The RationalistSkip to content


We have registered
204.318.477 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Outlook on life »

Leopold albo o religii światła i barwy [5]
Author of this text:

I podsumowanie: znów niby o Platonie, a w rzeczywistości o samym sobie: „Znaczy to, że nie był w zgodzie sam ze sobą, bił się z myślami i szarpał się między tendencjami przeciwnymi dlatego, że sam miał naturę bogatą i rwało go w różne strony …"

HANKA

To głęboko przejmujące wyznanie, zwłaszcza, że czynione pod koniec życia.

Ale wiesz, co przyszło mi na myśl, kiedy kilkakrotnie podkreślałeś, że Witwicki pisze o Platonie, a myśli o sobie? Że dotyczy to także ciebie. Piszesz o Witwickim, a przecież z tobą jest podobnie. Sam wspominałeś, że pisząc wiersze, powieści, dialogi masz nieczyste sumienie. Obawiasz się, że w głowach niektórych czytelników może powstać zamęt, ponieważ nie będą potrafili zorientować się, co w twoich pracach jest prawdą a co zmyśleniem.

A jeśli tak, to może i ten sen, który miałeś dzisiejszej nocy, nie jest snem o Witwickim, ale snem o samym sobie. Może ta zielona anestezjolożka, która podejmuje decyzję o dokonaniu operacji wycięcia raka, to głos sumienia pracownika naukowego, który chciałby cię skłonić do pisania wyłącznie prac naukowych. Podobnie jak u Platona i Witwickiego: brak tolerancji ze strony jednego składnika osobowości w stosunku do drugiego składnika.

Niezmiernie charakterystyczna jest twoja reakcja na słowa anestezjolożki. Przecież każdego innego człowieka ogarnęłoby na twoim miejscu przerażenie. A ty sprzeciwiasz się we śnie operacji, dlatego, że to twój rak i chcesz nadal mieć go w sobie, broniąc się przed usunięciem go, bronisz swojej własnej tożsamości.

Czy przeczytałeś moją książkę?

FRYDERYK

Tak. Przyszedł mi zresztą w związku z tą książką pewien pomysł. Książka twoja ma tytuł: „Pierwsze kroki wśród ludzi". Czy nie powinnaś napisać książki, która stanowiłaby istotne uzupełnienie, a nosiła tytuł: „Ostatnie kroki wśród ludzi"?

Sama zresztą musiałaś odczuwać tę potrzebę, bo w najciekawszym rozdziale tej książki, rozdziale o „niezniszczalnej warstwie" jest coś w rodzaju zalążka tej następnej książki. Wszystkie pozostałe rozdziały dotyczą małych dzieci, tych istot, które stawiają „pierwsze kroki". A tu nagle pojawia się ni stąd, ni zowąd osiemdziesięcioletnia „pani Wacława" a wraz z nią najważniejszy wątek teoretyczny twojej książki.

Wprowadzenie tej staruszki było ci potrzebne jako dowód, że warto starannie badać wszystko, co dotyczy najwcześniejszej fazy rozwoju człowieka, o której pospolicie sądzi się, że całkowicie z niej wyrastamy. Wbrew temu podkreślasz, „że najwcześniejsze przeżycia, choć wyrastamy z nich i całkowicie o nich zapominamy, pozostawiają trwałe piętno na psychice człowieka". "Każdy człowiek — piszesz dalej — stanowi więc jakby wielkie archiwum, w którym od chwili urodzenia gromadzone są i przechowywane wszystkie jego przeżycia, jak codzienne gazety składane jedna na drugą tworzą coraz to wyższy stos.

Te najdawniejsze roczniki, pokryte kurzem, przytłoczone ciężarem warstw nowszych są niemal niedostępne, ale istnieją i do końca życia człowieka nie znikną. Znane są przecież powszechnie fakty z życia ludzi bardzo starych, u których „do głosu dochodzą wczesnodziecięce warstwy pamięci i zaczyna działać ukryte dotychczas, ale zawsze żyjące w nas małe dziecko".

Widzisz w tym działanie praw rządzących ewolucją psychiczną i znalazłaś dla nich piękną nazwę. Nazwałaś je „p r a w a m i g e o l o g i i d u s z y". Każdy okres życia — piszesz dalej — począwszy od tego najwcześniejszego, zostaje w naszych zwojach mózgowych zapisany na zawsze i w każdym z nas żyje do końca i dziecko dziesięcio i pięcioletnie, i dwulatek, i niemowlę." Poszczególne warstwy nie giną w człowieku nigdy, ale żyją utajonym życiem wewnątrz naszej osobowości."

Bardzo pomocna była mi twoja książka. To, co piszesz o wielowarstwowej strukturze osobowości, utwierdza mnie w przekonaniu, że obrałem właściwą drogę, koncentrując wokół tego problemu całą moją książkę o Witwickim.

Pozwól jednak, że do ogródka twoich rozważań wrzucę trzy kamyki, a ściślej trzy słowa, których chyba nie znasz, bo nie używasz ich w swoich pracach, a sądzę, że mogą ci się przydać. Oba słowa pochodzą z polskiej literatury psychologicznej okresu międzywojennego, a znalazłem je przypadkowo, wertując roczniki różnych czasopism w poszukiwaniu prac Witwickiego i wzmianek o Witwickim. Pierwsze z tych słów znalazłem w „Psychometrii" z 1934 roku. Wydrukowano tam artykuł Stefana Frycza z jego propozycją podziału „całokształtu psychologii" na dziesięć podstawowych dyscyplin. Zafascynowała mnie w tym podziale dyscyplina piąta, nazwana przez Frycza „psychoptychologią" od greckiego słowa ptyche czyli warstwa. „Psychoptychologia powiada Frycz — jest działem psychologii, który odgrywa w niej rolę podobną do tej, jaką geologia ma wśród nauk przyrodniczych. Zajmuje się ona powstawaniem i zmienianiem się struktur dusz pod wpływem rozmaitych czynników, przeżyć i okoliczności życiowych."

Drugie słowo chcę ci podrzucić z pewną intencją polemiczną. Sądzę, że w swojej książce „Pierwsze kroki wśród ludzi" przeceniasz okres niemowlęctwa. Mam wątpliwości, czy rzeczywiście ten najwcześniejszy okres ma znaczenie decydujące dla charakteru i postawy człowieka. Gdyby tak było, to cała praca nauczycieli gimnazjalnych i profesorów uniwersytetu byłaby, działaniem spóźnionym bez większego wpływu na formowanie się osobowości, której zasadniczy trzon zastał już uformowany w niemowlęctwie. Dlatego nie umniejszając bynajmniej doniosłości badań nad najwcześniejszym okresem życia człowieka, należałoby równocześnie podkreślać jeszcze większą doniosłość dyscypliny nazywanej w latach trzydziestych a k m e o l o g i ą, która miała zajmować się życiem psychicznym człowieka dojrzałego. Osobiście, zgodnie z etymologią słowa akme, wolałbym przez akmeologię rozumieć „naukę o szczytach życia psychicznego", o jego formach najpełniej rozwiniętych — a więc tych, które występują u takich ludzi jak Witwicki. Dlatego właśnie interesujący mnie problem struktury osobowości postanowiłem zbadać na jego przykładzie, sądząc, że pod względem bogactwa osobowości górował on zdecydowanie nad wszystkimi współczesnymi sobie Polakami.

Trzecie słowo również pochodzi od Frycza, a wyjaśnione zostało przez niego w następnym roczniku „Psychometrii". Słowem tym jest p s y c h o c h o r e z j o l o g i a, czyli nauka o zdolnościach i skłonnościach. „W przeciwieństwie do dotychczasowych badań psychotechnicznych, pochodzących od ujęcia i określenia cech indywidualnych od peryferii — powiada Frycz — należy dążyć do u j ę c i a r d z e n i a czyli ośrodka danej osobowości". Sądzę, że ta myśl uzupełnia twoje porównanie osobowości do stosu kolejnych roczników jakiegoś czasopisma. Może bowiem wydawać się, że liczy się tylko ten ostatni rocznik, najświeższy, ponieważ przykrywa on sobą poprzednie roczniki. Ale Frycz stawia trafne pytanie, który z tych roczników stanowi rdzeń, ponieważ wokół jego treści formuje się cała osobowość — od centralnego ośrodka ku peryferiom. I tu należałaby postawić jeszcze jedno pytanie: — Czy istnieje tylko jeden model struktury osobowości, polegający na koncentracji wszystkich składników wokół jakiegoś jednego ośrodka, czy też można spotkać ludzi, których osobowość ma strukturę policentryczną?

HANKA

O tych dwóch modelach pisał Stefan Baley. I może cię to zainteresuje, że jako przykład człowieka o policentrycznej strukturze osobowości podawał Władysława Witwickiego.

FRYDERYK

Wiem o tym. Mam kserokopię tekstu Baleya — charakterystykę osobowości Witwickiego. Smutne jest tylko to, że zamiast cieszyć się wyjątkowym bogactwem własnej osobowości, Witwicki całe życie zadręczał się odkrywaną w sobie wielością dusz. Niepotrzebnie dał sobie wmówić, że powinno się mieć tylko jedną duszę.

*

Tekst pochodzi z książki: A. Nowicki, Uczeń Twardowskiego. Władysław Witwicki, Katowice 1983.


1 2 3 4 5 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nauka – brama do nowej religii?
Religia Muzyki i kult kompozytorów

 Comment on this article..   


«    (Published: 19-03-2005 Last change: 29-07-2005)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Andrzej Rusław Nowicki
Ur. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety.
 Private site

 Number of texts in service: 52  Show other texts of this author
 Newest author's article: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 4023 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)