|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Tożsamość budowana przez wykluczenie [3] Author of this text: Marek Przychodzeń
Hiszpania
pozostała w tyle w stosunku do Anglii i Francji, zarówno w kontekście
budowania państwa jak i narodu. Jeśli jedność, jak twierdzi Marx, jest
budowana na bazie połączenia strachu i miłości, to Hiszpańska Inkwizycja,
bazując jedynie na strachu, nie potrafiła wywołać pożądanego efektu.
Dodatkową przeszkodą okazuje się cel ataków — nietolerancja wobec
cudzoziemskich konwertytów, najczęściej będących daleko od władzy, nie
wyrwała poddanych z narodowej apatii. Szczególną
uwagę poświęca Anthony Marx kwestii liberalizmu. Według Marxa nadanie praw
obywatelskich uzależnione było od wcześniejszego odmówienia pewnym grupom
ludności tychże. Prawa były początkowo przyznawane jako nagroda za współpracę
przy wykluczeniu a późniejsza wizja inkluzywnego liberalizmu wymagała lub
motywowała proces świadomego zapominania
[ 22 ]
metod, przy pomocy których wykuwano liberalne, inkluzywne instytucje.
Nieliberalne początki liberalizmu były wypierane, twierdzi autor, przez
kluczowych autorów tamtej epoki, tak by umocnić liberalny obraz i rzeczywistość
narodowej jedności. Modernizujący efekt piśmiennictwa, komunikacji i industrializacji odegrał kluczową rolę w późniejszej konsolidacji
Ciekawym
fragmentem analiz znajdujących się w książce Faith in Nation jest
przegląd obecnego wpływu wcześniejszej nietolerancji. Przypomnę, że w książce
pojawia się twierdzenie, że
proces budowy jedności narodowej nie jest zakończony po dziś dzień. Ślady
ciągłego używania religijnego wyłączenia jako spoiwa narodowej jedności są
wedle Marxa wciąż widoczne. We Francji, jedynym kraju w UE, którego świecki
charakter gwarantuje konstytucja, na mocy ustawy Michela Debre, umożliwiono
pomoc państwową dla prywatnych szkół katolickich, do roku 1961 20% budżetu
edukacyjnego Francji przeznaczano na te właśnie szkoły. Jedynie Portugalia
wprowadziła oficjalny zakaz używania przez partie polityczne symboli
religijnych. „Ogólnie, Francja, Anglia i duża część Europy jest niepewna w kwestii kooptacji imigrujących mniejszości muzułmańskich lub rasowych".
Wyłączająca baza jedności według Marxa widoczna jest również w europejskich stosunkach międzynarodowych. Rasowe poniżanie poddanych
kolonialnych pod koniec XIX wieku zaprzeczało standardowym ujęciom
zachodniego, tolerancyjnego nacjonalizmu. Ironicznie, powiada autor, Zachód
wykorzystuje swój obecny tolerancyjny nacjonalizm by poniżyć innych za
nacjonalizmy „nietolerancyjne", „etniczne", „wschodnie".
Idealizowanie własnej przeszłości po to, by poniżyć kraje Wschodniej
Europy, Bałkanów czy Afryki jest dla Marxa wystarczającym powodem, by
dostrzegać w tych działaniach znany schemat: poniżyć „innych", by
zjednoczyć „nas". Po lekturze książki Marxa zacząłem siebie pytać,
czy być może również obecny konflikt w Czeczenii jest przykładem taktyki
prześladowania, która jednoczy Rosjan przeciwko Czeczenom-terrorystom i odwraca uwagę obywateli Federacji Rosyjskiej od jej problemów wewnętrznych.
Książka Faith
in nation należy do grupy publikacji powstałych po 9/11 i można znaleźć w niej ślady odwołań do tej tragedii. Marx zauważa, że wykluczenie czy
nietolerancja zostają obecnie zglobalizowane, przynosząc proporcjonalnie więcej
zagrożeń dla współczesnego świata. „To co ostatnio zostało opisane jako
współczesne globalne 'zderzenie cywilizacji' przypomina na większą skalę
wcześniejsze zderzenie kultur i religii na Zachodzie, które było bazą
tworzenia naszych własnych narodów"
[ 23 ]
Jaką lekcję
ma dla nas Marx? Paradoksalnie, wskazywanie na wszechobecną nietolerancję
widoczną w początkach każdego nacjonalizmu nie osłabia optymizmu autora co
do możliwości osiągnięcia spójności „nas" bez poniżania „ich".
Zgodnie z zasadą „prawda was wyzwoli" amerykański profesor ostrzega przed
bezkrytycznym potępianiem obecnych „etnicznych" nacjonalizmów. Spójrzcie
na swoje początki — woła Marx a dostrzeżecie, że czasem konflikt i wykluczenie może być drogą naprzód, drogą do uzyskania późniejszej
tolerancji i pokoju. „Tylko długotrwała przemoc ukuła ideał liberalizmu i uwidoczniła korzyści tolerancyjnego współistnienia".
[ 24 ]
Państwa
Zachodu, wedle Marxa, same stosują praktyki wykluczania do dziś a zasłanianie
się tolerancją jest hipokryzją, gdyż tak naprawdę nie jest ona porządnie
przestrzegana w żadnym kraju Unii Europejskiej. Jeśli przyjaźnie interpretować
słowa Marxa okaże się, że gra toczy się o ilość krzywd i cierpień,
jakie można wyeliminować w trakcie organizowania się społeczeństw w narody. O ile pewna ilość cierpień jest nieunikniona, zdaje się twierdzić autor,
bezkrytyczne zadufanie Zachodu co do swej przewagi prowadzić może do
zaostrzania się globalnego konfliktu i pogłębianie się procesu konsolidacji
narodów poprzez konflikt. Czy można uniknąć zatem spirali konfliktu i budowania jedności na jego bazie? Wydaje się, że radą na to, według Marxa,
jest wyraźne uświadomienie sobie dotychczasowych kosztów osiągania spójności
narodowej — świadomość ta być może zachęci nas do prób budowania
prawdziwie modernistycznego i liberalnego świata. W szczególności chodzi tu o budowanie polityki większej tolerancji i inkluzywności. Ideałem zaś jest świat
„współistnienia cywilizacji dla wspólnego pożytku". Ten optymizm
poznawczy pozwala Marxowi twierdzić, iż jego praca nie legitymizuje
nietolerancyjnego nacjonalizmu, choć ślady tej nietolerancji widać w całej
książce tego autora. Skoro jest nadzieja na względnie lepsze jutro, nadzieja
możliwa do zrealizowania poprzez poznanie całej prawdy o mechanizmach rządzących
dotychczasowym budowaniem solidarności narodowej, prawda taka nie
usprawiedliwia przemocy, służy budowaniu lepszego świata, świata bez
przemocy.
Czy jednak
konkluzje Marxa powinny nas przekonać? Jeśli mechanizm wykluczenia jest
pierwotnym mechanizmem naszej psychiki, która funkcjonuje na zasadzie
rozgraniczenia „ja" — „ty", „my" — „oni" — na jakiej podstawie
winniśmy wierzyć, że podział ten da się przełamać? Jak wskazuje sam
Marx, nawet do tej pory, po 200 latach wojen religijnych, w Europie wciąż
widać ślady nietolerancji religijnej. Czy obecne konflikty religijno-narodowe
dałoby się ukrócić samą wiedzą, że na Zachodzie działo się podobnie
przez tak długi okres? Wydaje mi się, że może być wręcz przeciwnie.
Trudno
zrozumieć podstawę optymizmu autora, skoro ten na 200 stronach swojej książki
dowodzi, że ani demokracja ani liberalizm nie były w stanie wytworzyć
wystarczającej bazy społecznej dla swego istnienia, że baza ta była tworzona
na skutek przemocy i nietolerancji religijnej, według zasady „im więcej
krwi, tym lepiej", że nawet do tej pory narody Europy Zachodniej posługują
się metodą wykluczenia, tyle że znacznie subtelniejszą. Nie wygląda na to,
biorąc pod uwagę powyższe, że zaklęte koło nietolerancji może zostać
kiedykolwiek przerwane. W ostatnim rozdziale omawianej książki
wyraźnie widać niepewność Marxa, kiedy ten raz oskarża
zachodni liberalizm o hipokryzję, by później odwoływać się do krajów
Zachodu jako przykładu „liberalnej tolerancji i inkluzywności". Inny
fragment również może ilustrować moją tezę
|
„Fanatyczne
wizje zderzenia cywilizacji wiążą i będą wiązać i angażować nawet
wtedy, gdy zrozumiemy, że wizje takie same są konstrukcjami. Być może jednak
większa świadomość historyczna pozwoli nam osłabić nasze założenia, że
niemożliwe jest uniknięcie tych tragicznych procesów i ich skutków".
[ 25 ] |
|
Moje wątpliwości powiększają
się w kontekście namysłu nad tym, co Marx nazywa „globalizacją
konfliktu". Pomijając fakt, że bezpośrednie odwołanie się autora do
idiomu zderzenia cywilizacji gubi gdzieś pojęcie nacjonalizmu (sic!), warto
zauważyć, że to co publicyści zwą obecnie „trzecią wojną światową z terroryzmem" wskazuje raczej na zaognianie się konfliktu, niż jego
wygasanie. Procesy globalizacyjne znoszące znaczenie państw, grożą
przeniesieniem się podmiotu bazującej na konflikcie identyfikacji społecznej
od tożsamości narodowej do tożsamości ponadnarodowych (np. na poziom
cywilizacji), przy tym zgodnie z prawem konwersji sacrum, jakikolwiek przedmiot
lub podmiot konfliktu może w każdej chwili uzyskać status quasi-religijny.
Tradycyjnie pojęta religia może odegrać rolę czynnika spajającego szczególnie
na Bliskim Wschodzie, gdzie procesy modernizacyjne pojawiły się stosunkowo
niedawno, a poziom życia jest szalenie niski.
Pewną słabością książki Anthony’ego Marxa jest brak odwołań do
literatury źródłowej oraz ogromne problemy z wytłumaczeniem fenomenu Oświecenia, w szczególności we Francji. Przypomnę, że Marx wymienia przynajmniej pięć
możliwych wyjaśnień genezy i skutków Rewolucji Francuskiej, co wprowadza do
ogólnej wymowy jego teorii widoczny wyłom. Biorąc pod uwagę fakt, jak ogromną
rolę przyznaje Marx oświeceniowym ideom świeckich praw i tolerancji dla
powstania liberalnego, inkluzywnego nacjonalizmu, można zadać pytanie, czy byłby
on możliwy bez epoki Oświecenia i jego filozofii. Skoro bowiem budowanie jedności
drogą wykluczenia i niechęć religijna towarzyszą człowiekowi być może od
zawsze, źródło i popularność idei Oświeceniowych, wraz z ich wariacjami w rodzaju francuskiej antyreligijności, trudno wytłumaczyć na gruncie teorii
Marxa. Nagła antyreligijność katolickiego narodu, następująca po 200
latach przewagi w walce z hugenotami, domaga się wyjaśnienia. Być może
problem ten stanowi konsekwencję orientacji książki: ma ona obalić teorię
liberalnego nacjonalizmu zachodniego w jego wcześniejszym okresie, a w
konsekwencji podaje zbyt mało argumentów, by wyjaśnić późniejsze jego
powstanie.
Świat Bliskiego Wschodu
W kontekście książki Marxa
niezwykle interesująco przedstawia się możliwość porównania rozwoju
nacjonalizmu zachodniego z sytuacją panującą na Bliskim Wschodzie.
Wykorzystam w tym celu pracę Co się właściwie stało? O kontaktach
Zachodu ze światem islamu profesora Bernarda Lewisa.
[ 26 ]
Lewis w swej książce przedstawia obraz zamknięcia świata islamskiego.
Według niego do XVIII wieku to Europejczycy przejawiali zainteresowanie światem
islamu, nigdy odwrotnie. Wiedzę o krajach Bliskiego Wschodu można było uzyskać
dzięki wykładom języków wschodnich na uniwersytetach, czy relacji pielgrzymów i kupców. Od XVIII wieku kategorię zachodnich podróżników uzupełnili
„eksperci" sprzedający swą wiedzę bliskowschodnim władcom. Muzułmanie
nie byli jednak najczęściej zainteresowani poznawaniem świata niewiernych i w
efekcie nic na jego temat nie wiedzieli. Takie postrzeganie świata utrwaliło
się w ciągu wieków światowej dominacji cywilizacji islamskiej, dominacji
wspomaganej ideą „świętej wojny", która rozciągnęła się na niemal
wszystkie kraje regionu. Po ustaleniu się granic imperium nastąpiła względna
izolacja świata islamu od świata niewiernych. „Dla kupców
[bliskowschodnich] od wielu wieków Europa była terenem stosunkowo prymitywnym,
mającym niewiele do zaoferowania".
[ 27 ]
Imperialna pogarda dla kultur obcych islamskiej, a także charakter religii
(zalecającej brak kontaktu z niewiernymi) doprowadziły do traktowania Europy i jej mieszkańców jako barbarzyńców. Dopiero klęski Imperium Osmańskiego na
polach bitew zmusiły muzułmanów do zadania pytania o przyczyny przewagi
technologicznej i militarnej Zachodu. Stopniowy proces tłumaczenia europejskich
dzieł naukowych, a wreszcie wysyłanie wysłanników-szpiegów i, jeszcze później,
studentów muzułmańskich do uczelni Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch i innych krajów spowodowało większy przepływ (w tym czasie oświeceniowych)
idei z Zachodu na Wschód.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Footnotes: [ 22 ] por. str. 29, 188, 197. [ 26 ] Lewis Bernard, Co się
właściwie stało? O kontaktach Zachodu ze światem islamu (Dialog,
2003). « (Published: 04-02-2005 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3924 |
|