|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Dwa konie z rzędem... Author of this text: Barbara Stanosz
Konia z rzędem temu, kto potrafi wyjaśnić w nieezoterycznym, powszechnie zrozumiałym języku, dlaczego homoseksualizm jest
złem lub „nieładem moralnym" — cokolwiek miałby znaczyć ten
terminologiczny dziwoląg. Zastrzeżenie co do języka wyklucza powoływanie się
na domniemaną opinię Istoty Wszechwiedzącej, a także na równie tajemnicze
prawo naturalne. (W tej ostatniej sprawie proszę mi nie doradzać lektury dzieł
filozofów, bo od pół wieku jest to jedno z głównych moich zajęć, a znacznie mniej czasu trzeba, by przekonać się, że panowie ci sami nie
wiedzieli, co właściwie chcą powiedzieć, gdy mówili o prawie naturalnym.)
Dlaczego upodobanie do seksu z osobą tej samej płci miałoby być moralnie
naganne w odróżnieniu od, na przykład, upodobania do grochówki, którą nie
każde podniebienie toleruje, ale każdy posiadacz podniebienia uzna za rzecz
moralnie neutralną? Pierwsze z tych upodobań występuje zapewne rzadziej niż
drugie. Weźmy więc zamiast grochówki potrawkę z owadów, którą w naszej
kulturze niewielu ludzi uważa za przysmak. Możesz się skrzywić na myśl, że
podano ci ją na kolację, ale nie przyjdzie ci do głowy, że spożywanie jej
jest niemoralne; powstrzymasz się od takiej oceny (jeśli nie jesteś ideowym
wegetarianinem), bo zauważysz w porę, że dopóki czyjeś preferencje
kulinarne nie szkodzą innym (nie są preferencjami ludożercy), dopóty są
moralnie obojętne. Krótko mówiąc, nic ci do tego, co kto lubi. Dlaczego z preferencjami seksualnymi miałoby być inaczej? Przecież nie dlatego, że
urzeczywistnia się je we dwoje, we dwóch lub we dwie, bo gdy czynią to ludzie
dorośli za obustronną, niewymuszoną zgodą, nie ma podstaw do rozróżnień
moralnych. Drugiego konia z rzędem temu, kto wskaże jakieś szkody — choćby drobne i tylko
prawdopodobne — które wyrządziłaby państwu czy społeczeństwu legalizacja
związków homoseksualnych. Oczywiście chodzi mi o szkody inne niż te, które
przynosi legalizacja związków heteroseksualnych. Główną plagą tych
ostatnich jest zjawisko przemocy w rodzinie, którego zwalczanie — jeśli państwo
szczerze chce to czynić — wymaga zaangażowania sporych sił i środków.
Należy przypuszczać, że w prawnie i obyczajowo usankcjonowanych związkach
homoseksualnych dochodziłoby do przemocy fizycznej rzadziej niż w heteroseksualnych (bo chyba zniechęca do niej względna równowaga sił obu miłujących
się stron). Ponieważ zaś przemoc w rodzinie fatalnie wpływa na psychikę
dzieci, nawet gdy one same nie są bite, więc może dzieci — adoptowane lub
pochodzące z wcześniejszych związków — chowałyby się, statystycznie biorąc,
zdrowiej w rodzinach homoseksualnych?
Nie martwię się o to, skąd wezmę te konie, bo nikt się o nie nie upomni. Przekonanie o niemoralności homoseksualizmu i o społecznej szkodliwości przyznania
homoseksualistom praw, które mają heteroseksualiści, jest jawnym przesądem religijnego chowu, nieprzekładalnym
na kategorie rozumu. Przesądy tej proweniencji można kwitować wyrozumiałym uśmiechem
tam, gdzie ich wpływ na życie publiczne rozsądnie ograniczono; w Polsce może
to być tylko śmiech wisielczy.
Krztusimy się
takim śmiechem, gdy polskie „wolne" media, z mediami „misyjnymi" włącznie,
lamentują nad casusem Rocco Buttiglionego. Pan ten powiedział na forum
Parlamentu Europejskiego, że jako katolik uważa homoseksualizm za grzech, dodał
wszakże, że nie będzie dyskryminował homoseksualistów (czyli robił użytku z tego swego przekonania), gdy zostanie unijnym komisarzem ds. wolności
obywatelskiej i sprawiedliwości. Moje życzliwe ucho odbiera tę deklarację
jako zapewnienie, że mówiąc, iż homoseksualizm jest grzechem, uprawiał on
czystą lip service wobec swego kościoła. Można w to zapewnienie
uwierzyć lub nie; Parlament wolał nie uwierzyć, co wydaje się wyjściem
bezpieczniejszym.
Polscy publicyści
rozmaitych Wprost-ów i prowadzący telewizyjny talk show
podzielili opinię Parlamentu, iż dezaprobata moralna Buttiglionego dla
homoseksualizmu jest szczera, i podnieśli larum: Oto dyskryminuje się katolików,
odmawiając im prawa wyrażania swoich przekonań! Gdy to uczynią, są
represjonowani! Zjednoczona Europa bez „chrześcijańskich korzeni" w preambule swojej konstytucji nie jest światopoglądowo neutralna, lecz
antyreligijna!
Jakoś nikt nie
broni p. Buttiglione przed zarzutem umysłowego niedowładu: bezkrytycyzmu, z jakim akceptuje on urojenia swoich religijnych autorytetów. Każdemu, rzecz
jasna, wolno żywić i wygłaszać przesądy. Jest to najstarsze prawo człowieka — jedyne, którego nikt nigdy nie zakwestionował i z którego zawsze obficie
korzystano. Ale już nie wszędzie ostentacyjne korzystanie z tego prawa sprzyja
piastowaniu wysokich stanowisk politycznych. Czyżby nadchodziły lepsze czasy
dla rozumu?
« (Published: 20-12-2004 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3838 |
|