The RationalistSkip to content


We have registered
204.319.010 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Outlook on life »

W obronie ateizmu [1]
Author of this text:

Jerzy Sosnowski — fundamentalista naiwny

Od czasu do czasu pojawia się w polskiej debacie publicznej problem ateizmu. W ciągu ostatnich dwu lat pojawił się dwukrotnie w dwu najbardziej opiniotwórczych czasopismach: w Tygodniku Powszechnym (początek 2005 r.) i Gazecie Wyborczej (koniec r. 2006). Dyskusję w Tygodniku Powszechnym przerwała śmierć Jana Pawła II. Dyskusja w Gazecie Wyborczej została przez redakcję po kilku tygodniach wygaszona. Oba przypadki przerwania tych dyskusji pozostawiają poczucie braku satysfakcji. Dotyczy to zwłaszcza ostatniej debaty na łamach Gazety Wyborczej, ponieważ tekst, który ją rozpoczął — fragment nowej książki słynnego brytyjskiego ewolucjonisty, Richarda Dawkinsa: Bóg urojony (10-12.11.2006 r.) — jest tekstem znakomitym i z niecierpliwością można oczekiwać wydania tej pozycji w całości. Gazecie Wyborczej należy się głęboki ukłon za tę publikację, choć — dbając zapewne zarówno o interes akcjonariuszy swego wydawcy, jak i starając się zachować pozycję „w centrum" — z pięciu opublikowanych reakcji na tekst Dawkinsa, dwie Gazeta oddała ateistom, trzy zaś — reprezentantom opcji religijnej. To stanowisko Gazety jest łatwo zrozumiałe, tak jak i np. publikowanie dodatków typu Cuda Jana Pawła II. Wściekłe ataki fundamentalizmu narodowo-katolickiego na tę najlepszą polską gazetę codzienną, jedyną i niestrudzoną strażniczkę demokracji liberalnej w Polsce, każe wspierać wszystkie działania, które rozpowszechniają jej zasięg oddziaływania i czynią ją tym skuteczniejszą edukatorką polskiej opinii publicznej.

Nie uniemożliwia to jednak polemiki z Gazetą, zwłaszcza z nieodpartym w sposób wystarczający na jej łamach artykułem Jerzego Sosnowskiego: Bogu nie robi się zdjęć (25-26.11. 2006 r.). Notabene pytanie, "czy ateiści są prześladowani? (dyskryminowani?)" jako tytuł debaty w Gazecie Wyborczej zdaje się nie wyrażać zasadniczego problemu, postawionego przez autora Samolubnego genu. Po pierwsze, fakty mówią same za siebie, choćby przywoływany przez Dawkinsa sondaż Gallupa (co drugi Amerykanin nie wybrałby na stanowisko publiczne ateisty). Ale nie trzeba sięgać do USA — w Polsce ateizm jest powszechnie utożsamiany ze wszystkim, co najgorsze. Po drugie, nie sama dyskryminacja stanowi dla Dawkinsa problem, ale oportunizm ateistów, wyrażający się w ukrywaniu przez nich swoich poglądów. Autor Boga urojonego bowiem — i to nie od dzisiaj — twierdzi, że w odróżnieniu od wszelkiego rodzaju przekonań religijnych ateizm jest po prostu poznawczo i etycznie poglądem trafnym, dlatego jego promocja jest obowiązkiem uczciwego i myślącego człowieka. Mając tę jasność poglądu i oceny świata, trudno się dziwić irytacji brytyjskiego uczonego, który dostrzega na początku XXI liczne i dobitne przykłady społecznej estymy dla poglądów religijnych.

Jerzy Sosnowski w odpowiedzi na to zareagował tekstem wysoce emocjonalnym, w którym zarazem stara się przyjąć rolę arbitra w sporze między światopoglądem religijnym a ateistycznym. Jest to mocno niestosowne, zważywszy jego jawne zaangażowanie po jednej ze stron tego sporu. Główny wysiłek Sosnowski koncentruje na tym, by wykazać, że obie racje — ateistyczna i teistyczna - są równoważne, zajmując przy tym pozycje fundamentalistyczne religijnie, choć ton jego artykułu nie sięga jeszcze, mimo wielu obcesowości wobec Dawkinsa, po „mowę nienawiści". Teza o równoważności ateizmu i teizmu należy do tych, którymi teiści od dawna próbują zwalczać ateizm. Należy jednak wyraźnie się temu przeciwstawić. Ponieważ teza Dawkinsa dotyczy dwu obszarów — poznawczego i etycznego — i w obu tych obszarach mieści się polemika Sosnowskiego, tak uporządkuję swoje stanowisko wobec jego argumentacji.

W zakresie kwestii poznawczych należy rozpocząć od tego, iż nie jest tak, jak twierdzi Sosnowski, że zupełnie nie sposób ustalić, która ze stron ma rację. Trzeba zarazem pamiętać, że ciężar dowodu zawsze spada na tych, którzy twierdzą, że coś istnieje. Teiści nie podali zaś jak dotąd żadnego przekonywującego dowodu na istnienie transcendentnej, obiektywnej i absolutnej „metarzeczywistości". Poza tym, uznanie przez nich, iż jest to rzeczywistość, w której istnienie można jedynie wierzyć, a nie wiedzieć, że istnieje, właściwie wyklucza możliwość podania takiego dowodu. Przekonanie o tym natomiast, iż istnienie tak rozumianej „metarzeczywistości" jest złudzeniem, ma całkiem dobre uzasadnienia.

Po pierwsze wierzący uznają, że Bóg (dla uproszczenia określam tak całą sferę metafizyczną w ogóle) istnieje w rzeczywistości empirycznej i jako Opatrzność ma na nią stały wpływ oraz może w nią dowolnie ingerować. Z drugiej strony jednak twierdzą, że Bóg ma charakter transcendentny, jest „nie z tego świata". Rzeczywistość boska z jednej strony ma się przejawiać w całym stworzeniu, Bóg jest wszędzie, a z drugiej — jest rzeczywistością nadprzyrodzoną, niedostępną w poznaniu zmysłowym — „Duchowi świętemu nie robi się zdjęć", a kto tak myśli, jest naiwnym materialistą. Zatem z jednej strony — za św. Tomaszem: pierwszy poruszyciel, przyczyna wszystkich zjawisk w przyrodzie, za niektórymi współczesnymi: władca zjawisk losowych, a z drugiej — byt duchowy, transcendentny, nieprzyrodniczy i niematerialny. Konsekwentne utrzymywanie tego stanowiska musi prowadzić do wniosku, że nie ma pomiędzy takimi bytami żadnych punktów styku. Albo po prostu Bóg to przyroda (bez względu na to, czy w części, czy w całości, czy panteizm, czy panenteizm wywołamy do tablicy), a więc nie ma po co wprowadzać dwu nazw na jedno, albo jego tak rozumiane pojęcie mieści w sobie nieprzezwyciężalną sprzeczność.

Zatem Bóg jest w swej podstawowej charakterystyce pojęciem sprzecznym, a takie mogą istnieć jedynie w ludzkich umysłach (tak samo jak np. kwadratowe koła albo krasnoludki). Nie tylko nie da się go dostrzec, ale jego istnienie jest niemożliwe, choć można oczywiście starać się go narysować, nazwać i opisać, a także określać jego istnienie jako tajemnicę. Jeśli jednak nie może istnieć empirycznie żaden byt wieczny, absolutny ani wszechmocny, to może on być jedynie przedmiotem naszej wyobraźni. Aktem wielkiej odwagi (bo wierzący rzadko chcą się do tego przyznać) było wyznanie jednego z ojców Kościoła, Tertuliana. To on jest autorem słynnego stwierdzenia „credo, quia absurdum est" — "wierzę, ponieważ to, w co wierzę, jest absurdem (sprzecznością)". Tak jasne postawienie sprawy wyraźnie ukazuje jednak, iż równoważność poznawcza tezy ateistycznej i teistycznej jest jedynie pobożnym życzeniem teizmu.

Po drugie Bóg — jeśli ma być Bogiem — może być tylko bytem wszechmocnym i wszechwiedzącym. Rzeczywistość przyrodnicza podlega zaś prawom przypadku. Jeśli istnieje wszechmocny Bóg, który zna przeszłość i przyszłość świata oraz dowolnie może weń ingerować, to nie ma w świecie niczego przypadkowego. Zatem cała rzeczywistość, wszystkie mozolnie odkrywane przez nas prawa przyrody byłyby tylko totalnym złudzeniem, wyświetlanym przed nami filmem, w którym także nasza tożsamość i świadomość byłyby urojeniem. Stojący na gruncie fundamentalistycznego pojmowania absolutu kreacjoniści mają rację, zarzucając np. oficjalnemu katolicyzmowi kompromis z teorią ewolucji — jeżeli powstanie życia na ziemi było ciągiem przypadków, to gdzie jest w nim miejsce dla Boga? Słusznie rozpoznają bowiem alternatywę — albo zgoda na przypadek w świecie — albo wiara we wszechmocnego i absolutnego Stwórcę tego świata.

Jeśli Bóg jest zaś nieprzyrodniczy, na co zgadzają się bez wahania wszyscy wierzący monoteiści, to po prostu nie istnieje w tym znaczeniu, o którym mówimy używając słowa „istnieć". Słowo to odnosimy bowiem do istnienia w rzeczywistości empirycznej, tej która nas otacza i której jesteśmy częścią. Bóg nieprzyrodniczy, czyli zarazem nieempiryczny, może zatem najwyżej „istnieć" w naszej głowie, w „wewnętrznym doświadczeniu religijnym". To, że mamy takie doświadczenia, nie jest jednak żadnym dowodem istnienia czegokolwiek poza nim samym. Tak jak i twierdzenie, że „istnieje religia", którego dowiedzenia podjął się, nie wiedzieć czemu, bo temu faktowi nikt przecież nie przeczy, Jan Andrzej Kłoczowski w dyskusji Gazety (16-17.12.2006 r.), nie dowodzi wcale, że istnieje rzeczywistość transcendentna, w którą wierzą ludzie religijni. Nie ma innej „metarzeczywistości" niż abstrakcja rzeczywistości empirycznej. Tyle że abstrakcja ta istnieje w rzeczywistości mniej więcej tak samo, jak istnieje w niej idea trójkąta.

Czy zatem mówienie o złudzeniu w przypadku wiary w Boga jest obraźliwe? Wierzący powinni sobie czasem uświadamiać, że za każdym razem, gdy mówią „Bóg" mogliby równie dobrze mówić „byt, co do którego nie ma żadnego potwierdzenia, że istnieje" albo jeszcze wyraźniej „byt sprzeczny w sobie i niemożliwy". Jak nazwać przekonanie, iż taki właśnie byt wierzący uznają za istniejący? Moje własne doświadczenie odrzucenia katolicyzmu uznaję nie za co innego niż wyzwolenie ze złudzeń i stałego samooszustwa, któremu z lubością się poddawałem przez ponad trzydzieści lat życia. Nie mam poczucia, abym obrażał sam siebie w ten sposób, nie znajduję zarazem lepszego określenia na stan mego dawnego religijnego zaangażowania. Złudzenie oznacza przecież coś, co realnie nie istnieje, ale co można — w drodze pomyłki lub z innych powodów — uznać za istniejące. To, co irytuje zapewne wierzących w tym określeniu, to pozycja, na której stoi zawsze ten, kto zwraca uwagę innemu, że ten się łudzi. Wierzący mają zaś zwykle przekonanie, iż to oni wiedzą coś więcej od niewierzących. Najchętniej odpowiedzieliby zapewne tym samym, ale ateizm to odrzucenie wszelkich pozytywnych przekonań na temat istnienia tego, w co wierzą ci pierwsi. Można oczywiście, jak Sosnowski, zarzucić ateistom ślepotę. Tyle, że jeśli jest to ślepota na rzeczywistość, która nie istnieje poza głowami wierzących, to na pewno taki zarzut nie uprawnia do zrównoważenia obu racji.

W zakresie kwestii etycznych w dyskusji z Dawkinsem Sosnowski dowodzi, że religia nie ma żadnego zasadniczego związku z przemocą, a jeśli — to akcydentalny. Zarzuca zarazem ateizmowi, że był on również w historii powodem krzywd wyrządzanych ludziom. Istnieje jednak kilka powodów, dla których religia w naturalny sposób jest pożywką dla agresji, a które sprawiają zarazem, że ateizm takiej właściwości nie posiada.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Przekonywanie przekonanego (mała notka o wielkiej książce)
Wiara ateisty

 See comments (7)..   


«    (Published: 31-12-2006 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Adam Kalbarczyk
Ur. 1967, absolwent filozofii i polonistyki UMCS w Lublinie, doktor nauk humanistycznych, adiunkt w Instytucie Filologii Polskiej UMCS w Lublinie, dyrektor Prywatnego Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. I. J. Paderewskiego w Lublinie. Zajmuje się literaturą (ma na swym koncie dwa tomy literackie i trochę publikacji prasowych), krytyką literacką, publicystyką (zwłaszcza o tematyce edukacyjnej).

 Number of texts in service: 7  Show other texts of this author
 Newest author's article: Dlaczego Kościół boi się Halloween?
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 5185 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)