|
|
Various topics »
Komisarz Parku Niagara [1] Author of this text: Witold Stanisław Michałowski
Na mapie kontynentu północnoamerykańskiego półwysep ujęty w kleszcze jeziora
Huron, jeziora Erie i jeziora Ontario, zlokalizować łatwo. Leży prawie na tym
samym południku co wielka oceaniczna zatoka Hudsona i jej odnoga zwana James
Bay. Wiedząc, że granica pomiędzy Kanadą a Stanami Zjednoczonymi przebiega
wzdłuż drogi wodnej Św. Wawrzyńca, środkiem nurtu jezior — widać, że
najkrótsza droga z wnętrza kontynentu, ze stanu Michigan i z Detroit do portów
wschodniego wybrzeża prowadzi przez półwysep Ontario. Konkurencja magistrali kolejowej nazwanej Wielką Linią Zachodnią z Detroit do
Niagara Falls przez London i Hamilton była wściekle skuteczna. Przechwytywała transport większości
towarów nie tylko z gwałtownie rozwijającego się stanu Michigan, ale również
ładunki parowców kursujących po jeziorach . Towarzystwo kolejowe, które
rozpoczęło budowę tej linii z Goderich położonego nad jeziorem Huron do
Fort Eire, zbankrutowało. Zabrakło mu środków na przerzucenie mostu przez
rzekę Niagara na stronę amerykańską do Buffalo. Dało to szansę Dyrektorom
Grand Trunk Railway rzucenia na kolana rywali z Wielkiej Kolei Zachodniej.
Zostaje zawiązana International Bridge Company. Kongres w Waszyngtonie
podejmuje odpowiednią uchwałę Wyrażają zgodę ministrowie Jej Królewskiej
Mości w Londynie, bo mimo, że od 1867 roku Dominium of Canada jest
samodzielnym państwem, to w zasadniczych sprawach decyzje długo jeszcze będą
zapadały za oceanem. Wstępne szacunki kosztów przedsięwzięcia nie wyglądają
zachęcająco. Krzyżują się sprzeczne opinie, jakie ostatecznie należy przyjąć
wersje technicznych rozwiązań mostowej konstrukcji. Pierwsza zwarta grupa polskich osadników przybyła do Ontario z Kaszub w 1858 roku.
Osiedleńcom, zapisanym w księgach jako Prusacy, nadano działki ubogiej
kamienistej ziemi wzdłuż traktu Opeongo-Ottawa na krańcach ówczesnego
cywilizowanego świata. Pozostała po nich nazwa Wilno jednej z osad i garstka
polskich nazwisk na kamiennych nagrobkach starych cmentarzy. Jadąc szosą nr 60 do parku Narodowego
Algonquin, częściej też niż
gdzie indziej można dostrzec za kierownicą mijanych pojazdów i w barach przy stacjach benzynowych
płowowłose, jasnookie, dziwnie swojskie fizjonomie.
Kurelek wybitny kanadyjski malarz ukraińskiego pochodzenia spędził w Wilnie wiele
miesięcy. Namalowany tam cykl zatytułował The
Polish Canadians Artysta opatrywał komentarzami swoje dzieła sam. Pierwsze
nosi tytuł Arystokratyczny uciekinier.
Jasne, pastelowe barwy. Stylizowana na naiwną maniera. Na brzegu płynącej wody
dwa drzewa. Złamana uschła sosna i drugie, owocujące, Pokrywa je bujne
listowie. Symbolizują życie emigranta w starym kraju i w nowej ojczyźnie.
Zielona murawa dominująca w tle obrazu przecięta jest ścieżkami układającymi
się w zarys angielskiej flagi. W oddali widać koleje, kanały żeglowne, mosty i szeregi żołnierzy. Pomiędzy drzewami stoi wyprostowany stary siwy pan, w eleganckim
garniturze z gwiazdą orderu św. Michała na piersi. Na
zrolowanym arkuszu papieru, który trzyma w ręku można dostrzec herb. Polski
szlachecki herb Junosza.
Niagara,
wypływając z jeziora Erie, po zaledwie 56 kilometrach wpada do położonego o 96 metrów niżej jeziora Ontario. Niesie z sobą średnio 5800 m3
wody na sekundę, ale zanotowano już i dwukrotnie większy przepływ. Potencjał
hydroenergetyczny rzeki wynosi 5 milionów koni mechanicznych (3,73 miliona kW).
Nigdy dotąd jeszcze człowiek nie przeciwstawiał się takiej potędze żywiołu.
Usiłowano go tylko ominąć, obłaskawić. Wielka Linia Zachodnia przekraczała
rzekę po wiszącym
moście, w miejscu gdzie prąd jej już znacznie tracił na gwałtowności . Postawienie filarów opartych o dno rzeki w drugiej połowie XIX wieku uznano za technicznie niewykonalne. W krytycznej sytuacji dyrektorzy
Wielkiej Linii Centralnej zwracają się do człowieka, który ich zdaniem, jako
jedyny, będzie w stanie podjąć wyzwanie. Dobiegający sześćdziesiątki właściciel
firmy Gzowski and Co. ma już za
sobą realizację wielu trudnych zadań inżynierskich z dziedziny kolejnictwa i budownictwa hydrotechnicznego. Jest człowiekiem zamożnym. Ma ugruntowaną
pozycję zawodową i społeczną, swoje zainteresowania, hobby, szeroki krąg
znajomych i przyjaciół wśród kanadyjskiej elity politycznej i wielkiego
businessu. Kierował firmą, która po wycofaniu się z budowy linii
kolejowych w końcu lat sześćdziesiątych, podejmowała się zadań — jak byśmy
dziś określili — głównie z zakresu consultingu. Był członkiem komisji rządowej
badającej przydatność systemu kanałów i dróg wodnych prowincji Ontario,
Quebec, Nowy Brunszwik i Nowa Szkocja Dokonał przeglądu trasy nawigacyjnej
rzeki Św. Wawrzyńca i jeziora Św. Piotra. Dzięki jego zaleceniom pogłębiono i poszerzono tor wodny, po którym
statki oceaniczne mogły dobijać bez przeszkód do nabrzeży montrealskiego
portu. Przyjęcie propozycji dyrektorów Wielkiej Linii Centralnej oznaczało
rzucenie wszystkiego, dorobku całego życia na jedną kartę. W przypadku
niepowodzenia — wydanie własnego nazwiska na łup nienawidzących go, choćby
tylko za dotychczasowe sukcesy i powodzenia, konkurentów. Zaryzykował. Podpisał
kontrakt: Gzowski and Co. będzie
budowała International Bridge. Po długich deliberacjach, wizjach lokalnych,
konsultacjach z fachowcami w Ameryce Północnej, ostatecznie do realizacji
przyjęto projekt mostu kratownicowego na kamiennych filarach. W przygotowaniu
dokumentacji wykonawczej brał udział były główny inżynier Wielkiej Linii
Centralnej E.P. Hannaford. Zdając sobie sprawę z ciążącej na nim
odpowiedzialności, Gzowski od samego początku obejmuje kierownictwo. Sprawuje
je żelazną ręką. Do pomocy dobiera sztab doskonałych praktyków inżynierskiego
rzemiosła i opłaca ich dobrze. Pomaga mu 23 letni syn Casimir. Prace przygotowawcze postępują planowo. W zakładach
Phoenix Works w Pensylwanii zamówiono konstrukcje kratownic Pratta z kutego żelaza.
Na kanadyjski brzeg zwożony jest kamień i kruszywo. Wczesną wiosną 1870 roku
roboty ruszają. W miarę jak prace postępują, trudności piętrzą się
lawinowo, giną ludzie. Rozhukany nurt raz po raz pochłania nowe ofiary. Tonie
sprzęt. Spławiane rzeką tratwy z drewnianych bali miażdżą kesony, w których
pracują nurkowie. Niewielu by wytrzymało nieustanny stres i napięcie
towarzyszące kierowaniu podobnym przedsięwzięciem, nie dysponując
komputerowymi bankami danych do obliczeń mechaniki gruntów, analizy wytrzymałości
poszczególnych elementów konstrukcji, wypadkowej sił naporu mas topniejących
lodów. Dzięki uporowi, inteligencji, fachowości i bezwzględności tego, który
kierował pracami, ostatecznie wszystkie przeciwności pokonano. Niagara została
ujarzmiona. Pierwszy pociąg przez International Bridge z Fort Erie do Black
Rock przejechał 27 października 1873 roku. (Budowa Trasy Łazienkowskiej w Warszawie trwała
prawie tyle samo. Natychmiast jednak po oddaniu jej do eksploatacji należało
przeprowadzić generalny remont.) Kamienne filary mostu opierają się skutecznie
działaniu czasu, choć położoną na nich stalową konstrukcję zdołano już
parokrotnie wymienić. Nad nimi przechodzi dziś około 70 procent obrotu
towarowego pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Kanadą. Lawina pochwał spłynęła
na naszego rodaka po zakończeniu budowy jednego z najwybitniejszych dzieł sztuki inżynierskiej XIX wieku.
Casimir
Gzowski, też zadbał o odpowiednie wyeksponowanie atutów jakich dostarczyło
mu pomyślne zakończenie trudnego przedsięwzięcia. Opisał całość
przygotowań oraz poszczególne etapy budowy, nie unikając fachowej
terminologii, danych i szczegółów dramatycznych wydarzeń. Doskonała,
klarowna angielszczyzna, jasność technicznego sprawozdania, perfekcja rysunków,
oraz czerwona, safianowa skóra okładki robiła odpowiednie wrażenie.
Opracowanie zadedykował generalnemu gubernatorowi Kanady Sir Frederichowi
Dufferinowi. Liczyło 65 stron druku, 21 sztychów i rysunków oraz fotografie -
absolutną nowość w tych czasach. Kopie trafiły na biurka najbardziej wpływowych
osobistości w Brytyjskim Imperium. Czytano je z zainteresowaniem. Po zakończeniu
budowy Gzowski powoli wycofuje się z czynnego udziału w interesach. Pogoń za
dolarem nigdy nie była dla niego celem samym w sobie. Esteta, znawca i mecenas
sztuk pięknych, miłośnik dobrego malarstwa i śpiewu nie mógł pozostawać
obojętnym na to, co się działo wokół cudu natury jakim były wodospady
Niagary.
Od
czasu gdy jezuita ojciec Hennepin płynąc przez ziemię Indian plemienia Seneca
rzeką, która na dostępnej mu mapie nosiła nazwę Onguiaahra, ujrzał
wodospady, minęły przeszło dwa wieki. Biali ludzie, którzy przyszli po nim,
nie mieli czasu na kontemplacje dziwów przyrody. Mordowali pierwotnych mieszkańców
tych ziem, mordowali się nawzajem, wyrąbywali puszcze, wybijali dziką
zwierzynę. Nieśli pochodnię cywilizacji. U progu XIX wieku rejon pogranicza
amerykańsko-kanadyjskiego wzdłuż rzeki Niagara, wąski przesmyk pomiędzy
dwoma wielkimi jeziorami był już gęsto zaludniony. Gwałtownie rozwijał się
przemysł. Powstały nowe fabryki, zakłady przemysłowe, osiedla. Podejmowano
próby wykorzystania energii rozpędzonych mas wody do napędu tartacznych pił,
młynów, młotów. Na wysokiej, urwistej skarpie po kanadyjskiej stronie, z której
jest znacznie lepszy i piękniejszy widok na wodospady, najróżniejsi cwaniacy i wydrwigrosze ustawili „na dziko" setki byle jak skleconych bud i szop
ogradzając je drewnianymi płotami. Za prawo dobrego widoku należało płacić,
za serwowane napoje i za panienki, które je serwowały, również. Zarówno w Kanadzie jak i w Stanach Zjednoczonych
powoli dojrzewała idea utworzenia Parku
Narodowego Wodospadów Niagary. Latami wlokło się jednak podejmowanie
odpowiednich uchwał przez poszczególne szczeble ciał administracyjnych,
egzekwowanie ich wykonania trwało jeszcze dłużej. W niewygodnych,
niepopularnych przedsięwzięciach, zdaniem elity władzy niepotrzebnie rozjątrzających
motłoch, społeczeństwo kapitalistyczne też czasem wykazuje ogólną niemożność.
W 1884 roku premier prowincji Ontario powołuje na przewodniczącego Niagara Falls
Comision pułkownika Casimira Gzowskiego. Ten wie jak się wziąć do dzieła. Pod
pozorem ćwiczeń kompania milicji oczyszcza teren. W ciągu jednego dnia znikły resztki niedawnej „zabudowy" zrzucone w toń Niagary. Rozbiegły się w popłochu panienki. Czerwoni z wściekłości właściciele zburzonych
przybytków odgrażali się mocno. Pułkownik jednak wiedział co robi, kiedyś
był prawnikiem. Projekt przyszłego parku sporządził osobiście. Ćwierć
wieku wcześniej szczegółowo rozplanowywał rozmieszczenie drzew, krzewów,
rabat róż i klombów wokół swojej rezydencji. W uznaniu wyjątkowych zasług
przy utworzeniu Parku rząd prowincji Ontario, jeszcze za życia ufundował mu pomnik z brązu. Osadzona na cokole z czerwonego piaskowca
około metrowej wysokości postać stanęła w północno-wschodnim rogu ogrodu
kwiatowego. Ocieniała ją „wspaniale kwitnąca chińska magnolia i brzoza płacząca".
1 2 3 4 5 Dalej..
« (Published: 30-01-2007 Last change: 11-02-2007)
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Biographical note Number of texts in service: 49 Show other texts of this author Newest author's article: Kaukaz w płomieniach | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5242 |
|