|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Żółć mnie zalewa, czyli refleksje o polskiej edukacji [2] Author of this text: Krzysztof Pochwicki
Do mitów należy też włożyć rozpowszechnione, zarówno wśród rodziców jak i młodzieży, przekonanie o wyjątkowym przemęczeniu polskich uczniów. Uwzględniając
roczną liczbę godzin obowiązkowych lekcji w wybranych krajach OECD nasi
uczniowie mają porównywalną liczbę godzin z Węgrami i Finlandią Natomiast mniej,
często znacznie, niż młodzież w takich krajach jak (pozostając w granicach
Europy) Niemcy, Dania, Czechy, Austria, Hiszpania, Portugalia, Anglia, Francja,
Włochy.
[ 6 ]
Zaintrygowało mnie, że trzy kraje OECD — Korea, Stany Zjednoczone i Belgia — uzależniają dotacje dla szkół od wyników uzyskiwanych przez uczniów,
sprawdzanych podczas egzaminów zewnętrznych. W Belgii (Flandria) szkoła, która
sobie nie radzi ma trzy lata na poprawę, a jeśli i to nie pomaga, stosowane są
wobec niej finansowe sankcje. W kontekście moich dotychczasowych wywodów nie powinny dziwić scenariusze
dominujące na pierwszym roku studiów. Obowiązkowe są zajęcia w bibliotece, gdyż
coraz większa grupa żaków pierwszy kontakt z enklawą książki ma właśnie na
studiach. Późno na utratę intelektualnego dziewictwa… Uczelnia musi mieć
studentów, bo dzięki nim istnieje, z nich żyje. Przyjmuje więc absolwentów, tym
łatwiej, że jak wspomniałem tzw. nowa matura wprost otwiera drogę do
studiowania. Z pierwszą sesją zaczynają się poprawki, często mamy do czynienia z istnym pogromem! Niekiedy studiowanie i same egzaminy ocierają się wręcz o parodię systemu. Plagiaty, obniżanie wymagań, tolerancja ściągania itp., itd.
Można też trafić na miejsca tchnące grozą, emanujące przygnębieniem.
Oto egzamin: na dwustu zdających w pierwszym terminie zdaje 26.
Opinie studentów: za wysoki poziom, tną specjalnie, gdyż poprawki są płatne.
Jeden z wariantów prawdy: większość studentów prezentuje tak beznadziejnie niski
poziom, że nie zdają (innymi słowy, coraz mniej studentów prezentuje adekwatny
do studiów poziom). Spotkałem się z argumentem, że jeśli na zaliczenie
egzaminu dojrzałości wystarcza 30 procent, to próg ten należy przenieść w realia uczelni, gdzie obowiązuje wciąż przeklęty, horrendalnie wysoki pułap 50
procent. Taaaak, wówczas wszyscy byliby zadowoleni, a w przyszłości zagrożeni.
Proszę popuścić wodze fantazji. Bada mnie lekarz, produkt systemu „wystarczy
trzydzieści procent"...Porady udziela prawnik, sprzęt serwisuje informatyk, dom,
mosty projektuje inżynier, nad nowoczesnymi uprawami i hodowlą czuwa m.in.
genetyk. Wszyscy są dumnymi absolwentami polskich uczelni, uczelni wiernie
kontynuujących politykę edukacyjną państwa. Inteligencja w „trzydziestu procentach". Przecież grozą wieje! To już leczyć będę się sam, idąc
do stomatologa spytam kiedy robił maturę, prawnika znajdę w korporacji
międzynarodowej, sprzęt złożę i naprawię sobie sam (najwyżej się poduczę), do
nowych budynków nie wejdę (chromolę, z pewnością w tak nowoczesnym państwie
jak Polska wszystko da się załatwić przez Internet), na nowe mosty nie wjadę
(brodem ludzie, brodem!), a w innych dziedzinach nauki regularnie natrafiał
będę na wachlarz polskich wersji Trofima Łysenko.
[ 7 ]
Jakich nauczycieli skierujemy do naszych szkół, kto i co będzie wtłaczał niewinnym dzieciom do głów?
Wiem, że są szkoły, klasy z młodzieżą, która się uczy programami autorskimi,
osiągnięciami na arenie międzynarodowej. Wiem. Ale niech te chlubne wyjątki nie
przysłonią obrazu całości. Jeżeli mam ma pastwisku dziesiątki słabowitych koni i grupkę dorodnych okazów, to w przypadku kontroli czy gości do płotu pędził będę
te reprezentacyjne. Nie zmieni to jednak faktu, że stado mam do dupy.
Nie każdy powinien mieć wyższe wykształcenie i — uwaga — nie każdy chce.
Uczelnie muszą dopasować kryteria do poziomu absolwentów szkół
ponadgimnazjalnych, którzy rozpoczynają studia. Ograniczone są środki ich
weryfikacji, gdyż uczelnia nie może wymagać wiedzy z przedmiotu z którego
dana osoba zdawała egzamin dojrzałości. Czemu? Jeśli zdał, to przecież umie.
Wysoki poziom powinny mieć głównie licea, to one dostarczać mają ogólnej, acz
solidnej bazy do kierunkowych studiów. Niestety, z rachitycznego drzewka, nawet
przy intensywnym nawożeniu, strzelisty chojak raczej nie wyrośnie. Za późno.
Dodatkowo wprowadzenie armii zawodowej przyczyniło się do spadku liczby żaków;
po prostu przestali studiować unikający wojska.
Osoby wykształcone powinny stanowić elitę społeczeństwa w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Z szerokimi horyzontami, komunikatywni,
twórczy, krytyczni, uczciwi, dysponujący dużą wiedzą. Przy wysokich standardach
kształcenia typowy dla elit ekskluzywizm nie będzie
narzucany egoistycznie, lecz stanie się konsekwencją naturalną. Elita to
kategoria osób znajdujących się najwyżej w hierarchii społecznej, pod jakimś
względem wyróżnionych z ogółu społeczeństwa. Elity mają często zasadniczy wpływ
na władzę oraz na kształtowanie się postaw i idei w społeczeństwie. Elitą są
więc różnorodne zbiory utworzone przez ludzi wyróżniających się w rozmaitych
dziedzinach (w XVIII w. terminem „elita" określano dobra szczególnej jakości).
Niezależnie od szczegółów zgodzić się wypada, że elity stanowić powinny
stosunkowo wąską, wiodącą prym grupę. W Polsce zaburzeniu ulegają proporcje.
Magistrów mamy niczym mleczy na majowej łące, doprowadzono do totalnej
degradacji rangę wykształcenia wyższego, szacunek do wiedzy przetrwał w formie
szczątkowej. Może znów dokonuję nadinterpretacji faktów, lecz jeśli przyjmiemy,
że wszystko funkcjonuje prawidłowo, trzyma niezbędny poziom, to jesteśmy
najzdolniejszym narodem świata. Intelektualni mutanci po prostu. Bo oto niemal
80 procent młodzieży kontynuuje po gimnazjach naukę w liceach. Z tej rzeszy
przytłaczająca większość zdaje egzamin dojrzałości. Proszę wyobrazić sobie
grupkę podekscytowanych dzieciaków rozpoczynających naukę w szkole podstawowej.
Niech to będzie taka modelowa setka. Z tej setki przyjmę, że 75 naukę
kontynuować będzie w liceach. Wszyscy przystępują do matury, trudna była
umiarkowanie nie zdało 20 procent — 60 maturzystów udało się na uczelnie wyższe.
Po roku dołącza do nich co najmniej 7-8 kolegów, odczekali rok i poprawili
egzamin dojrzałości. Za darmo, bez stresu, bez konsekwencji w przypadku porażki.
[ 8 ]
Tak więc mamy 68 studentów. Zakładam, że — życie dyktuje wszak rozmaite
scenariusze — z stopień magistra uzyskuje jedynie 60 procent z nich. Nie
zmienia to jednak faktu, że mamy nie mniej niż 40 osób z pełnym
wykształceniem wyższym. Pogubiłem się nieco lub cynizm mnie zżera, ale proszę o wskazanie innego państwa, gdzie lekko licząc 40 procent populacji
kończy wyższe uczelnie?
Samo wykształcenie średnie ogólne nie daje żadnego zawodu, ten można uzyskać w szkole policealnej, pomaturalnej bądź na studiach. Większość wybiera opcję
trzecią. Czy Polskę stać na taką prowizorkę, iluzję ukierunkowania? Inna sprawa,
że nie robi się właściwie nic, by pomóc młodym ludziom w wyborze dalszej drogi.
Nasze szkoły, nastawione na realizację odgórnych wytycznych, niedofinansowane i odtwórcze, nie oferują możliwości odkrycia talentów, zainteresowań.
Nie uczymy planowania, myślenia perspektywicznego, operacjonalizacji celów.
Gimnazjalista zazwyczaj dość swobodnie wybiera profil klasy w liceum, a przecież powinna to być decyzja poważna, przemyślana, wszak przez trzy lata
będzie się kształcił pod kątem studiów…
Na szczęście polska szkoła jest w stanie niemal każdego rzetelnie przygotować do
studiów. Przynajmniej tak wnioskuję z osiąganych wyników. Czy w tym systemie
funkcjonuje jakieś sito? Klasę szóstą kończy egzamin, którego istoty i sensu nie
pojmuję. Polskie prawo rozróżnia dwa pojęcia — obowiązek szkolny i obowiązek
nauki. Obowiązek szkolny polega na przymusie uczęszczania do szkoły podstawowej i gimnazjum. Rozpoczyna się w roku szkolnym, w którym dziecko kończy 7 rok
życia. Ustawa nie określa w wyraźny sposób kiedy obowiązek szkolny się kończy.
Można o tym wnioskować jedynie w związku z pojęciem obowiązku nauki, czyli
uczęszczania do szkoły osób w określonym przez prawo wieku. Obowiązek nauki
obejmuje osoby od 7 do 18 roku życia, co pokrywa się z wiekiem, w którym
(generalnie) uzyskuje się pełnoletniość. Ponieważ nauka w prawidłowym toku (bez
powtarzania klasy) kończy się w gimnazjum w wieku 16 lat, musi
być kontynuowana w jednej ze szkół ponadgimnazjalnych lub w jednej z innych form
kształcenia określonych przez ustawę przynajmniej do ukończenia 18 lat. To
wszystko sprawia, że egzaminu gimnazjalnego nie można nie zdać, jego wynik
decyduje po prostu o szansach przyjęcia do szkół ponadgimnazjalnych z wysokim
progiem punktowym. Jednak ci uczniowie, którzy takowych ambicji nie mają (a tych
obawiam się jest zdecydowana większość) generalnie do samego egzaminu podchodzą
ze stoickim, uroczym tumiwisizmem. Co innego gdyby, zgodnie z etapami
nauki, obowiązek nauki kończył się w wieku lat 16… Wówczas motywacja do
rzetelnej nauki niechybnie by wzrosła. Egzamin dojrzałości. Znamienne, że nie
trzeba do niego przystępować, a ostatecznie przystępują wszyscy. To egzamin
państwowy. Ostatnia szansa i nadzieja na selekcję abiturientów.
Egzamin maturalny to egzamin państwowy przeprowadzany w Polsce od 2005 roku
wśród absolwentów szkół średnich, wprowadzony w ramach reformy edukacji
zapoczątkowanej w 1999 roku. Egzamin ten zastąpił egzamin dojrzałości (tzw.
„starą maturę"). Pierwotnie wprowadzenie egzaminu maturalnego planowane było na
rok 2002, jednakże ówczesna minister edukacji narodowej i sportu, Krystyna
Łybacka, zdecydowała o przesunięciu go na rok 2005. Ostatecznie, w drodze
wyjątku, w roku 2002 uczniowie mogli wybierać pomiędzy „starą" a „nową" maturą.
1 2 3 4 5 Dalej..
Footnotes: [ 7 ] Trofim Denisowicz Łysenko — 1898
r.-1976 r. — radziecki uczony agrobiolog i agronom. Od 1935 r. członek
Ogólnozwiązkowej Akademii Nauk Rolniczych im. W. I. Lenina i dwukrotnie jej
prezes, od roku 1939 członek Akademii Nauk ZSRR, członek Akademii Nauk Ukrainy. W czasach rządów Józefa Stalina uzyskał w ZSRR rangę najwyższego autorytetu w dziedzinie biologii. Jego teorie, nie mające oparcia w rzeczywistości i należące w praktyce do pseudonauki, zgrupowano pod pojęciem łysenkizmu. Poparcie
reżimu sprawiło, że w 1948 r. specjalnym dekretem odrzucono zasady genetyki
Mendla, uznając łysenkizm za oficjalną naukę państwa radzieckiego. [ 8 ] Koszta popraw
muszą być niebagatelne, gdyż nawet nasze szczodre i tolerancyjne władze
postanowiły od roku szkolnego 2006/2007 zrezygnować z drugiej sesji — zimowej.
Bo, trywializując, poprawkowicze generalnie olewali te egzaminy. Deklarowali
chęć przystąpienia do egzaminu poprawkowego, należało wydrukować arkusze,
zatrudnić egzaminatorów, a tu puste bądź pustawe sale...Ci dorośli wszak ludzie
nie ponieśli nawet symbolicznych kosztów! Nic. « (Published: 02-06-2010 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7331 |
|