The RationalistSkip to content


We have registered
204.469.574 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski
Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom II
 Reading room » Publishing novelties

Pokochaj dziecko w sobie
Author of this text:

"Zaprawdę, powiadam wam:
Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko,
ten nie wejdzie do niego".

Czas noworoczny to czas podsumowań. Jako sympatyk kina miałem okazję oglądać filmowe podsumowanie mijającego roku. Większość rankingów tworzy się w oparciu o kryterium popularności. Najwyżej znajduje się ten film, który widziało najwięcej osób, bądź, który zarobił najwięcej pieniędzy, co z reguły oznacza jedno i to samo. W 2009 roku najwyższe trofea zajęły kolejno: Harry Potter, Epoka Lodowcowa i Transformers. Na czwartym miejscu znalazł się nowy film J. Camerona- Avatar. Wiele wskazuje na to, że to właśnie film Camerona pobije rekord popularności i zyska palmę pierwszeństwa, stając się najbardziej kasowym filmem tego roku.

Nowy okrągły rok 2010 prowokuje do sięgnięcia dalej, do statystyk całej dekady. I tu na pierwszym miejscu, co nie powinno być niespodzianką, znajduje się Władca pierścieni, dalej Piraci z Karaibów i Mroczny rycerz (opowieść o facecie przebierającym się za nietoperza!). Na liście pięćdziesięciu filmów można znaleźć takie tytuły jak Spider-man (tym razem chodzi o pająka), Shrek, Epoka lodowcowa i tym podobne. Wszystkie te filmy łączy jedno: są to obrazy zrobione dla dorosłych dzieci — nowe pokolenie konsumentów, którzy postanowili nigdy nie dorosnąć.

Kult dziecka

Współczesne kino rozrywkowe coraz bardziej przypomina Disneyland, gdzie obok Kaczora Donalda można spotkać wszystkie postaci kreskówek, komiksów i gier komputerowych. Coraz częściej inspirację czerpie się właśnie z tych nowych źródeł, a nie jak było dawniej z powieści lub z życia. Jeśli Władca Pierścieni stanowi tu wyjątek, to tylko z pozoru, bo dla każdego, kto widział ten film, musi być jasne, że ma on w sobie więcej z gry niż z książki.

Odkąd staliśmy się społeczeństwem obrazkowym, co tak błyskotliwie przedstawił N. Postman w książce Zabawić się na śmierć, telewizja i kino zrewolucjonizowały naszą kulturę. Autor, analizując rosnące znaczenie telewizji kosztem druku w Ameryce, doszedł do bardzo pesymistycznych wniosków. Jego zdaniem telewizja ma głównie ogłupiający wpływ na widzów, ucząc ich bezkrytycznego spojrzenia i spłaszczając ich potrzeby do niewybrednej rozrywki. Odbija się to, wedle niego, rykoszetem na demokracji, która bez refleksyjnych i odpowiedzialnych obywateli staje się czystą fasadą.

Postman napisał swoją książkę ćwierć wieku temu i dziś wydaje się ona odrobinę anachroniczna w tym sensie, że pomija przełom informatyczny, który wbrew technopesymizmowi autora rozwinął także obywatelski potencjał zachodniego społeczeństwa. Internet i wirtualna technologia zmieniają nasze życie równie drastycznie jak kiedyś telewizja. Bardziej niepokoi jednak inne zjawisko. Dziś, co już kiedyś było przecież widoczne, to infantylizacja stała się nowym paradygmatem w naszej kulturze. Wchodzimy w epokę, w której rodzice uczą się od dzieci jak być dorosłym.

Skąd ta tęsknota za utraconym dzieciństwem? Dawniej, w oparciu o religijną tradycję, w dziecku widziano przede wszystkim grzeszną naturę, którą dzięki surowej dyscyplinie i autorytarnym metodom wychowawczym, należało, nierzadko siłą, wykorzenić. Obecnie, kiedy mit o grzechu pierworodnym stracił swą moc, sytuacja się odwróciła. Dziecko dzięki coraz większemu znaczeniu psychologii w naszym życiu, wyniesiono na piedestał, dowodząc jego czystości i niewinności.

W rzeczywistości jest to mit równie fikcyjny jak ten o grzechu pierworodnym. Dzieci są zdolne do okrucieństwa nie mniej od rodziców, co pokazał świetnie M. Haneke w swym ostatnim filmie Biała Wstążka. Dziecko może być oczywiście niewinne dzięki naturalnej ignorancji. Udawanie jednakniewinnego w dorosłym wieku, kiedy zdobyło się podstawową wiedzę o świecie i stosunkach międzyludzkich, oznacza indolencję.

Mimo to, wielu dorosłych chce być dziś jak dziecko. Być jako ono wrażliwym, otwartym, spontanicznym, niczym nieskrępowanym i wolnym od społecznych konwenansów. Pisze się poradniki o tym „jak przebudzić dziecko w sobie", „jak wyzwolić dziecięcą fantazję" i tym podobne. W porównaniu z represyjną przeszłością jest to niewątpliwie zmiana pozytywna. Z drugiej strony zapomina się o innych właściwościach stanu dziecięcego jak: niesamodzielność, nieodpowiedzialność, naiwność, bezkrytycyzm, irracjonalizm itd.

Zdaniem B. R. Barbera — autora Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i połyka obywateli — sedno infantylizmu polega na przekładaniu tego co „łatwe nad trudne, proste nad złożone, szybkie nad powolne". To co wymaga czasu, refleksji i wytężonej pracy przegrywa z ofertą instant, dostępną od zaraz, tu i teraz. Młode pokolenie cierpi w związku z tym na chroniczną niezdolność do koncentracji i dłuższego skupienia uwagi na jednej rzeczy. Brakuje mu też umiejętności działania zgodnie z zasadą odroczonej gratyfikacji. W efekcie młodzież szybko się nuudzi i popada w umysłowe lenistwo.

To wszystko sprawia, że dorosłość pojmuje się jako sztywną, poważną, nudną i w ogóle nie na czasie. W takiej kulturze ludzie starsi czują się bytem obcym i zbędnym. Są „ramolami", „wapniakami", „dinozaurami", a przez to bez wartości dla reszty społeczeństwa. Niewątpliwie paradoks w społeczeństwach, które coraz bardziej się starzeją.

Kult dziecka ma zgubny wpływ również na same dzieci. Jeśli bowiem dzieciństwo jest wartością samą w sobie, swojego rodzaju świętością, to każda ingerencja w ten stan jest szkodliwa. W ten sposób nierozważnie schlebia się wszystkim zachciankom i pragnieniom dziecka, ucząc tym samym bezradności i niefrasobliwości. Przy okazji dziecko może nabrać przekonania, że rodzicom wcale nie zależy na jego dobru, bo zezwalać na wszystko, to dawać wyraz obojętności i ignorancji.

Rynek kocha dzieci

Wróćmy do świata rozrywki. Każdy kto bliżej przyjrzy się show-biznesowi stwierdzi, że przemysł rozrywkowy kocha dzieci. To przecież jego podstawowy target. Dzieci to idealni konsumenci: egoistyczni, naiwni, podatni na manipulację. Nie zadają zbyt wielu pytań, łatwo z nimi nawiązać emocjonalną więź, a co najważniejsze są w wieku, w którym powstają konsumenckie nawyki i gusta. Jedyny problem to brak własnych funduszy. Ale czego nie zrobi kochający rodzic, tym bardziej, że coraz mniej różni się od własnej pociechy.

Zmarły niedawno Michael Jackson stanowi świetny przykład na to jak funkcjonuje ten biznes. Jackson pozostał dzieckiem do końca swych dni. Nigdy nie dorósł. Nie wiadomo czy nie chciał, czy już nie potrafił. Niczym Piotruś Pan otaczał się dziećmi i kreował na wiecznego młodzieńca. Wielokrotnie powtarzał, że znacznie łatwiej mu komunikować się z dziećmi niż dorosłymi. Wybudował bajkową Nibylandię by ulżyć ich losowi. Kiedy Lary King spytał go dlaczego trzyma figury Batmana i Supermana w swoim domu, odpowiedział: „bo ja kocham te postacie".

Co znaczy kochać bajkowych bohaterów, to wie tylko Jacko. Co znaczy kochać Jacko przekonaliśmy się kiedy umarł, a w mediach wybuchła żałobna gorączka, porównywalna u nas jedynie ze śmiercią papieża, który notabene sam stał się po śmierci ikoną popkultury.

Potrzeba posiadania idola, czy ojca świętego (jaka to różnica?) ściśle współgra z procesem infantylizacji naszej kultury. Dzieci, młodzież i wiecznie młodzi dorośli, wszyscy oni potrzebują kogoś, kto będzie ich chronił i się nimi opiekował. Odkąd Pan Bóg umarł jego funkcję przejął superbohater.

Dlaczego Michael Jackson większość tekstów swoich piosenek poświęcił ogólnemu i abstrakcyjnemu ratowaniu świata, a nie jak dojrzali piosenkarze bardziej przyziemnym problemom dnia codziennego? Dlatego, że Michael nie miał takich problemów i nie mógł ich mieć, bo do tego trzeba wyjść poza kręg własnego narcyzmu.

O wiele łatwiej nawiązać emocjonalną wieź z fikcyjnym bohaterem czy idolem niż z drugą osobą. Druga osoba stawia wymagania, zobowiązania, prowokuje, zmusza do przemyślenia własnej pozycji i szukania kompromisu. Idol niczego nie wymaga, poza sławą i fortuną, a to paradoksalnie kosztuje niewiele.

Wróćmy na koniec do kina. James Cameron opowiadając o swoim najnowszym filmie, stwierdził, że zrobił go z myślą o urzeczywistnieniu marzenia o lataniu, jakie każdy z nas snuł w dzieciństwie. I rzeczywiście w filmie mamy niebieskich kosmitów latających na kolorowych smokach. Są też źli ludzie w szarych helikopterach. A wszystko to by pokazać, że nie szanujemy innych kultur i przyrody. Inteligentny widz mógłby dojść do wniosku, że lepszy efekt można by osiągnąć wydając te blisko 300 milionów dolarów, które kosztował film, bezpośrednio na te cele. Inteligentny widz jednak coraz częściej omija kino.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nowoczesny stygmatyk
Islam w Rosji

 Comment on this article..   See comments (46)..   


« Publishing novelties   (Published: 04-01-2010 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Marcin Punpur
Absolwent ekonomii i filozofii. Studiował w Olsztynie, Bremie i Bernie. Zainteresowania: filozofia kultury, religii i polityki.

 Number of texts in service: 53  Show other texts of this author
 Newest author's article: W co wierzą ateiści
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 7060 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)