|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Bezbożny budyń na ustach Author of this text: Maciej Twardowski
Bydgoszcz po raz kolejny okazuje się miastem, które choć fizycznie
rozwinięte, psychicznie pozostaje w okresie mocno niemowlęcym, żeby nie powiedzieć prenatalnym. Po niedawnej aferze
związanej ze spektaklem
„Superstar with Jesus Christ"
mamy do czynienia z kuriozalną powtórką z rozrywki — środowiska religijne,
kierując się troską o moralne dobro narodu, próbują po raz kolejny założyć
sztuce kaganiec.
O co więc poszło tym razem? Ano o to, że katolickie stowarzyszenie Unum
Principium domaga się zamknięcia przed niepełnoletnimi wystawy
„Najprawdziwsze
historie miłosne. Alegorie miłości we współczesnej sztuce polskiej",
którą zobaczyć można w odrestaurowanym Czerwonym Spichrzu na Wyspie Młyńskiej.
Zgodnie z opinią organizacji, oglądanie przez młodzież kobiety z budyniem na
twarzy jest niestosowne. Równie niemoralne jak patrzenie na dziewczynę zjadającą
banany. Nie wspominając nawet o widoku dwóch przytulających się mężczyzn.
Przecież geje, jak wiemy, istnieją tylko w amerykańskich filmach, więc nie daj
Bóg, żeby jakieś dziecko zapytało później rodzica — czemu ci panowie się
właściwie przytulają? Zawsze taktowniej jest zamieść problem pod dywan i udawać,
że seksualność nie istnieje. A młodzi? W zgodzie ze starą tradycją — najlepszym
źródłem wiedzy o ludzkiej cielesności są przecież gazetki i rówieśnicy.
Przepraszam, obecnie mamy także do dyspozycji Internet. Samokształcenie to
przyszłość narodu!
Mówiąc serio — wielka szkoda, że dorośli bydgoszczanie oburzeni wystawą nie
wpadli na to, że może być ona świetnym nawiązaniem do rozmowy z nastoletnimi
dziećmi o różnych odcieniach miłości, towarzyszących jej zagrożeniach,
seksualności. W przeciwnym wypadku, każde z tych dzieci będzie czerpać wiedzę na takie tematy z tanich romansideł, brazylijskich
telenoweli, „świerszczyków", forów internetowych i serwisów randkowych. Taka
otwarta rozmowa to widać jednak dla pewnej grupy dorosłych za duże wyzwanie.
Lepiej liczyć po cichu na to, że nasze dziecko będzie inne niż wszystkie: nie
zakocha się przedwcześnie, na pewno przed osiemnastką nie będzie uprawiać seksu.
Potem historie takich nieuświadomionych dzieci najczęściej kończą się np.
niechcianą ciążą bądź inną, skrzętnie skrywaną przed rodzicami, osobistą
tragedią.
Sytuacja sama w sobie wydaje się zresztą dość paradoksalna. Wystawa nie ma
bowiem nic wspólnego z religijnością jako taką. W związku z tym, o ile jestem w stanie zrozumieć negatywne stanowisko Unum Principium względem wspomnianego „Superstar
with Jesus Christ", o tyle oburzenie związane z tą konkretną wystawą zakrawa w moim mniemaniu o jakiś współczesny bareizm lub w najgorszym wypadku podświadomą
tęsknotę za „zamordyzmem". Oczywiście, nie odbieram nikomu prawa do wypowiadania
się na tematy społeczne, jednak istnieje pewna granica, której przekraczać nie
należy. Sztuka, jako esencja kultury, powinna być autonomiczna. Twórca
natomiast, jako osoba przedstawiająca swoją perspektywę postrzegania
rzeczywistości musi mieć zagwarantowaną wolność wypowiedzi w każdej formie.
Mówiąc o samej wystawie, należałoby również wspomnieć, iż najbardziej
„szokujące" prace powstały w latach 70. ubiegłego wieku. Wspomniane wyżej
fotografie autorstwa Natalii LL, przedstawiające artystkę jedzącą banany, należą
do jednych z pierwszych polskich dzieł, dotykających tematyki feminizmu.
Stanowią w ten sposób o swego rodzaju przełomie w rodzimej kulturze. Cóż może
być niemoralnego w takim kamieniu milowym? Przykro mi, ale mimo najszczerszych
chęci nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć.
Być może więc celem stowarzyszenia jest wywołanie sztucznego szumu wokół
własnej aktywności. Jest to całkiem prawdopodobne, szczególnie, jeśli wziąć pod
uwagę, że pracownicy muzeum sami zwracają uwagę na to, ażeby rodzice obejrzeli
wystawę pierwsi, zanim zechcą pokazać ją swoim pociechom. W związku z powyższym,
nie widzę potrzeby pisania setek pism do różnych urzędów, aby na drzwiach muzeum
zawisła wymarzona tabliczka „wstęp od lat 18". Problem został więc właściwie
„wyhodowany" zupełnie sztucznie. Jest to już nie tyle pstryczek w nos wymierzony
wolności słowa, ale raczej narcystyczna potrzeba zaistnienia w medialnej
świadomości.
Najbardziej jednak przykre jest to, że na tego rodzaju pozbawionej głębszych
refleksji działalności tracimy wszyscy. Bydgoszcz nigdy nie należała przecież do
centrów kulturalnych kraju, a ciągłe „krucjaty" stanowią skuteczną antyreklamę
grodu nad Brdą. A co jak co, ale w „odklejeniu" łatki konserwatywnej prowincji
nie pomoże nawet zalanie betonem całej Wyspy Młyńskiej.
Tekst ukazał się również w „Gazecie Wyborczej Bydgoszcz", 11-12.7.2009.
« (Published: 16-07-2009 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6684 |
|