papka codziennego życia wypełnionego bezsensownymi, mechanicznymi
czynnościami… Papka, w której powoli się topimy. A tam (śmieje
się) nie ma ani tej papki ani tych złych momentów. Dlatego nieprawdą
jest to, że w raju żyje się krócej. To tutaj traci się czas.
(Robert milczy)
MĘŻCZYZNA
Załatwię ci to za darmo, mam znajomości. A wierz
mi, to kosztowna rozrywka. A jeśli nie, to co? Co będziesz robił? Wyjdziesz
stąd albo uciekniesz...i co? Ile masz lat? Masz wykształcenie? (po chwili) Będziesz się uczył? Znajdziesz pracę — z papierami
pobrudzonymi odsiadką?
ROBERT A jaką mam gwarancję, że gdy oddam ci telefon, to
mnie nie wykołujesz?
MĘŻCZYZNA A jaki mam w tym interes? Zresztą, możesz mnie
przecież zabić i nie spotka cię za to żadna kara — jak celnie zauważyłeś — jestem żywym trupem. Jak widzisz (pokazując
na swoje ciało) — nie sprawiłoby ci to większych problemów, kilka
mocniejszych kopniaków i z
powrotem do worka.
KOBIETA
(przechodząc z workiem)
Robercie, rozczarowujesz mnie. Można było się z tobą zgadzać lub nie, ale
miałeś jakieś idee, dyskusja była pasjonująca, a teraz...
ROBERT
Zamknij się!
MĘŻCZYZNA
Marnujemy tu życie.
ROBERT A jak ta maszyna jest rzeczywiście bardzo popsuta?
MĘŻCZYZNA
Robert! Opieprzę ich zdrowo, może nawet zażądam
odszkodowania, nastraszę sądami, prasą… Zaszantażuję ich i przy okazji będzie
mi łatwiej ciebie wkręcić. Z pewnością wprowadzą nowe zabezpieczenia. Nie
ma co się martwić. Przecież nie pchałbym się z powrotem do tandety...
Zresztą nikt nie będzie cię tam trzymał na siłę, jeżeli ci się nie
spodoba — droga wolna… Ale — uwierz mi — będzie wręcz przeciwnie...
ROBERT
Dobra, ale bez żadnych numerów.
(Robert oddaje
Mężczyźnie telefon)
MĘŻCZYZNA
(wybierając
numer w telefonie) Przed tobą nowe życie. Powiem ci, że miałeś rację: wszystko mnie
tu drażni, brzydzi… I jeszcze to potworne poczucie, że czas ucieka
straszliwie szybko! Bardzo boję się starości. Ale zaraz to się skończy. (do
słuchawki) Dzień dobry, tu numer DH 56 282… Dorota, Henryk 56 282,
tak… Proszę pani, jest pewien problem, omyłkowo zostałem usunięty z raju,
chyba zasłabłem i ocknąłem się już na zewnątrz, nastąpiła pewnie jakaś
awaria systemu… (po chwili) A jednak możliwe! Mam wykupiony dożywotni
pakiet… (po chwili) Mało brakowało, a zostałaby ze mnie kupka popiołu, a pani mnie pyta o stan konta?! Przecież
macie to bardzo dokładnie wbite w waszych komputerkach! Mój numer konta?!
Też go macie! (stara się uspokoić)
Dobrze, dobrze, tak, rozumiem… (maca się
po kieszeniach spodni, spogląda w stronę Roberta) Robercie, w wewnętrznej
kieszeni marynarki powinienem mieć kartę z numerem mojego konta...
ROBERT
Dlaczego jeszcze nic nie powiedziałeś o mnie?!
MĘŻCZYZNA
Na razie oni nie do końca wierzą, że ja to ja,
jeszcze nie mieli takiego przypadku. Myślą, że jestem naciągaczem. Jak okaże
się, że mam własną kartę i podam z niej swój numer...
ROBERT
(znajduje kartę,
przerywa Mężczyźnie) Najpierw mów im o mnie, a później dam ci kartę!
MĘŻCZYZNA
Robert, ja w tej chwili rozmawiam z szeregowym
pracownikiem. Oni potrzebują jak najwięcej moich danych — sprawdzają jednocześnie
mój głos… Gdy podam im swój numer, to uprawdopodobni moją tożsamość,
czyli uwierzą mi, a wtedy ja poproszę o połączenie z moim kumplem ze
szkolnej ławy, czyli prezesem i… Jasne?
(Robert podaje
Mężczyźnie kartę)
MĘŻCZYZNA
Proszę pani, mój numer konta to DH 112236. Tak… (po chwili Mężczyzna się uśmiecha) Nic się nie stało, rozumiem państwa
nieufność, środki bezpieczeństwa, takie czasy...Mnie też niepotrzebnie
trochę poniosło… (chwilę słucha) Dziękuję bardzo. Dobrze, to ja będę kierował
się w stronę bramy głównej, tak… Do widzenia!
ROBERT
Ty gnoju!
(Robert rzuca
się na Mężczyznę, lecz ten robi lekki unik i dotyka Roberta telefonem.
Robert zostaje porażony prądem, upada i zwija się z bólu)
MĘŻCZYZNA
Czego się rzucasz?! Ty durniu! Mało ci odsiadki?!
Chcesz dożywocie albo więcej?! Przecież w momencie podania przez telefon
moich danych, przestałem już być martwy… Teraz
wiesz, dlaczego ten telefonik jest taki duży. A ja im zarzucałem
nadmiar ostrożności! Jeszcze pamiętam, jak się z nich śmiałem. (do telefonu) Zwracam honor!
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 21-10-2004 Last change: 05-03-2006)
Wojciech Hawryluk Urodzony 1977 r., mieszka i pracuje w Lublinie, wykształcenie prawnicze, dramaturg (wyróżniony w 2007 r. główną nagrodą w ogólnopolskim konkursie na sztukę o tematyce współczesnej WINDOWISKO w Gdańsku - za dramat pt. Ateiści), autor tekstów i recytator w słowno-muzycznym projekcie ateiści pójdą do nieba, na koncie kilka małych, lokalnych koncertów. Private site
Number of texts in service: 5 Show other texts of this author Newest author's article: Domorosłe przemyśliwania | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3693 |