The RationalistSkip to content


We have registered
204.378.762 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Outlook on life » »

Bogu nic nie jesteśmy winni [1]
Author of this text:

Czyli prawda religii i prawda rozumu

Motto:
"Życiową misją człowieka jest także nieustannie
i niezmordowanie, zastępować przekonania
nieuzasadnione, przekonaniami uzasadnionymi".
Miroslav Plzak

Czy zastanawialiście się kiedyś /pytam tych, których nie obraża zastanawianie się nad dogmatami wiary/, jakie jest największe albo jedno z największych zakłamań w naszej religii? /w wielu innych też, ale tym niech się martwią tamtejsi wyznawcy/. Powiecie zapewne; odwrócenie sytuacji, w której to Bóg stwarza ludzi na swoje podobieństwo, podczas gdy naprawdę było odwrotnie /dowodzi tego niezbicie historia religii/: to ludzie stworzyli bogów na swoje własne podobieństwo i obraz.

O, tak! To na pewno! Lecz aby je sobie uświadomić trzeba odwołać się do wiedzy religioznawczej. Ja mam na myśli zakłamanie będące immanentnym składnikiem religii. Na nie chcę zwrócić waszą uwagę i jemu poświęcić niniejszy tekst. Nie ustępuje ono wiele w wymowie temu pierwszemu, a jeśli wziąć pod uwagę konsekwencje jakie z niego wynikają dla ludzkości, to może nawet je przewyższa.

Czym więc jest to największe zakłamanie w religijnej doktrynie? Albo w religijnej prawdzie, jak to się popularnie określa? Otóż według mnie jest nim przerzucenie winy i odpowiedzialności za zło istniejące w dziele bożym, ze stwórcy tegoż dzieła, na jedno z jego stworzeń — człowieka. Obciążenie winą za istnienie zła człowieka a nie Boga, skutkuje dla niego tak przykrymi konsekwencjami, iż myślę, że warto jest „wyprostować" ten teologiczny problem, zgodnie z nakazami rozumu a nie irracjonalnej i nieuzasadnionej wiary w prawdziwość prastarych mitów.

„Człowiek musi w coś wierzyć" jak stwierdza ogólnie znane powiedzenie, przytaczane jako argument na konieczność wiary religijnej w życiu ludzkim. To prawda; jest to jedna z głębszych psychicznych potrzeb człowieka i nie mam zamiaru jej kwestionować lub umniejszać jej wartości. Tym bardziej, że i tak nie sposób jest wszystko wiedzieć. Jednakże jeśli człowiek już musi w coś wierzyć, to niech przynajmniej nie wierzy w „prawdy" łatwe do zakwestionowania i obalenia rozumem, bo to uwłacza jego godności i kondycji umysłowej, jako istoty myślącej bądź co bądź.

Nadszedł już chyba właściwy czas, aby człowiek dla własnego dobra uwolnił się od tak pomyślanych „prawd" religijnych, które skutkują u niego poczuciem winy. Uważam, iż można być wierzącym w Boga /jeśli jest to komuś potrzebne do pełni człowieczeństwa/, ale z zachowaniem właściwych relacji pomiędzy Stwórcą a jego stworzeniem. Powtarzam: właściwych a nie celowo zafałszowanych.

Religie bowiem — aby panować nad ludźmi — postępują z nimi dokładnie tak, jak wynika to z przesłania bardzo pouczającej opowiastki, przytoczonej przez Anthonego de Mello w jego wspaniałym „Przebudzeniu":

"Pewien człowiek znalazł jajko orła. Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie. Orzełek wylągł się ze stadem kurcząt i wyrósł wraz z nimi. Orzeł przez całe życie zachowywał się jak kury z podwórka, myśląc, że jest podwórkowym kogutem. Drapał w ziemi szukając glist i robaków. Piał i gdakał. Potrafił nawet trzepotać skrzydłami i fruwać kilka metrów w powietrzu. No bo przecież, czyż nie tak właśnie fruwają koguty?

Minęły lata i orzeł zestarzał się. Pewnego dnia zauważył wysoko nad sobą, na czystym niebie wspaniałego ptaka. Płynął elegancko i majestatycznie wśród prądów powietrza, ledwo poruszając potężnymi, złocistymi skrzydłami. Stary orzeł patrzył w górę oszołomiony. — Co to jest? - zapytał kurę stojącą obok. — To jest orzeł, król ptaków — odrzekła kura — ale nie myśl o tym. Ty i ja jesteśmy inni niż on.

Tak więc orzeł o tym więcej nie myślał. I umarł, wierząc, że jest kogutem w zagrodzie".

Rozumiecie sens tej opowiastki?; religie — ze zrozumiałych względów — wszystkich jak leci traktują jak wyżej wspomniane ptactwo domowe /"Nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego, nie ma rozumnego /.../ wszyscy zboczyli z drogi, zarazem się zepsuli, nie ma takiego co dobrze czyni, zgoła ani jednego" Rzym.3,10,12/.

Dlatego zachęcam tych wszystkich, którzy z różnych powodów podejrzewają u siebie naturę orła, choć jeszcze nie w pełni zdają sobie z tego sprawę, do przeczytania poniższego tekstu i zastanowienia się ile może być w nim prawdy. Tej prawdy, która ma nas wyzwalać przecież z mentalności kury i czynić orłami intelektu. Aby każdy z was zanim uwierzy, iż jest kogutem w zagrodzie, spróbował przekonać się czy to znamienne zdanie: "Ale nie myśl o tym. Ty i ja jesteśmy inni niż on", na pewno jego dotyczy. Życzę wam aby owa mądra opowiastka nie stanowiła ilustracji właśnie waszego przypadku. Przynajmniej jeśli chodzi o wiedzę dotyczącą religii.

Tyle tytułem wstępu, teraz już właściwy tekst. [ 1 ] Niech ciekawość będzie z wami.

Wyobraźcie sobie następującą sytuację; otóż pewnego pięknego dnia zostajecie oskarżeni o popełnienie ohydnej zbrodni przeciwko ludzkości, na drugim końcu świata /dziesiątki tys. km od miejsca waszego zamieszkania/, za którą grozi najwyższy wymiar kary: śmierć. Jak się będziecie bronić przed tym nieuzasadnionym oskarżeniem? Prostym stwierdzeniem: „Nie było mnie przy tym, jestem niewinny" i przedstawieniem 100 % alibi na czas jej popełnienia? To powinno wystarczyć zapewne. Więc skąd to oskarżenie pod waszym adresem? Absurdalny pomysł powiecie, prawda?

Otóż nic bardziej błędnego; takie oskarżenie przeciwko wam /i nam wszystkim/, wysuwa między innymi nasza judaistyczno-chrześcijańsko-katolicka religia. Kiedy bowiem zaczynacie uczęszczać na lekcje religii dowiadujecie się — ni mniej ni więcej — iż jesteście winni zbrodni popełnionej ok. 6 tys. lat temu /jak skrupulatnie wyliczyli egzegeci/, przez waszych pra, pra, pra /i tak 250 - 300 razy/ prarodziców i w związku z tą ich winą zasługujecie na karę śmierci.

Jak zareagujecie na to absurdalne oskarżenie?; prostym stwierdzeniem: „A co ja mogę mieć z tym wspólnego? Nie było mnie wtedy na świecie!", jednocześnie pukając się w czoło pod adresem tego, kto wymyślił tę piramidalną bzdurę. Naprawdę tak się zachowacie? Czy raczej przyjmiecie w pokorze tę czyjąś winę sprzed tysiącleci i uznacie to za coś tak oczywistego i właściwego, że nie ma nawet o czym mówić /o buntowaniu się nawet nie wspominając/? Ba! Jestem pewien, iż nie tylko wybierzecie ten drugi wariant zachowania, ale też będziecie wdzięczni, zachwyceni i uradowani tym werdyktem, tak niesprawiedliwym i nieprawdopodobnym w kontekście bożych cech /atrybutów/.

Gdyby tylko to! Będziecie nawet innych przekonywać /nierzadko siłą i wbrew ich woli/, że są również winni tej odległej w czasie zbrodni, więc od kary nie mogą się wybronić w żaden sposób i — jakby tego było mało — powinni być jeszcze wdzięczni temu, kto ich ukarał w taki perfidny i bezlitosny sposób.

Czy ta analogia daje wam coś do myślenia? Nie uważacie, iż to dość dziwne zachowanie /delikatnie mówić/ jak przystało na Boga doskonale sprawiedliwego?; obarczać winą swoje marne stworzenia za coś w czym nie mogli mieć żadnego udziału, ani mieć na to żadnego wpływu. Za coś co skutecznie oddziela bariera czasowa, nie do przekroczenia dla bożych stworzeń,… a mimo to powinni czuć się winni, li tylko dlatego, że urodzili się nimi. Przerażające...

Podoba się wam ta „boska sprawiedliwość"? Bo mnie nie bardzo! Lecz to jeszcze nie wszystko. To dopiero pierwszy krok na tej drodze ku świadomości orła. Przyjrzyjmy się teraz bliżej samemu wydarzeniu, które posłużyło Bogu za pretekst do ukarania człowieka /jako całego gatunku/, a uświadomicie sobie całą głębię „boskiej" /dlaczego w cudzysłowie okaże się na końcu/ perfidii w stosunku do swych marnych i niczemu nie winnych stworzeń.

Zaczęło się to podobno wszystko od upadku człowieka w raju; oto Bóg stworzył ludzi doskonałych /jak utrzymuje religia/ i zakazał im nabycia wiedzy o istocie dobra i zła. Lecz ci nie posłuchawszy jego zakazu ulegają podszeptom węża i zjadają zakazany owoc z drzewa dobrego i złego. W efekcie tego nieposłuszeństwa ich natura ulega skażeniu grzesznymi skłonnościami. Jest to tzw. grzech pierworodny człowieka przechodzący na następne pokolenia, gdyż Bóg - za karę — nakazuje ludziom rozmnażać się z tą grzeszną naturą.

Pierwsza sprzeczność; gdyby ludzie byli naprawdę doskonali, Bóg nie musiałby im niczego zakazywać, bo i po co? /istota doskonała sama powinna wiedzieć co jest dla niej dobre a co złe. Inaczej mówiąc; powinna być samowystarczalna, także moralnie/. Poza tym, gdyby byli doskonali nie posłuchaliby węża w żadnym wypadku, bowiem doskonałość bożego stworzenia — co potwierdza cała religijna doktryna — polega na jego doskonałym posłuszeństwie, czyli na owej bogobojności, tak bardzo przez Boga cenionej u swych stworzeń. Zatem takimi Bóg musiał stworzyć pierwszych ludzi, by zasłużyli na miano doskonałych /inaczej nie obraziła by go tak bardzo ich samowola/. Jak mogli więc tacy ludzie sprzeciwić się Bogu? Musieliby już wcześniej — przed upadkiem — wcale nie być doskonali.

Druga sprzeczność; związana z bytnością i działalnością węza w rajskim ogrodzie. Doskonała boża sprawiedliwość wymagałaby aby uwzględnił on fakt, iż ludzie zostali skuszeni przez jego własne stworzenie, które w kontekście bożej wszechobecności i wszechwiedzy nie miało prawa tam się znaleźć bez woli i wiedzy Boga. Jednak stwórca — karząc ludzi — nie bierze tego w ogóle pod uwagę, jakby obecność węża w tym czasie i miejscu /o posiadając mowy nie wspominając/, była z góry zaplanowanym elementem tej moralnie dwuznacznej próby, a jego ukaranie miało tylko „zamydlić oczy" ludziom.

Trzecia sprzeczność; ukaranie ludzi przez Boga nakazem rozmnażania się ze skażoną grzechem naturą, skłonną do czynienia zła i nieprawości, jaką nabyli w rezultacie swego upadku. Czy to nie dziwne, że ten który może zapobiec złu zanim ono zaistnieje, woli poczekać aż ono zaistnieje i ukarać za nie? Przecież Bóg ma nieskończone możliwości /jest wszechmocny i wszechwiedzący/! Mógł tyle razy cofnąć czas i zaczynać swe dzieło od początku, ile razy trzeba by było, aby jego stworzenie poczęło się doskonałe. Ma on wszak także władzę nad czasem i całą wieczność do swej dyspozycji, nieprawdaż?


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
e. Odkupienie
n. Deklaracja agnostyczna

 See comments (17)..   


 Footnotes:
[ 1 ] Ponieważ niniejszy tekst jest w pewnym sensie kontynuacją rozumowania zawartego w „Credo sceptyka", pozwoliłem sobie pominąć w nim niektóre argumenty zawarte w tamtym tekście w formie rozbudowanej /na przykład: wyszczególnienie atrybutów Boga, kwestię „wolnej woli" u człowieka, czy różne analogie lub cytaty wspomagające wyobraźnię/, choć niektóre siłą rzeczy są powtórzone. Prawdę mówiąc uprościłem sobie tę pracę w nadziei, iż przynajmniej niektórzy czytelnicy znają tamten elaborat, a ci którzy nie znają zajrzą do niego, jeśli uznają to za stosowne.

«    (Published: 05-06-2005 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 4173 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)