The RationalistSkip to content


We have registered
205.031.688 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Various topics »

Komisarz Parku Niagara [4]
Author of this text:

W 1881 roku towarzyska elita Toronto prezesem ekskluzywnego Ontario Jockey Club wybrała wysokiego inżyniera ciągle jeszcze mówiącego z polskim akcentem. Jego ekwipaż zaprzężony w cztery starannie dobrane siwki uchodził za najelegantszy, a w tonącej w zieleni rezydencji przy ulicy Bathurst, z dala od zgiełkliwego gwaru śródmieścia bywała cała śmietanka stołecznego wówczas grodu. Rozległe salony wypełniały dzieła sztuki, liczne obrazy dobrych, europejskich malarzy, odlane w brązie kopie antycznych rzeźb, doskonale wytresowana, ubrana w liberie służba. Szeroki gest i nietuzinkowe zainteresowania gospodarza. Rzekomo zatrudniał cerberów do odganiania namolnych żebrzących nędzarzy. Być może byli wśród nich i współ rodacy, zwabieni znajomym brzmieniem nazwiska. Z podziwu godną konsekwencją część dziejopisów dziewiętnastowiecznej emigracji Polaków do Kanady rozgłasza niezbyt pochlebne opinie o tym „lutrze". Ich zdaniem nie zasługiwał na życzliwe wspomnienie. Prawdziwy Polak to przecież obowiązkowo katolik. Ogłupiały od pracy w fabrykach i fermach należących do tych, co w domu mówią po angielsku, niemiecku czy w idisz, Żyjący w nędznych, brudnych slumsach, niewykształcony, biedny, wyzyskiwany i oszukiwany przez obcych. Casimir Gzowski wyłamał się z stereotypu. Tego bardzo wielu nie mogło mu darować W kronikach Toronto odnotowano, że w dniu 24 maja 1883 roku ówczesny gubernator generalny Dominium Kanady markiz Lorie z żoną księżniczką Luisą — a wiec zięć i córka królowej Wiktorii. zaszczycili swą obecnością rozgrywane w dniu urodzin królowej na torze Woodbine wyścigi konne. Książęcą parę podejmował osobiście i udzielił jej gościnny w swoim domu sam Sir Casimir Gzowski.

Wyścigi o Queens Plate srebrną paterę, ufundowaną w imieniu Królowej Wiktorii przez Sir Casimira Gzowskiego, są do dziś najstarszą nagrodę sportową Ameryki Północnej. Rozgrywane są na torze w Woodbine. W 1985 roku zaszczyciła je brytyjska królowa matka wraz z premierem Kanady. Schyłek kariery zawodowej jednego z najpopularniejszych swego czasu kanadyjskich dziennikarzy radiowych był gorzki. Przez lata, poczynając od 1971 roku, robił furorę na antenie CBC jego program This Country in the Morning. Codziennie przez trzy godziny. Słuchała go cała Kanada. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Rozmowy z popularnymi politykami, rozważania na temat notowań cen pszenicy na światowej giełdzie w Winnipegu, kłopoty zwykłych ludzi, muzykę w stylu old bluess, recytacje poezji Earla Birney’a, sport, dowcipne komentarze do aktualnych wydarzeń, plotki z życia filmowych gwiazd, kryminałki. Podobało się to wszystkim. Gospodyniom domowym, ojcom rodzin zmierzającym rano do pracy, młodzieży. Programistka komputerów z Lavalu, kierowca z Wyspy Księcia Edwarda, inżynier z Chicoutimi, marynarze z promu z Prince Rupert, czy strażnik Parku Narodowego Jasper znali jego nazwisko. Nie wiedzieli, że był jeszcze ktoś inny kto je nosił. W małej prowincjonalej dziurze, w której się zaszył kupując niezbyt dużą farmę — imie Gzowskiego też nosiła jedna z ulic. Nikt z mieszkańców nie ma cienia wątpliwości, że chodzi tu o mnie — śmieje się Peter. Nie zamierzam tego korygować. I tak by nie uwierzyli.

Urodził się z piórem w ręku. Już jako kilkunastolatek zasłużył na pseudonim Boy Wonder. Mając lat dwadzieścia zapełniał w Moose Jaw lokalny dziennik swymi artykułami. Trzy lata później wydawał w Chatchem nad Jeziorem Św. Klary „Daily News". Pradziadek ongiś dzierżawił tam teren łowiecki, trzymał psiarnie i urządzał polowania z sokołami. Następnie był start w telewizyjnym programie 90 Minutes Live. Czując się najlepiej w dżinsach został zmuszony do poddania się długotrwałemu makijażowi, starannego przycięcia włosów i włożenia eleganckiego garnituru. Zarabiał 75 000 dolarów rocznie. W 1977 r. na dobre pożegnał telewizje. Następne lata był autorem stałego felietonu w „Toronto Star" oraz horroru o katastrofie małego samolotu nad północną tajgą Sascatchewan. Pasażerowie aby przeżyć musieli...Każdy wie co. Parę lat wcześniej środki masowego przekazu na całym świecie obiegły wstrząsające relacje z peruwiańskich Andów. Ocalałym pasażerom pasażerskiego samolotu biskup Limy dał wówczas rozgrzeszenie, mimo, że z głodu zjedli bliźnich. Książka The Game of Our Lives — kronika jednego sezonu hokejowej drużyny Oilers z Edmonton — natomiast stała się bestsellerem. Hokejem żyją mieszkańcy kraju klonowego liścia od pokoleń. Na liście najlepiej sprzedawanych utrzymywała się przez wiele tygodni. W 1982 r. wraca na antenę w programie CBS Morningsonde rozpoczynającym się codziennie o 530 rano i trwającym aż do godziny 11 przed południem. Szybko się nim znuży. Co będzie robił później? All my life that same question, what I can do now?" (przez całe życie to samo pytanie co robić dalej).. Ciągle poszukuje, drąży, niczego nie jest pewien, z niczego nie jest zadowolony. Czuje się Kanadyjczykiem z krwi i kości, a jednocześnie ciekaw jest czy rzeczywiście ten „prapra" to był ktoś w kraju przodków. Hrabia? Baron? Czy są w Polsce stare zamki i pałace ozdobione herbowymi kartuszami Junoszy, herbu wyrżniętego w krwawniku noszonego przezeń pierścienia? Sprawiam mu zawód. Gzowscy mazowiecka szlachta nazwisko wzięli od wsi Gzy. Nie znałem innego poza fly określenia gza — w języku angielskim, a fly to wszelkie latające, kłujące i gryzące paskudztwo od much poczynając. Gospodarz wyraźnie nabrał dystansu i spogląda na zegarek. Niezręczną sytuację przerywa telefon. Rozmawia z kimś, kto właśnie przylatuje, do Toronto na lotnisko. Wypada się żegnać. O nie, teraz panów nie puszczę, musicie poznać jeszcze jednego Gzowskiego. Z innej gałęzi. Pani Mary z Montrealu którą poznaliśmy przy innej okazji wie lepiej kto kogo i kiedy rodził. Wayne jest jej bratankiem. Mieszka na dalekiej północy w Yellowknife. Wybitny spec od nurkowania pod lodem. Na dnie oceanu wynajduje cmentarzyska morsów, zbiera ich kły. Robi też trochę zdjęć. Pokaźnych rozmiarów karton ze zdjęciami ląduje na stole pomiędzy kieliszkami z winem, które już zdążyliśmy osuszyć. Czekając na przyjazd Wayna oglądamy dom, który ten pierwszy Gzowski wybudował w Rockwood. Masywna, kamienna budowla. Nie podobna do tych w okolicy. Doskonale wpasowana w zboczu wzgórza, osłonięta od wiatru.. Zaprojektowano ją z rozmachem, zachowując dbałość o każdy detal, proporcję, jakość wykonania. Solidność kamieniarskiego rzemiosła przypomina konstrukcję filarów i przypór mostowych. Budynek trafił do albumu z najciekawszymi przykładami starej architektury. Autor albumu nazwiska budowniczego nie znał. Oczekując na powrót gospodarza z lotniska tłumaczę listy jakie otrzymał po bytności w Polsce. Z okazji nadania szkole w Opolu imienia Gzowskiego pisała o tym „Panorama". Listy były różne. Pisane wyrobionym charakterem z nienaganną ortografią i koszmarnymi kulfonami. Zawierały w zasadzie tylko jedno. Żałosne, żenujące żebractwo. Czas najwyższy, aby redaktorzy wydania Who is Who, nie wstając od biurek wzięli się za opracowywanie Księgi Żebractwa Polskiego. Od razu w paru tomach. Materiałów źródłowych dostarczą na pewno obszerne wykazy odbiorców darów z parafialnych krucht i nadawcy listów wysyłanych do bliższych i dalszych krewnych za oceanem, i często do zupełnie obcych ludzi, którzy „muszą", wałkoniom, pijakom i leniom pomagać tylko dlatego, że raczyli się urodzić.

Powitanie z Waynem było krótkie. Hello i uścisk dłoni. Potężna klatka piersiowa gracza w rugby. Wysokie czoło. Szczere spojrzenie jasnych oczu. Człowiek, który odbiera tajemnice podwodnemu światu ukrytemu pod lodową skorupą, rozmowny nie był. Jego dziad, wnuk Sir Casimira, również nosiciel rodowych imion, należał do najwybitniejszych kanadyjskich budowniczych kolei. będąc głównym inżynierem towarzystwa Canadian National Railway. Miał swój udział w budowie słynnego spiralnego tunelu w Górach Skalistych poniżej przełęczy Kicking Horse Pass i zbudowanie w 1932 roku linii kolejowej do Churchill nad Hudson Bay. Wayne dziadka nie pamięta. Urodził się rok po jego śmierci. Po matce, z domu Batten, jest na wpół Niemcem. Nurkować zaczął w wojsku. Najbardziej pokochał północ. Jest właścicielem nieźle prosperującej Arctic Divers Ltd. Z naciskiem podkreśla, że najwyższe potencjalne możliwości rozwoju rybołówstwa i przemysłu rybnego są na wodach Arktyki. Jego firma może podjąć się zbadania podwodnych zasobów. Przy biesiadnym stole, po paru szklanicach grzanego wina, do którego słabość odziedziczył chyba po germańskich przodkach, otwiera się. „Nie macie pojęcia — mówi — jakie to fantastyczne uczucie, gdy po pokonaniu za kierownicą wielu mil śnieżnej pustyni można wykuć otwór w lodzie i opuścić świat bieli, aby znaleźć się w zielonym rajskim ogrodzie morskiego dna."

Praktykę zdobywał karkołomną metodą prób i błędów. Dużo zawdzięcza pierwotnym mieszkańcom Arktyki. Nauczył się nieco języka Eskimosów, poznał ich zwyczaje. Nigdy nie schodzi pod wodę, gdy krajowcy mu to odradzają. Od lat ma stałego partnera. Pracując w zanurzeniu rozumieją się bez słów. Pamięta, jak na początku wspólnej kariery, gdy nie mieli jeszcze sprzętu do podwodnej telekomunikacji, zamarzł mu zawór na wężu doprowadzającym powietrze do oddychania. Nad głową blisko 30 metrów wody i półtorametrowej grubości warstwa lodu. Zostało kilkadziesiąt sekund świadomości. Parę minut życia. I wówczas, pracujący w pewnym oddaleniu partner — nie wzywany, bo jak — jakby kierowany szóstym zmysłem, podał mu swój sprawnie działający wąż. Razem, po bratersku dzieląc się odmierzoną sekundami możliwością oddychania, odnaleźli wykuty w lodowej tafli otwór.

Prace najlepiej prowadzić jest zimą. Morze pod lodową skorupą jest spokojne, przejrzyste. Bezpośrednio nad miejscem nurkowania można rozpiąć namiot z generatorem zasilającym źródło światła. Pozwala to na dobrą widoczność nawet do stu metrów. Duże trudności, nastręczało wykucie w grubym lodzie otworu o odpowiedniej średnicy. Parę lasek dynamitu czy solidny ładunek prochu nie rozwiązywały problemu. Spoczywający na powierzchni wody, żeby nie wiadomo jak gruby, lód jest elastyczny. Pokruszony, w niskiej temperaturze zestala się prawie natychmiast. Wprowadzenie spalinowych ślimakowych wierteł o dużej średnicy i traktorów wyposażonych w pionowe piły, łańcuchowe, zlikwidowało problem.

Zakres usług Arctic Divers Ltd. jest szeroki. Od podwodnego spawania i cięcia tlenem, inspekcyjnego badania spoin podwodnych rurociągów i stalowych konstrukcji naftowych wież, po instalowanie kamer telewizyjnych, trudne na znacznych głębokościach roboty minerskie i górnicze, udział w prowadzeniu prac badawczych i naukowych oraz fotografia.

Tej pasji Wayne oddaje się szczerze. Zdjęć na powierzchni ziemi a raczej ponad lodem bo, całe Terytorium Północno-Zachodnie o powierzchni 11 razy większej od Polski, to „tylko lód i zima" — jest raczej niewiele. Stalowy kontener na płozach z zawieszeniami dla helikoptera o dużym udźwigu, żółte niemiłosiernie poobijane sanie motorowe i pustka. Aż po kraj horyzontu białe, gładkie śnieżne pola. Czyjaś ręka zaznaczyła prawie niewidoczne wydrążenie w lodzie parę metrów od drzwi kontenera długopisem DIVE HOLE. Przerębel.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Na Antarktydę
Obóz Polek


«    (Published: 30-01-2007 Last change: 11-02-2007)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Witold Stanisław Michałowski
Pisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli.   Biographical note

 Number of texts in service: 49  Show other texts of this author
 Newest author's article: Kaukaz w płomieniach
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 5242 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)