|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Uwaga, stare upiory! Author of this text: Mirosław Kostroń
Pokazano mi fotografię z czasów drugiej wojny światowej. Jakieś
polskie miasteczko. Na pierwszym planie, butny hitlerowski żołdak i klęczący
przed nim brodaty Żyd w czarnym chałacie.
Nieco dalej, przyglądający
się z rozbawieniem, tej apokaliptycznej w swej wymowie scenie, Polak. Fotografia — symbol. Fotografia, która winna być wyrzutem sumienia dla całego narodu polskiego. Zwłaszcza
teraz po Sąsiadach Grossa, po okrutnej prawdzie o Jedwabnem.
1
Konkurs recytatorski dla młodzieży gimnazjalnej i licealnej. Rozmowa,
którą prowadzą panie z szacownego grona
jurorów:
-
Najlepszy był ten, co
recytował Słonimskiego.
-
Liczy się nie tylko
„jak", ale i „co" recytuje się tutaj. Najlepiej zrobimy, gdy wygra
osoba, która zaprezentowała
utwory ojca świętego. Nie będziemy nagradzać wierszy bezbożników i Żydów.
2
Duży market. Przed jedną z kas kolejka, a w niej zażywny, otyły
jegomość. Mówi głośno, zwraca na siebie uwagę personelu i klientów.
Jeszcze
trochę i Żydzi wykupią Polskę, a wtedy wszyscy zostaniemy ich parobkami. Na Węgrzech każdy większy
sklep jest w ich łapach. Nie ma nic gorszego, jak robić u Żyda. Kasjerki nie będą
sobie siedzieć na krzesłach, tylko dwanaście godzin na nogach, pampers na dupę, bo od kasy
też nie pozwolą odejść, choćby na chwilę do kibla. Żydzi są okropni! 3
Chwaliła się tym mieszkaniem, właściwie, o niczym innym nie mówiła.
Zresztą, trudno się dziwić. Lata wyrzeczeń, grosz zbierany do grosza, zapożyczyła
się, trochę pomogli rodzice. Ale w końcu ma swój wymarzony dom. Już w myślach
rozwiesza na ścianach reprodukcje obrazów ulubionych malarzy. W większym pokoju będzie ukochany
Edward Hopper. Może melancholijny Summertime,
może wstrząsający Excursion
into
philosophy.
Natomiast w mniejszym,
jeszcze nie wie, kto będzie królował. Faworytem jest Chaggall. I chyba na
niego się zdecyduje. Niech ze ścian jej mieszkania, ulatują w nadwiślańskie przestworza i białe konie, i orkiestra złożona z dziwnych grajków. Chaggall to wyzwoliciel, zapewnia mnie, on
najbardziej ze wszystkich dążył do ukazania różnicy między człowiekiem, a robakiem babrającym się w błocie. No dobrze, ale dlaczego kupiłaś to mieszkanie na peryferiach miasta, pytam, stąd będziesz
miała kawał drogi do wszystkiego, a samochodu, przynajmniej na razie nie masz.
To ty nic nie wiesz, odpowiada mi subtelna estetka i admiratorka Chaggalla, w centrum za metr kwadratowy płaci
się tak niebotyczne pieniądze, że szkoda nawet marzyć. Centrum Krakowa
wykupują… Żydzi. 4
Poznałem go jako aktywistę młodzieżowego. Ledwie wąs
mu się puścił, a już działał w ZSMP, potem został nawet
sekretarzem komitetu powiatowego PZPR. Wszędzie było go pełno, gorliwy, aż do obrzydzenia.
Najlepiej wiedział to, kiedy i przed kim należy się płaszczyć. Odbijał
sobie te chwile
upokorzenia chamstwem w stosunku do podwładnych. Kto czytał Zaklęty dwór
Łozińskiego wie, że w Galicji, pod zaborem austriackim, istniała profesja — mandatariuszy. Byli to urzędnicy niby-państwowi,
ale do wypłacania im pensji, zobowiązany był właściciel wioski. Cały trud, owych
przedstawicieli prawa, sprowadzał się do lawirowania między cyrkułem a dworem. Przekupni, bezwzględni dla ubogich chłopów i wszystkich innych stojących
niżej w ówczesnej hierarchii wioskowej. Autor Zaklętego dworu pisze o mandatariuszu Gągolewskim, że miał dziwną właściwość.
Zwierzchnikom z cyrkułu i panom z okolicznych dworów zdawał się być małym,
zgarbionym człowieczkiem, z kolei, włościaństwu jawił się postawnym,
barczystym mężczyzną.
Ów znajomy działacz
to taki mandatariusz epoki PRL-u. Kiedyś zażyczył sobie, aby koledzy z miejsca pracy, kupili mu na imieniny komplet dzieł Lenina. Ubolewał, gdy okazało
się, że akurat w księgarni
brakowało paru pozycji z kilkudziesięciotomowego wydania.
Ostatnio, kiedy się spotkaliśmy, wciskał mi do ręki jakąś broszurę, w której czarno na białym udokumentowano, że
komunizm był spiskiem światowego żydostwa. Marks, Engels, Lenin to wszystko
Żydzi. Komuniści bałamucili ludzi gadaniem o sprawiedliwości, równości, a tak naprawdę szło im o podporządkowanie
wszystkich narodów Izraelitom. Przecierałem oczy ze zdumienia, gdy zobaczyłem
go na plakacie wyborczym, jako kandydata partii „prawdziwych Polaków i katolików" do instancji samorządowych.
5
Był to niestary jeszcze ksiądz, skory do żartów, opowiadacz
niewybrednych kawałów. Poznaliśmy się przypadkiem. I tak, słowo do słowa,
zaczęliśmy gawędzić. Wpatrywał mi się długo w twarz, aż poczułem się
trochę nieswojo. Po co ta wiwisekcja? Najwyraźniej chciał mi coś powiedzieć,
ale zwlekał, wahał się, w końcu uznał, że może mi sprzedać swoją
rewelację. Lublin w niebezpieczeństwie,
KUL w opałach, co tam zresztą uniwersytet, Kościół lubelski znalazł się
na krawędzi przepaści. Co też znów się stało, jakaś nowa afera. Nie, nie o to chodzi. Arcybiskupa Wielgusa zniszczył Życiński — ten Żyd!
6
Lubiłem tego człowieka, chociaż trzeba było wręcz anielskiej
cierpliwości w obcowaniu z nim. Besserwisser, on wszystko wie najlepiej, na wszystkim się
zna. Kiedy idziemy przez Starówkę, macha rękami, gestykuluje, przechodnie
patrzą na nas, i zapewne nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, że ów nobliwie
wyglądający starszy pan w okularach, wykłada mi swoje poglądy na temat brytyjskiej filozofii analitycznej. Rozumiem piąte przez
dziesiąte, gdzie mi tam się równać z nim, on doktor, doktor habilitowany nawet… Czytałem kiedyś
Moore’a i Whiteheada, ale prawie wszystko wyleciało już z głowy. Nieważne,
on nie potrzebuje dyskutanta, wystarczy mu słuchacz. Ma jakąś manię popisywania się znajomością języków
obcych. To prawda, że zna ich od cholery, i może gdyby więcej jeździł po świecie, lata wkuwania
cudzoziemskich słówek, zdałyby się na coś więcej, niż tylko na popisywactwo w okolicach
Kolumny Zygmunta. Powtarza mi już chyba po raz setny, że gdy był we Francji, to odwiedził przed
śmiercią Jerzego Kalinowskiego, jednego ze współtwórców „lubelskiej szkoły filozoficznej".
No, ale ten miał „muchy w nosie", był rozżalony na Polskę, a najbardziej
na dawnych kolegów z Lublina. Kalinowski wyjechał z kraju w latach 50-tych i dziś już mało kto o nim pamięta. Innym razem,
mój uczony rozmówca, oburzył się na mnie, gdy napomknąłem, że Giordano
Bruno został spalony za wyznawane poglądy. Przez pół dnia klarował mi „subtelną" różnicę, że nieszczęśnika
spalono na Campo dei Fiori, nie za takie lub inne poglądy, ale za to, iż nie chciał ich, wzorem
Galileusza, odwołać.
Taki on jest, ten mój Besserwisser. Ostatnio zaczęliśmy mówić o „Bez Dogmatu", moim zdaniem mądrym i potrzebnym periodyku. A on, jak na
mnie nie naskoczy. Ty wiesz, co oni tam wypisują. Potem rozrzewnił się,
wspominając minione lata i Barbarę Stanosz, którą znał z jakichś zamierzchłych naukowych zjazdów. To była piękna
dziewczyna, ale… Żydówka. Zresztą, całe „Bez Dogmatu" to nihiliści i anarchiści, jak wszyscy Żydzi. 7
Na via Livorno w pobliżu Piazza Bologna w Rzymie jest koszerna
restauracja, wszystko tu smaczne i niedrogie. Siedzimy przy jednym ze stolików
wystawionych na chodnik. U „Feltrinelliego" przy Largo di Torre Argentina kupiliśmy kilka płyt z muzyką Luigiego Nono. Teraz je przeglądamy i cieszymy się na myśl, że będziemy mogli
porównać Diario polacco z 1958 z Diario polacco nr 2 z 1982 roku. Wspominamy
eleganckiego młodego murzyna, który tak zawzięcie przeglądał płyty Krzysztofa Pendereckiego. Potem poszedł
do kasy, ściskając jakieś dzieła mistrza — naszego rodaka. Jeszcze teraz męczy mnie myśl, co wybrał.
Było w tym coś niezwykłego: czarnoskóry meloman, piękne popołudnie w jednej z wielkich
europejskich stolic, no i my, przybysze z kraju na Wisłą, dyskretni
obserwatorzy zdarzenia potwierdzającego regułę, że muzyka nie zna granic.
Pogoda wspaniała, przy innych stolikach pełno ludzi, nie ma już
wolnych miejsc. Jeżeli ktoś by doszedł, musiałby zająć miejsce w sali restauracyjnej, a to, już nie to. Cień rozłożystych parasoli, przed nami ciągle przesuwający się wielkomiejski tłum,
gwar. Jest cudownie. I nagle wszystko się kończy. Dwóch dryblasów,
prymitywne, pełne złości twarze, łby wygolone na zero, wedle teraźniejszej
mody. Wymijają restauracyjne stoliki i do uszu dobiega nam swojska mowa:
„Patrz, ale tu się nazbierało pierdolonych Żydków".
*
Uwaga, zmartwychwstają stare upiory! Jak kraj długi i szeroki, w różnych
miasteczkach, mnóstwo pomników wystawionych bandziorom z NSZ-u i im podobnym.
Kuraś -"Ogień" był tylko jednym z wielu morderców specjalizujących się w dobijaniu tych, którzy cudem przeżyli holokaust. Na rynku wydawniczym ukazały się setki kłamliwych
niby-wspomnień, w których ostatnie szumowiny gloryfikują swą bandycką przeszłość, w nadziei, że po upływie pół wieku nie znajdzie się nikt, kto mógłby
sprzeciwić się łgarstwom. Prymitywni i brutalni chuligani "prawdziwie
polskiej młodzieży" są spadkobiercami owych „chłopców z lasów". Nie ma Żydów,
nic nie szkodzi, to my decydujemy, kto Żydem jest, a kto nim nie jest. Hańbą
Polski przed światem jest fakt, że ludzie pełniący najwyższe urzędy w państwie
afiszują się w Radiu „Maryja" i związanej z nimi Telewizji „Trwam".
Istnieje cała masa obskuranckich, dewocyjnych pisemek, które lepią się od mazi szowinizmu i antysemityzmu, składających się na
ich treść. Te są dla ludu, dla przykościelnych dewotek i nauczycielek
religii w szkołach podstawowych. Ale istnieje też prasa z ambicjami intelektualnymi, jednaka, jeśli chodzi o wyznawane ideały, ale różniąca się sosem quasi-intelektualnym, w który przybiera się, te same co
dla plebsu, potrawy. Przywołajmy tu niechlubnej pamięci „pismo poświęcone" — jak się samo określało — „Fronda". Niewiele trzeba było, aby na łamach tego czasopisma, zaczęły się ukazywać
teksty, będące już niezakamuflowaną apologetyką faszyzmu. Miłośnicy ONR-u,
generałów Franco i Pinocheta. Zadziwiająca jest błyskawiczna metamorfoza „frondowców" z anarchizujących literatów (bardzo niskich lotów) w chwalców zamordyzmu
politycznego i skrajnego integryzmu katolickiego.
Jad, który sączy się z tego rodzaju czasopism, z rydzykowego
„kombinatu", z wypowiedzi prominentnych przedstawicieli Kościoła
katolickiego i związanych z nimi polityków, bezustannie zatruwa umysły. Bez wyjątku i ważnych, i maluczkich, i uczonych, i prostaczków. W największych
mediach trwa „europeizowanie" Polaków. Odbywa się to w sposób wielce
nieskuteczny. Kiedy telewizja epatuje euforycznym i kolorowym festynem, który
nijak ma się do rzeczywistości, w Polsce narastają bardzo niebezpieczne
tendencje. Wzmagają się zjawiska nietolerancji, nacjonalizmu i antysemityzmu.
Grozi to wszystko nieobliczalnym w skutkach wybuchem. Upiory zmartwychwstają! Musimy zrobić wszystko, aby wróciły
na cmentarzysko poronionych pomysłów. Tam jest ich właściwe miejsce.
« (Published: 12-02-2007 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5268 |
|